Długo się wahałam, co mam zrobić. Nie jestem w stanie utrzymać sama dwóch domów, więc w końcu musiałam podjąć decyzję o sprzedaniu działki. Zrobiłam to z bólem serca, bo mój zmarły mąż, Jacek, uwielbiał ten dom nad morzem. Kupiliśmy go na dwa lata przed jego śmiercią, więc nawet nie zdążył się nim nacieszyć, bo zaatakował go podstępny rak i zabrał z tego świata w ciągu kilku miesięcy.
A dom jest śliczny, drewniany. Z jadalnią i salonem na dole oraz trzema sypialniami na górze. W pierwszym momencie myślałam nawet, że może będę go wynajmowała na lato, ale okazało się, że to nie takie proste. Wymaga czasu i zachodu. W dodatku rodzina i znajomi oczekują znacznych zniżek cenowych, jakby kompletnie nie rozumieli, że za to, co zarobię w ciągu krótkich polskich wakacji, muszę ten dom utrzymać przez cały rok.
– Zdecydowałam się na sprzedaż! – powiedziałam rodzinie.
Na szczęście jednak nie podpisałam jeszcze umowy z żadną agencją nieruchomości, kiedy zadzwoniła ciocia Wiesia, siostra mojego taty.
– Słuchaj, Anitko, nie wiem, czy pamiętasz swojego kuzyna Michała ze Stanów.
– To znaczy cioci kuzyna, bo dla mnie to dalszy krewny – uściśliłam.
– No właśnie, otóż jego syn rozwinął jakiś polsko-amerykański biznes i teraz szuka w kraju ładnego domu na lato. Najlepiej nad polskim morzem, którym się zachwycił. Może by kupił twój?
– Dlaczego nie? A jak się mogę z nim skontaktować? – było mi obojętne, kto kupi mój dom, ale w sumie to miło, gdyby został w rodzinnych rękach.
– Mam do niego adres mailowy. Już ty będziesz wiedziała, co z tym zrobić – ciocia miała siedemdziesiąt lat i nie orientowała się w technicznych nowinkach.
Paul Tymko – przeczytałam
Od cioci wiedziałam, że kuzyn Michał zadbał, aby jego dzieci dobrze mówiły po polsku, więc bez stresu wysłałam maila do Paula, tytułując go swojsko Pawłem. Odpowiedzi doczekałam się już po kilku godzinach. Pisał, że chętnie zobaczy dom, gdy za miesiąc będzie w Polsce, a teraz mogę mu przysłać zdjęcia, jeśli to nie będzie dla mnie problemem.
Posłałam i zyskały jego aprobatę. Przy okazji zapytał z amerykańską bezpośredniością, kto siedzi na tarasie na jednym z nich.
To byłam ja z Jackiem
Wysłałam to zdjęcie Pawłowi, bo pięknie na nim wyszły kwitnące krzewy.
„Przykro mi z powodu śmierci twojego męża” – odpisał.
Myślałam, że na tym się skończy wymiana maili aż do przyjazdu Pawła do Polski, ale nie. Codziennie znajdowałam w swojej skrzynce nowe informacje od niego. Pytał o wiele spraw dotyczących naszej rodziny i kraju. Sporo próbował się dowiedzieć także o mnie i dużo mówił o sobie, więc szybko zaczęłam mieć wrażenie, że znamy się od lat.
Nadal jednak nie wiedziałam, jak Paweł wygląda. Jedyne jego zdjęcie, jakie miałam w rodzinnym albumie, pochodziło sprzed trzydziestu lat i było na nim widać trzynastoletniego wyrostka o za długich rękach i nogach. Zresztą fotografia była wyblakła i niewyraźna. Wiedziałam, że potem czasami bywał w Polsce, ale jakoś nie było okazji do spotkania.
Głupio było mi go poprosić o zdjęcie, dlatego kiedy miesiąc później jechałam po Pawła na lotnisko, musiałam się zdać jedynie na intuicję oraz na to, że może on mnie rozpozna jako pierwszy. Stanęłam trochę z boku w hali przylotów i uważnie obserwowałam wychodzących. W pewnym momencie w rozsuwanych drzwiach pojawił się wysoki facet, mniej więcej koło czterdziestki, czyli w moim wieku.
„Jaki przystojny. A uśmiech ma po prostu filmowy!” – przebiegło mi przez głowę i w tym momencie zorientowałam się, że ten uśmiech jest przeznaczony dla mnie!
Facet ruszył w moim kierunku a ja oniemiałam z wrażenia. To był Paweł!
