„Moja przyjaciółka stoczyła się po rozstaniu z facetem. Żeby zrobić mu na złość, pije na umór i sypia z kim popadnie”

Rozstanie z chłopakieem fot. Adobe Stock
Niektóre dziewczyny są takie naiwne! Nie rozumieją, że jeżeli facet z nimi zrywa, to zazdrosny nie będzie.
/ 21.12.2020 06:58
Rozstanie z chłopakieem fot. Adobe Stock

Kiedy w niedzielę wróciłam późnym wieczorem z weekendowego wyjazdu z przyjaciółmi w góry, od razu zorientowałam się, że coś się stało. Moja współlokatorka siedziała sama po ciemku w kuchni. Pomieszczenie oświetlała tylko jedna świeca, a przed Olą na stole stała do połowy opróżniona butelka wina…
– Co ty, do lustra pijesz? – zdziwiłam się, bo kto, jak kto, ale Olka nigdy nie należała do osób lubiących się upijać w samotności. – Co się stało? – zapytałam, kiedy zrzuciłam z ramion ciężki plecak.

Rozstanie bardzo ją zabolało

Pomyślałam, że pewnie chodzi o jej ojca. Tata mojej współlokatorki przeszedł niedawno poważną operację i Ola bardzo się o niego martwiła. Jednak gdy zapytałam o jego zdrowie, tylko się dziwnie uśmiechnęła i odparła, że wszystko w porządku.

– Więc pewnie chodzi o Marka. Pokłóciliście się? – zapytałam i usiadłam obok przyjaciółki. – Oleńko, powiedz coś! Od wczoraj nie odpisujesz na moje SMS-y, a teraz to… Martwiłam się.
– Przepraszam, nie byłam w stanie… Wczoraj zerwaliśmy – szepnęła Ola i zaczęła płakać. – W życiu bym się nie spodziewała czegoś takiego! Jeszcze miesiąc temu wszystko było super, a teraz nagle on zaczął jakąś gadkę o wypaleniu uczuć…
– Nie wierzę – westchnęłam i objęłam przyjaciółkę ramieniem. – Nie płacz, pewnie szybko wróci z podkulonym ogonem.
– Wątpię! – rozszlochała się Ola.

Zaproponowałam jej melisę.
– Daj spokój, po prostu zaraz się położę. Przez całą noc nie zmrużyłam oka – Ola wytarła nos i odstawiła na bok flaszkę. – Nie mam pojęcia, jak jutro pokażę się na uczelni. W południe wypiłam rum z lodówki, a teraz ze trzy szklanki wina.
– No, jak się pije szklankami, to ból głowy murowany – stwierdziłam. – Idź spać, pogadamy jutro. Skoczymy razem po południu coś przekąsić. A co do Marka… Ale przyjaciółka już nie chciała o nim gadać. Ze zwieszoną głową poszła do siebie.

Następnego dnia między wykładami spotkałyśmy się w naszej ulubionej naleśnikarni. Ola wyglądała strasznie – miała ciemne kręgi pod oczami i męczył ją kac.
– Cały czas patrzę na telefon, ale ten dupek nie wysłał mi nawet SMS-a. Zupełnie jakbym totalnie zniknęła z jego życia. Wiesz, co jest najgorsze? Nawet mi do głowy nie przyszło, że między nami coś się zepsuło. Owszem, ostatnio był trochę przygaszony, ale tłumaczyłam to sobie stresem, bo dużo pracował. A on po prostu uznał, że męczy go nasz związek… – powiedziała z goryczą, w jej oczach błysnęły łzy.

