.Trudno powiedzieć, kiedy to wszystko się zaczęło. Nie wiem, czy problem wziął się z mojego powodu, czy stworzyła go żona, czy może jednak oboje – tak czy owak, zaniedbaliśmy sprawy łóżkowe. Fakty były takie, że od dłuższego czasu zamarło między nami pożycie małżeńskie. Nie potrafiłem sobie nawet przypomnieć, kiedy ostatni raz kochaliśmy się z żoną. Czy to było kilka miesięcy temu, jak oboje wróciliśmy nieco na rauszu z imienin koleżanki, czy może raczej drugi dzień świąt Bożego Narodzenia? W każdym razie – dawno temu.
Jednak, jak to mówią, wszystko ma swoją przyczynę. Najpierw zawsze wieczorem wydarzały się jakieś inne, ważniejsze sprawy, które oddalały nas od siebie. A to dużo pracy, nadgodziny, więc człowiek zmęczony; po powrocie do domu jedyne, o czym myślał, to zjeść kolację, rzucić okiem na coś w telewizji i położyć się spać. Innym razem jakieś zajęcia po pracy zajmowały nam resztki wolnego czasu i zabierały ostatki sił: cotygodniowe zakupy, fitness żony czy moje treningi piłki nożnej w sali z kolegami. I tak coraz rzadziej i rzadziej cokolwiek działo się między nami pod kołdrą.
Po kilku miesiącach oboje przywykliśmy, że łóżko małżeńskie kojarzyło nam się tylko ze snem. Nie powiem, czasem mnie to bolało, ale jakoś nie znajdowałem sposobności, aby porozmawiać o tym z Beatą, spróbować coś naprawić, zmienić. Dużo zajęć, stres, szalone tempo życia, głównie w tygodniu, ale i w weekendy – to wszystko brało górę nad naturalnymi ludzkimi potrzebami, które gdzieś tam przecież w sobie miałem, i niszczyło fizyczną stronę naszego związku. A naturalne potrzeby musiały znaleźć gdzieś ujście...
Bałem się spojrzeć jej w twarz
Pewnego wieczoru siedziałem w domu przed laptopem, kończąc projekt, który miał być gotowy na następny dzień. Było po już po jedenastej. Widziałem, jak Beata wyszła z łazienki i położyła się spać.
– Tylko nie siedź zbyt długo, bo jutro znów będziesz nie do życia! – rzuciła.
– Oczywiście, kochanie, dobranoc! – odparłem wpatrzony w monitor.
Surfowałem po stronach internetowych w poszukiwaniu danych potrzebnych do projektu, gdy w pewnym momencie wyskoczyła mi jakaś natrętna reklama z roznegliżowaną modelką. Próbowałem ją szybko zamknąć, lecz efekt był odwrotny od zamierzonego. Źle kliknąłem i otworzyła mi się strona pełna pikantnych filmików dla dorosłych. Sam umyślnie nie wszedłbym na taką witrynę, ale gdy już wyskoczyła mi na ekranie, to – siłą rzeczy – widok wielu atrakcyjnych panienek w odważnych pozycjach szybko podniósł mi ciśnienie.
„W sumie już prawie kończę projekt… – pomyślałem. – Mogę się chyba chwilkę odprężyć. Po prostu popatrzę…” Dyskretnie rzuciłem okiem w stronę sypialni. Moja żona spała. Cichutko zamknąłem drzwi do salonu i już sięgałem po słuchawki, gdy zreflektowałem się. Przecież jeśli Beata wejdzie do pokoju, nawet tego nie usłyszę! Ściszyłem więc głośność i odpaliłem filmik.
Co ta dziewczyna tam wyprawiała! Nie mogłem wyjść z podziwu, bo sam nigdy nie robiłem takich rzeczy. Cóż, moja ślubna była w tych sprawach konserwatywna. Odpaliłem jeszcze jeden filmik, zaraz potem następny... Oj, działo się! Naprawdę było na co popatrzeć i przy czym się relaksować.
Świat internetowej erotyki szybko wciągnął mnie na całego. Nie zdawałem sobie sprawy, że taki wybór ostrych zdjęć i filmików jest dosłownie na wyciągnięcie ręki, i to całkowicie za darmo. W rolach głównych – brunetki, blondynki; białe, mulatki; starsze, młodsze; sekretarki, niegrzeczne uczennice, pielęgniarki w najróżniejszych miejscach.
Filmiki z internetu zacząłem traktować jak szybki i łatwy sposób na rozładowanie swoich napięć po stresującym dniu. Krótko i na temat, bez zabawy w przeciągające się w nieskończoność gry wstępne, bez marudzenia, że coś boli, coś uwiera, coś jest nie tak. Poza tym działy się tam rzeczy, o których mógłbym tylko pomarzyć w małżeńskim łóżku. A szkoda... Bardzo szkoda.
