„Mąż od 3 lat ma romans z moją przyjaciółką. Gdy zaszła w ciążę, wysłał ją, żeby mi o tym powiedziała. Paskudny tchórz”

Zdradzona kobieta fot. Adobe Stock
„– No, słucham cię – ponowiłam pytanie. – Czego się po mnie spodziewasz, po co tu przyszłaś? – Chcia… – zająknęła się – chciałabym, żebyś mnie zrozumiała, a przynajmniej postarała się zrozumieć. Ja… ja nie chciałam źle, po prostu się zakochałam – próbowała nieudolnie się tłumaczyć, ale efekt był odwrotny od zamierzonego, mój spokój wyparował w jednej chwili”.
/ 21.01.2022 16:00
Zdradzona kobieta fot. Adobe Stock

Był spokojny grudniowy wieczór, siedziałam z dziećmi w kuchni przy kolacji, w pokoju cicho grało radio, za oknem sypał coraz gęstszy śnieg. Wiktor był w delegacji, miał wrócić następnego dnia wieczorem.

Moje pociechy jak zwykle pokłóciły się o coś i teraz Kuba próbował rozsmarować Kasi na włosach twarożek, ona zaś z rozmachem posoliła mu herbatę. Już miałam przywołać swoje skarby do porządku, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi – przerywając zarówno tok moich myśli, jak i wrzaski dzieci. „Któż to może być? – zdumiałam się, wstając od stołu. – O tej porze?”.

Ku mojemu zaskoczeniu za drzwiami stała Aneta, moja przyjaciółka od dzieciństwa. Przysypana warstwą puchu przyglądała mi się z niewyraźną miną.
– Co się stało? – spytałam. –Myślałam, że jesteś w górach?
Aneta była zdeklarowaną singielką, dużo pracowała i dużo podróżowała. Według moich informacji powinna przebywać w Zakopanem, a tu nagle staje mi w progu jak gdyby nigdy nic.
– Stało się coś? – powtórzyłam.
– Chciałam, to znaczy muszę… – poprawiła się – muszę z tobą porozmawiać.

Jak grom z jasnego nieba

Z kuchni dobiegł nas dziki wrzask mojej córeczki.
– Wejdź, rozgość się – usunęłam się z drogi, robiąc Anecie przejście – tylko najpierw daj mi pokonać te dwa potwory, wtedy będziemy mogły spokojnie porozmawiać. Wiktora nie ma.
– Tak, wiem – mruknęła pod nosem moja przyjaciółka.
Być może w innych okolicznościach zastanowiłabym się, skąd wie, że mój mąż wyjechał, ale teraz były ważniejsze sprawy. Sytuacja w kuchni zdecydowanie wymknęła się spod kontroli.

W końcu udało mi się położyć dzieci spać i wróciłam do Anety, która zdążyła już posprzątać ze stołu i siedziała teraz przy nim nad szklanką stygnącej herbaty, wpatrując się w nią ze ściągniętą twarzą i opuszczonymi kącikami ust.

Już samo to, że nie zrobiła sobie kawy, mocnej i aromatycznej, jaką lubiła najbardziej, wydało mi się dziwne, a co dopiero ta ponura mina. Przecież na co dzień Aneta była uosobieniem optymizmu i dobrego humoru.

Zrobiłam drugą szklankę herbaty dla siebie, wyjęłam kruche ciasteczka i usiadłam naprzeciwko niej. Przez cały ten czas Aneta nie odezwała się ani słowem, rysując palcem jakieś tajemnicze wzory na obrusie.
– Może coś zjesz? – zaproponowałam cicho, a ona nic. Zaczynałam się denerwować.

Co się z nią dzieje? Może jest chora? Może zaplątała się w jakieś ciemne sprawki?
– Aneta, obudź się. – klepnęłam ja lekko w ramię.
Jestem w ciąży – powiedziała, nie podnosząc głowy.
– O rany! – wyskoczyło z moich ust, zanim zdążyłam się powstrzymać.

Przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Z tego co wiedziałam, nie miała nikogo na stałe.
– Wiesz z kim? – zapytałam.
Skinęła głową, że tak.
– A on wie, że ty…?
Znów tylko skinienie głowy. Zdenerwowało mnie to.
– Aneta, no nie zachowuj się jak nastolatka. – stwierdziłam stanowczo. – W twojej sytuacji ciąża to nie jest koniec świata. Masz mieszkanie, pracę, ubezpieczenie… Nawet gdyby tatuś dziecka zostawił cię na lodzie, i tak dasz sobie radę. A propos, co on na to? – zaciekawiłam się.

Ciąża to nie koniec świata

Ponieważ jednak Aneta nadal milczała, nie wytrzymałam, wstałam od stołu i stanęłam za nią.
– Przestań się martwić, głupia, pomożemy ci. – obiecałam, przytulając się do jej pleców.
Jestem w ciąży z Wiktorem – powiedziała to tak cicho, że w pierwszej chwili miałam wrażenie, że się przesłyszałam.
– Z kim? – wyszeptałam.

Wydało mi się nagle, że w gardle mam ogromną gulę, która nie pozwala mi normalnie wydobyć głosu. Poruszałam wargami, ale słowa nie opuszczały moich ust. W tej samej chwili Aneta się rozpłakała (dziwne – nie ja, tylko ona), położyła głowę na stole i załkała jak dziecko. A po chwili tak samo szybko, jak zaczęła szlochać – uspokoiła się, wstała z krzesła i podeszła do okna. Wyjrzała przez nie już opanowana i zaczęła opowiadać.

Stałam przy stole skamieniała, czując się tak, jakby ktoś wlewał mi do środka płynne żelazo.

Dowiedziałam się, że mój mąż, ukochany mąż, w którego każde słowo wierzyłam bez zastrzeżeń, od 3 lat (!) spotykał się z moją najlepszą przyjaciółką. Wyjazdy w delegacje, późne kolacje biznesowe, praca po godzinach i częsta obecność Anety u nas w domu – nawet mi przez myśl nie przeszło, że coś się za tym kryje. Przecież to było dwoje najbliższych mi ludzi.

Kiedy musiałam gdzieś wyjść lub czasem wyjechać, to właśnie Anetę prosiłam, aby pomogła Wiktorowi ogarnąć dom i dzieci. Nigdy, przenigdy nie pomyślałam, że mogliby… Ileż to razy sama wysyłałam Wiktora do przyjaciółki, gdy potrzebowała pomocy. Mieszkała przecież sama, zdarzało jej się zachorować, a wtedy ktoś musiał zrobić zakupy czy choćby wykupić leki.

Nie byłam w stanie nad sobą zapanować

Aneta opowiadała wszystko spokojnie i po kolei. Już nie płakała, głos miała rzeczowy, nie zadrżał jej ani razu. Po prostu zakochali się w sobie. Ja byłam podobno tak skupiona na dzieciach, że nic innego mnie nie obchodziło, a Wiktor potrzebował przecież kogoś, kto będzie go doceniał…

Nie planowali tego, co się stało; ciąża Anety jest wpadką, której żadne się nie spodziewało. Ustalili wspólnie, że lepiej będzie, jeśli to ona mi o wszystkim opowie.

Trudno mi było uwierzyć w to, co słyszę. Mój mąż, nie dość, że mnie zdradził, oszukał i skrzywdził, to jeszcze okazał się wstrętnym tchórzem. Chowa się za swoją kochankę – ją wysyła, żeby mnie o wszystkim poinformowała.

Aneta skończyła opowiadać i teraz chyba czekała, co ja na to, ale ja ciągle trwałam w osłupieniu. No i w ogóle nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Że sama da sobie radę? Że oddam jej Wiktora? Że będziemy żyli wspólnie i razem wychowywali nasze dzieci? Ta ostatnia myśl tak mnie rozśmieszyła, że zachichotałam niespodziewanie. Aneta spojrzała na mnie dziwnie, przez moment miała strach w oczach. Może bała się, że zwariowałam?