Westchnęłam ciężko. Co powiedzieć dziewczynie, której wszystkie plany runęły w jednej chwili jak domek z kart?
– Olu, musisz się teraz wyciszyć, uspokoić – zaczęłam ostrożnie. – Wyłącz ten cholerny telefon, chodź jutro ze mną do kina, zapomnij o Marku. Skoro tak się zachował, jest zwykłym palantem. Chciałaś za niego wyjść, mieć dzieci… Może lepiej, że zostawił cię teraz, a nie za parę lat.
– Nie mam ochoty na kino. Chodźmy do „Coco Loco” – powiedziała Olka.
To był fatalny pomysł – właśnie w tym klubie pracował Marek.
– Łażenie za nim będzie mu tylko pochlebiać. Nie szukaj z nim kontaktu – poradziłam jej, ale nie chciała mnie słuchać:
– Muszę go zobaczyć! Zapytać, czemu mi to zrobił, porozmawiać z nim szczerze!

Zaczęła nachodzić go w pracy

W końcu ustąpiłam. Obiecałam, że z nią pójdę. Umówiłyśmy się na dwudziestą: miałam podjechać pod klub zaraz po kursie hiszpańskiego. Przyjaciółka czekała przy wejściu – skulona z zimna, z włosami potarganymi przez ostry wiatr i z papierosem w ręku.
– Co ty, wróciłaś do fajek? – wyjęłam jej tego papierosa z palców i rzuciłam do kosza. – Nadal myślę, że to zły pomysł, Olu…

Jednak ona z zaciętą miną już mnie ciągnęła w stronę wejścia. W środku, jak na wieczór poza weekendem przystało, było pustawo i dość duszno. Znudzony Marek krzątał się za barem, przecierając marmurowy kontuar. Zauważył nas dopiero, kiedy podeszłyśmy do wysokich barowych stołków.
– Chcę pogadać – powiedziała Olka.
– Zostawię was samych – rzuciłam.
Przyjaciółka złapała mnie za rękę.
– Zostań – poprosiła.

Więc zostałam, chociaż prawdę mówiąc, wolałabym nie być świadkiem tej rozmowy.
– Co mam ci powiedzieć, Olka? – westchnął Marek. – Poznałem inną, zaiskrzyło, zrozumiałem, że nie chcę się jeszcze wiązać na stałe. Gadałaś o ślubie, dzieciach i domku z ogródkiem, a ja czułem się tak, jakby miała mi stuknąć czterdziestka.
– Rany, Marek! Ale z ciebie palant! Naprawdę ostatni dupek! – krzyknęłam, a Olka z płaczem pobiegła do toalety.
– Chodźmy stąd – zaproponowałam, odszukawszy ją tam po chwili.
– Czemu? Ledwo przyszłyśmy – warknęła, w jej oczach pojawił się jakiś zły błysk.

Pół godziny później – już nieźle wstawiona drinkami, które z kwaśnym uśmieszkiem serwował jej Marek – tańczyła z jakimś wytatuowanym typem i dosłownie na nim uwieszona odstawiała przedstawienie. Kompromitowała się!
– Olka, masz dość! Nie pij więcej! I wracaj ze mną do domu! – usiłowałam zabrać ją z parkietu, co bardzo nie spodobało się jej przygodnemu amantowi.
– Odwal się od nas, co?! – burknął w moją stronę i kazał mi zająć się sobą.

Usiadłam przy stoliku i wolno sącząc piwo, posyłałam mordercze spojrzenia Markowi. Gdyby miał chociaż odrobinę klasy, bez względu na wszystko usiłowałby przemówić Olce do rozsądku… Tymczasem on polewał jej co chwilę bez słowa, zupełnie obojętny na to, co się z nią stanie.
– Przestań jej sprzedawać drinki! Nie widzisz, że ma dość?! – huknęłam w końcu.
– A ty kto? Jej stara? Sorry, ale ja tu pracuję. A Olka jest dorosła – prychnął.
– Nigdy bym się tego po tobie nie spodziewała! Jesteś żałosny, wiesz?!
– Mam to gdzieś – uśmiechnął się tylko.