Chłonąłem te filmiki niemal każdego wieczoru. Chwilę po tym jak żona szła spać, zamykałem się w salonie pod pozorem nadrobienia zaległości z pracy. A zamiast arkuszy kalkulacyjnych odpalałem pikantne strony. Kiedyś wiosną, gdy oglądałem filmik, w którym sekretarka świadczyła swojemu szefowi usługi daleko wykraczające poza klasyczny zakres obowiązków, niespodziewanie usłyszałem zza pleców donośny i pełen oburzenia krzyk.
To była Beata. Namierzyła mnie. Złapała mnie na gorącym uczynku…
– Ty świnio! – krzyknęła i dobitnie powtórzyła to jeszcze kilka razy. – To tak wyglądają te twoje projekty do pracy?! Jak się nie wstydzisz?! Czego mi brakuje, że zamiast ze mną iść do łóżka, wolisz oglądać jakieś zdziry z internetu?! – pytała, a z jej oczu biło rozgoryczenie mieszające się z wściekłością.
Nie wiedziałem, co na to powiedzieć. W tamtym momencie najbardziej chciałem zapaść się pod ziemię. Próbowałem wydobyć z siebie coś sensownego, ale tylko nieporadnie dukałem nic nieznaczące słowa. Zresztą Beata i tak nie miała ochoty ich słuchać. Odwróciła się na pięcie i wyszła, trzaskając drzwiami.
Przez kilka kolejnych dni mijaliśmy się w mieszkaniu bez słowa. Unikaliśmy się wszędzie, gdzie było to możliwe. Nie miałem odwagi spojrzeć żonie w twarz. Naprawdę wstydziłem się tego, co zrobiłem. Odkąd mnie przyłapała, zacząłem sypiać na kanapie w salonie, a przy okazji zupełnie straciłem ochotę na sprośne filmiki. Zbierałem się powoli w sobie, aby wreszcie porozmawiać z żoną, jednak nie zdążyłem. Bo wkrótce zaczęło się z nią dziać coś bardzo dziwnego i niepokojącego.
Postanowiłem ją śledzić
W sobotni wieczór zauważyłem, że Beata stroi się do wyjścia. Włożyła elegancką czerwoną sukienkę, w której dawno jej nie widziałem. Trzeba przyznać, że nadal wyglądała w niej bardzo pociągająco. Potem dobre półtorej godziny spędziła zamknięta w łazience, skąd w końcu wyszła zrobiona na bóstwo – z elektryzującym makijażem, włosach upiętych w kok, pachnąca zmysłowymi perfumami.
– Wybierasz się gdzieś? – spytałem, choć odpowiedź była oczywista; bardziej chciałem wiedzieć, gdzie i z kim idzie.
Żona jednak nie miała zamiaru się przede mną tłumaczyć. Spojrzała tylko w moją stronę z wyższością, uśmiechnęła się tajemniczo, po czym włożyła seksowne czerwone szpilki, zarzuciła na ramię torebkę i wyszła bez słowa.
Cały wieczór zachodziłem w głowę, gdzie i z kim się bawi. Może poszła z koleżankami na piwo? Ale aż tak wystrojona?! Nie, to już nie te czasy, kiedy odstawiała się przy byle okazji… Może więc jakaś impreza firmowa? Tylko dlaczego nic mi nie chciała powiedzieć?!
W środku nocy obudziły mnie odgłosy dochodzące z przedpokoju. Spojrzałem na zegarek – była 3.30. No nie, wracać o tej porze to chyba lekka przesada! Wyjrzałem z salonu. Beata, kompletnie pijana, siłowała się z zamkiem od sukienki, próbując go odpiąć.
– Widzę, że się dobrze bawiłaś... – rzuciłem, licząc chociaż na jedno słowo tłumaczące jej wielogodzinną nieobecność.
Nie doczekałem się. Niezdarnie przebrała się w piżamę i kompletnie mnie ignorując, poczłapała do naszej sypialni.
Odtąd zdawała się jeszcze mniej zwracać na mnie uwagę. Denerwowało mnie to, ale mając w pamięci, że jeszcze niedawno to ja nie zwracałem na nią uwagi, skoncentrowany na panienkach z internetu – nie wiedziałem, co mam z tym wszystkim zrobić.
Parę dni później, gdy wróciłem z pracy, usłyszałem fragment jej rozmowy przez telefon, który mnie zaniepokoił.
– Super, nie mogę się już doczekać! – mówiła Beata przyciszonym głosem. – To jak się umawialiśmy, o dwudziestej na placu Bankowym, pa! – skończyła i po chwili wyszła z łazienki.
Stałem kompletnie zdezorientowany. Od razu najgorsze przypuszczenia zaczęły nachalnie krążyć mi po głowie. „Ona ma kogoś na boku! Stroi się i maluje dla jakiegoś fagasa! Pewnie chce się zemścić za te moje filmiki... – aż zagotowałem się w sobie. – Chociaż to może być tylko spotkanie z koleżanką... Nie! No przecież powiedziała wyraźnie „Jak się umawialiśmy”! Poza tym nie nakręcałaby się tak na babski wieczór…”.
