Zapowiada się gorące lato

Zapowiada się gorące lato fot. Dreamstime.com
Jechałam na ten wyjazd z klasą mojego syna jak na ścięcie. Nigdy bym się nie spodziewała, że wrócę… zakochana.
/ 02.07.2010 17:48
Zapowiada się gorące lato fot. Dreamstime.com
„Pani syn jest zagrożony jedynką ze sprawowania” – słowa wychowawczyni Janka dźwięczały mi w głowie, kiedy wracałam z ostatniej
wywiadówki. Rany. Mój dziesięciolatek zawsze był pyskatym i krnąbrnym urwisem, ale żeby aż tak podpaść nauczycielom?!
– To dlatego, bo powiedziałem pani, że jest niedouczona, a potem nie chciałem przeprosić – tłumaczył się.
No jasne. Janek był mądrym dzieckiem. Zawsze byłam
z tego powodu dumna. Tylko ten jego charakter… Ostatnio zrobił się konfliktowy, zadziorny. Może gdybym nie wychowywała go samotnie, byłby grzeczniejszym dzieckiem? Chyba brakowało mu męskiego autorytetu. Ale cóż, na to wpływu już nie miałam. Ojciec Janka zmył się, kiedy tylko powiedziałam mu, że jestem w ciąży…
– Pani daruje ci pałę, jeśli pojadę z waszą klasą jako opiekunka na Zieloną Szkołę – westchnęłam.
– Fajnie! Jedziemy razem nad Solinę! – ucieszył się.
Wzniosłam oczy ku niebu. Nie miałam ochoty spędzić trzech dni w towarzystwie kostycznej wychowawczyni Janka. Na szczęście razem
z nami miał jechać jeszcze jeden rodzic. Może to jakaś sympatyczna mama, z którą czas szybciej zleci?

Bez namysłu skoczył do lodowatej wody
Niestety, „drugi rodzic” okazał się facetem, ojcem Karolinki. Miał na imię Piotr. Nie powiem, przystojny, inteligentny,
w dodatku wyraźnie mną zainteresowany. Ale
z żonatymi facetami nie chciałam mieć do czynienia, unikałam go więc jak ognia.
Po przyjeździe na miejsce wychowawczyni zarządziła wycieczkę do portu, z którego roztaczał się widok na Zalew Soliński.
– A gdzie Janek? – spytała, gdy dotarliśmy na miejsce.
Wszyscy zaczęliśmy się nerwowo rozglądać i wtedy…
– O, nie! Ten łobuz jest tam! – wskazała na wodę.
Jasio siedział z niepewną miną w kajaku, około stu metrów od brzegu.
– Synku, wracaj natychmiast! – krzyknęłam.
– Nie mogę, mamo – odparł. – Nie mam wiosła!
Poczułam jak ogarnia mnie panika. Łagodny prąd spychał kajak w stronę piętrzącej się trzysta metrów dalej zapory, z której trzewi dobiegał basowy głos napędzanych wodą turbin… Bezradnie rozejrzałam się za ratownikiem, ale teraz, przed sezonem, w zasięgu wzroku nie było żadnego.
I wtedy usłyszałam głośny plusk. To Piotr skoczył po mojego synka! Z niepokojem obserwowałam, jak sunie przez lodowatą wodę.
W jedną stronę dopłynął szybko, ale z powrotem, holując kajak i walcząc z prądem, szło mu dużo wolniej
– Ale super pan pływa! – zachwycił się Janek, kiedy sapiąc jak lokomotywa, Piotr wyciągnął kajak na brzeg.
– Doigrałeś się! – ryknęła
na syna zdenerwowana wychowawczyni. – Dostaniesz jednak tę pałę!
– Mam lepszy pomysł – przerwał jej Piotr. – Niech Jasio pomoże w lekcjach mojej córce. To przecież świetny uczeń, a Karolinka kuleje z polskiego. Sam jej nie poratuję, bo w przeciwieństwie do mojej byłej żony, znam się tylko na matematyce. – Oczywiście, o ile jego mama wyrazi zgodę
– popatrzył na mnie tak, jakby prosił mnie o rękę, a nie pytał, czy „wypożyczę” synka na jedno czy dwa popołudnia w tygodniu.
– To pan nie jest żonaty?
– powiedziałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
A potem, okrywając Janka kocem, pomyślałam: „Zapowiada się gorące lato”.

Redakcja poleca

REKLAMA