„Zakochałam się w wiecznym chłopcu. Nie potrafię go zostawić, ale boję się przyszłości z tak nieodpowiedzialną osobą”

Związek z „Piotrusiem Panem” fot. Adobe Stock
Aleks to taki duży chłopiec. Jest słodki i kochany, lecz nieodpowiedzialny. I co ja mam z nim zrobić?
/ 29.12.2020 16:58
Związek z „Piotrusiem Panem” fot. Adobe Stock

Pierwszy dzień w nowej pracy! Czułam się podekscytowana. Niepokój, jak sobie poradzę, mieszał się z radością, że tak szybko i bez problemu udało mi się zdobyć naprawdę niezłe stanowisko.

Stanęłam pod nowoczesnym wieżowcem, który wyglądał tak, jakby cały zrobiony był ze szkła. Byłam tu wcześniej na rozmowie kwalifikacyjnej. Wtedy otoczenie zrobiło na mnie równie wielkie wrażenie.
Obszerny hall prowadził do kilku przeszklonych wind. Wjechałam na 19. piętro. Tam właśnie mieścił się dział analiz rynku nieruchomości wielkiej międzynarodowej firmy, moje nowe miejsce pracy.

Uśmiechnęłam się do asystentki siedzącej tuż przy wejściu. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i, nie przerywając służbowej rozmowy, wskazała mi gestem korytarz prowadzący w głąb pomieszczenia. Nie byłam tu wcześniej, nie miałam okazji. Szef, który prowadził wstępne rozmowy z kandydatami, przyjął mnie w swoim gabinecie. Open space zarezerwowany był dla pracowników niższego szczebla.

Nowy początek

Szłam wąskim korytarzem coraz bardziej zdziwiona. Tu nie było miejsca na architektoniczny rozmach. Ludzie siedzieli jeden obok drugiego, stłoczeni na dużej przestrzeni jak króliki w klatce. Stanęłam niezdecydowana, co robić dalej, ale z kłopotu wybawił mnie miły chłopak. Wracał właśnie do swojego biurka z kubkiem kawy w ręku i przechodząc, zagadnął mnie.

– Szukasz kogoś? Zgubiłaś się w naszym korpo-lesie? Jak chcesz, mogę ci pomóc, znam tutaj wszystkie ścieżki.
Zmieszałam się. Wydukałam coś o nowej pracy. Na szczęście zrozumiał.
– Andrzej! Pani do ciebie! – podniósł głos mój wybawca, odwracając głowę w stronę wielkiej przestrzeni biurowej.

Apel odniósł skutek i już po chwili pojawił się przy mnie kierownik działu, w którym miałam pracować. Zaprowadził mnie do mojego biurka, pomógł zalogować się na komputerze i przekazał górę obowiązków poprzedniczki. Było tego tak dużo, że z niedowierzaniem przeglądałam pliki.

Jedne rzeczy okazały się w miarę kompletne, inne pozostawały w totalnej rozsypce. Wszystko wskazywało na to, że mam się od razu zająć dziesiątkami spraw, z których większość potrzebna jest „na wczoraj”. Patrzyłam z niedowierzaniem na ogrom pracy, którą miałam wykonać, i powoli ogarniało mnie przerażenie.
– Dużo tego – znajomy chłopak pojawił się nie wiadomo skąd i zajrzał mi przez ramię.

Poczułam zapach dobrej wody kolońskiej, a długie kosmyki jego włosów połaskotały mnie lekko w szyję. Odsunęłam się odruchowo, ale wtedy moja twarz znalazła się tak blisko jego, że prawie zderzyliśmy się nosami. Zaparło mi dech w piersiach.
– Ciasno tu – mruknął, nie robiąc nic, żeby zwiększyć odległość między nami. – Aleks – przedstawił się.
– Dorota – odparłam chyba niezbyt wyraźnie, przeklinając w duchu moją skłonność do nagłych rumieńców.
– Chodź, pokażę ci, gdzie jest kuchnia – oznajmił. – To najważniejsze pomieszczenie w Mordorze. Ludzie wyskakują tam na kawę, żeby odetchnąć i wymienić informacje. Skąd inaczej wiedziałbym, że dziś przychodzi nasza nowa gwiazda?

