„Zakochałam się do szaleństwa, nie było dla mnie ważne, że rozbijam komuś rodzinę i małżeństwo. Musiałam otrzeźwieć”

Chciałam rozbić małżeństwo fot. Adobe Stock, Krakenimages.com
Czy potrafię zrobić świństwo jego żonie, która spędziła z nim ponad 20 lat? Czy dam radę stawić czoła jego dzieciom, które są w moim wieku? Mnie znienawidzą, a razem ze mną może i własnego ojca. Nagle uderzyły mnie konsekwencje tej miłości.
/ 29.09.2021 15:49
Chciałam rozbić małżeństwo fot. Adobe Stock, Krakenimages.com

Kochałam Rafała do szaleństwa, a on odwzajemniał moje uczucie. A jednak gdy z nim zerwałam, czułam, że podjęłam jedyną słuszną decyzję.

Wczoraj ich widziałam na spacerze… Dwoje staruszków, z których jedno podtrzymywało drugie. Zaskoczyło mnie to, że są tak bardzo podobni do siebie. Właściwie, to wyglądali jak jakaś przedziwna jedna istota. Zespoleni po pięćdziesięciu latach małżeństwa, zależni od siebie i… szczęśliwi.

Tak, to szczęście aż od nich biło

Kiedy przechodzili obok mnie, cofnęłam się w głąb sklepu, żeby przez witrynę mnie nie zobaczyli. Zupełnie jakby on mógł mnie poznać po tych dwudziestu pięciu latach. Pewnie by mnie nie poznał. A może...? W końcu ja od razu wiedziałam, kim jest i poczułam lekkie ukłucie w sercu.

Kiedyś go tak kochałam! Ona nawet nie zdaje sobie sprawy, jak blisko było do tego, aby już nigdy nie szła z nim pod rękę. Aby swoją starość spędzała sama i pewnie wtedy nie wyglądałaby tak promiennie, tak spokojnie… Poszli. Przez chwilę obserwowałam ich plecy, lekko pochylone ku sobie, i pomknęłam dalej na swoich jeszcze sprawnych, pięćdziesięcioletnich nogach.

Każdy krok oddalał mnie od Rafała i przybliżał do innego życia, bez niego. Jak kiedyś…

Dwadzieścia sześć lat różnicy to przepaść pokoleniowa

W chwili, kiedy ja się rodziłam, Rafał cieszył się już swoimi dziećmi. Gdyby mi ktoś kiedyś powiedział, że zakocham się w mężczyźnie w wieku mojego ojca, tobym go najpierw wyśmiała, a potem stwierdziła, że jest… obrzydliwy!

Jak można wygadywać takie rzeczy, przecież to absurdalne. Pokochać kogoś, kto ma dwa razy tyle lat, co ja. A jednak tak właśnie się stało… Pewnie wiele osób w tym momencie uśmiechnie się ironicznie.

„No tak, gówniara poleciała na prestiż i kasę!” – pomyślą.

Ale pomylą się, bo Rafał wcale nie miał stanowiska, a jeśli był w coś bogaty, to w wiedzę, a nie w pieniądze. Kiedy dostałam pracę jako stażystka w prestiżowym muzeum w naszym mieście, byłam w siódmy niebie.

Nawet o niej nie marzyłam, kiedy szłam na historię sztuki! Zachowywałam się, jakbym Pana Boga za nogi złapała, zafascynowana chłonęłam wszystko, wszędzie mnie było pełno. Pomagałam, organizowałam, a przede wszystkim tak wiele się uczyłam. Po pół roku sądziłam, że jako przewodnik po stałych wystawach, wiem już tak wiele.

Ale kiedy pewnego dnia posłuchałam Rafała, zrozumiałam, jak bardzo się mylę

On był chodzącą biblioteką, skarbnicą wiedzy na temat malarstwa i katalogiem informacji o rzeźbach. A w dodatku potrafił tę wiedzę przekazać tak, jakby opowiadał najlepszy sensacyjny film. Nawet nie wiem, kiedy mnie zafascynował.

Wpatrywałam się w niego cielęcym wzrokiem, jak w tęczę, i szukałam jego towarzystwa. Wiem, że najpierw porwał mnie jego umysł, a potem… Potem przyszła pora na cielesność. Jego inteligentna twarz pokryta siateczką zmarszczek wydawała mi się najpiękniejsza na świecie. Świadczyła o życiowej mądrości, dojrzałych przeżyciach.

Przy niej twarze moich rówieśników stały się takie banalne. Rozmowy z moim chłopakiem zaczęły mnie nudzić, coraz częściej dochodziło między nami do konfliktów, aż w końcu zerwaliśmy. Początkowo byłam z tego bardzo zadowolona, wydawało mi się, że to dobra decyzja.

