Chiński Poirot

Chiński Poirot
Kryminalna seria van Gulika ciągle dobrze się trzyma.
/ 26.09.2007 15:09
Chiński Poirot
Najgorzej u recenzentów mają pisarze cykli. O pierwszym tomie takiego cyklu jeszcze coś się napisze, czasem nawet sporo.
A dalsze mogą sobie wychodzić – pies z kulawą nogą się o nich nie zająknie. Chyba że chodzi o kolejnego "Harry’ego Pottera"; to jednak całkiem inna bajka, zbyt medialna i zbyt kosztowna, by ją zlekceważyć. A ja tu zamierzam o dziewiątym czy już wręcz dziesiątym tomie PIW-owskiej serii kryminalnej z chińskim sędzią Di w roli głównej... Kojarzycie? To takie czarnookładkowe, słynne już w Europie dziełka holenderskiego badacza kultury starochińskiej Roberta van Gulika. Wszystkich napisał kilkanaście, bodaj 16, zatem większość już mamy po polsku. Mają tę zaletę, że nie trzeba ich czytać po kolei, czyli można zacząć przygodę z nimi w dowolnym miejscu cyklu.

Akcja wszystkich toczy się w VII wieku naszej ery i opowiada o kryminalnych zagadkach błyskotliwie rozwiązywanych przez niejakiego Di, Herkulesa Poirot średniowiecznych Chin. W tej najnowszej ów sędzia pokoju, który właśnie dostał nową posadę w odległej prowincji, boryka się aż z trzema aferami naraz. Tu ktoś zgwałcił i udusił córkę rzeźnika, tam podejrzana sekta buddyjska bogaci się na uwodzeniu bezdzietnych mężatek, ówdzie notoryczny kupiec morderca handluje nielegalnie solą i wykańcza wspólników. To, że zawiłe zagadki rozwiązuje ktoś obdarzony nadzwyczajną intuicją, oczywiście nie dziwi. Ale niemniej fascynująca jest sama sceneria Gulikowego cyklu: cywilizacja i kultura dawnych Chin, kraju, w którym administracja państwowa działa lepiej niż komputer, na którym piszę ten tekst.

Robert van Gulik, "Sędzia Di i wielki dzwon", przeł. Ewa Westwalewicz-Mogilska, PIW, Warszawa 2007, s. 336, 26,90 zł

Redakcja poleca

REKLAMA