Musiałam chyba wyglądać na zdziwioną, bo, patrząc na moją minę, dodał:
– Od razu widać, że nigdy nie pracowałaś w korporacji. Czasem, dla zabawy, posługujemy się nazwami z „Władcy Pierścieni”. Łatwiej przetrwać, jeżeli nie bierzesz wszystkiego poważnie. Mordor albo Moria – nazwy baśniowych i straszliwych krain przyjęły się także u nas. Takie życie…
– Będziemy razem pracować? – spytałam z nadzieją, chociaż jednocześnie pomyślałam, że facet jest trochę dziecinny.
– Nie do końca, a szkoda – odparł Aleks, patrząc na mnie tak, jakby rzeczywiście tego żałował. – Możemy to jednak nadrobić. Zapraszam cię po pracy na drinka. Trzeba oblać przybycie wybitnej specjalistki od rynków skandynawskich.
– Kogo? – spytałam ze zdumieniem.
– Ciebie! Znasz języki, potrafisz analizować, a reszty się nauczysz! Od dawna kogoś takiego szukali! A tak między nami, jak udało ci się nauczyć norweskiego?

Aleks mnie oczarował

Wzruszyłam ramionami. Chodziłam do szkoły podstawowej w Oslo, ale nie miałam ochoty opowiadać o tym, co czułam, kiedy jako sześcioletnie dziecko wylądowałam w obcojęzycznym kraju. Rodzice podjęli w Norwegii pracę, a mnie nikt nie pytał o zdanie. Ile łez wtedy wylałam! Mówi się, że dzieci szybko zapominają, ale chyba jestem wyjątkiem. Pamiętam dokładnie poczucie wyobcowania, które mnie wtedy dopadło. Nikt nie rozumiał, co gadam! Na szczęście już po roku wszystko się zmieniło.

Opanowałam język i mówiłam niczym rodowita Norweżka, a dodatkowym bonusem tego pobytu była moja płynna znajomość angielskiego. Dlatego teraz stałam się poszukiwanym pracownikiem. Aleks przerwał moje rozmyślania, zaglądając mi prosto w oczy i mówiąc:
– Spoważniałaś, jakby słońce na chwilę zaszło. Dopadły cię wspomnienia?

Ujął mnie tą swoją troską. Był nie tylko miły, ale miał też mnóstwo chłopięcego wdzięku. Lubiłam patrzeć, jak odgarniał niesforne pasemko włosów, które ciągle wpadało mu w oczy. Podobał mi się!
„Właściwie nieźle się zaczęło – pomyślałam, sadowiąc się przy swoim biurku. – Spotkałam fajnego chłopaka”.

Wieczorem było jeszcze lepiej. Co prawda późno wyszliśmy, bo okazało się, że nikt tutaj nie przestrzega godzin pracy. Za to Aleks wziął mnie za rękę, jakbym już była jego dziewczyną. Poszliśmy do baru.

– To nasz drugi dom – powiedział, teatralnie zataczając ręką koło. Rzeczywiście, w głębi sali siedziało kilka znajomych osób, które wesoło do niego machały. Na szczęście Aleks zbył kolegów i zajął się tylko mną. Podał mi rękę, pomagając wejść na wysokie barowe krzesło.

Nie byłam przyzwyczajona do takiej atencji. Nieporadnie wdrapałam się na stołek, trzymając się Aleksa jak ostatniej deski ratunku. Chłopak uśmiechnął się.
– Zawsze do usług – mruknął, muskając niby przypadkiem moje ramię. Zamówiliśmy drinki i poczułam się swobodniej. Rozmawialiśmy, jakbyśmy znali się od lat; zniknęło całe moje początkowe skrępowanie. Aleks opowiadał o swoich pasjach, kitesurfingu i nartach. Rzeczywiście znał się na tym.

Słuchałam oczarowana. Wielka przestrzeń, błękit morza, szum fal – i ten chłopak na desce ciągniętej przez latawiec. Potrafiłam to sobie wyobrazić.– Może kiedyś wybierzemy się razem? Mam ochotę zostać twoim nauczycielem. Pływanie na kajcie nie jest trudne – dodał. Obiecałabym mu wszystko, nawet to, że wejdę dla niego na niestabilną deskę. Dlatego dobrze się stało, że rozmowę przerwał nam Mirek z księgowości. – Hej, gołąbeczki.! Zbieramy ekipę do klubu, idziecie potańczyć? – zapytał.

