Jego usta smakowały kawą z mlekiem. Nie powinno mnie to dziwić, zważywszy na fakt, że zaledwie kilkanaście minut wcześniej raczyliśmy się nieopodal właśnie tym napojem. Tylko że wtedy zupełnie nie czułam jego smaku, całkowicie skupiona na tym, co miało się wydarzyć za chwilę.
Kiedy mijaliśmy portiernię i wchodziliśmy na piętro, odnosiłam wrażenie, że recepcjonistka patrzy na mnie z potępieniem. To oczywiście bzdura, pracownicy hotelu widują przecież większe sensacje niż para jeszcze w miarę młodych ludzi podążająca do pokoju.
Widziałam, że Łukasz też się denerwuje, że ma tremę. Wcale tego nie ukrywał. To był przecież nasz pierwszy raz… W każdym razie mój na pewno, bo o jego życiu wiedziałam tyle, ile zadeklarował. Kiedy otwierał kluczem zamek, miałam ochotę uciec. A jednak weszłam do środka. Czułam się tak, jakbym przekraczała nie tylko próg pokoju, ale jednocześnie jakąś granicę.
– Nie wiem, czy ktoś ci to już mówił, ale jesteś niesłychanie seksowna… – zamruczał niskim głosem mój towarzysz.
– Rzadko to słyszę – szepnęłam.
Obawiałam się, że jeśli powiem coś normalnym tonem, głos mi się załamie. Staliśmy w wąskim przejściu prowadzącym w głąb pokoju, a on wciąż mnie całował. Mimowolnie, wręcz odruchowo, oddawałam pocałunek, wciąż czując się niesłychanie dziwnie.
– Zupełnie jakby to się działo we śnie – powiedział cichutko, odrywając się ode mnie.
Czyli on też?! To dobrze, bo już myślałam, że ze mną coś jest nie tak… Łukasz pochylił się, pocałował mnie w szyję, a dokładnie w miejsce, gdzie przechodzi ona w ramię. Trafił na punkt wyjątkowo u mnie erogenny, dreszcz przeniknął moje ciało. Łukasz to wyczuł i zinterpretował po swojemu.
– Nie musimy się spieszyć... – wyszeptał z czułością. – W ogóle nie musimy nic robić, jeżeli nie chcesz…
Czasem przeklinałam ten mój wewnętrzny radar
Chciałam zaprotestować, wszystko wyjaśnić, ale zabrakło mi śmiałości. A on pociągnął mnie do środka. Usiedliśmy na niewielkiej kanapce. Położył mi rękę na kolanie, zupełnie odsłoniętym, bo dół sukienki podjechał mi wysoko, ślizgając się po pachnącej skórze.
– Nie musimy się spieszyć – powtórzył, a potem zaczął mnie pieścić delikatnie, wręcz nieśmiało, jakby obawiał się, że każdy śmielszy gest wywoła mój protest.
I muszę powiedzieć, że podobała mi się taka delikatność… Odchyliłam głowę, położyłam ją na oparciu, zaczęłam się odprężać. Nasz układ był jasny: seks bez zobowiązań. Jedno erotyczne spotkanie i koniec.
Ja miałam męża, on był żonaty, niczego przed sobą nie ukrywaliśmy. Tylko może pobudki do zdrady mieliśmy różne. Łukasz twierdził, że jego żona zupełnie straciła zainteresowanie sprawami łóżkowymi. Może tak, może nie. Mężczyźni potrafią wymyślać ciekawe i dość prawdopodobne historie, o czym przekonałam się parę razy podczas rozmów na portalu randkowym.
Moim motywem była zemsta. Zemsta na moim ślubnym skaczącym z kwiatka na kwiatek. Od lat zdradzał mnie regularnie. Zaczął, kiedy urodziło nam się drugie dziecko. Uznał najwyraźniej, że teraz może sobie pozwolić na to i owo, bo przecież baba od niego nie odejdzie, nawet jeśli sprawa się wyda.
