Życie przed przyjazdem teściowej było niemal idylliczne. Nasz dom na przedmieściach stanowił azyl spokoju i harmonii. Po pracy mogliśmy z Kingą cieszyć się wspólnymi wieczorami, z dala od zgiełku miasta. Nawet jeśli czasami pojawiały się drobne problemy, były one niczym w porównaniu do tego, co miało nadejść. Gdy Kinga oznajmiła mi, że jej mama przyjedzie na kilka dni z powodu remontu w swoim mieszkaniu, nie miałem nic przeciwko.
Jeszcze się łudziłem
Lubiłem Grażynę, ale tylko w małych dawkach. Już po pierwszej nocy zorientowałem się, że jej obecność może potrwać dłużej, niż nam obiecano. Zaczęły się niewinne komentarze i zmiany w naszym domu. Po kilku dniach Grażyna poczuła się, jakby była u siebie.
Z każdym kolejnym dniem atmosfera w domu stawała się coraz bardziej napięta. Postanowiłem porozmawiać z Kingą.
– Kiedy twoja mama wraca do siebie? – zapytałem, starając się, by moje pytanie zabrzmiało jak najbardziej neutralnie.
Kinga spojrzała na mnie z wahaniem.
– Niedługo, naprawdę. Ale sprawa jest trochę skomplikowana – jej głos zdradzał niepewność, jakby sama do końca nie wiedziała, co powinna mi powiedzieć.
Teściowa zaczęła przestawiać rzeczy w naszym domu, bez pytania mnie o zgodę. W kuchni miała do powiedzenia każde słowo, krytykowała sposób gotowania Kingi, sugerując przy tym, że powinienem bardziej dbać o żonę. To były drobiazgi, ale każdy kolejny komentarz podkopywał moje nerwy.
W mojej głowie zaczął kiełkować niepokój. Czy to możliwe, że ten pobyt nie będzie taki krótki, jak Kinga mi obiecała? Z każdym kolejnym dniem stawałem się coraz bardziej przekonany, że Grażyna planuje zostać na dłużej.
To już nie jest zabawne
Minął miesiąc, a ja zaczynałem tracić cierpliwość. Wracając pewnego dnia z pracy, zastałem Grażynę w moim ulubionym fotelu. Oglądała telenowelę, a dźwięk z telewizora był ustawiony na maksimum. To była kropla, która przelała czarę goryczy. Postanowiłem znowu porozmawiać z Kingą.
– Kochanie, musimy poważnie porozmawiać. Kiedy twoja mama wraca do siebie? – zapytałem, starając się nie unieść głosu.
Kinga unikała mojego wzroku.
– To chwilowe, naprawdę – powiedziała z niepewnością w głosie, ale unikała podania jakiejkolwiek konkretnej daty.
Nie miałem wyboru, musiałem porozmawiać z Grażyną.
– Mamo, czy nie planujesz powrotu do siebie? – zapytałem, starając się być tak uprzejmy, jak tylko mogłem.
– Ach, Mateuszku, wiesz... Może dobrze by było, gdyby ktoś pomógł mi sprzedać mieszkanie – odpowiedziała, jakby mimochodem. – Tak naprawdę tutaj mieszka mi się lepiej.
Zrozumiałem, że mój dom przestaje być moim. Wszystko wskazywało na to, że Grażyna zamierza zająć to miejsce na stałe, a ja nie miałem pojęcia, jak temu zaradzić.
To już przesada
W końcu przyszedł dzień, gdy nie wytrzymałem i postanowiłem z Kingą szczerze porozmawiać. Moje emocje sięgnęły zenitu, a frustracja narastała z każdą godziną.
– Kinga, musimy to zakończyć! Twoja mama zawłaszczyła nasze życie. Czy tego nie widzisz? – wybuchłem, kiedy tylko wróciła z pracy.
– Mateusz, przecież to moja mama. Nie można jej tak po prostu wyrzucić! – odpowiedziała obronnie, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
– Ale to nasz dom! Już nawet nie wiem, gdzie stoją moje rzeczy. To nie jest normalne! – kontynuowałem z rozżaleniem.