– I czego w tej sytuacji ode mnie oczekujesz? – zapytałam w końcu, na pozór spokojnie, ale w środku aż się gotując.
Anetę chyba zaskoczyło moje opanowanie, bo przez dłuższą chwilę milczała.
– No, słucham cię – ponowiłam pytanie. – Czego się po mnie spodziewasz, po co tu przyszłaś?
– Chcia… – zająknęła się – chciałabym, żebyś mnie zrozumiała, a przynajmniej postarała się zrozumieć. Ja… ja nie chciałam źle, po prostu się zakochałam – próbowała nieudolnie się tłumaczyć, ale efekt był odwrotny od zamierzonego, mój spokój wyparował w jednej chwili.
– Ja mam ciebie zrozumieć…, ja ciebie?! – wysyczałam. – A kto zrozumie mnie i moje dzieci?!

Najchętniej rozwrzeszczałabym się na cały dom, tylko bałam się obudzić Kubusia i Kasię.
Ja też będę miała dziecko… – zauważyła cicho.

Tego już było za wiele! Targnęłam stojącym przy mnie krzesłem, przewracając je na podłogę; przestałam nad sobą panować.
– Wynoś się! – zażądałam.
– Karolina, przecież jestem twoją przyjaciółką…
– Też tak myślałam, ale wygląda na to, że nigdy nią nie byłaś. – zgrzytnęłam zębami. – Wyjdź stąd natychmiast i nigdy nie wracaj, nie chcę cię więcej widzieć.

Wyrzuciłam ją z domu jak stała, kożuch i buty wykopując za nią na klatkę. Tyle było we mnie złości, gniewu, bólu…

Do rana przesiedziałam przy stole, usiłując to z siebie wypłakać, ale nie mogłam, po prostu nie mogłam. Rano obudziłam dzieci, jak co dzień zrobiłam im śniadanie, odprowadziłam Kubę do szkoły i Kasię do przedszkola, a sama wróciłam do domu i znowu usiadłam w tym samym miejscu.

Kochałam moją kuchnię, uważałam, że to serce domu. Tu jedliśmy kolacje wszyscy czworo, kiedy Wiktor wracał z pracy o ludzkiej porze; tu piliśmy z mężem kawę w sobotnie poranki, kiedy dzieci jeszcze spały, i tu musiałam teraz podjąć najtrudniejszą życiową decyzję.

Nie miałam siły myśleć, ale wiedziałam, że nie mogę dłużej zwlekać, Wiktor miał wrócić dziś wieczór. „Nawet nie zadzwonił – pomyślałam z niesmakiem – a przecież wie, że Aneta u mnie była… Co za padalec”.

Powoli wyciągnęłam z pawlacza trzy walizki i ustawiłam je rzędem w dużym pokoju. Dopiero kiedy zaczęłam wyjmować z szaf rzeczy Wiktora, jego swetry, koszule, marynarki, z oczu popłynęły mi łzy. Przecież tak naprawdę nie chciałam się z nim rozstawać, nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Ale też nie wyobrażałam sobie dalszego życia z nim. Z takim nim, jakiego poznałam wczoraj… Nie miałam pojęcia, co powiem dzieciom, jak im to wszystko wytłumaczę, ani jak dam sobie radę sama. Jednak mimo tych rozterek spakowałam rzeczy męża i przeniosłam je do jego pokoju, który następnie zamknęłam na klucz, żeby przypadkiem dzieci tam nie zajrzały.

Wiktor wrócił późnym wieczorem, Kuba i Kasia już spali, a ja siedziałam w kuchni, piłam kolejną lampkę wina i czekałam, usiłując opanować drżenie rąk. Spakowane walizki czekały w przedpokoju.

