Pomysł na własny biznes - czy warto?

napisał/a: errr 2012-05-18 12:10
Miśka27 napisal(a):Wychodząc z pracy zamykam drzwi i nic mnie nie intersuje. Z własną firmą tak nie jest - ZUS-y, podatki, deklaracje, pilnowanie terminów, prowadzenie dokumentacji, księgowości - to mam w głowie 24h na dobę.
zgadza się.
Ja mogę napisać jak to wygląda u mojego męża. Prowadzi działalność usługową, na razie ciągle się rozwija, łapie jak najwięcej zleceń.
Więc tak: przynosi pracę do domu, jest ciągle zmęczony i zestresowany tym bardziej że nadzoruje również budowę pewnego odcinka autostrady a teraz robi się tam naprawdę gorąco. Stały zleceniodawca potrafi zadzwonić przed 7 rano że ma nóż na gardle i jak mąż nie przyjedzie jeszcze dzisiaj to zleceniodawca będzie miał przesrane. I trzeba zmieniać plany w ostatniej chwili i jechać, trzeba dbać o zleceniodawców. W jego przypadku strasznie ciężko coś zaplanować, potrzeba cholernej systematyczności, pilnowania terminów i wytrzymałości fizycznej i psychicznej. W jednym dniu pilnuje kilku zleceń, ciągle pod telefonem, ciągle ktoś coś od niego chce.
Dodatkowo wymagany jest zapas codziennych narzędzi pracy - samochód, telefon, sprzęt do pracy.
Mimo to w terenie nie pracuje dużo. Zdarzają się dni że wyjeżdża rano i wraca wieczorem kompletnie wypompowany ale częściej jego dzień zaczyna się o 7 rano wyjazdem w teren na godzinkę. Wraca je śniadanie i albo jedzie wykonać zlecenie na parę godzin albo ma dzień objazdu, zawieść dokumentację, skonsultować coś, oglądnąć, zobaczyć się z jednym wójtem drugim trzecim, odwiedzić projektantów, jechać po podpis kogoś z lepszymi uprawnieniami itd. Wraca po południu i niby jest już do wieczora w domu ale w tym czasie pisze dokumentacje więc ciągle w pracy mimo, że tuż obok mnie. I wieczorem znów na autostradę na parę godzin. Po powrocie często znów kończy dokumentacje, przynajmniej dwa razy w tygodniu siedzi do 3 w nocy.
Prowadzenie własnej działalności jest bardzo wyczerpujące i bardzo czasochłonne.
Ale warto. Podobno najgorsze jest pierwsze 5 lat. Potem jest z górki.
napisał/a: kania3 2012-05-18 12:11
muffin, a liczyłaś ile będzie kasy mniej, jakby dziecko doszło? Nie wiem jak jest zazwyczaj, ale z tego co ja liczyłam u siebie, w moim przypadku i na tym etapie, na którym jestem, nie opłaca mi się przechodzić na działalność tak już zupełnie bez etatu przed urodzeniem dziecka. Nie powiem Ci w tej chwili dokładnie o co chodziło, bo jakiś czas temu się orientowałam i już nie pamiętam dokładnie jak to prawnie z tymi opłatami wyglądało, ale wiem, że w tej chwili nie rozkręciłam się jeszcze na tyle, żeby wyżyć jednocześnie płacąc maksymalną składkę, żeby sensowny macierzyński później dostać. Plan mam taki, że dopóki nie mam dziecka ciągnę i jedno i drugie, potem na urlopie macierzyńskim skupiam się na działalności, skoro i tak siedzę z dzieckiem w domu. Zrezygnuję z etatu dopiero jak już będę miała jakąś stabilizację, a w moim przypadku do tego się dłuuugo dochodzi niestety...
Ale myślę, że to zależy co chcesz robić. Ze sklepu chyba łatwiej o stabilniejsze dochody niż ze zleceń.
napisał/a: krasnolud1 2012-05-18 12:14
muffin, też robię w korporacji też nie raz krew mnie zalewa, bo nie ma tu miejsca na indywidualność, też przychodzą chwile zwątpienia. Na paliwo też wydaję dużo, bo mam co prawda 20km, ale muszę przedrzeć się przez całe miasto i w szczycie jest to dobijające. Ale pracuję 8h, wychodzę do domu i zapominam o pracy i jej problemach.
Idziesz na macierzyński i niczym się nie martwisz. Kasę dostajesz terminowo i wiesz, że zarobisz tyle co na umowie, ewentualnie premie i bonusy.

