Przez blisko 50 lat małżeństwa matka zatruwała ojcu życie swoją zazdrością. Wystarczyło, że obejrzał się za jakąś kobietą na ulicy albo mrugnął do ekspedientki i zaraz robiła mu wyrzuty. Żeby jeszcze ojciec wyglądał na donżuana – ale nie. Pulchny, niewysoki, łysiejący. Cały jego urok krył się w uśmiechu i niezmąconym optymizmie. Cała wina zaś polegała na tym, że lubił kobiety. Mówił, że dzięki nim świat jest piękniejszy i łagodniejszy.
O dziwo, nie tracił tej wiary mimo awantur i wiecznej podejrzliwości mojej matki. Gdy zarzucała go pretensjami, tylko się śmiał. Czasami odnosiłam zresztą wrażenie, że pogoda ducha, z jaką ojciec znosił humory matki, wydawała jej się najbardziej podejrzana. A on wręcz celowo ją prowokował, adorując każdą kobietę w zasięgu wzroku. Gdy zachorował, wychudł na wiór, ona zaś tkwiła jak strażnik przy jego szpitalnym łóżku, odganiając co ładniejsze i młodsze pielęgniarki.
Potem ojciec żartował, że śmierć musi być bardzo piękną panią, skoro i ją mama odstraszyła. Wtedy. Bo od paru lat oboje już nie żyją. Tata na pewno trafił do nieba, a mama, która wytrzymała bez niego ledwie kilka miesięcy, na pewno go tam odnalazła, żeby przeganiać piękne anielice...
Dziwna i skomplikowana była ta ich miłość
Kiedy przyjęłam oświadczyny Mirka, jednocześnie obiecałam sobie, że nam się to nie przytrafi. Nie będę taka jak matka. Nie zamierzałam zadręczać swojego męża chorobliwą zazdrością. W ogóle żadną zazdrością. Za punkt honoru postawiłam sobie, że będę mieć do swojego ukochanego zaufanie. I udało mi się to.
Po 10 latach małżeństwa oraz 13 latach znajomości uchodziliśmy za parę idealną. Żadnych awantur, cichych dni, większych kłótni (no bo drobne spory zdarzają się każdemu). Żadnych niedomówień, podejrzeń, wątpliwości. Pełne zrozumienie. Często, gdy jedno zaczynało zdanie, drugie je kończyło. Po prostu sielanka. Nawet fizycznie byliśmy do siebie podobni. Oboje szczupli szatyni o piwnych oczach i jasnej karnacji.
Mieliśmy także podobne upodobania. Wakacje i weekendy lubiliśmy spędzać bez pośpiechu. Mirek na co dzień miał dość wyścigu szczurów w agencji reklamowej. Ja – wiecznej nerwówki i kolejek w wydziale komunikacji. Zwłaszcza gdy dzieci trochę podrosły i nie potrzebowały już naszej nieustannej uwagi, wysyłaliśmy je na podwórko albo do cioci, a wolny czas poświęcaliśmy ulubionemu nicnierobieniu. Pewnie dlatego ostatnio przybyło mi trochę sadła w okolicach bioder. Niby nie dużo, ale to już nie była figura nastolatki. Z drugiej strony – co z tego? Mirkowi i tak się podobałam. Byliśmy jak koty – zadowoleni z siebie i życia, uśpieni wewnętrznym mruczeniem, że jest super i nic zmieniać nie trzeba.
Co wytrąciło mnie z tego błogostanu?
Zaczęło się od dyskusji o niewierności. Jedna z klientek postanowiła zmienić prawo jazdy. Rozwodziła się i wracała do panieńskiego nazwiska. Nie chciała, żeby cokolwiek przypominało jej byłego męża, tego drania i świnię. Wszyscy faceci to dranie i świnie, jak dowodziła.
– Zapewniam panią, że nie wszyscy – uśmiechnęłam się.
– Naiwna – burknęła. – Wie pani, co różni męża wiernego od niewiernego? Ten drugi dał się przyłapać, ot co!
– Przemawia przez panią gorycz. Ale nie można z powodu jednego zawodu...
