Fatalnym, wbrew temu, co chcą nam wmówić feministki…
Dyskusja o konsekwencjach równouprawnienia kobiet trafia i do sfer zarządczych, ba, nawet politycznych. Domagamy się sprawiedliwych procentów wśród parlamentarzystów, szefów, rady nadzorczej. Zupełnie jakby chodziło po prostu o odpowiednią liczbę piersi w sali konferencyjnej.
Zwolennicy damskiej ręki argumentują, że kobiety są bardziej wyrozumiałe, empatyczne, twórcze i z wieloma zadaniami radzą sobie o wiele lepiej. W to akurat nie wątpię. Genetycznie umiemy lepiej słuchać i słyszeć, myślimy trochę więcej o ludzkich emocjach i uczuciach, przewidujemy wiele sytuacji znacznie łatwiej, dzięki niezbadanej dotychczas magii kobiecej intuicji. No i nie boimy się spytać o drogę, gdy zabłądzimy.
Nie ma też wątpliwości, że było, jest i będzie wiele wspaniałych szefów - kobiet, które potrafią nie tylko zdobywać serca i umysły podwładnych, ale nawet osiągać gospodarczy sukces podejmując twarde… męskie decyzje. No właśnie, czy to nie jest tak, że większość z tych pozytywnych wyjątków wspaniałych szefowych, to mężczyźni w spódnicach? Silne, nie poddające się hormonom kobiety, w których widać szalejący testosteron?
W jednym z internetowych badań wyczytałam, że 63% ludzi aktywnie nie chce mieć szefa - kobiety. Dlaczego? Bo doświadczenia mamy kiepskie.
Główne narzekania, które słychać na forach i w dyskusjach, odnoszą się kropka w kropkę do typowej kobiecej natury. Mamy zmienne nastroje - to biologiczny fakt, który wszak na zarządzanie zadaniami i firmą może mieć zgubny wpływ. Jesteśmy nadopiekuńcze i mamusiowate, co prowadzi do mikrozarządzania, czyli wtykania nos w każdą pracę, zamiast delegować trochę zaufania i odpowiedzialności. Bierzemy krytykę do siebie, bo zawsze targają nami kompleksy i nie umiemy rozgraniczyć profesjonalizmu od spraw personalnych.
Obgadujemy, zasiewając plotkarską atmosferę w firmie, bywamy zazdrosne wybierając na sekretarki kobiety mniej wykwalifikowane, ale też mniej biuściaste. Nie jesteśmy przy tym mniej seksistyczne niż mężczyźni, próbując wygrywać na współpracownikach i parterach atuty dekoltów i mini-spódniczek. Bywamy bardzo okrutne i mściwe, zwłaszcza, gdy ktoś zażartuje z naszej nadwagi czy zmarszczki w kąciku oka.
Wreszcie, miewamy PMS-y, okresy, bóle głowy, ciągoty ku macierzyństwu, przedszkolne kłopoty na głowie. Facet tak nie ma, nawet, jeśli jest tatusiem, bo brak estrogenu umożliwia mu normalne funkcjonowanie w czasie 8 godzin pracy, bez myślenia o czyjejś pracy domowej i brudnych rękach. Jednym słowem, to trochę jakby żaba chciała zostać królem dżungli…
Jak radzić sobie w pracy z kobietą szefem:
- Poznaj jej ulubione kwiaty, czekoladki i telewizyjny serial - stosuj w razie potrzeby.
- Przychodź się co rano spowiadać i pytać o drobiazgi, aby dać jej poczucie pewności.
- Zidentyfikuj kalendarzowo punkty krytyczne jej cyklu menstruacyjnego.
- Odkryj jej główne źródło kompleksów i jeśli to np. włosy, chodź raczej w czapce.
- Prowadź otwartą komunikację plotkarską i zawsze miej gotowy plik skandalicznych newsów z rękawa.
- Jeśli jestem mężczyzną udawaj, że budzi w tobie gorące żądze.
- Jeśli jesteś kobietą, nie flirtuj z żadnym facetem w jej zasięgu.
- Podpowiadaj jej jak rozwiązywać problemy, tak aby myślała, że sama do tego doszła. Nigdy nie próbuj być bardziej kreatywny niż ona.
- Podlewaj regularnie rośliny w biurze i zapodawaj nowe przepisy na ciasta.
- Jeśli ma dzieci, zaoferuj podwożenie ich do szkoły i pomoc w lekcjach.