A wydała się bardzo szybko, bo mój mąż wprawdzie był czarujący i potrafił sobie okręcać ludzi wokół palca, ale wcale nie umiał kłamać. A może umiał, ale innym, bo ja miałam doskonały radar wewnętrzny, który wyłapywał najmniejszy fałsz. I zdarzało się, że to przeklinałam, bo o pewnych rzeczach wolałabym nie wiedzieć.
Po pierwszym razie oczywiście przysięgał, że to był zarazem ostatni, a on uległ słabości i więcej się to nie powtórzy. Uwierzyłam mu, wybaczyłam. Głupia… Potem był drugi raz, i trzeci, a kiedy go przyłapałam, nieodmiennie słyszałam zapewnienia, że to już się nie powtórzy. Aż doszło do tego, że przestał nawet o tym zapewniać.
Powinnam odejść? Łatwo powiedzieć
Mężczyzna może sobie odchodzić, ale kobieta ma dzieci, o które musi dbać, a ten mój nieszczęsny palant zarabiał całkiem nieźle – tak naprawdę utrzymywał rodzinę. Wprawdzie kiedy romansował, wydawał więcej na siebie, a zapewne też na hotele i prezenty dla kochanek, ale… No właśnie. Trudno odejść, kiedy człowiek ma poważne zobowiązania.
Kiedy jednak dowiedziałam się, że uwikłał się w romans z moją dobrą znajomą, prawie przyjaciółką – miarka się przebrała… A może adekwatniejsze byłoby powiedzenie: przelał się kielich goryczy.
– Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?! – zaczęłam krzyczeć, gdy się wydało. – Nie sądzisz, że tym razem przesadziłeś, i to bardzo?!
Wzruszył ramionami. Już się nawet nie krył ani nie udawał skruchy. Uznał, że skoro toleruję jego zdrady od lat, nic się nie zmieni. Koszmar i upokorzenie! Czułam się zbrukana, absolutnie zdruzgotana. Jakby ktoś napluł mi w twarz i jeszcze ze mnie okrutnie szydził.
– Żebyś się nie zdziwił, jeśli ja też cię zdradzę! – wycedziłam przez zęby, panując nad sobą ostatkiem sił.
Odpowiedział mi drwiący śmiech.
– Spróbuj! A kto by cię chciał! Sucha jak szczapa, płaska jak decha, zero seksapilu…
Wtedy po raz pierwszy dostał w twarz. Przez ułamek sekundy patrzył na mnie tak, jakby chciał mi oddać, a potem odwrócił się i wyszedł. Po chwili trzasnęły drzwi mieszkania. Pewnie poleciał się skarżyć swojej flamie.
A ja zaczęłam szukać. Wiedziałam, że są portale randkowe i miałam nawet adresy, bo zdarzało mi się sprawdzać, gdzież to mężulek buszuje, kiedy siedzi przy komputerze. Rzecz jasna, zawsze kasował historię, ale zapominał, że to ja mam w tym domu wykształcenie informatyczne i że na dysku nic nie ginie.
Wiedziałam to już od pierwszej chwili
Potrzebny był mi ktoś na jeden raz, bo chciałam się tylko zemścić, i to sama dla siebie; potwierdzić, że jeszcze ktoś „na mnie poleci”. Ale musiał to być ktoś mniej więcej w moim wieku, a nie wiecznie podniecony dwudziestoparolatek, gotów zaliczać wszystko, co się pod rękę nawinie. No i chodziło też o bezpieczeństwo.
Pewnego dnia zaczęłam rozmawiać z Łukaszem. Zanim się spotkaliśmy, minęło parę tygodni. Umówiliśmy się najpierw na rozpoznanie przy kawie. I muszę powiedzieć, że kiedy tylko zobaczyłam w jego oczach błysk, wiedziałam, że to się skończy w łóżku.