– Jednego?! – prychnęła. – Na jakim świecie pani żyje? Jeżeli kiedyś istnieli wierni faceci, to już dawno wyginęli jak mamuty. Wcześniej czy później każdy zdradzi żonę, zapewniam panią.
I poszła obrażona na cały męski świat. Na mnie chyba też...
No a potem podsłuchałam rozmowę koleżanek w toalecie. Miałam już wyjść z kabiny, ale kiedy usłyszałam swoje imię, coś mnie powstrzymało. Niezdrowa ciekawość, której miałam potem żałować.
– Gosieńka i jej Mireczek... Tacy idealni, tacy zgodni, że aż nudni. Ich rozwód byłby prawdziwą sensacją – zauważyła złośliwie Kryśka.
– Nie rozumiem tej bezgranicznej ufności Gośki. To nienaturalne. Na jej miejscu lepiej pilnowałabym męża i nie wierzyła w każde jego słowo.
– A co? Wiesz coś? Będzie skandal? – spytała Lila z wyraźną nadzieją.
– No nie… Ale przecież Mirek to całkiem łakomy kąsek. Ustawiony, przystojny i w dobrym wieku do zmiany, a raczej… do wymiany starszego modelu na młodszy! – zachichotała Kryśka, a mnie dreszcz przeszedł po krzyżu.
Czy naprawdę byłam zbyt pewna siebie, a raczej zbyt pewna Mirka? Fakt, skończył 40 lat, wkraczając w ten przeklęty okres, gdy facetom odbija. Czy i on okaże się podatny na wdzięki młodych ślicznotek? A może już pojawiły się oznaki, które przeoczyłam?!
Mój mąż obcował z pięknymi modelkami
Zaczęłam się zastanawiać, analizować różne sytuacje pod kątem ewentualnych zagrożeń. I z rosnącym przerażeniem odkryłam, jak ich dużo. Bankiety, promocje, pokazy, castingi. Mój mąż, specjalista od marketingu w branży odzieżowej, na co dzień spotykał się z pięknymi, eleganckimi kobietami. Często były to młodziutkie modelki, chude jak patyki, z nogami pod sam sufit i talią osy…
A ja co? Niby młodsza od Mirka o sześć lat, ale na pewno nie tak młoda jak te modeleczki… W dodatku niezbyt ekscytująca: w pracy – styl urzędniczy, w domu – wygodne ciuszki i kapcie. Gdy nie musiałam, nie lubiłam się stroić ani malować. Nie histeryzowałam też z powodu pierwszych zmarszczek czy fałdki tłuszczu na brzuchu. A może powinnam?
Niby Mirek twierdził, że właśnie taka mu się podobam, taką mnie kocha, naturalną i pogodną, a blichtru i sztuczności ma po dziurki w nosie. Ale co, jeżeli tylko usypiał moją czujność, a na boku kręcił z jakąś ponętną brunetką…?! No nie, to absurd. Jakbym słyszała moją matkę. Zastanawiałam się przez chwilę, czy nie zwierzyć się mężowi z moich obaw. Stwierdziłam jednak, że to zły pomysł.
Było mi zwyczajnie głupio nawet żartem spytać, czy przypadkiem nie planuje zdrady i rozwodu w dalszej kolejności. Bo coś tam podsłuchałam w damskiej toalecie. To przecież idiotyczne. Chociaż gdyby chciał kręcić, moja wyrozumiałość i zaufanie ułatwiłyby mu sprawę... No i stało się. Podejrzliwość jak mały, wredny robaczek zaczęła uporczywie drążyć mnie od środka. Telefon, który odebrałam w tamtą jesienną niedzielę, zaalarmował mnie bardziej, niż powinien.
– Chciałabym rozmawiać z panem Mirosławem. Bardzo mi zależy – usłyszałam damski głos o niskim aksamitnym brzmieniu, który idealnie pasowałby do ciemnowłosej, smagłej piękności.
– W sprawach zawodowych proszę się kontaktować z agencją. Po weekendzie.
– Ale ja muszę mówić z nim, nie z jego sekretarką czy wspólnikiem.
Nie podobał mi się ten ton
– O co właściwe chodzi? – spytałam ostro. – Może ja mogłabym pomóc? Mąż akurat… – nie dokończyłam, bo Mirek właśnie wyjął mi słuchawkę z dłoni.