Nie wiedziałam jak się zachować

Nie potrafiłam też sobie wyobrazić, jak on się zachowa. Gapiłam się w okno, za którym znowu padał śnieg, i starałam nic nie czuć. Nie ruszyłam się na zgrzyt klucza w zamku. Nie odwróciłam się nawet wtedy, kiedy stanął w drzwiach. Dopiero dotyk jego dłoni sprawił, że obróciłam ku niemu twarz.
– Karolina… – szepnął.
– Nie dotykaj mnie. – krzyknęłam, uchylając się, kiedy znów wyciągnął rękę w moją stronę. – Nie dotykaj mnie więcej. Rzeczy masz już spakowane, możesz je wziąć i wyjść od razu, Aneta na pewno już czeka.
– Karolina… – próbował coś powiedzieć, ale nie dałam mu dojść do słowa.

Wstałam i wyciągniętą przed siebie rękę z kieliszkiem wycelowałam w jego pierś.
– Nie chcę z tobą rozmawiać, nie chcę słuchać żadnych tłumaczeń, nie chcę cię znać. Jesteś oślizgłym draniem, podłym kłamcą, gardzę tobą – mówiłam coraz szybciej, wypychając go jednocześnie z kuchni.

Myślałam, że potrafię bardziej nad sobą panować, jednak emocje brały górę. A Wiktor pozwalał się wypychać, nic już nie mówił, nie protestował. W korytarzu zebrał walizki i po prostu wyszedł, w drzwiach zapytawszy tylko, kiedy mógłby zobaczyć się z dziećmi.

Nie pamiętam, co mu odpowiedziałam. Pamiętam tylko, że gdy zamknęłam za nim drzwi, opuściły mnie wszystkie siły. Osunęłam się na podłogę i skulona w pół płakałam. Do wczoraj wydawało mi się, że w świecie, który mnie otacza, świecie zdrad i rozwodów, wygrałam los na loterii. Że mój związek z Wiktorem jest wyjątkowy – stabilny i niezawodny. A tu raptem w ciągu kilku godzin wszystko legło w gruzach. Chociaż nie, wcale nie w ciągu kilku godzin, bo przecież romans Wiktora i Anety trwał podobno trzy lata… Jak mogłam niczego nie zauważyć, nie zorientować się? Czyżbym była aż tak naiwna?!

Przez następne tygodnie różne myśli chodziły mi po głowie. Jednego dnia postanawiałam, że nie dam Wiktorowi rozwodu, za nic w świecie. Nie zgodzę się na to, żeby mógł zalegalizować związek z inną kobietą. Przecież to mnie przysięgał, mnie. I powinien dotrzymać słowa. Cóż, mimo wszystko kochałam go, a miłość nie mija w ciągu jednego wieczoru. Jednak następnego ranka wstawałam z zupełnie innym postanowieniem – przekonana, że nie mogę na niego patrzeć, że powinien zniknąć z mojego życia na zawsze.

Takie huśtawki moich nastrojów trwały dość długo, ale w końcu rozwiedliśmy się. Wiktor widuje się z dziećmi regularnie, ostatnio zaproponował nawet, że zabierze je do siebie na weekend, ale ostro zaprotestowałam. Nie chcę, aby przebywały i nocowały w domu Anety, tym bardziej, że mojemu byłemu mężowi i mojej byłej przyjaciółce podobno nie układa się najlepiej. Cóż, być może Aneta jest wspaniałą kochanką od święta, ale mniej wspaniałą towarzyszką życia na co dzień.

To już jednak nie moje zmartwienie. Ja muszę poukładać sobie swoje własne życie. Bez Wiktora. I bez przyjaciółek – ani tych „zwykłych”, ani najlepszych.

Czytaj także:
„Okłamuję męża, że wybaczyłam mu zdradę. A może tak naprawdę okłamuję siebie?”
„Wszystko, co mam, zdobyłam dzięki prostytucji. Gdy już myślałam, że odcięłam się od przeszłości, ta niespodziewanie wróciła”
„Nowy wybranek mojej córki jest 27 lat od niej starszy. Lada dzień chcą się pobrać, a ja nie mogę na to pozwolić”

Redakcja poleca

REKLAMA