Pewnie nieraz słyszałaś, że z małym dzieckiem nie powinno się wychodzić, gdy temperatura spada 10 stopni poniżej zera. To prawda, ale nie do końca. Jeśli nie ma wiatru i świeci słońce, mrozu nie odczuwa się tak bardzo jak wówczas, gdy wieje i jest ponuro. Najlepiej po prostu wyjrzyj za okno. Jeśli ludzie kulą się z zimna i nawet psy nie mają ochoty na spacer, zostańcie w domu, niezależnie od tego, co pokazuje termometr – w końcu sanki nie są za karę. Jeżeli natomiast jest chłodno, ale w miarę ładnie, nie zwlekajcie, bo jutro śniegu może już nie być. Nie wychodźcie jednak na długo: lepiej wyjść dwa razy na pół godziny czy godzinę, niż bawić się na mrozie pół dnia.
Zimą dzień jest krótki, więc wyprawy do parku czy lasu są możliwe zwykle tylko w weekendy. Jeśli masz niewiele czasu, zabierz dziecko na sanki w jakiekolwiek bezpieczne miejsce – gdy jest śnieg, nawet marny osiedlowy skwerek wygląda jak z bajki. Brzdącowi wystarczy łagodne wzniesienie, a nawet zwykły, płaski jak stół, zasypany trawnik. Zabawa w pobliżu domu ma ogromną zaletę – jeśli maluch przemoczy ubranie albo zrobi kupę, będzie można zarządzić błyskawiczny odwrót.
Z czym...?
Tradycyjnych drewnianych albo metalowych sanek (z oparciem i bez) nikomu nie trzeba przedstawiać. W sklepach można znaleźć także nowocześniejsze, zrobione ze sztucznego tworzywa. Są lekkie, elastyczne i wytrzymałe, a w niektórych modelach (np. w KHW Sanki Snow Flipper de Luxe, ok. 100 zł) zastosowano sprytne rozwiązania, np. chowający się sznurek, który nie plącze się podczas jazdy. Niezależnie od tego, na jakie sanki się zdecydujesz, nie kupuj tandety: nie mogą się rozpaść w czasie jazdy.
…i w czym?
Ubranie małego saneczkarza musi być ciepłe, nieprzemakalne i wygodne. Nie może być również zbyt ciepłe – opatulony jak Eskimos smyk spoci się i zmarznie dwa razy szybciej. Poza ciepłą bielizną, rajstopami i sweterkiem dziecko powinno mieć na sobie:
Kombinezon z kapturem. Jedno- lub dwuczęściowy (spodnie na szelkach plus kurtka), oczywiście ciepły i nieprzemakalny, ale przy tym lekki, ze ściągaczami w nogawkach i rękawach, by nie wsypywał się do nich śnieg.
Czapkę. Nie za duża, bo przesunie się i odsłoni uszy. Kominiarki zasłaniające usta lepiej sobie darować, bo wydychane powietrze skrapla się na materiale.
Szalik. Miły w dotyku, ale przede wszystkim niezbyt długi, by końcówki nie dostały się pod płozy sanek.
Rękawiczki. Najlepsze są z jednym palcem, nieprzemakalne i przypinane do rękawów kombinezonu. Jeśli maluch nosi wełniane lub polarowe, zabierz ze sobą zapasową parę.
Porządne buty. Z grubą podeszwą i wysoką cholewką, ocieplane i nieprzemakalne. Nie warto na nich oszczędzać, bo przemoczenie nóg to murowany katar.
UWAGA! Malca, który ma niewiele ponad rok, będziesz głównie ciągnąć, dlatego zabierz karimatę do podłożenia pod pupę i kocyk do przykrycia smyka.
W co się bawić?
Oto propozycje dla młodszych saneczkarzy:
Kulig. Do sanek malucha doczep sznurek pojazdu kolegi (albo dwóch). W roli rączych koni najlepiej sprawdzą się tatusiowie.
Zamiana ról. Malec nie przesunie cię nawet o milimetr, ale dlaczego nie miałby spróbować? Możesz mu trochę pomóc, odpychając się nogami. Może także ciągnąć (lub pchać) na sankach misia, twój plecaczek albo nawet minibałwanka. Dzięki temu nie zmarznie.
Wywrotki. Chcesz czy nie, dziecko najbardziej cieszy się wtedy, gdy ląduje w śniegu. Ale tylko wtedy, gdy robi to na własne życzenie.
A po zabawie na śniegu...
Twój saneczkarz przemarzł na kość lub przemoczył ubranie?
Jak najszybciej zabierz go do domu. Jeśli jesteście daleko i nie ma innego wyjścia, przebierz go w ogrzanym aucie.
Ogrzewaj stopniowo. Nie funduj mu z marszu gorącej kąpieli, bo zwężone naczynka krwionośne rozszerzą się zbyt gwałtownie, a to nie wychodzi na zdrowie. Przebierz malucha w suche, ciepłe ciuszki, jeśli trzeba, otul kocykiem. Jeżeli podczas spaceru zgubił rękawiczki, ogrzewaj mu dłonie najpierw w letniej, a dopiero potem w ciepłej wodzie.
Zrób mu kakao albo herbatę malinową. Na wszelki wypadek możesz też podać mu witaminę C.
Pamiętaj!
Od pierwszej saneczkowej wyprawy ucz malucha zasad bezpieczeństwa: powinien wiedzieć, że trzeba trzymać się z dala od samochodów i zbyt stromych stoków, że na górce (nawet małej), nie wolno się przepychać i że zjeżdżając, trzeba uważać na innych. Unikaj górek obleganych przez starsze dzieci albo narciarzy: zderzenie dwu- czy trzylatka z pędzącym na sankach szóstoklasistą (nie wspominając o dorosłym narciarzu) może być bardzo niebezpieczne.
Jakie zabawy na śniegu polecasz? Podyskutuj na mamacafe.pl