"Space Ritual" potwierdza to, że byli wyjątkowym zespołem koncertowym. Owszem, plotka głosi, że techniczni trzymali ich za paski od spodni, by stali w pionie, ale wizualna oprawa klubowych koncertów Hawkwind była jak na tamte czasy fascynująca, a wszystkie proporcje scenicznego show zachowane. Udział duchowości zapewniał Robert Calvert, natchniony poeta science fiction, którego recytacje rozdzielały piosenki, a udział cielesności – tancerka Stacia, której biust sprawiał, że publiczność nie zastanawiała się, w jakim stanie jest reszta zespołu. Kierowana przez Dave’a Brocka grupa miała spójną i kompletną ofertę, no i była wierna sobie. Po nagraniu jedynego wielkiego przeboju "Silver Machine" (w studiu wszyscy byli na haju, ale singiel okazał się bestsellerem) odmówili występu w programie "Top Of The Pops", bo tam musieliby grać z playbacku. "Space Ritual" nie każdy polubi, ale jedna na dziesięć osób, które posłuchają tej płyty, ruszy na poszukiwanie ponad stu innych albumów Hawkwind, oddając tej grupie czas, pieniądze i duszę.
Bartek Chaciński/ Przekrój
Hawkwind, "Space Ritual. Collector’s Edition" (2CD + DVD), EMI, 86’55’’, 103 zł