Poszliśmy. Już od progu zaatakowały nas zmysłowe latynoamerykańskie rytmy. Mambo! Rozluźniona drinkiem weszłam na parkiet i zaczęłam tańczyć. Powoli dołączali do mnie koledzy, wszyscy z wyjątkiem Aleksa. On stał z brzegu i patrzył. Nie odrywał ode mnie oczu, tańczyłam tylko dla niego. Połączyła nas niewidzialna nić. To było mocniejsze uczucie niż fizyczny kontakt. Całkiem się w tym zatraciłam.

W końcu Aleks podszedł, objął mnie i zaczęliśmy po prostu kołysać się lekko, nie siląc się na żadne figury. Tak było dobrze. W ramionach tego chłopaka czułam, że odnalazłam swoje miejsce w świecie. Chyba wtedy się w nim zakochałam. Wracaliśmy nocnymi ulicami miasta. Ruch już zamarł, latarnie świeciły tylko dla nas. Aleks odprowadził mnie do domu.
– Do jutra – szepnął, całując mnie delikatnie na pożegnanie. – Śpij dobrze.

Następnego dnia biegłam do pracy jak na skrzydłach. Po czterech godzinach snu nie byłam specjalnie wypoczęta, ale tęskniłam za Aleksem. Już z daleka zobaczyłam jego jasną czuprynę. Wpatrywał się w ekran komputera, ale nagle, jakby przyciągnięty moimi myślami, spojrzał i uśmiechnął się. Telepatyczne porozumienie! Usiadłam przy swoim biurku i niechętnie zajęłam się pracą. Było tego trochę, więc na jakiś czas zapomniałam o całym świecie.

Z transu wyrwał mnie znajomy głos.
– Mała przerwa na kawę? Nie mogę pozwolić, żebyś opadła z sił – w oczach Aleksa zamigotały wesołe iskierki. Szliśmy korytarzem, niby przypadkiem dotykając się dłońmi. Dwie znajome dziewczyny powiedziały „Hej!”, mijając nas. Kwadrans w kuchni minął jak jedna chwila. Musieliśmy się znowu rozstać.

Wieczny chłopiec

Skierowałam się do toalety. Już miałam wychodzić, gdy usłyszałam fragment rozmowy, która nie była przeznaczona dla moich uszu. Dziewczyny, które mijały nas na korytarzu, poprawiały makijaż przed lustrem, rozmawiając o mnie i o Aleksie.
– Widziałaś? Aleks znalazł sobie nową miłość! – zaśmiała się jedna nieprzyjemnie. Zacisnęłam dłonie w poczuciu bezsilności. Zazdroszczą mi chłopaka, to pewne!
– Nie żal ci? – spytała druga. – W końcu kiedyś byliście razem.
– Było, minęło – zbagatelizowała sprawę ta pierwsza. – To Piotruś Pan. Taki wieczny chłopiec. Uroczy, łatwo się w nim zakochać. Dostarczy ci niezapomnianych chwil, zorganizuje szampana o północy w parku, zabierze na wielbłądzie do oazy, ale nie można na nim polegać. Wolę kogoś solidniejszego. Może nie mieć w zanadrzu tysiąca niespodzianek, byle był poważny.

Dziewczyny poszły, a ja nie mogłam zapomnieć ich słów. Zrobiło mi się przykro, że była dziewczyna Aleksa rozsiewa o nim podłe plotki, szkaluje go. W korporacji takie wieści rozchodzą się a prędkością światła. Mogłam być pewna, że jutro wszyscy będą o nas wiedzieli. Trudno. To była nasza prywatna sprawa, ale przecież nie mieliśmy się czego wstydzić. Niech zazdrośnice udławią się własną złością.

