Pech chciał, że odstawiłem akurat samochód do warsztatu, kiedy na ten dzień zapowiedziano burzę. Nie uśmiechało mi się zmoknięcie, tym bardziej, że miałem na sobie nowy garnitur. Rzuciłem się więc do szafy w przedpokoju w poszukiwaniu parasola. Znalazłem jednak w niej tylko kilka parasolek w kwiatki, należących do mojej ukochanej.
Już myślałem, że przyjdzie mi paradować z czymś takim po ulicy, kiedy mój wzrok padł na całkiem sensowny parasol, ukryty w kącie szafy. Porwałem go ucieszony i pędem wybiegłem z domu na autobus.
W połowie dnia rozpadało się na poważnie
Kiedy więc o siedemnastej wychodziłem z biura, kilka osób stało w holu przy przeszklonych drzwiach i zastanawiało się, co robić. Ryzykować zmoknięcie, czy jednak trochę poczekać, licząc na to, że jednak przestanie padać. Przeszedłem obok tych nieszczęśliwców, gratulując sobie w duchu przezorności. Pewnym ruchem otworzyłem nad głową parasol. A wtedy… Brzdęk! – coś nagle wypadło z parasola prosto na błyszczące, kamienne płyty, waląc mnie jednocześnie boleśnie w głowę. Stanąłem zdezorientowany, a za mną jak nie huknie zbiorowy śmiech!
– Tomeczku, nie podejrzewaliśmy ciebie o to! No, no! Cicha woda brzegi rwie! Niby taki grzeczny, a tutaj proszę! Nie poznajemy pana! – posypały się docinki.
Spojrzałem na chodnik. W kałuży u moich stóp leżały… kajdanki! Nie jakieś zwykłe, policyjne. Obleczone różowym futerkiem!
– To nie moje! – wykrzyknąłem dziwnie piskliwym głosem, jak chłopczyk przyłapany na czymś niemoralnym.
– Oczywiście – stwierdził niby na poważnie jeden z kumpli, a reszta znowu ryknęła śmiechem.
Nie było co się zapierać
To by tylko pogorszyło moją sytuację. Zwinąłem kajdanki do kieszeni jednym szybkim ruchem i ulotniłem się, jak niepyszny, ścigany kolejnymi docinkami.
„Mam przechlapane” – pomyślałem załamany.
Dobrze przecież wiedziałem, że wszyscy widzieli, iż kajdanki wypadły z mojego parasola.
„Zaraz, zaraz… Z mojego? Przecież to parasol Kaśki, mojej dziewczyny!” – nagle dotarła do mnie koszmarna prawda. „W życiu go nie używałem, miałem go w rękach pierwszy raz i na pewno nie ja włożyłem do niego te cholerne kajdanki! A jeśli nie ja, to mogła to zrobić tylko ona”.
Poczułem się, jakby ktoś mi napluł w twarz! Moja delikatna Kasia i takie perwersyjne świństwo? Przecież… ona się kocha ze mną tylko przy zgaszonym świetle! I za nic nie mogę jej namówić na bardziej wyszukane pozycje w łóżku. Rumieni się wtedy jak kwiatek i mam wrażenie, że jestem jakimś zboczeńcem. A tutaj coś takiego – kajdanki? Nagle w mojej głowie pojawiła się myśl o… rywalu! „Z kim ona wyczynia takie perwersje i kiedy? Okazję ma, bo przecież zdarza mi się wyjeżdżać służbowo. No i pracę mam regularną, w biurze, w przeciwieństwie do Kaśki, która często pracuje w domu. Sto okazji do zdrady! Wróciłem do domu zielony z zazdrości i usiadłem, czekając na Kasię. Przyszła i już od progu zaszczebiotała:
– Kochanie, jak ci minął dzień?
– Cudownie. Otworzyłem ten wielki granatowy parasol i na głowę spadło mi to! – wyciągnąłem w jej kierunku rękę, trzymając w niej kajdanki.
Zbladła...
– Znalazłeś! – krzyknęła. – A ja myślałam, że tak dobrze je schowałam.
„Przyznała się?” – przebiegło mi przez myśl.
Prawdę mówiąc, byłem raczej przygotowany na to, że zacznie się wypierać i zarzekać, że na oczy nie widziała tego żelastwa! Wpatrywałem się więc w Kasię zdumiony.
– No co? Chciałam ci zrobić niespodziankę, Misiu! To na twoje urodziny… Zawsze mi mówisz, że jestem taka mało spontaniczna i zamknięta na nowości – stwierdziła moja dziewczyna.
A więc to miał być prezent dla mnie. Czy aby na pewno? Roześmiałem się, ucieszyłem, podziękowałem. I niby wszystko wróciło do normy, ale… Od tej pory patrzę czasami na moją dziewczynę i zastanawiam się, jakie jeszcze kryje niespodzianki. Do jakich perwersji jest zdolna? Czym mnie znowu zaskoczy i czy to będzie miłe? Moja urocza, delikatna Kasia i takie lubieżne harce?
Czytaj także:
„Ślub miał być początkiem szczęścia, a był zwiastunem tragedii. Rodzice postawili na swoim, a ja straciłam miłość życia”
„Odwołałam ślub 2 godziny przed ceremonią i porzuciłam narzeczonego, ale dzięki temu poznałam miłość życia”
„Narzeczony porzucił mnie przed ołtarzem, więc... wyszłam za kumpla. Nie po to przez 2 lata planowałam ślub, żeby się nie odbył”