Jak czuć się kobieco po urodzeniu dziecka?

„Tuż po porodzie wcale nie było mi łatwo odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Starałam się być dobrą mamą dla mojego synka, ale nie chciałam też zaniedbywać męża, rezygnować z pracy i przestać o siebie dbać. Próba łączenia wszystkiego doprowadzała mnie czasem do rozpaczy. Musiało minąć trochę czasu, zanim dotarło do mnie, że przecież mogę sobie pozwolić na słabość i wcale nie muszę być supermenką...
/ 13.03.2012 07:11

„Tuż po porodzie wcale nie było mi łatwo odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Starałam się być dobrą mamą dla mojego synka, ale nie chciałam też zaniedbywać męża, rezygnować z pracy i przestać o siebie dbać. Próba łączenia wszystkiego doprowadzała mnie czasem do rozpaczy. Musiało minąć trochę czasu, zanim dotarło do mnie, że przecież mogę sobie pozwolić na słabość i wcale nie muszę być supermenką. Dopiero wtedy przestałam się szarpać, poczułam się spokojniejsza i silniejsza. Łatwiej mi było znosić i nieprzespane noce, i wyczerpujące ćwiczenia. Zrozumiałam, że przemiana w sexymamę musi zacząć się... w głowie”- pisze Kasia Cichopek w swoim poradniku „Sexy Mama. Bo jesteś kobietą".

Jak czuć się kobieco po urodzeniu dziecka

Kto zadba o ciebie lepiej niż ty sama? Od dzisiaj zostań swoją najlepszą przyjaciółką. Jeśli ci się to uda, troska o siebie będzie ci przychodzić naturalnie. Przyjaciółce nie doradziłabyś przecież, żeby zaczęła się głodzić lub katować na siłowni – szykowałabyś jej natomiast lekkie i pyszne jedzonko i wyciągałabyś na fajne ćwiczenia przy muzyce. Razem szybko i w świetnych nastrojach wróciłybyście do formy. Więc na co czekasz? Spójrz w lustro – ona tam jest. Zostań swoją przyjaciółką. Dla siebie i dla dziecka. Jeśli z trudem przychodzi ci odpoczynek w czasie drzemki malucha, pomyśl: „robię to dla jego dobra”. On naprawdę potrzebuje silnej, uśmiechniętej i pełnej energii mamy.

Od dzieciństwa słyszymy, że powinnyśmy być grzeczniejsze, odważniejsze, skromniejsze, weselsze, poważniejsze... – krótko mówiąc – lepsze niż jesteśmy. Takie słowa zamiast motywować, odbierają wiarę w siebie. Efekt? W dorosłym życiu wiele fantastycznych kobiet boi się nowych wyzwań. W głębi duszy wątpią, że uda im się osiągnąć sukces. Mają poczucie,
że ciągle im czegoś brakuje, nawet jeśli wszyscy wokół twierdzą, że są super. Czy ten opis dotyczy również ciebie? Sprawdź!

Przypomnij sobie, co odpowiedziałaś ostatnim razem, kiedy ktoś pochwalił twoją zupę, powiedział, że masz śliczną sukienkę albo zauważył, że ładnie ci w nowej fryzurze. Czy przypadkiem nie zaczęłaś się tłumaczyć? Że sukienka kupiona w promocji, zupa ugotowana „na szybko – miała smakować inaczej”, a fryzura to „tylko takie zwykłe podcięcie – nic specjalnego”? Mam nadzieję, że nie! Bo osoba z wysokim poczuciem własnej wartości potrafi przyjmować komplementy – odpowiada wtedy po prostu „dziękuję”. Spróbuj od dziś robić tak samo. Nie pozwól, aby miłe słowa cię zawstydzały, ale ciesz się nimi. Kiedy uwierzysz, że jesteś atrakcyjna, zdobędziesz większą pewność siebie, a to jest o wiele bardziej sexy niż zgrabne uda czy sprężyste piersi.

Mój trener często powtarza, że nie ma idealnych kobiet. Są za to takie, które potrafią chwalić się tym, co w nich piękne, odwracając w ten sposób uwagę od tego, nad czym muszą jeszcze popracować. I o to właśnie chodzi! Wyeksponuj to, w czym jesteś naprawdę dobra, a słabości... hmm, ja swoje polubiłam. Ale to nie znaczy, że przestałam nad nimi pracować.

Kobieta pewna siebie, czyli ja!

  • Robi to, co uważa za słuszne, nawet jeśli inni czasem ją krytykują albo wytykają potknięcia.
  • Umie przyjmować komplementy i wierzy w nie.
  • Uczy się na własnych błędach.
  • Nie waha się podjąć wysiłku, jeśli cel jest wystarczająco atrakcyjny.
  • Lubi innych ludzi.