Ale miałam wtedy zaledwie dwadzieścia pięć lat i natura szybko dała o sobie znać

Potrzebowałam… seksu, mężczyzny! Myślę, że we mnie wtedy aż buzowało. Byłam jak kocioł parowy, który wystarczy dotknąć, aby eksplodował. A kto pojawił się w moich snach? Oczywiście, Rafał…

Byłam jak oszalała! Przyciągał mnie jak magnes i nie mógł nie zauważyć, że go pragnę. O tyle młodsza dziewczyna z jędrnym ciałem, która adorowała go na milion sposobów. Kto by wytrzymał…? To się nie stało od razu. Początkowo, kiedy szukałam z nim kontaktu, niby na mnie patrzył, ale szybko uciekał wzrokiem.

Siedziałam więc w domu nad książkami i godzinami szukałam ciekawostek o sztuce. Za wszelką cenę chciałam go czymś zaskoczyć, przekonać, że jestem dojrzała i inteligentna. Coraz lepiej nam się rozmawiało, a jednocześnie mój zachwycony wzrok musiał być dla niego sygnałem, że interesuje mnie nie tylko jego umysł.

Kiedy dotykał mnie lekko w przypadkowych sytuacjach, na przykład podając mi płaszcz, cała aż drżałam. Ale on się nie poddawał, trzymał dystans i kiedy już zwątpiłam, że mi się uda go zdobyć, zmieniałam taktykę. Przypomniałam sobie powiedzenie, że pułapka nie powinna gonić myszy i ze wszystkich sił nakazałam sobie zachowywanie tylko miłych służbowych stosunków.

Szybko zauważyłam, że jest tym zaskoczony, że mu czegoś brakuje i szuka mojego towarzystwa.

Wtedy nie było maili i SMS-ów, które dzisiaj tak bardzo ułatwiają zacieśnienie intymnych więzi

Nasza intymność zaczęła się od tego, że Rafał zrobił mi kawę tuż przed tym, zanim przyszłam do pracy. Kiedy wchodziłam rano do pokoju, stała na moim biurku, a parująca filiżanka świadczyła o tym, że musiał widzieć, jak wysiadam z tramwaju przed muzeum, że… musiał na mnie czekać. To był cudowny czas w moim życiu.

Drobne gesty, słowa prowadziły nas do siebie jak po sznurku. W końcu pod pretekstem omówienia jakichś ważnych służbowych spraw poszliśmy po pracy na kawę, aby „dokończyć dyskusję”. Kiedy się rozstawaliśmy, po raz pierwszy mnie pocałował. W policzek, ale blisko ust, tak że jak tylko lekko odwróciłam głowę, trochę zaskoczona, nasze usta się spotkały.

Przebiegł mnie dreszcz, on spojrzał mi w oczy i już wiedziałam, że należy do mnie. Że wpadł w tę miłość tak, jak ja… Czy myślałam wtedy o jego rodzinie, dzieciach? Ani trochę… Miłość jest ślepa, zaborcza. Człowiek dąży do tego, aby mieć drugą osobę tylko dla siebie i kto twierdzi, że jest inaczej, moim zdaniem kłamie, albo nigdy nie kochał prawdziwie.

Staraliśmy się ukrywać nasze uczucia w pracy, chociaż nie było to łatwe. W końcu wystarczyło podłapać nasze spojrzenia, aby wszystko stało się jasne. Jestem więc pewna, że koledzy wiedzieli, ale nikt nie powiedział ani słowa.

Jestem im wdzięczna, że nie rozpuszczali plotek

Marzyłam o Rafale, o tym, aby znaleźć się z nim sam na sam w mojej sypialni, ale… Kilka razy, kiedy mogło do tego dojść, bo wykazywał inicjatywę, w ostatniej chwili wycofywałam się. Wtedy plułam sobie w brodę, że jestem tchórzem i sama nie wiem, czego chcę.

Dzisiaj dziękuję swojej intuicji, która mnie powstrzymała. Bo kto wie, co by się stało, gdybym jednak poszła z Rafałem do łóżka. Sądząc po tym, jak bardzo mnie pociągał, pewnie nic by mnie nie powstrzymało przed tym, aby rozbić jego małżeństwo. A jednak przyszła chwila opamiętania i to z najmniej oczekiwanej strony…

Pewnego dnia zobaczyłam na mieście swojego ojca z jakąś nieznaną młodą dziewczyną. Stanęłam jak wryta, nie wierząc własnym oczom! Dotychczas sądziłam, że małżeństwo moich rodziców jest szczęśliwe i trwałe jak skała. Kiedy dostrzegłam tatę z tą gówniarą, wszystko się we mnie zagotowało!

Tańczyła przed nim jakiś taniec godowy na swoich szpileczkach, trzepiąc dookoła długimi włosami.

„Co ona sobie wyobraża?!” – aż się we mnie zagotowało. Natychmiast do nich podeszłam.

– Cześć, tato – jak zwykle pocałowałam ojca w policzek, przytulając go takim gestem, jakbym go brała we władanie.

Dziewczynę kompletnie zlekceważyłam, a on nie wiedział, jak mi ją przedstawić

W końcu wybąkał:

– Mariola, koleżanka z pracy…

– Wracasz do domu? – zaszczebiotałam i podałam jej rękę, nie patrząc w jej stronę. – To może mnie podwieziesz? Mama robi dzisiaj na obiad swoją popisową pieczeń! – nie dałam im szansy na pożegnanie, odeszłam, prowadząc ojca pod rękę i plotąc coś dalej o mamie.