Zdecydowałem, że muszę to sprawdzić, aby rozwiać moje wszelkie wątpliwości. Postanowiłem zaczaić się wieczorem na placu Bankowym i ukradkiem obserwować rozwój sytuacji, by stanąć twarzą w twarz z prawdą i nakryć żonę na zdradzie. „Kimkolwiek jest, obiję mu ryj! A ze mną i Beatą koniec!” – mówiłem sobie.
Gdy zbliżał się wieczór, żona, zgodnie z przewidywaniami, zaczęła się szykować do wyjścia. Ja miałem już w głowie ułożony plan. Spokojnie poczekałem, aż zamknie za sobą drzwi, po czym szybko ubrałem się i ruszyłem autem w kierunku placu. Tuż przed dwudziestą stanąłem na parkingu w miejscu, z którego miałem doskonały widok na cały teren.
Wysiadłem z auta, rozejrzałem się, potem znów wsiadłem. Przez lornetkę przyglądałem się przechodzącym mężczyznom, zwłaszcza elegancko ubranym. „Któryś z nich może zaraz zacząć bezczelnie dobierać się do mojej żony!” – przebiegło mi przez głowę i ta myśl doprowadziła mnie do wściekłości.
Nagle ktoś szarpnął klamkę od strony pasażera. Otworzyły się drzwi, a fotel zajęła... moja żona. O cholera, czyżby zorientowała się, że ją śledzę?!
– No proszę, a jednak wciąż ci na mnie zależy… – powiedziała z dziwnym uśmiechem. – Już myślałam, że nie zwrócisz uwagi, że ciągle gdzieś znikam.
Opadła mi szczęka. Nie od razu do mnie dotarło, co ona mówi. Gapiłem się na nią z szeroko otwartymi oczami.
– O co… O co ci chodzi? – wyjąkałem zaskoczony, po czym dodałem nieco agresywnie: – Za to widzę, że ty już zwróciłaś uwagę na kogoś innego! No powiedz, kim on jest? Dla kogo się tak stroisz? Gdzie znikasz na pół nocy?!
– Kochanie, gdybym chciała przyprawić ci rogi, myślisz, że robiłabym to na twoich oczach?! – zachichotała żona. – Stroiłabym się, wychodziła bez słowa, umawiała na randki przy tobie?
– Nic nie rozumiem – westchnąłem.
– Z nikim się nie umówiłam. Po prostu chciałam się przekonać, czy będziesz o mnie zazdrosny! – wyjaśniła beztrosko. – Ostatnio w ogóle mnie nie dostrzegałeś. Przestałeś ze mną sypiać, a zacząłeś oglądać te swoje świństwa...
Zrobiło mi się głupio. Nie wiedziałem, co powiedzieć, więc odpaliłem silnik i powoli ruszyliśmy w kierunku domu. Z jednej strony ulżyło mi, że Beata nie ma nikogo na boku, ale z drugiej trochę mnie zirytowała cała ta jej intryga.
– Już się tak nie bocz! Potraktuj to jako mój rewanż za te laski z internetu – powiedziała żona, widząc moją minę.
To nie był jednak koniec niespodzianek. W pewnym momencie Beata poprosiła, żebym na chwilę stanął na poboczu, w odludnym zaułku, i wyłączył światła.
– Żebyś nie myślał, że mnie nie stać na takie rzeczy, jak robią te panienki... – powiedziała, po czym niespodziewanie złapała mnie za udo, a drugą ręką rozpięła mi rozporek i...
To było coś wspaniałego! Nigdy bym nie podejrzewał mojej żony, że potrafi być tak lubieżna! Zawsze zachowywała się raczej standardowo, ale nie teraz. Początkowo rozglądałem się nerwowo na boki, bojąc się, że ktoś nas zauważy, jednak po chwili oddałem się przyjemności, którą zafundowała mi małżonka... Kobieta, którą podejrzewałem o zdradę!
Wreszcie zrozumiałem. Beata chciała mi pokazać, że wciąż jest kuszącą i atrakcyjną kobietą. I że swoimi „talentami” i pikantną spontanicznością w niczym nie odstaje od napalonych panienek, których wyczyny oglądałem w internecie… I rzeczywiście, niczego jej nie brakowało! Aż dziw bierze, że mogłem być taki ślepy, żeby tego nie zauważyć, kiedy co wieczór kładłem się w łóżku obok niej...
Jeszcze tej samej nocy kochaliśmy się namiętnie dwa razy. Nadal wciąż nadrabiamy wszystkie stracone miesiące. Adresy pikantnych stron od razu usunąłem z pamięci komputera. Nie są mi już do niczego potrzebne.
Czytaj także:
„Narzeczony zostawił mnie po 10 latach. Powinnam to przewidzieć, bo nie chciał brać ślubu. Zmarnowałam najlepsze lata życia”
„Karma za romans z żonatym facetem wróciła do mnie szybciej, niż myślałam. Gdy tylko urodziłam dziecko, poszłam w odstawkę”
„Z siostrą nie rozmawiam od roku, choć żadna nie pamięta, o co poszło. Teraz nadszedł czas, by zakopać wojenny topór”