– Kochanie, zajmę się tym. Może nastawisz ekspres? – uśmiechnął się. Niby nic, ale odniosłam wrażenie, że chce się mnie pozbyć z pokoju. Robiąc kawę, raz po raz zerkałam na aparat wiszący w zasięgu mojej ręki. Nie wiem, dlaczego podniosłam słuchawkę…
– …tu więcej nie dzwonić. Nie życzę sobie, rozumiesz? Nie mam wobec ciebie żadnych zobowiązań.
– Doprawdy? To się jeszcze okaże!
– Nie strasz! – warknął Mirek. – Czego ty w ogóle ode mnie chcesz?
– Szansy. Nie skreślaj mnie. Tylko tyle. I odbieraj komórkę, gdy dzwonię.
– W porządku.
Pożegnali się, może nie przyjaźnie, ale bez wrogości i umówili na wtorek. Cichutko odłożyłam słuchawkę. Było mi trochę wstyd. Znowu podsłuchiwałam. Tym razem własnego męża i to bynajmniej nie przez przypadek. Dziwne wrażenie. I dziwna rozmowa. Albo zupełnie zwyczajna. Zależy od interpretacji.
– Kto to był? Czyżby kolejna ambitna panienka marząca o karierze modelki? – spytałam, podając mu kawę.
– Mniej więcej – wzruszył ramionami. – Przepraszam cię za ten telefon. Wiem, że nie lubisz, kiedy ktokolwiek zakłóca nasze leniwe weekendy.
– Ma szansę? – wymknęło mi się.
– Na co? – Mirek poderwał głowę.
– No, na karierę – wyjaśniłam szybko. – Ma potencjał? Z reguły umiesz to ocenić po pierwszym spotkaniu.
– Potencjał? – zastanowił się. – Być może, ale charakter trudny… – westchnął, jakby owa osoba już zdrowo zalazła mu za skórę. – Zresztą, co cię tak nagle zainteresowała ta dziewczyna? – przybrał obronny ton. – Więcej nie będzie nam przeszkadzać. Obiecuję ci.
Kim jest ta dziewczyna?
Skąd ta pewność? Zamierzał definitywnie zerwać z nią kontakty? A ona bez protestu mu na to pozwoli? Nie wyglądało na to. Nawet przez telefon sprawiała wrażenie zdesperowanej. O co tu chodzi? Kim jest ta dziewczyna? Co naprawdę łączy ją z moim mężem? Musiałam się tego dowiedzieć. W ten czy inny sposób. Bo Mirka nie miałam co pytać. Wykręci się tak samo jak przed chwilą.
Jeśli zażąda rozwodu, jak ja to dzieciom wytłumaczę?! Tej nocy nie mogłam zasnąć. Co czuje żona, gdy odkrywa, że mąż ma jakąś tajemnicę? Złość, rozczarowanie, szok – tym większe, im bardziej przedtem mu ufała. Może trzeba było być jędzą, jak moja matka? Wciąż jeszcze łudziłam się, że wszystko da się łatwo wytłumaczyć, a Mirek w życiu by mnie zdradził. Przecież znam go jak samą siebie!
Jednak raz poruszonej lawiny podejrzliwości nie da się zatrzymać rozsądną argumentacją. Toczy się coraz szybciej, podsycana zazdrością. I strachem. O jakich zobowiązaniach mówili? Co się miało okazać? Czyżby panna była w ciąży? Boże, co wtedy?! Sama myśl o romansie wydała się straszna. A tu jeszcze dziecko! Co ja powiem synowi i córce? Jak im wytłumaczę, że od dziś tatuś woli inną panią i inne dziecko? A co ze mną? Nie wyobrażałam sobie życia bez Mirka…
W pracy nie mogłam się skupić
Zadzwoniłam do sekretarki Mirka. Lubiłyśmy się i czasem sobie plotkowałyśmy. Postanowiłam dowiedzieć się czegoś o tajemniczej dziewczynie.
– Nowa modelka? Ładna i młoda? Wszystkie są młode i ładne. Ale żadnej nowej w ostatnim czasie nie kojarzę... Jakaś twoja znajoma? Kiedy przyjdzie, zwrócę na nią… Cholera! – usłyszałam jakiś rumor. – Wybacz, Gosiu. Chętnie bym z tobą pogadała, ale mamy tu istne urwanie głowy. W każdym razie przypomnę Mirkowi o tej lasce, skoro ci zależy.
