„Myślałam, że teściowa mnie nie znosi i dlatego unika. Po narodzinach Antosia prawda wyszła na jaw”

Relacje z teściową fot. Adobe Stock
Z teściową jak to z teściową, wiadomo..., różnie bywa. Ja z moją nie miałam najlepszych relacji. Tymczasem ona mnie zaskoczyła!
/ 14.12.2020 06:56
Relacje z teściową fot. Adobe Stock

Dzwoniłaś do mojej mamy? – Kamil wysunął głowę z łazienki, trzymając na rękach mokrego Antosia. Uwielbiał kąpać naszego synka, a ja z ulgą oddałam mu ten obowiązek. I tak niewiele przy nim robił, bo całymi dniami pracował.

– Zapomniałam – przyznałam. – Ale właściwie to może ty byś mógł? – zapytałam nieśmiało.
Nie lubiłam rozmawiać ze swoją teściową, zawsze czułam się przy niej trochę skrępowana.
– Ale dziś jest dzień teściowej, a nie mamy – Kamil fachowo owinął Antka w ręcznik i przyniósł go do pokoju. – Ja do twojej mamy już dzwoniłem. No i pamiętaj, tak jak rozmawialiśmy, zaprosiłem ją na sobotę na obiad, więc ty moją też zaproś!

Trudne relacje 

Westchnęłam ciężko. Wszystko jasne, ale mi tak trudno było się zmobilizować i zadzwonić! Chociaż tak naprawdę nie miałam powodu, żeby odwlekać tę decyzję. Moja teściowa była miła, uprzejma… No właśnie – i na tym koniec. Nie łączyła mnie z nią żadna więź, nic do niej nie czułam. Lubiłam ją, ale czułam, że bez wzajemności.

Niby mnie akceptowała, ale nie było między nami większej serdeczności. Może to moja wina? Bo nie szukam z nią kontaktu, nie opowiadam, co się u nas dzieje, nie żalę się, gdy Kamil z czymś nawali. Ona czasem zadzwoni, żeby zapytać, czy wszystko u nas w porządku. Ale to wszystko.

Nigdy też nie rozmawiałam o tym z mężem. Bo i właściwie nie było o czym! Przecież lubimy się z jego mamą, ona nie wtrąca się w nasze życie, ja nie muszę spowiadać się jej ze wszystkiego. Kamil też przecież nie zwierza się mojej mamie. A częściej się z nią widuje, bo ona wpada, żeby pomóc przy Antosiu i to ona zazwyczaj z nim zostaje, gdy chcemy gdzieś wyjść. A że nie dzwonię do teściowej? Kamil do mojej mamy też nie dzwoni, kiedy chcemy, by została z naszym synkiem, ja to załatwiam. Ale jednak czułam wyrzuty sumienia i wreszcie się przemogłam.

– Dzień dobry, mamo, wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Teściowej – powiedziałam, gdy usłyszałam jej głos w słuchawce. – Dużo zdrowia, spełnienia marzeń i pociechy z wnuka.
– A dziękuję, kochana – teściowa roześmiała się. – Nawet nie wiedziałam, że to dziś. Dla mnie te wszystkie nowe święta to ciągła zagadka. Ale to miłe, muszę przyznać, dziękuję.
– Wymyśliliśmy z Kamilem, że zrobimy obiad w sobotę dla naszych teściowych – powiedziała. – Zapraszamy. Tatę też, oczywiście.
– A to przyjdziemy, chętnie – teściowa jeszcze raz podziękowała za pamięć i rozłączyła się.
A mnie zrobiło się lżej na duszy.

Spotkanie rodzinne

Sobotnie przyjęcie wypadło uroczo. Wszyscy rozpływali się nad pieczenią Kamila (ma talent, to prawda) i moją szarlotką. No i oczywiście nad Antosiem, którym zachwycony tak wielką liczbą gości w ogóle nie chciał spać po południu, tylko ciągle gaworzył. Oczywiście, nie schodził z rąk – prym wiedli dziadkowie, którzy prawie wyrywali sobie wnusia, obnosząc go po całym mieszkaniu i gruchając do niego zapamiętale.

