Społeczne stereotypy są jednoznaczne i zwykle krzywdzące - jedynak to rozpieszczony egoista i aspołeczny odludek. Ponoć jednak niekoniecznie.
Naukowcy, jak zwykle, nie są do końca zgodni. Owszem przez wiele lat dominowała teza, że dzieci wychowujące się bez rodzeństwa mają o wiele słabiej rozwinięte zdolności tzw. „ludzkie”, co oznacza, że słabiej nawiązują kontakty, gorzej czują się w grupie i nie radzą sobie tak dobrze ze znajdywaniem przyjaciół, a nawet partnerów. Mówi się też wręcz o zaburzaniu naturalnej osobowości jedynaków, którzy, jeśli są introwertykami, bardzo często muszą pod wpływem nacisków ze strony dorosłych walczyć ze sobą i otwierać się na siłę, zaś ci naturalnie ekstrawertyczni z braku towarzysza do zabaw muszą tłamsić swoje wewnętrze instynkty.
Z drugiej jednak strony, są badania psychologiczne wskazujące na związek między jedynactwem a wysokim osiągnięciami w życiu, rozwiniętą ambicją i motywacją. Ba, zupełnie świeże doniesienia z Uniwersytetu Ohio w Stanach Zjednoczonych sugerują, że nawet owe braki w zdolnościach ludzkich liczą się tak naprawdę tylko w pierwszych latach życia, zaś do czasu szkoły średniej sytuacja się całkiem wyrównuje.
Z punktu logiki, a także osobistych doświadczeń, trudno się nie zgodzić, że osoby wychowane bez rodzeństwa bywają specyficzne. Nie zawsze i niekoniecznie w jakiś dojmujący sposób, bo dzieci sąsiada i kuzynostwo mogą nadrobić sypialniane lenistwo rodziców, ale do pewnego stopnia na pewno. Przede wszystkie więc idea, że jestem jednym, jedynym rodzynkiem mamusi, tatusia, babci, dziadka i czterech ciotek - są prezenty, jest uwaga, ciągła atencja i opieka, ale brakuje ducha rywalizacji, konieczności dzielenia się, godzenia, negocjowania. Jedynak ma większe szanse szybciej czytać i mówić, wiedzieć więcej i uczęszczać na większą liczbą zajęć dokształcających, ale ma słabsze szanse na poczucie pewności wśród rówieśników, umiejętność nawiązywania więzi, przyjacielskość.
Jedynak może być bardziej niezależny i łatwiej znajdować sobie samemu zajęcia, ale z drugiej strony może też ciążyć chętniej ku samotności, a nawet byciu odludkiem. Jedynak dostaje na ogół to co chce, a do tego łatwo się przyzwyczaić, do tego stopnia, że późniejsza egzystencja we własnej rodzinie bywa dość egocentryczna. Wreszcie, jedynak jest przyzwyczajony bycia w centrum atencji dorosłych - przywilej, z którego ciężko się rezygnuje.
I choć zapewne każdy z nas ma choć jednego przyjaciela bez rodzeństwa, na którym można polegać jak na Zawiszy i konie z nim kraść nawet, w skali dużego obrazu zjawisko samotnego dzieciństwa nie jest dobre. Najlepszy przykład to Chiny, gdzie polityka ograniczania przyrostu demograficznego w postaci zakazu posiadania więcej niż jednego dziecka, doprowadziła do powstania generacji małych cesarzy - rozkapryszonych, zepsutych młodych ludzi, którzy mają problem z tworzeniem społecznych więzi.
Wniosek jest jeden - jak robić to już porządnie, znaczy podwójnie.