– Nie, nie! – wystraszyłam się. – Nie trzeba. Powiedz mu tylko, że… że nie dostałam ładnego schabu i zamiast obiecanej pieczeni będzie dziś na obiad chińszczyzna. – palnęłam bez sensu.
– Jasne. Nie zapomnę – mruknęła nieco zdziwiona moim poruszeniem.
Im się tam wszystko wali, a ja o obiadku. Oby jednak zapomniała… Tę chińszczyznę obiecałam Mirkowi już dwa dni temu. Kiepski był ze mnie spiskowiec.
Spędziłam kolejną bezsenną noc
Rano bolała mnie głowa i łamało w kościach. Grypa jak nic. Świetny pretekst, żeby nie iść do pracy. Jednak w łóżku nie zostałam. Mirek umówił się z panną w południe w parku. Widać uznał, że na otwartej przestrzeni będzie bezpieczniej.
„Muszę zobaczyć ich razem. Wtedy przekonam się, jak sprawy stoją. Nie mogę biernie czekać na rozwój wypadków. Inaczej oszaleję” – uznałam.
Przeszukałam szuflady w pokoju synka i znalazłam lornetkę, którą w zeszłym roku dostał na urodziny. Zapakowałam ją do torebki, włożyłam płaszcz i wyszłam z domu. „Do czego to doszło!” – pomyślałam, ale nie zamierzałam się wycofać. Po prostu musiałam wiedzieć.
Przyszłam przed czasem i usiadłam na ławce pod drzewem w takim miejscu, by zasłaniały mnie gęste krzaki, po czym zaczęłam karmić gołębie. Dla lepszego kamuflażu kupiłam po drodze kilka bułek.
Dziewczyna zjawiła się pierwsza. Od razu wiedziałam, że to musi być ona! Wysoka, szczupła, zgrabna. Bardzo młoda. Z długimi, czarnymi włosami i nogami po samą szyję. Zwracałby uwagę nawet wtedy, gdyby miała na sobie siermiężny worek. Ale ona miała na sobie kuse futerko, obcisłe dżinsy i botki na koturnach. Jakby się urwała prosto z wybiegu. Więc może jednak modelka? Z drugiej strony, z kim miałby mnie zdradzać – z pulchną listonoszką? Westchnęłam ciężko.
Wtem na horyzoncie pojawił się mój mąż
Zgarbiłam się, spuściłam głowę, jeszcze głębiej schowałam za kępą krzaków, a potem szybko wyjęłam z kieszeni lornetkę. Oczywiście mnie nie zauważył. Zresztą, miałby z tym problem, nawet gdybym siedziała tuż obok. On widział tylko tę dziewczynę. Pomachał do niej i uśmiechnął się. Dlaczego mu tak wesoło?! Momentalnie się najeżyłam. Kiedy rano pocałował mnie na do widzenia, był poważny i skupiony. Co się zmieniło w ciągu tych kilku godzin? Czyżby podjął decyzję? Stąd ta ulga na jego twarzy? Co oznaczyła dla mnie?! Niemal przestałam oddychać, obserwując ich. O czymś rozmawiali. To znaczy, mówił Mirek. Pochylał się w jej stronę, a ona słuchała. W pewnym momencie jej ramiona zadrgały. Płakała czy się śmiała? Nieważne. Po tym, co zobaczyłam później, nic już nie było ważne…
Mój mąż przytulił tę obcą dziewczynę, a ona położyła mu głowę na ramieniu. I tak stali, sami pośród drzew, zatopieni w objęciach. Mój bezpieczny, szczęśliwy świat w jednej chwili legł w gruzach. Wstałam z ławki i oszołomiona ruszyłam przed siebie. Nie wiem, jak i kiedy dojechałam do domu. Nie wiem, jak długo siedziałam w salonie. Nawet nie zdjęłam kapelusza i płaszcza. Było mi zimno, lodowato…
– Gosiu, wychodziłaś? Przecież miałaś leżeć. – Mirek rzucił z przyganą.
