W sierpniu wróciłam do pracy po urlopie macierzyńskim, a już pod koniec września musiałam wykonać pierwszy telefon z serii „nie będzie mnie przez dwa tygodnie, bo mała chora”. I tak trafiam z powrotem do domowego zamknięcia. A dzieci? Przez pierwszy tydzień faktycznie chorują, a w drugim roznoszą dom. Jestem wykończona!
Kobieta zostawiła męża na 2 dni z dzieckiem, żeby zobaczył, że wychowywanie dzieci to ciężka praca!
Choroba nr 1 - mała biedna, ja wciąż w jednym w dresie
Pierwsze zwolnienie: zapalenie ucha u córki. Przed trzy dni faktycznie jest chora i biedna, a ja bardzo się o nią martwię. Malutka płacze, więc dużo noszę ją na rękach. Nie denerwuję się, kiedy nie chce zjeść rosołu, który gotowałam specjalnie dla niej. Myję podłogę, kiedy wieczorem wymiotuje. Śpię na zbyt cienkim materacu obok jej łóżeczka - to na wypadek, gdyby gorączka jej wzrosła i trzeba było szybko podać coś na zbicie. Chodzę w jednym dresie, który nakładam na zmianę: raz na prawą, raz na lewą stronę. Pranie zrobię później, jak dzieci dorosną.
Czwartego dnia córka odzyskuje siły i nie chce leżeć w łóżku. Od rana do wieczora biega po mieszkaniu, zamieniając je w pobojowisko. Zabawki rozrzucone wszędzie, po podłodze walają się kawałki ponadgryzanych owoców (witaminy!), których nie mam czasu sprzątnąć, bo jeszcze nie skończyłam upychać w opakowaniu pieluch, które mierzyła po kolei (46 sztuk).
Prawdziwym wyzwaniem staje się logistyka - jak odebrać starsze dziecko z zerówki, kiedy młodsze jeszcze nie powinno opuszczać domu? Pierwszego dnia mąż wychodzi w tym celu wcześniej z pracy, ale potem muszę prosić o przysługę sąsiadkę, koleżankę, wujka itd.
Po dwóch tygodniach oddycham z ulgą - dziecko zdrowe, wracamy do życia.
Choroba nr 2: zapalenie płuc, ale mąż nie może "mi pomoć"
W październiku popracowałam osiem dni. Dziewiątego syn zaczął wydawać takie odgłosy, że sama zdiagnozowałam u niego zapalenie płuc. Lekarz potwierdził je dwutygodniowym zwolnieniem. Chciałam, żeby tym razem mąż zajął się dzieckiem, ale nie mógł. Właśnie kończył pisać bardzo ważny wniosek do ministerstwa (wasi mężowie też pracują nad tym wnioskiem, kiedy dzieci chorują?).
Co robić, gdy dziecko w trakcie infekcji nie ma apetytu?
Synem zajęłam się ja i znów scenariusz się powtórzył. Pierwsze dni oczywiście przesypiam na podłodze pod jego łóżkiem, pilnując pory podawania antybiotyku. Znów gotuję pożywny rosołek, który muszę zjeść sama. Znów zmywam wymiociny z podłogi, kiedy rozgorączkowany maluch nie dobiegnie do łazienki. Dobrze, że przynajmniej dres jest uprany. Choroba trzymała mojego synka pięć dni.
Szóstego ozdrowiał i od rana do wieczora domagał się rozrywki, którą miałam zapewnić ja. Przeczytaliśmy więc wszystkie książeczki, złożyliśmy wszystkie zestawy lego, upiekliśmy babeczki z burakiem, które oczywiście musiałam zjeść sama, obejrzeliśmy wszystkie bajki na dvd. Syn tęsknił za towarzystwem kolegów, więc musiałam mu ich zastąpić. W ciasnym korytarzu graliśmy w zbijaka, nogę i w kosza. Uff… ciężko w tej zerówce.
Logistyka tym razem nie była prostsza. Odebranie córki ze żłobka trwa 20 minut lub 30, jeśli będzie awanturka. Czy mogę zostawić 6-latka samego w domu na tyle czasu? Przez pierwszy tydzień proszę o pomoc coraz dalszych krewnych i znajomych, ale w drugim tygodniu się poddaję i idę po córkę sama. Synowi odpalam na komputerze podwójny odcinek „Pingwinów z Madagaskaru”.
Choroba nr 3 - wszyscy rzygamy na potęgę
Moja kariera w listopadzie znacznie przyspieszyła, bo byłam w pracy prawie trzy tygodnie. Do czasu, aż córka przyniosła ze żłobka rotawirusa. Chorowała cały weekend, a w poniedziałek była tylko osłabiona, więc lekarz nie chciał mi wypisać zwolnienia z pracy. Musiałam wziąć urlop na żądanie. Właściwie to dobrze się stało, bo kiedy ona wracała do formy, wirus przeszedł na mnie. Z łazienki zadzwoniłam do męża i kazałam mu odebrać syna ze szkoły, bez względu na ilość pilnych wniosków, które miał tego dnia wysłać. Córce włączyłam Świnkę Peppę i sama chorowałam do rana. Następnego dnia to ja byłam osłabiona i znów wzięłam urlop na żądanie, wyczerpując swój roczny limit.
Do kolejnego weekendu zachorował też mój syn, a na końcu mąż. Kiedy po kolejnym tygodniu nieobecności (lekarz w końcu wystawił zwolnienie) wróciłam do biura, szef zapytał mnie, czy w grudniu zamierzam pokazać się w pracy. Cóż, ja zamierzam, ale co na to moje dzieci?
Przeczytaj też: Szpilki, staranny "no make up" i "niewymuszona elegancja" nie są dla normalnych kobiet! Mamy dosyć stylizacji Kasi Tusk!