Wróciłam do stolika. Nagle zdałam sobie sprawę, że Olka, wcześniej tańcząca z podejrzanym typem, zniknęła z parkietu.
– Poszli do kibla. Chyba za nimi nie poleziesz? Pewnie są bardzo zajęci – mruknął Marek, gdy przyszedł zabrać szklanki. Rzeczywiście w pierwszym odruchu miałam tam popędzić, siłą wyciągnąć Olkę z łazienki, wyrwać ją z łap tego obleśnego osobnika. Po namyśle uznałam, że bez przesady – w końcu jest dorosła. Dopiłam więc piwo i zadzwoniłam po taksówkę. Jednak na dworze uznałam, że chyba powinnam po nią wrócić…

Po minucie odnalazłam Olkę w damskiej łazience. Właśnie wymiotowała.
– Ileś ty wypiła, dziewczyno? – zapytałam, podając jej chusteczki.
– Nie wiem – szepnęła i przepłukała usta.
– Chodź, wezwałam dla nas taryfę.
– A kto mówi, że ja wracam? – burknęła.
Co ja się nagadałam, żeby ją namówić na tę nieszczęsną taksówkę! W domu zaparzyłam jej kawy i zrobiłam kanapkę. Jeść nie chciała, kawę wypiła.
– Olka, wiem, że to nie moja sprawa, ale chyba nie poszłaś na całość z tym typem? – spytałam z niepokojem.
– Ten typ ma na imię Mariusz, jest ratownikiem medycznym i tak, poszłam z nim na całość – odparła dumnie. – No co tak patrzysz? Jestem wolną kobietą…

Zaczęła się zupełnie staczać

Następnego dnia nie widziałyśmy się. Gdy wychodziłam na uczelnię, Ola wciąż spała, a kiedy wróciłam z zajęć, jej nie było. Wróciła nad ranem kompletnie pijana, w podartych siatkowych rajstopach, z rozmazanym makijażem i rozpiętą kurtką. W pierwszej chwili przestraszyłam się, że ktoś zrobił jej krzywdę, jednak nie.
– Co, mamo? Mam ci chuchnąć? – zakpiła, kiedy boso i w szlafroku narzuconym na piżamę zjawiłam się w kuchni.
– Nie mów tak. Jestem twoją przyjaciółką i martwię się – stwierdziłam.
– Może Marek miał rację, może była ze mnie nudziara… Nic dziwnego, że odszedł, skoro mnie marzył się tylko ślub i pieprzony domek z ogródkiem – wybełkotała.

Dzień później spotkałyśmy się na uczelni. Wychodziłam właśnie z biblioteki i wpadłam na wyraźnie skacowaną Olkę.
– Cześć – mruknęła i wyminęła mnie.
– Czekaj, chodźmy na obiad, dobrze? – krzyknęłam za nią.

Stanęła, odwróciła się do mnie.
– Już mnie Kacper zaprosił na kolację… Chyba coś z tego będzie – powiedziała z zagadkowym uśmieszkiem.
– Kumpel Marka? – zdziwiłam się.
– Ten sam. Zawsze mi się podobał.
– Olka, to bez sensu – westchnęłam z rezygnacją. – Nie robisz na złość Markowi, tylko sobie. Nie jesteś tego typu laską, nigdy nie byłaś. Naprawdę myślisz, że będzie zazdrosny, jak się prześpisz z Kacprem?
– Mam to gdzieś. I wybacz, ale robię, co chcę – fuknęła i zanim zdążyłam coś jeszcze dodać, zbiegła ze schodów.

Kolejne tygodnie były koszmarne. Olka zawaliła sesję i nawet się tym nie przejęła. Wciąż balowała po nocach, dużo piła. Z przerażeniem obserwowałam, jak z fajnej, inteligentnej i porządnej dziewczyny zamienia się w zwykłą puszczalską. Kupiła sobie mnóstwo kiecek o długości mikro, zaczęła się wyzywająco malować, praktycznie co weekend wracała z klubu do domu z jakimś nowym facetem.
– Zmarnujesz sobie życie tylko dlatego, że Marek okazał się palantem?! – pytałam ją z gniewem, a ona tylko wpatrywała się w okno, podczas gdy jej kolejny nocny towarzysz brał prysznic w naszej łazience…

