Większość ludzi wątpiła, że mi się uda z własną produkcją mebli. Jednak wszystko się świetnie układało i firma działała od dłuższego czasu. Co prawda produkcja z litego drewna sporo kosztuje, ale efekt jest wart swojej ceny – meble są porządne i naprawdę ładnie wyglądają. Oczywiście nie wszyscy mogą sobie na nie pozwolić, ale klienci i tak się znajdują. To właśnie było kluczem do mojego sukcesu.
Potrzebowałem pomocy
Na początku sam ogarniałem całą księgowość, ale z czasem zorientowałem się, że to dla mnie za dużo. Moja działalność się rozrosła. Po kolei zatrudniłem jednego, potem drugiego pracownika, aż w końcu miałem ich pięciu. Zamiast robić to, co naprawdę lubię, czyli tworzyć meble, coraz częściej musiałem siedzieć przy dokumentach.
Spędzałem godziny przed monitorem, załatwiając formalności, pilnując każdego detalu i latając między ZUS-em a Urzędem Skarbowym z kolejnymi papierami. Uznałem, że potrzebuję pomocnika, który ogarniałby zamówienia, kontakt z dostawcami drewna. Gdyby przy okazji umiał też ogarniać faktury i całą biurokrację, to naprawdę nie żałowałbym mu kasy.
– Szukasz sekretarki? Młodej, pięknej i z pokaźnym biustem? – zagadnęła żona z udawaną obojętnością.
– Daj spokój, o czym ty mówisz? – westchnąłem zrezygnowany.
– Może lepiej zatrudnić faceta na to stanowisko? Nie myślałeś o tym?
– Czemu nie, nie mam nic przeciw temu – wzruszyłem ramionami. – Najważniejsze, żeby przejął te wszystkie papierkowe sprawy. Chciałbym wrócić do pracy w stolarni.
– No tak, rozumiem… – mruknęła moja żona powątpiewająco. – Ale coś czuję, że ostatecznie i tak wybierzesz jakąś młodą, zgrabną dziewczynę, która poza umiejętnościami będzie też ładnie wyglądać.
– Przestań się tym zamartwiać, nie ma żadnego powodu do zazdrości – uśmiechnąłem się, przyciągając ją do siebie w ciepłym uścisku i całując delikatnie w nosek. – Sama świetnie wiesz, że znaczysz dla mnie wszystko. Żadna nie może się z tobą równać.
Spodobała mi się
Wziąłem się za analizę CV, które spłynęły po tym, jak wystawiłem ofertę pracy na dwóch portalach z ogłoszeniami. W międzyczasie jeden z moich ludzi spytał, czy mógłby podsunąć mi papiery bratanicy. Dziewczyna niedawno skończyła studia związane z finansami i zarządzaniem, a do tego przeszła kurs przygotowawczy do pracy w biurze. To dawało mi pewność, że będzie w stanie podołać obowiązkom na tym stanowisku.
Przez cały okres naszej wieloletniej współpracy Staszek pokazał, że jest człowiekiem solidnym i można na nim polegać. Kiedy przyszedł z tą propozycją, nie miałem większych wątpliwości. Wiedziałem, że polecając swoją siostrzenicę, nie próbuje mnie w nic wkręcić.
Już po piętnastu minutach rozmowy wiedziałem, że warto dać jej możliwość sprawdzenia się w pracy. Mówiła konkretnie, bez mydlenia oczu. Kiedy nie miała pewności, otwarcie się do tego przyznawała. Owszem, w kwestii asortymentu drzewnego potrzebowała jeszcze szkolenia, ale to nie problem. Staszek wszystkiego ją nauczy. Zdecydowaliśmy się więc podpisać kontrakt na trzymiesięczny okres próbny.
– No tak, dokładnie tego się spodziewałam – powiedziała moja żona. – Przecież ci mówiłam, że weźmiesz do pracy jakąś młódkę bez doświadczenia. Założę się, że nie jej umiejętności były dla ciebie najważniejsze, prawda?
Była zazdrosna
Moja małżonka ciągle miała pretensje o Karolinę, sugerując, że zatrudniłem ją tylko ze względu na jej wygląd. Próbowałem wyjaśniać Hani, że ta dziewczyna świetnie sobie radzi z księgowością. Dodatkowo jest rodziną Staszka, naszego bliskiego przyjaciela. Ale moja żona i tak trwała przy swoim zdaniu.
Choć nigdy przedtem się tam nie pojawiała, zaczęła niespodziewanie składać mi wizyty zarówno w pracy, jak i w stolarni. Sprawiała wrażenie, jakby szukała dowodów na moje niewłaściwe zachowanie. Jedyne, co mogła zobaczyć, to jak pracuję przy szlifowaniu desek. Nie reagowałem na te niespodziewane kontrole. Byłem przekonany, że w końcu zrozumie, że jestem jej wierny i przestanie mnie sprawdzać.
Czułem się w pewien sposób doceniony, gdy po dwudziestu latach małżeństwa moja żona wciąż bywała o mnie zazdrosna. Podczas gdy związki naszych przyjaciół rozpadały się lub przechodziły przez trudne momenty, my nadal się kochaliśmy. Może nie tak intensywnie jak na początku znajomości, ale wciąż szczerze i głęboko.