Tamta dziewucha została i po jej minie już widziałam, że jeśli nawet miała ochotę na romans z moim ojcem, to właśnie jej przeszła, bo sobie uświadomiła, że on ma rodzinę i „dziecko” w jej wieku. A ja długo jeszcze potem zaciskałam szczęki, myśląc o tym, że ta idiotka mogła zagrozić małżeństwu moich rodziców. Sprawić, że mama zostałaby sama na stare lata, bo tata by przeżywał „drugą młodość”.

I wtedy właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że ja rodzinie Rafała właśnie robię to samo

To mnie otrzeźwiło. Podziałało na mnie jak kubeł zimnej wody. Zaczęłam się zastanawiać nad całą sytuacją i pomyślałam, że jestem… ohydna. Egoistycznie rozbijam cudzy związek. W domu zadałam sobie pytanie, jak widzę swój związek z Rafałem za dziesięć, dwadzieścia lat. Czy będziemy mieli dzieci, czy nadal będziemy się kochali i… uprawiali seks?

Czy jeśli on nie będzie mógł stanąć w łóżku na wysokości zadania, to będzie mi to przeszkadzało, czy wystarczy mi trzymanie się za ręce? I co z potomstwem? Przecież ja chcę zostać mamą, ale czy moje dzieci będą szczęśliwe, mając „dziadka” zamiast ojca?

A przede wszystkim, czy potrafię zrobić świństwo jego żonie, która po ćwierć wieku małżeństwa z pewnością nie spodziewa się zdrady? Czy dam radę stawić potem czoła jego dzieciom, które są w moim wieku? Z pewnością mnie znienawidzą, być może zerwą także kontakt ze swoimi ojcem, a wtedy… może Rafał znienawidzi mnie?

Przestraszyłam się tego. I uciekłam

Wiedziałam, że zerwanie naszej więzi, kiedy Rafał nadal będzie blisko, sprawi nam trudności, a może nawet będzie niemożliwe, więc… odeszłam z pracy. Zrezygnowałam z ogromnej szansy działania w zawodzie, który kocham.

Ale czułam, że postępuję dobrze. Rozesłałam potem dziesiątki CV po rozmaitych muzeach, nie licząc za bardzo na nic. I faktycznie przez kilka tygodni była cisza, aż w końcu zadzwonili z innej prestiżowej placówki, do której wysłałam swoją aplikację w desperacji, kompletnie nie mając nadziei na jakikolwiek odzew.

Tymczasem poszłam tam na rozmowę i… zatrudnili mnie! Byłam w siódmym niebie. Zamiast spaść na dno, dostałam coś w rodzaju awansu. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że tak naprawdę nie zawdzięczam tego tylko sobie. To moja była szefowa dała mi doskonałe referencje. Była mądrą kobietą i dobrze wiedziała, co się ze mną dzieje.

Wiedziała o moim „romansie” z Rafałem i chociaż nigdy nie powiedziała o tym słowa, to zdawała sobie sprawę, jak trudną decyzję podjęłam, doceniła moje poświęcenie i nagrodziła je. Czy były chwile w moim życiu, gdy żałowałam swojej decyzji, swojej ucieczki przed miłością do Rafała? Owszem, tak.

Ale mimo wszystko zawsze czułam, że postąpiłam właściwie

Los mi to także wynagrodził – szczęśliwym małżeństwem i dwójką wspaniałych dzieci, które już są prawie odchowane, na studiach. Jedno już opuściło rodzinny dom, drugie wkrótce z niego wyfrunie. Planujemy z mężem swoją przyszłość, wiedząc, że nie zostaniemy sami, bo mamy przecież siebie. To jest teraz takie dla mnie ważne – wiedzieć, że mam przy sobie kogoś, kto mnie tak dobrze zna i mogę zawsze na niego liczyć.

I to silne uczucie, nieporównywalne z żadnym innym, umacnia mnie jeszcze w przekonaniu, że dobrze kiedyś postąpiłam, że nie rozbiłam małżeństwa Rafałowi. Nie pozbawiłam jego żony przyjemności starzenia się w spokoju. Może i my z mężem będziemy kiedyś wyglądali na spełnionych i szczęśliwych, tak jak ona wyglądała dzisiaj, idąc ze swoim ukochanym Rafałem.

Czytaj także:
„Po ślubie moja Kalinka zmieniła się w jędze nie do wytrzymania. Szkoli mnie jak w wojsku. Ktoś mi podmienił żonę"
„Urodziłam i mąż stracił na mnie ochotę. Woli po nocach oglądać porno niż pójść ze mną do łóżka. Czuję się jak śmieć"
„Po 12 latach pracy, dzięki której wzbogacił się on, jego dzieci i jego była żona, ja nie mam nic”

Redakcja poleca

REKLAMA