– Słodki ten nasz wnusio, prawda – moja mama pochyliła się do mojej teściowej i obydwie aż rozpromieniły się w uśmiechach. – I jaki grzeczny! Moja Agata nie była taka spokojna. Bez przerwy trzeba było się nią zajmować. No i ciągle płakała – jak nie kolki, to ząbki.
– W Kamila też się nie wdał – przyznała teściowa. – Ten nie płakał, ale krzyczał. Wystarczyło, żeby chociaż na chwilę został sam, a już włączał syrenę na cały regulator!

– No, Antoś też nie jest taki doskonały – wtrąciłam się w poczuciu sprawiedliwości. – Co prawda, w dzień nie marudzi, ale w nocy to potrafi dać koncert! Aż się boję, jak to będzie, kiedy pójdę do pracy – westchnęłam.
– Ale czego się boisz – zaprotestowała mama. – Po pierwsze, Antoś będzie już starszy, przecież wracasz do pracy dopiero za pół roku, prawda?
– Właśnie nie wiem – zawahałam się. – Chciałam poczekać, aż Antoś skończy rok, no, aż zacznie chodzić. Ale jednak jest nam bardzo ciężko. Raptem od dwóch miesięcy jestem na wychowawczym, a my już ledwie wiążemy koniec z końcem.
– Ale córeczko, dlaczego nic nie mówisz – zawołała mama. – Przecież pomoglibyśmy wam z tatą!
– Ależ oczywiście, my też – teściowa wyraźnie się przejęła. – Możemy wam dorzucać do budżetu albo robić zakupy.
– Nie o to chodzi – potrząsnęłam głową. – Nie potrafilibyśmy w ten sposób żyć. Rozmawiałam o tym z Kamilem i rozważamy opcję, że jednak wrócę wcześniej do pracy.
– Ale przecież ja dopiero za pół roku przechodzę na emeryturę – moja mama podniosła głos i Antoś w odpowiedzi na jej krzyk aż zapiszczał.

Spojrzała na niego nieprzytomnie i dalej mówiła. – Obiecałam, że zajmę się Antkiem, bo będę wolna. Nie mogę iść wcześniej. Ani iść na urlop czy zwolnienie.
– Wiem – przytaknęłam. – Dlatego myślałam, że na początek wrócę może tylko na pół etatu, na te kilka godzin. No nie wiem – może żłobek albo opiekunka?

Teściowa mnie zaskoczyła

– Ale jaki żłobek, jaka opiekunka! – Tym razem krzyknęła teściowa. Antosiowi też się to spodobało i radośnie zapiszczał. – Przecież ja jestem! Mam czas. W końcu to również mój wnuk – spojrzała na mnie z wyrzutem.
– Wiem mamo, ale ty jednak pracujesz – broniłam się. – Robisz tę biżuterię do butiku. Kamil powiedział, że to dla ciebie ważne i nie chce, żebyś się poświęcała.
– Jakie poświęcała? Dla wnuka, własna babcia? No naprawdę, nie spodziewałam się tego po własnym synu. A ty też, zamiast decydować z nim za mnie, po prostu zapytaj mnie o zdanie – chyba po raz pierwszy teściowa była w stosunku do mnie tak bezpośrednia.
– Przepraszam, jakoś nie pomyślałam. – zrobiło mi się naprawdę głupio.
– I mama by chciała? To w sumie prawie sześć godzin – cztery w pracy i dojazd. A Antoś potrafi być absorbujący.
– Wiesz, może nie jestem młoda, ale zniedołężniała też nie – teściowa wyprostowała się na krześle z godnością. – Co prawda, jeszcze nie miałam okazji zostać z wnukiem na parę godzin, ale przecież nie idziesz do pracy jutro, mam nadzieję? Wpadnę po prostu kilka razy, pokażesz mi, co gdzie jest, wyjdziesz do sklepu czy na ploty, a ja się wdrożę. No i Antoś musi się przecież do mnie przyzwyczaić, bo jeszcze ze mną nie zostawał.

W tym momencie do pokoju wszedł Kamil, który, jak się okazało, całą naszą rozmowę świetnie słyszał w kuchni.
– Mamo, a twoja biżuteria? – zapytał, stawiając na stole dzbanek z herbatą. – To całe twoje życie, lubisz to robić...
– Nie całe moje życie, tylko zajęcie, żebym nie zwariowała – sprostowała teściowa. – Moje życie to teraz Antoś. I bardzo cię proszę, żebyś nie decydował za mnie.