Podejrzewała mnie
Kiedy minął kwartał od rozpoczęcia współpracy, postanowiłem zaproponować Karolinie etat. Sama myśl o szukaniu kogoś nowego na jej miejsce napawała mnie przerażeniem.
Byłem świadomy romansu, jaki Karolina miała z kimś z naszej załogi. Z początku starali się to trzymać w tajemnicy, prawdopodobnie bojąc się reakcji mojej i Staszka. Nie zamierzałem się w to mieszać. To byli dorośli ludzie, a ich uczuciowe sprawy nie wpływały w żaden sposób na ich pracę.
Pamiętam ten moment jak dziś – układałem naczynia w zmywarce po wieczornym posiłku, gdy niespodziewanie Hania wpadła do kuchni jak burza.
– Wiedziałam! Nie miałam wątpliwości! Jesteś obrzydliwy! – wrzasnęła, rzucając w moją stronę telefon, który wcześniej został na komodzie w pokoju.
Nie zdążyłem nawet otworzyć ust, by coś odpowiedzieć, gdy ona wypadła z domu. Dobiegł mnie dźwięk uruchamianego auta. Sięgnąłem po telefon ze zniszczonym wyświetlaczem. Na ekranie zobaczyłem SMS-a od Karoliny: „Jestem w ciąży”. Zaraz potem przyszła druga wiadomość: „Czy możemy dostać wolne na trzy dni? Chcemy z Leszkiem pojechać do rodziny i przekazać im tę nowinę”.
Roześmiałem się głośno, gdy dotarło do mnie, jak pozytywna jest ta wieść. Tylko dlaczego musiała rozciągnąć to na kilka osobnych wiadomości? To stworzyło kompletnie bezsensowne nieporozumienie.
To było nieporozumienie
Próbowałem dodzwonić się do Hanki, ale ciągle włączała się automatyczna sekretarka. W końcu zrobiłem zdjęcie ekranu i wysłałem jej SMS-em. Minęło parę godzin zanim pojawiła się w domu.
– Więc to znaczy, że nie jesteś ojcem tego dziecka? – wyszeptała.
– Kochana, co ci strzeliło do tej główki? Sama przecież wiesz, że tylko ty się dla mnie liczysz. A co do Karoliny, niedługo pewnie będziemy razem tańczyć na jej weselu z Leszkiem.
– Przepraszam… – powiedziała cicho. – Okropnie się denerwowałam, że już ci na mnie nie zależy. Dookoła nas pary się rozpadają, nawet te, po których nigdy byś się tego nie spodziewał.
Po szczerej rozmowie wszystkie sprawy zostały wyjaśnione. Karolina jest cennym pracownikiem naszej firmy i nawet gdybym czuł jakąś pokusę, nigdy nie wszedłbym z nią w romans, choćby z szacunku dla Staszka. A co najważniejsze, od lat moje serce należy do jednej kobiety – mojej żony.
Ostatnio może faktycznie przez natłok obowiązków nie dawałem jej tyle uwagi, ile powinienem, ale obiecałem to naprawić. W końcu otworzyliśmy się przed sobą i szczerze porozmawialiśmy o wszystkich obawach i wątpliwościach, które nagromadziły się przez ponad dwadzieścia lat związku.
Wszystko się wyjaśniło
Od momentu, gdy Hania poczuła się pewniej w naszym małżeństwie i zrozumiała własną wartość jako kobieta, wreszcie przestała postrzegać inne panie jako zagrożenie dla naszego związku. Miałem rację co do tego wesela – zaledwie po dwóch miesiącach znaleźliśmy w skrzynce na listy zaproszenie na ich ceremonię ślubną.
Przemilczałem przed Karoliną całe zamieszanie, które powstało przez jej wiadomość. Po co miałbym ją dodatkowo obciążać? Razem z Hanią postanowiliśmy zachować tę sytuację w tajemnicy – miała zostać naszą prywatną historią z nutą zarówno radości, jak i smutku. Nie znaczy to jednak, że zdołaliśmy o niej zapomnieć. Ta cała afera z moją rzekomą zdradą i domniemaną ciążą nauczyła nas jednego – nie warto wyskakiwać z przedwczesnymi osądami.
Z okazji zaślubin przygotowaliśmy dla Leszka i Karoliny wyjątkowy prezent – wykonaną z dębu kołyskę. Mamy nadzieję, że ich maluch będzie w niej spokojnie spał. Może kiedyś on sam będzie w niej kołysał swoje maleństwo, a potem jego dzieci zrobią to samo… Ta solidna, dębowa konstrukcja na pewno posłuży jeszcze wielu pokoleniom przez następne setki lat.
Mateusz, 46 lat
Czytaj także:
„Mąż ledwo mnie dotknie, a już mam ciarki żenady. Gdy się kochamy, wolę myśleć o przepisie na obiad, niż o jego ciele”
„Przy rozwodzie mąż obdarł mnie z pieniędzy i godności. Dalej było mu mało, więc posunął się do prawdziwego świństwa”
„W Święta pod choinką znalazłam nauczkę od życia. Ze złamanym serce usiądę do Wigilii, bo zaufałam facetowi”