Mąż ma firmę - on nie odpoczywa. On nie ma świąt, niedziel czy wolnego, bo nawet jak pójdziemy do kogoś w odwiedziny, czy ktoś do nas wpadnie, to przy okazji fajnie zaczepić temat, bo a nóż widelec zajrzy i zrobi przy okazji - przecież co to dla niego za wysiłek między obiadem a deserem żeby się udzielić po znajomości.
Trzeba pilnować właśnie terminów, użerać się z urzędami, dbać o wszystko non stop. Nie mam miejsca na chorobę - chcesz urop - super, ale nic wtedy nie zarobisz. Masz chore dziecko - musisz odwołać klientów, albo zabrać dziecko do pracy.
U nas jest o tyle specyficznie że mąż pracuje w domu - tylko klienci potrafią przyjechać o 7rano bo jadą do pracy, więc pomyśleli że zajadą, a jak będą wracać to może już będzie gotowe, ale są i tacy co wychodzą z drugiej zmiany więc fajnie wpaść po 22....
Mąż ma wiele satysfakcji z tego co robi, zarobki ma niezłe, choć zaobserwowaliśmy przez lata że są w jego branży 2 martwe okresy i wtedy wyciąga mniej niż połowę tego co zwykle i tak naprawdę ciężko czasem coś zaplanować. Jest dzień kiedy zarobi za cały tydzień, a czasem trzeba tydzień czekać, aż ktoś w końcu przyjdzie i odbierze co jego, zapłaci za faktury itp.

Jeśli masz szansę zostać u siebie w korpo np na pół etatu i świta Ci jakiś pomysł na biznes to może warto chociaż spróbować czym swoja firma śmierdzi nie bedziesz musiała wtedy płacić za cholerny zus, a w razie czegoś zawsze będziesz miała odrobinę względnej stabilności na zwolnienie się zawsze będziesz miała jeszcze czas...
napisał/a: igmu 2012-05-18 12:17
muffin napisal(a):
mess napisał/a:
ja właściwie cały czas "mielę" w głowie ten temat
widze ze nie jestem sama..
na pewno nie... :) Ja (właściwie razem z mężem) mamy kilka pomysłów... niestety, na razie brak funduszy na start. Ale sądzę, że za kilka lat na pewno uda nam się zrealizować nasze plany. Nie widzę dla siebie przyszłości w nudnej robocie... ech.
napisał/a: ~gość 2012-05-18 12:22
errr, no to widzę, że mąż z podobnej branży co ja...
i pracując u kogoś od - do nawet ciężki dzień da się przeżyć
ale pracując na siebie... to bym się zajechała na śmierć ...
oczywiście w moim przypadku zrezygnowałabym zupełnie z terenu tylko zajmowałabym się papierami, projektami, urzędami ale mimo wszystko, żeby mieć kasę trzeba mieć dużo zleceń a dużo zleceń to jest życie z wiecznie dzwoniącym telefonem, ślęczenie przed kompem do późna a wakacje wchodzą w grę jak tylko jak jest -30 na dworze...
napisał/a: errr 2012-05-18 12:54
tylko on lubi teren:) zawsze to jakaś zmienność i w sumie może odpocząć kiedy bierze chłopaków do fizycznej pracy. Mógłby z tego zrezygnować bo ma już odpowiednio wykształconego pracownika ale na razie nie chce. Mówi, że jak tamten skończy studia to założy drugą firmę na współwłasność i tamten będzie jeździł w teren a on będzie się zajmował papierologią i zleceniami.
napisał/a: ~gość 2012-05-18 13:09
errr napisal(a):tylko on lubi teren


ja też lubię teren, i to bardzo tylko po np tygodniu dzień w dzień w terenie to nawet jak nie ma takiego zapieprzu i jest ładnie to jestem zmęczona
a późna jesień/mokra zima to jest przewalone