Kamil się zmieszał i najpierw zaczął się tłumaczyć, a potem rozmowa zeszła na upodobania Antosia i jego plan dnia.
– To umawiamy się na środę – postanowiła teściowa.
– Muszę sprawdzić, jakie mam zamówienia, ustawić sobie nowy harmonogram pracy. W środę jestem tak koło południa. Zaplanuj sobie jakieś wyjście, ale może krótkie na początek, bo nie wiem, jak Antoś zareaguje gdy zostanie ze mną sam.

No i zaczęły się przygotowania do mojego powrotu do pracy. Teściowa dzielnie przychodziła i zostawała z małym coraz dłużej. Antoś pierwszego dnia trochę płakał, ale udało się go jej zająć. Najgorzej było, gdy budził się z południowej drzemki, a mnie wówczas przy nim nie było. Martwiło mnie to trochę.
– Pomału, jeszcze mamy czas – uspokajała mnie teściowa. – Może się przyzwyczai? Zresztą, nie ma dramatu. Chwilę popłacze, ale już przy zmianie pieluszki zaczyna gaworzyć.

W tym ferworze nowych zadań, stresu i zamartwiania się o Antka jednocześnie z coraz większym zdumieniem odkrywałam swoją teściową. Gdzieś zniknęła sztywność i skrępowanie, czułam się przy niej coraz lepiej. Słuchałam jej rad odnośnie Antosia, śmiałam się, gdy wspominała dzieciństwo Kamila i coraz bardziej otwarcie opowiadałam o sobie. Gdy wracałam ze swoich „zajęć” – zakupów, wizyty u fryzjera czy plotek z koleżanką – teściowa zaczynała się zbierać do wyjścia, a ja relacjonowałam, co robiłam.

Wreszcie nadszedł dzień, gdy musiałam podjąć decyzję. Pojechałam do pracy na rozmowę z szefem. Nie ukrywam, że z duszą na ramieniu. Czy zgodzi się mnie przyjąć? Czy pójdzie mi na rękę? No i jak ja sobie poradzę – siedziałam w domu, w zupełnie innym świecie, przez ponad rok!
– Udało się! – krzyknęłam po powrocie domu, ale zaraz zamilkłam, bo teściowa pokazała, że Antoś śpi.
– Chodźmy do kuchni, zrobię kawę i wszystko opowiem – dokończyłam szeptem.

Opowiedziałam jej, że wszystko załatwiłam, szef był zadowolony, że wracam i nawet zgodził się przyjąć mnie na cały etat, ale nie rozliczać z godzin. Teściowa cieszyła się razem ze mną, gratulowała i stwierdziła, że skoro już jestem, to ona idzie.
– Ale niech mama jeszcze posiedzi – zaprotestowałam. – Lubię z mamą rozmawiać. I bardzo się cieszę, że mama teraz tak często tu przychodzi, do Antka, bo mogłyśmy się lepiej poznać.
– Ja też się cieszę – przyznała teściowa. – Zawsze lubiłam z tobą rozmawiać.
– To dlaczego mama wcześniej tak rzadko przychodziła, dzwoniła – zapytałam, jednocześnie czując, że się czerwienię. Ja przecież też nie wyrywałam się z tymi telefonami!
– Bo wiesz, Agatko, nie chciałam się narzucać – teściowa się uśmiechnęła. – Jesteś kobietą, gospodynią, to twój dom. Twoja mama to co innego. A ja jestem teściową, nie chciałam, żebyś sobie pomyślała, że cię kontroluję i sprawdzam.

Teraz to już na pewno się zaczerwieniłam. Ale to nic. Ważne, że wreszcie naprawdę poznałam swoją teściową.

Czytaj więcej prawdziwych historii:
Marlena uważała, że w imię przyjaźni powinnam ukrywać jej romans
Zostałam starą panną z wyboru i koleżanki mi zazdroszczą
Mama zawsze wolała moją młodszą siostrę, niż mnie
Matka zniszczyła mi życie. Od zawsze mną manipulowała
Były mąż mnie prześladował, bo nie mógł mnie mieć

Redakcja poleca

REKLAMA