Czekając na peronie na moją starą przyjaciółkę, miałam mieszane uczucia. Z jednej strony cieszyłam się na jej przyjazd, bo dawno jej nie widziałam. Ale z drugiej… Ewa trochę pokrzyżowała mi plany. Chciałam na długi weekend pojechać do swojego narzeczonego, który od kilku miesięcy pracuje na drugim końcu Polski.
Chciałam odwiedzić narzeczonego
Zdecydowaliśmy, że powinien przyjąć posadę, bo taka gratka w naszym rodzinnym mieście na pewno szybko mu się nie trafi. Wiedzieliśmy, że rozłąka będzie dla nas ciężkim doświadczeniem, ja nie mogłam od razu pojechać z Krzyśkiem. Byłam na ostatnim roku studiów i zależało mi, aby je skończyć, dostać tytuł magistra. Stęsknieni, odliczaliśmy już tygodnie dzielące mnie od obrony i wyjazdu do ukochanego.
– To może ja przyjadę do ciebie – zaproponował Krzysiek, słysząc, że Ewa ma pojawić się u mnie na majówkę.
– Kochanie, jak ty to sobie wyobrażasz? Przecież nie będziemy we troje mieszkać w jednym pokoju – uśmiechnęłam się.
– No fakt, nie byłaby to zręczna sytuacja – przyznał mi rację Krzysiek, który Ewę widział wprawdzie kilka razy w życiu, ale nie był z nią specjalnie zaprzyjaźniony.
– Przyjadę wkrótce po długim weekendzie i wszystko ci wynagrodzę – obiecałam.
Co ona sobie w ogóle myślała?
Pociąg Ewy wjechał na peron z niewielkim opóźnieniem. Od razu zobaczyłam moją przyjaciółkę wysiadającą z wagonu. Poczułam, że naprawdę cieszę się z jej przyjazdu i ruszyłam w jej stronę. Wyściskałyśmy się.
– Masz tylko tę torbę? I jeszcze koszyk? Daj, poniosę – zabrałam Ewie część bagaży, gdy tylko wypuściła mnie z objęć. Chciałam ruszyć do wyjścia, gdy przyjaciółka spojrzała na mnie znacząco. Dopiero wtedy zauważyłam, że obok nas stoi jakaś dziewczyna, mniej więcej w naszym wieku.
– Cześć, jestem Ola – przedstawiła mi się.
– Cześć… – odparłam dość niepewnie, zastanawiając się, co tutaj robi.
Przez moment sądziłam, że Ewa poznała ją w pociągu, ale szybko wyjaśniła mi, że pracuje z Olą i są zaprzyjaźnione. Przyjęłam to do wiadomości, nadal jednak nie skojarzyłam, co to może mieć wspólnego ze mną. Wtedy nagle Ola pochyliła się i pocałowała mnie poufale w policzek.
– Przyjaciółki mojej przyjaciółki są moimi przyjaciółkami – roześmiała się. Miałam już w tym momencie najgorsze przeczucia, które niestety się potwierdziły.
– Chyba nie masz nic przeciwko temu, abyśmy obie u ciebie zanocowały? – zapytała Ewa, a mnie zatkało. Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się, co mam jej odpowiedzieć. Czy ona naprawdę ode mnie oczekiwała, że spędzę noc z obcą osobą w trzydziestometrowej kawalerce?
– Jakoś się pomieścimy – szczebiotała tymczasem Ewa. – Pamiętam twoje mieszkanko. Jest niewielkie, ale milutkie.
Ta cała Ola najwyraźniej także nie widziała nic niewłaściwego w tym, że wprasza się do mojego domu. Szła obok nas i na każdym kroku zachwycała się miejscowością.
– Nawet na dworcu czuje się zapach morza. Nie mogę się doczekać, kiedy pójdziemy na plażę! – trajkotała jak najęta.
„Jakoś to wytrzymam. W końcu to tylko dwie noce” – pomyślałam, chociaż już wtedy miałam ochotę zrobić karczemną awanturę.
Początkowo sądziłam, że z Ewą prześpimy się w jednym łóżku. Jak za dawnych licealnych czasów, kiedy nocowałyśmy jedna u drugiej i zdarzało nam się gadać przez całą noc. Ale spanie we trzy nie wchodziło w grę.
– Mnie wystarczy byle materac – zapewniła Ola, pożyczyłam więc od sąsiadów karimatę, bo nikt nie miał łóżka polowego. Na szczęście prawie cały dzień spędziłyśmy nad morzem, bo pogoda dopisała. Zjadłyśmy rybę w smażalni, sporo gadałyśmy. W sumie Ola była nawet miła, ale mimo wszystko irytowało mnie, że nie mogę porozmawiać sobie z Ewą o naszych sprawach, jak za dawnych czasów. Krępowałam się zwierzać obcej osobie, nie chciałam, aby znała szczegóły z mojego życia.
Miarka się przebrała
Dwa dni jednak minęły szybko.
– Wyjadę tym ekspresem o jedenastej – poinformowała mnie Ewa.
– Wyjadę? Chyba „wyjedziemy”. Ty i Ola… – spojrzałam pytająco na Ewę.
Odwróciła wzrok, wyraźnie czymś zawstydzona. I znów nabrałam złych przeczuć.
– Postanowiłam zostać jeszcze kilka dni – oznajmiła tymczasem koleżanka Ewy. – Tutaj jest tak świetnie! Morze jest cudowne, ryby pyszne, no i te kluby przy plaży…
Patrzyłam na nią zdumiona. Nie miałam pojęcia, czy dobrze rozumiem, o co chodzi.
– Ale ja idę do pracy – bąknęłam w końcu.
– O mnie się nie martw! Poradzę sobie. Na pewno nie będę się nudziła. Zresztą, może przyjedzie do mnie mój mąż. Ma mi dać znać dzisiaj wieczorem – dodała.
No, teraz to już przesadziła!
– Zaraz, zaraz… Chyba nie zamierzacie oboje zatrzymać się u mnie? – wysyczałam, z trudem powstrzymując gniew.
– Dlaczego nie? – zdziwiła się Ola.
– Bo mój dom to nie hotel! – wypaliłam. Zrobiło się niezręcznie.
Ewa unikała mojego wzroku, Ola za to zasznurowała usta.
– Skoro tak… – zaczęła urażonym tonem. – To ja również wyjeżdżam dzisiaj. „Szerokiej drogi!” – pomyślałam.
– Wiecie, jak dojść na dworzec – odparłam, odwróciłam się na pięcie i poszłam. Byłam tak wściekła, że nie zamierzałam nawet ich odprowadzać.
Wyjechały. Ewa zadzwoniła do mnie potem z przeprosinami. Powiedziała, że od Oli zależy jej praca, bo tamta jest kuzynką prezesa. Ale to jej nie usprawiedliwiało.
– Mogłaś mnie przynajmniej uprzedzić, że przyjeżdżasz do mnie z kimś – stwierdziłam.
– Bałam się, że się nie zgodzisz… – zaskomlała, jakby to cokolwiek wyjaśniało.
No cóż, więc uznała, że lepiej mnie zaskoczyć. Ładnie potraktowała przyjaciółkę!
Czytaj więcej prawdziwych historii:
Moja synowa to znana ginekolożka, która ma problemy z własną płodnością
Rozwiodłem się po 8 miesiącach małżeństwa, ale i tak nie mam spokoju
Próbowałam żyć w chorym trójkącie - ja, Adam i jego matka