zdecydowanie nie jest to praca dla kobiety tak na co dzień a tym bardziej na własną działalność, więc ew. pozostaje cała reszta
napisał/a: errr 2012-05-18 13:13
mess napisal(a):a późna jesień/mokra zima to jest przewalone
no...
napisał/a: reni_ka 2012-05-18 13:19
muffin, super wątek
No widzicie, większość z Was pisze, że jak pracuje się u kogoś to po 8h wychodzi się z pracy i ma się wszystko gdzieś. Ja na przykład tak nie mam Ja mam firmowy telefon i laptopa i wg kierownictwa mojej firmy to oznacza, że jestem do ich dyspozycji trochę więcej niż te 8h... - najlepiej, żebym 24h chodziła z telefonem i kompem przy tyłku bo zawsze mogę być do czegoś potrzebna Z tymi urlopami, czy zwolnieniami tez nie zawsze jest tak kolorowo Chcesz pracować, to musisz się często dostosować i nawet chorując trzeba czasem dymać do pracy. Taka jest rzeczywistość. Pracując u kogoś nie zawsze jest tak kolorowo. U mnie np. mam socjal, pensje w terminie, ale np. o wypłatę prowizji/premii muszę już chodzić i sie prosić nieraz przez miesiąc bo wtedy zazwyczaj nikt nie ma czasu się tym zająć A nie ma w takim proszeniu się o to co nam sie należy nic przyjemnego, uwierzcie mi... Pomijam już takie akcje, kiedy np. robisz coś aż idzie Ci para uszami a później pod efektami Twojej pracy podpisuje sie ktoś, kto nie poświecił na nią nawet 5 minut, albo gdy ty dostajesz na swięta bon na 300 zł a Twój dyrektor premię świąteczną na bagatela 100 tyś zł... Dlatego my z mężem stwierdziliśmy, że lepiej postawić na coś swojego. Obecnie badamy rynek i sprawdzamy który z naszych pomysłów miałby szansę na jakiś tam "sukces". Z pracy póki co nie rezygnujemy, jak już podejmiemy decyzję, firmę będziemy próbowali zarejestrować na moją mamę, która nie pracuje i może byłaby szansa na dotację. Ja całe życie naprawdę ciężko pracowałam i jestem świadoma tego, że pierwszych kilka lat to spore poświęcenie. Mimo to uważam, że warto. Jesli mam wypruwać sobie flaki to wole to robić dla siebie i mojej rodziny a nie dla kogoś, kto na koniec nie powie nawet dziękuję. No i pozostaje jeszcze kwestia tego, że my chcielibyśmy by nasze dzieci też mogły kiedyś pracować "na swoim", czyli tym co my im zostawimy
Moim marzeniem jest to, bym po urlopie macierzyńskim powoli już mogła zacząć zajmować sie naszą własną działalnością, nie stresując się tym czy będe miała do czego wracać w firmie w której obecnie pracuje.
napisał/a: ~gość 2012-05-18 13:21
napisal(a):no...


polecam Twojemu meżowi http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=23405 to jest jedyna rzecz, która mnie potrafi rozgrzać po dniówce w zimie + herbata z prądem + P
napisał/a: muffin1 2012-05-18 13:32
reni_ka napisal(a):Jesli mam wypruwać sobie flaki to wole to robić dla siebie i mojej rodziny a nie dla kogoś, kto na koniec nie powie nawet dziękuję. No
zlote zdanie....

reni_ka napisal(a):Moim marzeniem jest to, bym po urlopie macierzyńskim powoli już mogła zacząć zajmować sie naszą własną działalnością

no odpowiadając na pytanie kanii to ja własnie dopóki nie zajde w ciaże nic nie zmienie. ciaża i macierzynski w korporacji. mysle o tym co po macierzynskim. fajnie byłoby móc miec inną alternatywę po macierzynskim i nie wrócic juz do korporacji.
napisał/a: ~gość 2012-05-18 13:52
reni_ka napisal(a):Chcesz pracować, to musisz się często dostosować i nawet chorując trzeba czasem dymać do pracy. Taka jest rzeczywistość. Pracując u kogoś nie zawsze jest tak kolorowo


jasne, że tak jest, jakby było różowo, to ja nawet by mi do głowy nie przyszło myśleć o własnej firmie
czasem też się zdarza, że się siedzi do 18 w robocie, albo bierze się coś do domu (np wczoraj i przed wczoraj siedziałam nad projektem do 1 w nocy bo mi szef dał do jednego projektu złe dane i trzeba było na szybko poprawiać i jeszcze dostałam zj..bę, że on się pomylił a ja go nie sprawdziłam...)
praca na L4 to u nas norma, nie ważne, że masz gorączkę - robota czeka
po kasie jada nam równo z byle powodu albo i bez - bo przecież kryzys...
czuję sie w ogóle nie doceniona w pracy, moja motywacja obecnie jest na poziomie co najwyżej miernym
ale mimo wszystko, wracam do domu wypłaczę się P i mam św spokój
nie muszę się martwić o kolejną wypłatę - często niezbyt satysfakcjonującą ale zawsze pewną.

ale jak mówię cały czas rozważam wszelkie za i przeciw, myślę - o czymś swoim, na szersza skalę niż kilka projekcików po godzinach w miesiącu - ogólnie trudny temat, wiele godzin już z P rozmawialiśmy o tym i dalej nic nie wiem co robić...