Kobieta z niską samooceną – stanowczo nie ja!

  • O swoje porażki obwinia nie tylko siebie, ale też innych, długo chowa urazę.
  • Brakuje jej motywacji do zmian.
  • Polega wyłącznie na opinii innych: plotki albo żarty na jej temat łatwo wytrącają ją z równowagi.
  • Myślenie o własnych błędach wpędza ją w depresję.
  • Nie ufa innym, nie wierzy w szczere intencje życzliwych jej osób.

Macierzyństwo to twoja ważna, a pewnie nawet najważniejsza życiowa rola, ale nie oznacza to wcale, że musisz zredukować siebie jedynie do tego wymiaru.

Przypomnij sobie, co lubiłaś robić przed ciążą i metodą drobnych kroczków postaraj się wrócić przynajmniej do części swoich pasji. Podróże, czytanie książek, zakupy od czasu do czasu – to pozwoli ci zachować równowagę. Oczywiście, przy małym dziecku nie na wszystko możesz sobie pozwolić – na pewno nie uda ci się co wieczór wychodzić na spotkania z przyjaciółmi, ale już raz albo dwa razy w miesiącu... czemu nie? Jeśli wcześniej dużo satysfakcji dawała ci praca i nie wyobrażasz sobie siebie jako pełnoetatowej mamy, pomyśl o powrocie do firmy. Zawsze można to zorganizować w taki sposób, aby maluszek nie odczuł tego zbyt dotkliwie. Ja wróciłam bardzo szybko – czekały na mnie nowe projekty telewizyjne i moja dawna rola w serialu. Jestem przekonana, że właśnie dzięki poczuciu zawodowego spełnienia moja miłość do Adasia jest dziś pozbawiona goryczy, jaka być może narodziłaby się, gdybym musiała zrezygnować ze swojego rozwoju.

Nie miej wyrzutów sumienia, że robisz coś dla siebie

Przecież oprócz tego, że jesteś matką, która potrzebuje – lub nie – spełniać się zawodowo, jesteś także kobietą. Chcesz być atrakcyjna dla swojego partnera, nadal budzić w nim podziw i... pożądanie. To bardzo dobrze! Nie zaniedbuj swojego związku – to jedna z lepszych rzeczy, którą możesz zrobić dla waszego dziecka. Psychologowie udowodnili, że silna więź między rodzicami daje maluchowi poczucie bezpieczeństwa i pozwala mu prawidłowo się rozwijać. Zresztą on kiedyś urośnie i pójdzie w świat, a wy zostaniecie. Od tego, jak blisko dziś ze sobą jesteście, zależy, czy wtedy nadal będziecie mieli ochotę być ze sobą.

Powiedz głośno: „Mam prawo zrobić coś dla siebie” i przez moment zastanów się nad tymi słowami. Dawno ich nie słyszałaś, prawda? Po urodzeniu dziecka kobiety tak bardzo odzwyczajają się od myślenia o sobie, że kiedy już podejmą pierwszą próbę, czują się winne: albo wobec dziecka („Zamiast na siłowni, mogłabym być teraz z moim maleństwem”), albo wobec partnera („Wrócił z pracy i musi zajmować się dzieckiem, a nawet nie miał okazji odpocząć”). Ewentualnie wobec nich obojga.

Macierzyństwo i wyrzuty sumienia to nierozłączni towarzysze. Ja na początku nieustannie się o coś obwiniałam: o to, że spędzam z Adasiem za mało czasu, o to że zaniedbuję pracę,
o to że się tym tak bardzo przejmuję. Trudno w to uwierzyć, ale nawet spowodowane ciążą zmiany w wyglądzie były dla mnie powodem do wstydu. Tego poczucia winy nie jest łatwo się pozbyć, ale – jak powiedziała mi kiedyś moja znajoma psycholożka – to najgorszy z możliwych doradców. Kobiety, które stale się o coś obwiniają, zaczynają niepostrzeżenie nakładać na siebie coraz więcej obowiązków, lekceważą własne zmęczenie, nie dostrzegają swoich potrzeb, tracą kontakt z pragnieniami. Kończą z przekonaniem, że macierzyństwo to pasmo wyrzeczeń, udręka i poświęcenie. Omija je zazwyczaj cała radość bycia z dzieckiem: beztroskie baraszkowanie na dywanie, wspólne jedzenie kisielu palcami, chodzenie boso po kałużach. Są na to... zbyt zmęczone.

Pamiętaj masz prawo do przyjemności. Idź do kina i baw się dobrze, a wrócisz do swojego dziecka stęskniona, ale też lekka i pełna energii do szalonych zabaw.

Redakcja poleca

REKLAMA