Franek ma dwa i pół roku i jest utrapieniem dla nas, dla dziadków i niani. Brzmi okropnie, ale taka jest prawda. Jesteśmy nim umęczeni, choć bardzo go kochamy. To bardzo ruchliwy chłopiec, wciąż za nim biegamy, sprawdzamy, co robi, gdzie wszedł, co ma w ręce. Gdy coś mu się zabierze (np. ostry, niebezpieczny przedmiot) albo czegoś zabroni, Franek krzyczy, rzuca się na ziemię, płacze. Kiedy trzeba iść na spacer, chce się bawić w domu, gdy chcemy wrócić do mieszkania, kopie w ziemi. Trudno go ubrać – jeśli ubiera go niania, on życzy sobie, by robiła to babcia lub odwrotnie. Mamy wrażenie, że robi nam na złość. Wieczorem, gdy uśnie, wygląda jak aniołek, ale kiedy tylko się obudzi, doprowadza nas do szału. Czy z takim maluchem można iść do psychologa? Hanna i Tadeusz
Oczywiście może Pani pójść do psychologa, ale bez dziecka. Porozmawia Pani o synku i dowie się, jakie zachowania są charakterystyczne dla dwuipółlatka. To czas dość trudny dla większości rodziców.
Dziecko w tym wieku jest uparte i nie lubi ustępować, chce „rządzić”. Jednocześnie to okres przeżywania silnych i gwałtownych emocji bez umiejętności ich wyrażania w dopuszczalnej formie. Dziecko jest ruchliwe, pełne energii, chęci poznania wszystkiego wokół, a jednocześnie nie radzi sobie jeszcze w wielu sytuacjach.
Mieszkanie powinno być przystosowane do aktywności malca (zabezpieczone szuflady, pochowane niebezpieczne przedmioty). Opiekun takiego dziecka musi mieć anielską cierpliwość, nie dawać się wyprowadzić z równowagi, nie zmieniać podjętych decyzji pod naporem malucha. Jeśli zapowiemy, że idziemy na spacer, nie należy z tego rezygnować.
Ważne też, by wszystkie dorosłe osoby opiekujące się dzieckiem wyrażały podobne stanowisko w istotnych sprawach. Powoli upór i okazywanie złości będą słabnąć - w okolicach trzeciego roku życia dużo łatwiej można się porozumieć z dzieckiem i zawrzeć różne kompromisy.
Agnieszka Galica, terapeuta rodzinny i małżeński, pedagog i kierownik Pracowni Konsultacyjnej „Na Uboczu” Polskiego Towarzystwa Psychologicznego