Niecały miesiąc później Aleks czekał na mnie w kafejce po drugiej stronie ulicy. Wyszedł z pracy punktualnie o piątej, jak zwykle zresztą, ale ja byłam tak zawalona robotą, że musiałam dłużej posiedzieć.
– Zmęczona? – nachylił się nade mną troskliwie, obejmując mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego.
– Teraz już nie – odparłam z błogim uśmiechem. – Już wszystko dobrze.
– Wyjedźmy na weekend – zaproponował nagle. – Odpoczniesz, nabierzesz ochoty na życie. Znam takie fajne miejsce... Magiczne. Spodoba ci się.
– Właściwie dlaczego nie? – odparłam. Nie mogłam przecież powiedzieć, że bez wahania pojechałabym za nim na koniec świata. Za krótko się znaliśmy na takie deklaracje. Byłam bardzo zakochana, ale wypadało zachować trochę godności.
– No to ustalone! – ucieszył się Aleks, odwracając mnie jak lalkę twarzą do siebie.
– Oby do piątku. Zapominamy o wszystkim i jedziemy na Hel! Ostatnia okazja, żeby w kraju popływać na kajcie. Zobaczysz, będzie super! Pomyśl, już w sobotę usiądziemy na plaży z winem i obejrzymy sobie, jak słońce chowa się w morzu!

I tak właśnie było. Mój chłopak pływał po falach, balansując deską z wprawą zawodowca. Było na co popatrzeć! Schowałam się za falochron, żeby wiatr od morza nie urwał mi głowy, i łapałam promienie słońca. Cały dzień spędziliśmy na plaży. Wieczorem chcieliśmy pójść na romantyczną kolację, ale okazało się, że kitesurfingowcy organizują imprezę przy ognisku. Aleks zawahał się. Widziałam, że ma ochotę zostać na plaży, zamiast włóczyć się po lokalach, ja z kolei chciałam spędzić wieczór tylko w jego towarzystwie. Po namyśle ustąpiłam. Co mi tam, niech będzie szczęśliwy!

Patrzyłam, jak świetnie się bawi przy ognisku. Nie znałam kajciarzy, więc nie uczestniczyłam w rozmowie. Aleks zauważył to i zaproponował mi spacer. Wzruszyłam się, że nawet w trakcie zabawy myśli o mnie i dba o moje dobre samopoczucie. Poszliśmy objęci brzegiem morza. Było po prostu idealnie.
– Jesteś szczęśliwa? – spytał poważnie, a ja szczerze odparłam, że tak.

Niestety, wszystko ma swój kres. Weekend minął i wróciliśmy do pracy. Byłam tak zawalona robotą, że spędzałam przy biurku całe dnie, do późnego wieczora. Przez to prawie nie widywałam się z Aleksem, który jakoś zawsze potrafił wyjść do domu o normalnej godzinie. Tęskniłam za nim, nie wystarczały mi przelotne spotkania w kuchni i na korytarzu, a esemesy od ukochanego, naszpikowane emotikonami, początkowo rozczulały, lecz w końcu zaczęły drażnić.

„Co za dziecinada!” – myślałam, patrząc na długi rząd buziek i serduszek. Może nie denerwowałyby mnie tak, gdyby nie fakt, że przede mną leżała góra papierów… Harowałam jak wół, ale w końcu udało mi się pokonać zaległości. Powoli zaczynałam dostrzegać światełko w tunelu. Jeszcze tylko trochę wysiłku i wyjdę na prostą, będę mogła normalnie widywać się z Aleksem, zobaczę słońce na ulicy…

Zdziwiłam się, otwierając służbowego mejla od ukochanego. „Pomocy!” – tak brzmiał nagłówek. Myślałam, że to żart, ale nie… Aleks przysłał mi mnóstwo dokumentów, które należało opracować! „Nie wyrobię się w terminie, a tylko Ciebie mogę prosić o pomoc. To sprawa życia i śmierci, szef nie daruje mi kolejnej wpadki. Proszę, pomóż mi, wynagrodzę Ci to”.

Podniosłam głowę i napotkałam błagalny wzrok ukochanego, siedzącego kilka biurek dalej. No cóż, nie mogłam odmówić. Zastanawiałam się tylko, jak to się stało, że narobił takich zaległości. Postanowiłam wyjaśnić sprawę przy najbliższej okazji.

Godziny mijały, a ja pracowałam nad zawartością mejla. Biuro powoli pustoszało. W pewnym momencie Aleks przysiadł się do mnie i powiedział:
– Przepraszam, kochanie, tak jakoś wyszło… Jesteś wielka, że mi nie odmówiłaś, naprawdę. Może skoczę po coś do jedzenia? Na co miałabyś ochotę?
– Weź część dokumentów – zaproponowałam. – We dwoje szybciej skończymy.
– Oczywiście, zaraz, tylko pójdę po kolację dla nas. Chińszczyzna może być?

