„Byłam na każde skinienie Julii, bo było mi jej żal. Nie miała rodziny. 2 razy poroniła. Mąż też ją zostawił”

obrażona kobieta na kanapie fot. Adobe Stock
Przyjaźniłyśmy się z Julią od liceum. Dla niej zaniedbywałam własne dzieci i męża - naprawdę chciałam jej pomóc. A ona miała do mnie wieczne pretensje - nawet to, że drugi raz w tym samym tygodniu przywiozłam jej barszcz, stanowiło problem.
/ 08.01.2021 10:41
obrażona kobieta na kanapie fot. Adobe Stock

Ona cię wykorzystuje – skwitował Jacek, kiedy zobaczył, jak przelewam barszcz z garnka do słoika i pakuję sajgonki w folię aluminiową. – A ty się dajesz, jak jakaś głupia.  
– Jest chora – powiedziałam. – Chorym trzeba pomagać. Tak mnie uczyli.    

Ona co dwa tygodnie jest chora. Gada o swoich problemach, trzyma cię na smyczy! A ty masz dom, dzieci. I samą siebie – mówił, coraz bardziej wzburzony. – Ostatnio twierdziłaś, że nie masz czasu na siłownię. Jagoda cię prosiła, żebyś z nią na łyżwy poszła, to się wykręciłaś, bo do Julki musiałaś jechać.

– To było wtedy, jak się na balkonie zatrzasnęła. Dobrze, że telefon miała przy sobie. 
– Daj spokój – Jacek się skrzywił. – Co to, ona nie ma nikogo, kto bliżej mieszka? Sąsiadki jakiejś? Chyba wszyscy wokół się na niej już poznali. Dlatego ją omijają szerokim łukiem. 

Przyjaźniłam się z Julką od liceum

Trzęsły mi się ręce, a barszcz lekko chlapnął na blat. Sama czasem czułam, że Julka nie powinna aż tak angażować mnie w swoje życie, ale naprawdę było mi jej żal. Nie miała rodziny. Dwa razy poroniła. Mąż ją zostawił. I to wszystko wydarzyło się w jednym roku.
– Znamy się od liceum, ona też była dla mnie wsparciem – próbowałam jej bronić.
– Jakim wsparciem? Kiedy? – Jacek wyraźnie się czepiał. – Powiedz kiedy, bo ja nie pamiętam!
– Nie pamiętasz, bo to było zaraz po maturze, jeszcze się wtedy nie znaliście – skwitowałam spokojnie, choć czułam, że narasta we mnie złość, pomieszana z bezradnością.

Julka to moja jedyna przyjaciółka. Nie miałam pojęcia, jak się zachować, bo nie chciałam jej zranić, ale byłam zmęczona tym, że przez ostatnie miesiące wciąż na mnie wisiała.
– Przyjęła mnie do swojej kawalerki i przez jakiś czas mieszkałam za darmo. Dopóki nie znalazłam taniej stancji – tłumaczyłam mężowi. – To była wielka pomoc, nie każdy by się na to zdobył.  
– Jasne. Ale chyba do końca życia nie będzie na tym jechać? – spytał zgryźliwie Jacek. – Czas, żeby sama o siebie zadbała. 

Tak. Mój mąż miał rację. Ale chyba byłam zbyt słaba, żeby jej to powiedzieć w oczy, choć przecież wiedziałam, że właśnie na tym polega prawdziwa przyjaźń. Bo jeśli mamy sobie tylko słodzić i udawać, że wszystko jest w porządku, to z przyjaźnią kompletnie nie ma nic wspólnego. Postanowiłam zaryzykować. Zapakowałam obiad, wcisnęłam na głowę wełnianą czapkę, bo mróz ostatnio trzymał mocno, włożyłam kurtkę. 
– Lecę – zawołałam. – Będę za godzinę. Możesz dzieciom odgrzać naleśniki? Zaraz wrócą z koszykówki. 
Jacek westchnął. 
– Dobrze – powiedział zrezygnowany. – Odgrzeję. 
– Obiecuję, że dziś pogadam  z Julką – spojrzałam mu w oczy przepraszająco. – Nie będę was już niczym obciążać. 

Nic nie odpowiedział.

Z poczuciem winy zamknęłam za sobą drzwi i pognałam do samochodu. Postanowiłam, że podsunę Julce pomysł terapii. Zbyt wiele okropnych przeżyć ostatnio ją spotkało. Powinna chyba porozmawiać z kimś, kto zna się na ludzkiej duszy i może udzielić profesjonalnego wsparcia.

Znam świetną psycholog! Poznałam ją na przyjęciu u ciotki Jacka. Siedziałyśmy obok siebie i rewelacyjnie nam się rozmawiało. Mądra, budząca zaufanie. Gdzieś mam jej wizytówkę. Zdaje się, że prowadzi własny  gabinet, ale chyba także przyjmuje w jakiejś przychodni. Tak. To dobry pomysł! 

