Zaraz po urodzeniu dziecka twoja waga wprawdzie ciut spada, ale prawdopodobnie nie za dużo. Dostosuj się do naszych rad, a zobaczysz, że z dnia na dzień staniesz się szczuplejsza i coraz bardziej podobna do dawnej siebie. Co ci w tym pomoże?
Karmienie piersią. Siedząc wygodnie w fotelu i tuląc do piersi ciamkające, pomrukujące i zadowolone maleństwo, spalasz aż 750 kalorii w ciągu doby! Żeby osiągnąć taki efekt, musiałabyś jeździć na rowerze prawie trzy godziny!
Rozsądna dieta. Nawet jeśli uwielbiasz pizzę i cheeseburgery z podwójnym serem, jesz teraz w miarę rozsądnie, bo liczysz się z potrzebami maluszka. Nie zaśmiecasz żołądka byle czym, bo dobrze wiesz, że wszystko, co tam trafi, przenika do pokarmu. W efekcie – chcesz czy nie – wybierasz to, co naprawdę wartościowe i bogate w składniki odżywcze, a wystrzegasz się pustych kalorii. To dobrze, bo potrzebujesz tylko 500 kalorii więcej niż przed ciążą, tymczasem zapotrzebowanie na białko, wapń, żelazo, witaminy i nienasycone kwasy tłuszczowe jest znacznie większe niż zwykle. W dodatku – znudzona monotonią – zaczynasz eksperymentować („A może posypię marchewkę sezamem?”) i przekonujesz się, że zdrowe nie znaczy nudne.
Niskokaloryczne przekąski. Chipsy i batony nie służą twojemu dziecku, więc ich unikasz, a zamiast nich jesz jabłko, banana czy kanapkę. I bardzo dobrze: chipsy paprykowe mają aż 586 kalorii (jabłko jedynie 57)! Od czasu do czasu sięgasz po czekoladkę? Spokojnie, świat się od tego nie zawali, ale jeśli chcesz schudnąć, rób to naprawdę rzadko. Kiedy masz ochotę na coś pysznego, a jednocześnie niekojarzącego się z dietą i ograniczeniami, przyrządź sobie koktajl z jogurtu i owoców. Za coś takiego zapłaciłabyś w knajpce naprawdę dużo!
Mnóstwo picia. Pijesz teraz wyjątkowo dużo, bo karmienie piersią znacznie wzmaga pragnienie. Wystrzegasz się coli i farbowanych świństw, bo wiesz, że nie służą ani dziecku, ani tobie. Nie wlewasz w siebie litrów bawarki świadoma tego, że wpływa na produkcję mleka dokładnie w tym samym stopniu, co każdy inny płyn. Najczęściej sięgasz po wodę. I bardzo dobrze: jak wiadomo, woda nie ma ani jednej kalorii, a sprawia, że żołądek robi się pełny.
Smarowanie, wklepywanie. Przyznaj się – ile z kupowanych przez ciebie przed ciążą balsamów i mleczek do ciała kurzyło się w łazience, bo zapominałaś po nie sięgnąć? Teraz chcesz, by twój brzuch szybko zrobił się taki jak dawniej, więc nie zapominaj o nich! Zwłaszcza, że robienie czegoś tylko dla siebie jest ci potrzebne dla lepszego samopoczucia.
Kołysanie malucha. Nie masz czasu na wizyty w fitness clubie, ale nie martw się. Kołysząc dziecko w ramionach, także tracisz kalorie. Ile dokładnie? Trudno powiedzieć, bo z niewiadomych przyczyn twórcy tabelek spalania kalorii pominęli tę czynność.
Codzienna krzątanina. Nawet jeśli przed ciążą uwielbiałaś wylegiwać się przed telewizorem i mówić do męża: „Kochanie, zrobiłbyś mi herbatkę?”, teraz jesteś w nieustannym ruchu. Biegniesz do malca, gdy zapłacze, przewijasz go, kąpiesz, pakujesz do pralki jego kaftaniki i śpioszki (a potem rozwieszasz, zdejmujesz, prasujesz, składasz, wkładasz do szafki), wnosisz po schodach malca itd., itp. Ile kalorii w ten sposób spalasz? Znowu – trudno dokładnie powiedzieć, ale każda z tych czynności jest bardziej „kaloriożerna” niż nicnierobienie. Poza tym skoro wchodząc po schodach, traci się 1100 kalorii, to wchodząc z dzieckiem w ramionach, traci się o wiele, wiele więcej.
Spacery. Pchając wózek, tracisz dużo więcej kalorii, niż po prostu spacerując. Poza tym robisz to teraz codziennie, a nie tylko od czasu do czasu. Do tego poza pchaniem wykonujesz sporo dodatkowych czynności np. znosisz wózek z półpiętra. Czysty zysk.
Czy karmienie piersią pomogło ci schudnąć. Wypowiedz się na forum!