Co miałam powiedzieć? Przypomniała mi się rozmowa podsłuchana w toalecie. Piotruś Pan, mężczyzna o mentalności chłopca… Obdarzony urokiem osobistym, ale nieodpowiedzialny. Może było w tym trochę racji? Kiedy wyszedł, westchnęłam ciężko i wyjrzałam przez okno.
– Pomagasz Aleksowi? – usłyszałam za plecami i odwróciłam się przestraszona. Tomek, kumpel mojego chłopaka, pojawił się przy mnie nie wiadomo skąd.
– Zapomniałem ładowarki – uśmiechnął się. – Nie chciałem cię przestraszyć. Kiedyś Aleks też mnie prosił o podgonienie jego pracy, ale w końcu powiedziałem „Dość!”. Jest dobrym specjalistą, jednak niczego nie traktuje poważnie. Zawsze myśli, że jakoś to będzie, i dlatego zawala terminy. Zauważyłem, że teraz z ciebie zrobił sobie koło ratunkowe. Miałem się nie wtrącać, ale zrobiło mi się ciebie żal. Rób, jak uważasz, tylko pamiętaj, że to nie jest jednorazowa akcja. Aleks lubi prosić o pomoc.

Szczere wyznanie Tomka zaskoczyło mnie. A więc to nie była tajemnica… Wszyscy wiedzieli, że muszę pracować za mojego chłopaka! Co jednak miałam zrobić? Przecież jeżeli bym mu nie pomogła, poniósłby konsekwencje służbowe. Może by go zwolnili? Nie miałam wyjścia. Czekałam na powrót Aleksa, segregując jego dokumenty.

Połowę odesłałam mu mejlem. Postanowiłam, że przypilnuję, żeby to zrobił, chociaż to była ostatnia rzecz, na którą miałam ochotę. Odgrywać rolę matki i wychowawczyni wobec dorosłego faceta… Nigdy nie myślałam, że będę musiała to robić. A jednak zrobiłam.

Aleks nie był zachwycony. Nie wiem, co sobie wyobrażał. Myślał, że tylko mnie zaprzęgnie do pracy? W końcu jednak posłusznie usiadł przed komputerem. Zerkałam na ukochanego pogrążonego w pracy. Odgarniał niecierpliwie jasny kosmyk włosów gestem, który kochałam. Przypomniałam sobie, jaki był troskliwy, jak dbał o to, żeby było mi dobrze. Nie wiedziałam, co mam myśleć. Rozsądek podpowiadał mi, że życie z takim człowiekiem nie będzie łatwe. Serce mówiło co innego.

Gdzieś niedaleko, może w wyobraźni usłyszałam szelest małych skrzydełek. Pomyślałam, że to przelatuje wróżka Dzwoneczek, wierna przyjaciółka Piotrusia Pana. Ona też go kochała. Westchnęłam i otworzyłam kolejny dokument.

Skończyliśmy późną nocą. Aleks wtulił się we mnie jak dziecko i jęknął:
– Jestem skonany! Ale wiesz co? Już niedługo to sobie odbijemy. Pojedziemy na Rodos, do mekki kitesurfingowców. Rajska plaża, słońce, ciepłe morze, wieczory w tawernie i greckie buzuki. Co ty na to?
– Chyba nie stać mnie na taki wypad.
– Mnie też! – zachichotał. – Ale pieniądze to nie wszystko, najwyżej weźmiemy kredyt. Trzeba korzystać z życia!

Westchnęłam i wywróciłam oczami. Mój kolorowy chłopiec szykował następne niespodzianki. Gdybym go tak nie kochała, zostawiłabym go bez chwili wahania!

Więcej prawdziwych historii:
„Moja żona to despotyczna wariatka. Poświęciłem dla niej wszystko, a ona nawet nie chce mieć ze mną dzieci”
„Przez pomyłkę lekarzy myślałam, że umieram. To były najgorsze dni mojego życia, za które nikt nie odpowiedział”
„Zięć wysyłał moją córkę na wojnę, bo zarabiała tam najlepiej. Ja bałam się o jej życie, a on balował za jej pieniądze”
„Zakochałem się w Magdzie, ale przespałem się z jej przyjaciółką. Obie zaplanowały ten test, którego nie zdałem”

Redakcja poleca

REKLAMA