„Lekarz kazał mi schudnąć. Nie przetrwam tego sama, więc zmuszę do diety też męża i córkę”

kobieta która musi schudnąć fot. Adobe Stock
Owszem, jestem gruba i muszę schudnąć. Jednak… Skoro ja mam się męczyć, to niech inni cierpią razem ze mną!
/ 13.01.2021 14:05
kobieta która musi schudnąć fot. Adobe Stock

Proszę pani, nie mam najlepszych wiadomości – usłyszałam pewnego dnia od lekarza. – Ma pani podwyższony cukier i cholesterol. Nadwaga, brak ruchu, zła dieta, więc mamy konsekwencje

Kiedy przybyły te kilogramy?

Okazało się, że moje wyniki po roku znacznie się pogorszyły. Lekarz dał mi skierowanie na dodatkowe badania i zalecił zmianę trybu życia, uprawianie sportu, zdrowszą dietę i unikanie stresów. „Jak to się stało, że przytyłam 15 kg?” – zastanawiałam się. Przymknęłam oczy i pojawiły się wspomnienia… Oto ja, 20-letnia dziewczyna, dość ładna, szczupła, która ma wielu adoratorów i poczucie, że cały świat stoi przed nią otworem. A potem mąż, dzieci, dom, praca. I tak upłynęło 30 lat życia… Dziś w niczym nie przypominałam tamtej dziewczyny.

Wieczorem podczas kolacji opowiedziałam o moich rozterkach rodzinie.
– To się nawet dobrze składa – stwierdziła córka. – Teraz będziesz miała podwójną motywację, żeby schudnąć, mamusiu. Dla zdrowia, no i żeby ładnie wyglądać na ślubie swojej chrześniaczki.

Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie powinnam się przypadkiem obrazić. W końcu kto jak kto, ale mąż i córki powinni mnie akceptować taką, jaka jestem! Z drugiej strony, faktycznie mam nadwagę... Mąż mówi, że to sprawa genów. Może ma rację, bo ja wcale nie jem dużo. Nie to, co Darek i jego krewni. Wszyscy chudzi jak patyki, niektórzy wręcz zasuszeni. A mąż pochłania takie ilości jedzenia, że gdybym ja jadła choć połowę tego co on, chybabym pękła! Nasze dzieci też są szczuplusieńkie. Oczywiście po tatusiu.

– Mamo, nie martw się, na pewno uda ci się zrzucić parę kilo. Wierzę w ciebie – zapewniła mnie córka.
Uznałam więc, że właściwie to dobry moment, żeby wziąć się za siebie. Jednak nie tylko, bo… i za rodzinę! Dlatego oświadczyłam im:
– Słuchajcie, nie mogę dopuścić do tego, żebyście wy też byli narażeni na choroby. Więc od jutra wszyscy jemy zdrowo!
Pomruczeli, pomruczeli, ale się zgodzili.

Cóż, nowa dieta nie znalazła w ich oczach uznania. Ciemne pieczywo i brązowy ryż kuły ich w zęby, kręcili nosami na duże ilości surówek i wody. Najpierw bardzo narzekali. Dopiero po mniej więcej dwóch tygodniach przyzwyczaili się do takiego jedzenia. Poza tym nie przestrzegaliśmy diety aż tak bardzo rygorystycznie… Niestety, najgorsza pod tym względem byłam ja. Po prostu nie mogłam wytrzymać bez słodyczy! Kiedyś sięgnęłam po kawałek czekolady i od razu nakrył mnie syn.
Oj, mamo! Z tobą to jak z dzieckiem – pokręcił głową i zabrał mi tabliczkę.

Od tej pory moi bliscy pilnowali mnie na każdym kroku. Gdy raz zjadłam wafelka, usłyszałam oburzony głos męża:
– Kobieto, pohamuj się! Gdyby chodziło tylko o twój wygląd, to machnąłbym ręką. Ale w grę wchodzi zdrowie!
Westchnęłam ciężko i napiłam się wody.

Mijały kolejne tygodnie. Z czasem przyzwyczaiłam się do jedzenia kilku małych posiłków dziennie, ograniczania węglowodanów i tłuszczów. Spacery po osiedlu i jazda na rowerze też zaczęły sprawiać mi więcej przyjemności. W ciągu pół roku zrzuciłam 10 kg. Z wielką przyjemnością zaczęłam wymieniać garderobę. A kiedy lekarz na podstawie powtórzonych badań stwierdził, że wyniki się poprawiły, byłam bardzo szczęśliwa. Wyglądałam nieźle, czułam się dobrze, znajomi mi gratulowali.

Zbliżało się wesele bratanicy. W poniedziałek wyszłam wcześniej z pracy i wybrałam się na zakupy. W jednym z butików kupiłam sobie ładną czerwoną sukienkę. W drodze do domu postanowiłam wstąpić do szwagierki i pochwalić się nowym nabytkiem. Mieszkała na tym samym osiedlu co my, dwa bloki dalej.
Renata! Co ty tutaj robisz? – siostra męża na mój widok bardzo się zmieszała.
Stała w drzwiach i wyglądała, jakby nie mogła się zdecydować, czy mnie wpuścić.
– Chciałam pokazać ci nową sukienkę i poradzić się, jakie kupić buty. Mogę wejść? – spytałam, więc mnie wpuściła.

Weszłam do kuchni – i kogóż tam ujrzały moje oczy? Przy suto zastawionym stole siedziała cała moja rodzina! Wcinali tłuste smakołyki, aż im się uszy trzęsły
– To nie tak jak myślisz! – zawołał natychmiast mąż, a dzieci spuściły głowy.
– Myślałam, że dla zdrowia wszyscy zmieniliśmy to, co jemy – mruknęłam.
– A tu proszę, oszukaliście mnie...
– Kochanie, mamy inne geny. Niepotrzebna nam dieta – wyjąkał Darek, ale przerwałam mu machnięciem ręki.
– Mimo wszystko dzięki za wsparcie, kochana rodzinko! – uśmiechnęłam się.

Więcej prawdziwych historii:
„U mamy codziennie miałem obiad na stole i czyste majtki w szufladzie. Nagle wpadłem z przypadkowo poznaną dziewczyną”
„Jako dziecko widziałem, jak mój ojciec zamordował mamę. Całe życie czułem się popsuty i niegodny miłości”
„Przyjaciółka pożyczyła ode mnie pieniądze i... zniknęła. Narzeczony mówi, że mam za swoje. Ale ja nic nie mam!”
„Zazdroszczę nawet nastoletnim matkom. Nie mogę się pogodzić z tym, że sama nie mogę zajść w ciążę”

Redakcja poleca

REKLAMA