Którejś nocy Olka wróciła jak na nią wyjątkowo wcześnie, bo przed północą. Od razu usłyszałam, że nie jest sama. Kiedy z jakimś facetem zniknęła wreszcie w swoim pokoju, wymknęłam się do kuchni, żeby nalać sobie wody, i chcąc nie chcąc, usłyszałam podniesione głosy dochodzące z sypialni przyjaciółki. W końcu facet wrzasnął: „Dziwka!” i wybiegł z naszego mieszkania, nie trudząc się nawet zamykaniem za sobą drzwi.
– Kto to był? – zapytałam, kiedy Olka w samej bieliźnie pojawiła się w kuchni.
– Taksówkarz. Nie miałam kasy za kurs, więc zaprosiłam go na górę. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że chciał zadzwonić po kolegę. No wiesz, żebyśmy zabawili się w trójkę. Nie chciałam, to wyszedł – powiedziała obojętnym tonem.

Byłam w szoku. Do tego doszło?! A najgorszy był chyba fakt, że to żenujące zajście spłynęło po niej jak woda po kaczce…
– Nie poznaję cię, Olka – szepnęłam.
– Mogłabyś się wreszcie odczepić? Rzygam już tymi twoimi kazaniami, wiesz? – burknęła moja współlokatorka i wyjęła z lodówki karton soku pomarańczowego.

Tamtej nocy zrozumiałam, że przyjaźń, która łączyła nas przez lata, umarła. Chciałam dla Olki dobrze, ale ona się zmieniła. Teraz widziała we mnie tylko wrogą jej osobę, która wściubia nos w nie swoje sprawy. Wyprowadziłam się kilka dni później. Nie umiałam już mieszkać z dziewczyną, która kiedyś była moją najlepszą przyjaciółką, a teraz zamieniła się w kogoś obcego. Dźwigając do windy walizkę, byłam pewna, że więcej się nie zobaczymy. Uczelnię Olka zaniedbała dawno temu, a innych znajomych nie miałyśmy.

W końcu zrozumiała

Ale gdy kułam do sesji letniej, którą miałam zdawać w zerówce, to ona się odezwała. Chciała się spotkać. Dziwne… Byłam pewna, że zerwała tę znajomość na zawsze. Spotkałyśmy się w „Kropce”.
– Renata, bardzo cię przepraszam – powiedziała Olka bez wstępów.
– Ładnie wyglądasz – zauważyłam.
– Po wakacjach wracam na studia. Zawaliłam rok, no trudno. Bardzo za tobą tęsknię. Nie wiem, co mnie opętało, ale miałaś rację, nigdy nie byłam tego typu laską.

– A skąd ta nagła refleksja? – zapytałam odrobinę złośliwym tonem.
– Bo wiesz, w pewnej chwili myślałam, że jestem w ciąży – wyznała. – W dodatku nie miałam pojęcia z kim. To był szok. I nagłe otrzeźwienie. Poczułam się tak, jakby ktoś wylał mi na głowę wiadro lodowatej wody. Na szczęście to był fałszywy alarm, ale zrozumiałam, że rujnuję sobie życie.
Pojęcia nie masz, jak się cieszę! – wy krzyknęłam i rzuciłam się ją ściskać.
– Przepraszam cię, Reniu. Ja…
– Rozumiem. Naprawdę – odparłam.
– Każdy ma prawo do popełniania błędów. Ważne, żeby go czegoś nauczyły.
Dziś nas obie wkrótce czeka kolejna sesja letnia. A ja nie muszę się o Olę martwić.

Czytaj więcej prawdziwych historii:
„Córka wiecznie narzekała, że daję jej za mało pieniędzy. Posłałam ją do pracy i tam dali jej do wiwatu”
„Ukrywam przed mężem, że wpadłam w długi. A ja po prostu nie umiem przestać kupować”
„Magia świąt? Zarabiam 1500 zł na rękę i nawet zakupy w Pepco są poza moim zasięgiem. To najgorszy czas dla mnie”

Redakcja poleca

REKLAMA