„Co cię to obchodzi, ty podły zdrajco?!” – chciałam mu rzucić w twarz, ale słowa uwięzły mi w gardle.
– Zdejmuj ciuchy i wskakuj do łóżka. – zaczął mnie rozbierać, po czym dotknął mojego czoła. – No i proszę, masz gorączkę. Kładź się natychmiast.
Świetnie udawał. Miałam dosyć
Umościłam się na kanapie, przykryłam kocem po sam nos. Nie chciałam, by widział, jak drży mi broda od powstrzymywanego płaczu. Po kilku minutach wrócił z termometrom i kubkiem herbaty. Usiadł obok i przyglądał mi się z troską. Świetnie udawał. Miałam dosyć.
– Gadaj, co masz powiedzieć. Nie przedłużajmy tego – wypaliłam.
– W porządku. Wyglądasz fatalnie. Gdzieś ty się tak zaprawiła? Chciałem z tobą porozmawiać, ale nie wiem, czy jesteś w dość dobrej formie…
– A co, chcesz mi oświadczyć, że masz dziecko z inną i odchodzisz? – rzuciłam. To miało zabrzmieć dumnie, ale wyszło płaczliwie. Ja pisk kota.
– Niezupełnie… – odchrząknął. – Ale tydzień temu przyszła do mnie dziewczyna i oznajmiła, że jest moją córką.
– Że co?! – wybałuszyłam oczy.
– Też mnie zatkało – pokiwał głową. – Obrotna panienka. Dowiedziała się, gdzie mieszkam, gdzie pracuję. Zdobyła mój numer komórki, telefon do domu. To z nią rozmawiałaś w niedzielę. Nic nie mówiłem, dopóki nie uzyskałem absolutnej pewności, bo istniała niewielka, minimalna szansa, że może mieć rację.
– Że co?! – powtórzyłam.
– No właśnie. Mną też wstrząsnęło. Poznałem jej matkę dawno temu, w czasach liceum, jeszcze przed tobą…
– Czemu nic o niej nie wiedziałam? Ładna była? Kochałeś ją?
– Ładna, nawet bardzo. Ale nie kochałem jej i nie żałowałem, gdy wybrała mojego kumpla. Lepiej się zapowiadał. Wtedy. Rzucił ją, jak zaszła w ciążę. W ogóle mało pozytywny facet, obecnie siedzi
w więzieniu. Więc kiedy Maja uparła się, żeby poznać nazwisko ojca, matka podała jej moje dane. Nie sądziła, że dziewczyna mnie odnajdzie, zacznie wysuwać żądania… Ale ja też umiem szukać. Dziś przeprowadziłem dwie trudne rozmowy wyjaśniające. Jedną z mamusią przez telefon. Wyznała prawdę. Drugą z Mają. Biedna dziewczyna…
– Biedna?! A o mnie pomyślałeś? Co ja czułam, co przeżywałam?! Myślałam, że mnie zdradzasz z tą… gówniarą z nogami po szyję i włosami do pasa. Myślałam, że zaraz zażądasz rozwodu.
– Skarbie, co ty mówisz? Jaki rozwód? Jaka zdrada? Zaraz, zaraz… – zmrużył oczy. – Skąd wiesz, jak ona wygląda?
Wydało się! Nie miałam wyjścia i opowiedziałam mu o moim śledztwie, podsłuchiwaniu, domysłach i szpiegowaniu. Pod koniec byłam ze wstydu czerwona jak burak. A Mirek dziwnie zadowolony.
– Widzę jedną dobrą rzecz w tym całym zamieszaniu – stwierdził z dziwnym uśmieszkiem. – Odkryłem właśnie, że moja tolerancyjna, ufna żona jest w głębi serca zazdrośnicą. To mnie kręci!
Więcej listów do redakcji:„Powiedziałem żonie: »Sorry skarbie, ale nasz czas minął« i odszedłem do młodej kochanki. Chciałem poczuć, że żyjꔄWybaczyłam mężowi igraszki ze stażystką, bo każda zdrada ma swoją przyczynę. Ja też byłam winna, że poszedł do innej”„Nie odeszła do kochanka, ale dlatego, że coś się skończyło... To bardziej boli niż zdrada”