Nie dość że jej pomagałam, to jeszcze miała pretensje

Julka otworzyła mi drzwi po pięciu długich minutach. Widać, że trawiła ją gorączka. Była ciasno owinięta pledem, a i tak się trzęsła.  
– Chodź – powiedziała tylko i wycofała się w głąb mieszkania. – Co tak późno? Czekam od dwóch godzin.
Zmarszczyłam czoło.
– Nie mówiłam, że będę wcześniej. 
Ale przecież dziś masz wolne – wychrypiała z lekką pretensją. – Sądziłam, że się szybciej uwiniesz.  
Weszłam do kuchni. Postawiłam słoiki i pakunki na brudnym blacie. W zlewie piętrzyły się nieumyte naczynia. Westchnęłam. Nie miałam siły zabierać się za sprzątanie.  
– Zagrzać ci obiad ? – pominęłam milczeniem pretensję o rzekome spóźnienie. – Przywiozłam barszcz i sajgonki. 
Znowu barszcz? – Julka się skrzywiła. – To już drugi raz w tym tygodniu. 
– Moje dzieci lubią – czułam, jak narasta we mnie irytacja. – Nie będę gotować dwóch obiadów, żeby cię zadowolić.
Julka chyba pojęła, że przesadziła. 
– Sorry – wydmuchała nos w chusteczkę. – Wiem, że nie powinnam marudzić.
Klapnęła na kanapie i przykryła się dodatkowym kocem. 
– No dobra, niech będzie – naciągnęła pled pod brodę. – Odgrzej mi. 

Nic nie powiedziałam. Kiedy przyniosłam jej zupę, podniosła się na poduszkach. Obłożyłam ją nimi po bokach. Poczekałam, aż zje. 
– Na pewno było pyszne – stwierdziła, odstawiając niedokończony obiad na stół. – Szkoda, że nic nie czuję. 
– Musimy pogadać – zaczęłam. 
– Teraz? Fatalnie się czuję.
– Rozumiem, ale to nie może czekać. 
– Trudno – westchnęła. – Mów.
Usadowiłam się wygodniej w fotelu. 

– Nie mogę się już dłużej tak mocno angażować w pomaganie tobie – zaczęłam z ciężkim sercem. – Cierpi na tym moja rodzina. Odkładam też własne sprawy. Rozumiesz chyba, że nie dam rady być z tobą dzień i noc… 

– Przecież nie jesteś – przerwała mi.
– Wpadasz tylko czasem, gdy potrzebuję przyjacielskiej pomocy. Bo przecież się przyjaźnimy, prawda? 
– Tak. Oczywiście. Ale czuję, że czasem robię więcej, niż… mogę – spojrzałam na nią poważnie.

Julka siedziała zasępiona. Była rozpalona i poczułam się okropnie, że zaczęłam tę rozmowę właśnie teraz.
– Słuchaj – ciągnęłam. – To chyba nie jest dobry moment. Jesteś chora, a ja…
– Właśnie – chlipnęła. – Jestem chora, a ty na mnie napadasz. Serca nie masz!
Zrobiło mi się przykro. Nie chciałam, żeby tak to wyszło. Ale z drugiej strony, w domu czekał na mnie Jacek i dzieci, którym obiecałam spacer po Starówce. A potem wypad na czekoladę. Spojrzałam na to z dystansu i nagle zrozumiałam, że Julce wcale na mnie nie zależy. Moje życie się dla niej nie liczy, ważne jest tylko to, co ona przeżywa.

– Muszę już lecieć – wstałam, może trochę zbyt gwałtownie. – Żałuję. Zadzwonię do twojego brata i powiem mu, że jesteś chora. Niech zrobi ci zakupy. I prześlę ci SMS-em telefon do dobrej terapeutki. Moim zdaniem potrzebna ci jest taka pomoc. 

Julka, mimo gorączki i osłabienia, zerwała się z kanapy. 

– Chyba żartujesz ! – wysyczała. – Uważasz, że mam coś z głową?
– Nie. Raczej z emocjami.
Sama nie wiem, skąd wzięłam tyle odwagi, żeby jej to powiedzieć. Ale ona, o dziwo, milczała. A nawet, jak mi się zdawało, zobaczyłam w jej oczach coś, czego wcześniej nie było. Szacunek? Oczywiście ambicja nie pozwoliła jej przyznać mi racji.
– No, to trzymaj się – powiedziałam.
– Idę, bo obiecałam dzieciom, że spędzę z nimi trochę czasu. Wybacz, ale to dla mnie ważne. 
Podeszłam do niej i chciałam ją objąć, ale się uchyliła. Trudno. Skoro tak chce? 
– Zadzwonię – powiedziałam na pożegnanie. – Pa! 

Wyszłam z poczuciem, że zrobiłam to, co trzeba było zrobić

Wieczorem do niej zadzwoniłam, ale nie odebrała. Tak samo nazajutrz i dwa dni później. Wiedziałam, że nic poważnego się nie stało, bo esemesowałam z jej bratem, który w końcu musiał sobie przypomnieć, że ma rodzinę. Po prostu obraziła się na mnie.

Było mi smutno. Jednak to Julka musiała coś zrozumieć. I zrozumiała. Po dwóch miesiącach milczenia dostałam od niej maila. Pisała, że chodzi na terapię i czuje się znacznie lepiej. I jest mi wdzięczna za lekcję, jaką jej dałam. Pytała też, czy znów mogłaby być moją przyjaciółką, bo zmieniła się i dojrzała. Łzy zakręciły mi się w oczach. Odpisałam jej: „Nigdy nie przestałaś nią być”.

Czytaj więcej prawdziwych historii:
Marlena uważała, że w imię przyjaźni powinnam ukrywać jej romans
Zostałam starą panną z wyboru i koleżanki mi zazdroszczą
Mama zawsze wolała moją młodszą siostrę, niż mnie
Matka zniszczyła mi życie. Od zawsze mną manipulowała
Były mąż mnie prześladował, bo nie mógł mnie mieć

Redakcja poleca

REKLAMA