Bo te pierwsze kroki dziecka są dla niego naprawdę ogromnym wyczynem, istnym „krokiem milowym” ku samodzielności i autonomii. Samodzielne chodzenie rozpoczyna całkiem nowy etap w życiu dziecka, dzięki któremu z raczkującego niemowlęcia przeobraża się w całkiem „dorosłego” małego człowieczka.
Co więc powinniśmy dla niego zrobić, a czego należy unikać, aby ułatwić mu ten proces rozwoju?
Przede wszystkim musimy pamiętać, że każde dziecko rodzi się z określonym charakterem i temperamentem. Są dzieci, które „nie usiedzą na jednym miejscu” i ich energię widzimy już od pierwszych miesięcy życia – przy przebieraniu zawzięcie kopią nóżkami, szybko zaczynają obracać się z plecków na brzuszek i odwrotnie itp. Są też dzieci spokojniejsze z natury, mali obserwatorzy i myśliciele, którzy w swoim rytmie szybciej czy później dogonią bardziej energetycznych rówieśników.
To od dziecka, jego charakteru i temperamentu zależy, kiedy zacznie chodzić, a umiejętność tę osiągnie w swoim własnym tempie.
Najczęściej dzieci stawiają pierwsze kroki w okolicach pierwszych urodzin czyli w wieku 12-14 miesięcy, ale zdarza się, że już nawet 9-miesięczne niemowlęta zaczynają chodzić (słyszałam też o 7-miesięcznym „kaskaderze”).
Etapy rozwoju, które poprzedzają chodzenie to: pełzanie, raczkowanie, chodzenie na kolanach, odbijanie się na pupie, raczkowanie na wyprostowanych kolanach itp.
Etapy te mogą trwać jedynie parę tygodni, albo parę miesięcy – wszystko zależy od dziecka.
Przykładowo, mój starszy synek rozpoczął raczkowanie w wieku około 8 miesięcy. Na początku przemieszczał się odpychając się zgiętym do środka kolankiem, a po jakimś czasie rozpoczął „normalne” raczkowanie, aby w wieku 11 miesięcy postawić pierwszy krok.
Mój młodszy synek natomiast jako pierwszy etap wiodący do pierwszego kroku wybrał pełzanie czyli posuwanie się za pomocą odpychania łokciami, potem czołganie wzorowane na wyczynach komandosów. Te etapy „blisko podłogi” trwały od 7 do 11 miesiąca, w którym to zaczął raczkować, następnie podnosić się na kolana, a później, przytrzymując się mebli stawać na nóżki, aby w 13 miesiącu życia postawić pierwszy samodzielny krok.
Jak więc widać na przykładach moich synków – starszy zaczął przemieszczać się później, ale jego droga do chodzenia była krótsza, natomiast młodszy rozpoczął wcześniejsze wędrówki, ale proces do samodzielnego chodzenia wydłużył się.
Pozwólcie dziecku na raczkowanie, nie kupujcie chodzików, bo one zaburzają naturalny proces drobnych kroków rozwojowych prowadzących do tego najważniejszego.
Dziecko, które poznaje świat samodzielnie się przemieszczając, wytwarza sobie swoistą własną mapę przestrzeni, poznaje odległości, powoli nabierając coraz większej pewności siebie, zwinności. Po prostu uczy się poruszania przestrzennego.
Jak najczęściej pozwalajcie dziecku na zabawę, a tym samym gimnastykę na podłodze. Oczywiście obszar, w którym bawi się dziecko powinien być odpowiednio zabezpieczony i przystosowany do jego potrzeb.
Zabezpieczcie ostre kąty mebli specjalnymi gumowymi nakładkami. Zadbajcie o to, by meble były stabilne i bezpieczne, dziecko chętniej będzie czyniło próby chodzenia w takim otoczeniu.
Aby pomóc dziecku, które zaczyna chodzić w lepszym zachowaniu i rozwoju równowagi można dać mu do rączek poduszkę czy dużego pluszowego misia (w razie wypadku zapewni miękkie lądowanie).
Rolą rodziców jest bycie blisko dziecka, ale nie wyręczanie go i nadmierna pomoc w etapach rozwoju, a także przyspieszanie ich „na siłę”.
Niewskazane jest więc na przykład prowadzenie dzieci, które jeszcze nie uczyniły pierwszego samodzielnego kroku za rączki.
Takie zbyt opiekuńcze zachowanie rodziców sprawi, że dziecko nie będzie dostatecznie pewne siebie, nie rozwinie własnej autonomii, przede wszystkim tej na gruncie psychiki – kolejnego ważnego etapu w drodze ku dorosłości, powolnego odłączenia się od rodziców. Będzie dla niego czymś oczywistym ciągłe oczekiwanie pomocy ze strony rodziców, a proces do samodzielnego chodzenia wydłuży się. Pozwólmy dziecku na samodzielne badanie świata, bądźmy blisko niego, ale nie za blisko. Obserwujmy je, okazujmy radość z postępów, dodajmy mu odwagi, ale nie wyręczajmy we wszystkim.
Na dłuższą metę taki zdrowy dystans będzie gratyfikujący zarówno dla niego, jak i dla nas.
Anna Łyczko Borghi