Podobałam mu się. Zresztą pisał, że nie interesują go młode siksy o wielkich pupach i biustach. (Inaczej niż mojego męża).
– Ale wiesz, że to będzie tylko seks – zastrzegłam, przełamując wstyd.
– Wiem – odparł poważnie. – Ja też nie chcę burzyć sobie życia. Tylko seks.
Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie było wspaniale. Było. I to już za pierwszym razem, chociaż przygotowałam się psychicznie na to, że coś może nie pójść. Trema, wyrzuty sumienia… Jednak wyrzuty sumienia ucichły, kiedy pojawiło się mocne podniecenie, a i trema zniknęła, gdy postanowiłam poddać się biegowi wydarzeń.
Łukasz był niesamowicie delikatny, a przy tym czuły i dbał o to, aby to przede wszystkim partnerce było dobrze. Nie przywykłam do tego, żeby ktoś traktował mnie jednocześnie jak relikwię i obiekt szalonego pożądania. I wiedziałam, że naprawdę mu się podobam. Ze swoim już nie dwudziestoletnim, ale wciąż kształtnym ciałem, z niewielkimi, lecz wcale nie tak bardzo płaskimi piersiami…
A potem nadciągnęły odepchnięte wyrzuty sumienia. Leżeliśmy obok siebie, skupieni na własnych myślach. Tak, zrobiłam to, dokonałam aktu zemsty! Tylko cóż z tego? Mój latawiec nawet się o tym nie dowie, bo zrobiłam to tylko dla siebie. A gdyby się nawet dowiedział… Czy poczułby takie upokorzenie, jakiego ja doświadczyłam przez jego skoki w bok? Wątpię. Może by mnie nawet wyśmiał.
Spojrzałam na Łukasza. Wzrok miał wlepiony w sufit, w pewnej chwili ciężko westchnął.
– Co, żałujesz? – spytałam nieco kpiąco, nieco napastliwie. – Gorzki smak zdrady?
– To było tylko niezobowiązujące spotkanie, pamiętasz? – odparł spokojnie.
Musiałam przyznać, że miał klasę. Inny by coś odwarknął na taki mój ton.
– Pewnie, że pamiętam – powiedziałam nieco już łagodniej. – Ale i tak żałujesz?
– Nie rozumiesz – pokręcił głową.– Jeśli czegoś żałuję, to tego, że mamy się nigdy więcej nie spotkać. Spodobało mi się. I to bardzo. Jesteś niesamowita, seks z tobą to kosmos.
Zbierał się w sobie przez chwilę.
– Spotkamy się jeszcze kiedyś? – zapytał w końcu. – Proszę.
Taki dobry początek nie może być końcem
Gdy przełykałam, poczułam gulę w gardle. Zaskoczył mnie. Odetchnęłam kilka razy, zanim mu odpowiedziałam.
– Oboje musimy to przemyśleć, nie uważasz? Mowa była o jednym razie. Nie wiem, czy jestem gotowa na coś dłuższego.
– Rozumiem – powiedział cicho. – Nie będę naciskał. Umówmy się, że napiszesz do mnie, jeśli się zdecydujesz, dobrze? A jeśli się nie odezwiesz, będę wiedział, że to koniec.
– Niech tak będzie – zgodziłam się. – Naprawdę muszę sobie to przemyśleć. Jeszcze sama nie wiem…
Ale już kiedy wypowiadałam te słowa, wiedziałam, że najdalej godzinę po rozstaniu wyślę do niego SMS-a. Taki dobry początek nie mógł być końcem.
Czytaj także:
„Ona nie rozumie, że szantaż to nie miłość, a groźby to nie przejaw troski. Ale nie odejdzie, bo boi się nudy”
„Żona walczyła z rakiem, a ja w tym czasie romansowałem z inną. To Lidka kazała mi się wyprowadzić”
„Mąż zdradzał mnie z kim popadnie. Gadali o tym wszyscy, ale mnie nikt nie raczył poinformować”