W tym momencie do pokoju weszła Grażyna, idealnie wstrzeliwując się w naszą kłótnię.
– Więc jestem tu niechciana?! – zawołała dramatycznie, udając, że łzy napływają jej do oczu.
Poczułem się jak w potrzasku. Kinga patrzyła na mnie z wyrzutem, a ja uświadomiłem sobie, że moja własna żona stanęła po stronie matki. Nie widziałem wyjścia z tej sytuacji. Emocje sięgnęły zenitu, a ja zacząłem poważnie zastanawiać się, co dalej.
Miałem plan ucieczki
Sytuacja stawała się nie do zniesienia. Zacząłem rozważać najbardziej radykalne rozwiązania. Może to ja powinienem się wyprowadzić. Zaczynałem przeglądać oferty wynajmu mieszkań, z nadzieją na znalezienie własnego kąta, gdzie wreszcie zaznam spokoju.
– Mateusz, chyba przesadzasz. Mama potrzebuje naszego wsparcia – tłumaczyła Kinga, kiedy próbowałem z nią ponownie rozmawiać.
– Przesadzam? A może ty nie widzisz, jak bardzo nasze życie się zmieniło? – odpowiedziałem, czując, że coraz trudniej mi panować nad emocjami.
Tymczasem Grażyna przejęła kontrolę nad naszym domem. Zachowywała się, jakby była królową zamku, podejmując decyzje w naszym imieniu. Nawet nie pytała nas o zdanie, gdy przestawiała meble, zmieniała zasłony czy planowała nasze zakupy. Czułem, że tracę grunt pod nogami. W końcu, po jednej z kolejnych kłótni, podjąłem drastyczny krok. Zacząłem pakować walizki, nie wiedząc jeszcze dokładnie, dokąd się udam. Byłem zmęczony, sfrustrowany i gotowy na zmianę, choćby oznaczała ona życie na własną rękę.
A może to ja się wyprowadzę?
Pamiętam ten moment, gdy stałem w drzwiach, trzymając walizki. Serce biło mi jak oszalałe, a myśli krążyły chaotycznie. Kinga patrzyła na mnie zszokowana.
– Co ty robisz? – zapytała z niedowierzaniem w głosie.
– Nie mogę dłużej tego wytrzymać. Nasze życie przestało być nasze – odpowiedziałem z ciężkim sercem.
– Ale przecież... przecież to tylko chwilowe – próbowała przekonać mnie, choć oboje wiedzieliśmy, że to nieprawda.
W tym momencie pojawiła się Grażyna. Jej reakcja była daleka od tej, której się spodziewałem. Zamiast próbować mnie zatrzymać, rzuciła kąśliwą uwagę:
– Widocznie nie byłeś gotowy na małżeństwo.
Te słowa bolały, ale jednocześnie utwierdziły mnie w przekonaniu, że podjąłem właściwą decyzję. Odwróciłem się, nie zważając na protesty Kingi, i wyszedłem z domu, który kiedyś był moim azylem. Teraz pozostało tylko pustką.
Znalazłem się w wynajętym mieszkaniu, z dala od zgiełku i manipulacji. Usadowiłem się w fotelu z whisky w ręku, zastanawiając się, co dalej. Choć nie miałem pojęcia, jakie będą moje następne kroki, jedno było pewne – wreszcie miałem ciszę, której tak bardzo potrzebowałem. Czy kiedyś z Kingą się pogodzimy? Czy Grażyna opuści ich dom? Tego nie wiem, ale teraz musiałem skupić się na sobie i odnaleźć spokój w samotności.
Mateusz, 29 lat
Czytaj także:
„Nie po to przeszłam na emeryturę, żeby niańczyć cudze dzieci. Dodatkowa kasa kusi, ale chyba wolę święty spokój”
„Mąż kpił, że chcę zrobić prawo jazdy po 50-tce, bo nie nadaję się na kierowcę. Teraz będzie się prosił o podwózkę”
„Teściowa ciągle mi dogryzała. W końcu 1 zdaniem sprawiłem, że zrobiła się czerwona jak piwonia”