Nie umiałam ukryć swojego zaskoczenia ani tym, jak on wygląda, ani tym, że przywitał się ze mną pocałunkiem, tak jak byśmy byli doskonałymi znajomymi. Potem także zachowywał się bardzo swobodnie i przyjaźnie.
Wiele razy łapałam go również na tym, że przygląda mi się z zainteresowaniem i aprobatą. Strasznie się wtedy peszyłam. Paweł wyraźnie dawał mi bowiem do zrozumienia, że mu się podobam! Mimo że byłam jego kuzynką. Prawdę mówiąc, mnie także dziwnie myślało się o nim jako o kuzynie. Wprawdzie dalekim, ale jednak.
Bo od początku spodobał mi się jako mężczyzna i czułam, że między nami zaczyna iskrzyć... Wiedziałam, że jest rozwiedziony i, podobnie jak ja, ma dorastające dziecko. Nie wspominał o żadnej kobiecie...
Wręcz przeciwnie, podkreślił, że mieszka sam
Dodał także, że nie zamierza spotykać się z resztą polskiej rodziny, bo przyjechał do Polski tylko do mnie. Trochę dziwnie się czułam, znowu mając po tak długim czasie w swoim domu mężczyznę, który swobodnie golił się w mojej łazience, roztaczając w niej zapach wody kolońskiej.
Było to przyjemne uczucie, ale strofowałam się co chwilę, żeby nie zapomnieć, iż jest on moim kuzynem, a poza tym mieszka za granicą i na pewno nie będziemy mieli za wiele okazji, aby się spotykać. Nawet jeśli kupi mój dom nad morzem. Następnego dnia wyruszyliśmy go zobaczyć.
Paweł przez całą drogę chwalił piękno naszego kraju, a ja nie mogłam wyzbyć się wrażenia, że wcale nie mówi o łąkach i polach, tylko o mnie. Bo wcale nie patrzył na te łąki, tylko ciągle miał wzrok skupiony na mnie? Dom wyglądał jeszcze lepiej niż na zdjęciach, które mu wysłałam.
Paweł nie chciał wierzyć, że sama go urządzałam
Stwierdził, że mam bardzo dobry gust. Coraz lepiej czułam się w jego towarzystwie – doceniana i podziwiana. Zniknęło skrępowanie faktem, że widziałam go po raz pierwszy w życiu. Kiedy wieczorem piliśmy wino na tarasie, było mi tak dobrze, że aż zrobiło mi się głupio. Kiedy następnego dnia zeszłam rano do kuchni, zastałam Pawła robiącego kawę.
Był tylko w bokserkach i uderzyło mnie to, jaką ma seksowną sylwetkę. Wpatrzyłam się w nią i kiedy się odwrócił, żeby zapytać, czy chcę kawy, podchwycił ten mój wzrok. Poczułam, jakbym zamiast krwi miała musujący napój, kiedy podszedł do mnie i wziął mnie w ramiona. Południe zastało nas w sypialni…
Nie sądziłam, że przeżyję jeszcze takie uniesienia
Ale wiedziałam też, że to, co mnie teraz spotkało, było tylko zakazaną przygodą. Paweł widział to inaczej. Stwierdził, że jesteśmy na tyle daleko spokrewnieni, że spokojnie możemy być razem. Chciałam czuć tak jak on, jednak po telefonie cioci Wiesi, która domagała się wieści o kuzynie, zrozumiałam, że rodzina nigdy mi nie wybaczy „kazirodztwa”.
Dlatego oficjalnie łączy mnie z Pawłem tylko to, że sprzedałam mu dom i obiecałam się nim opiekować wtedy, gdy Paweł jest w Stanach.
Tak naprawdę jednak mój ukochany tak sobie zorganizował pracę, że praktycznie przeniósł biuro do Polski i spędzamy ze sobą wiele czasu. A co, jeśli ktoś z rodziny niespodziewanie nas odwiedzi? Będziemy musieli pilnować się, aby nie zdradził nas błysk uczucia w oczach.
Czytaj także:
„Po ślubie moja Kalinka zmieniła się w jędze nie do wytrzymania. Szkoli mnie jak w wojsku. Ktoś mi podmienił żonę"
„Urodziłam i mąż stracił na mnie ochotę. Woli po nocach oglądać porno niż pójść ze mną do łóżka. Czuję się jak śmieć"
„Po 12 latach pracy, dzięki której wzbogacił się on, jego dzieci i jego była żona, ja nie mam nic”