„Myślałem, że to będzie jaskinia rozkoszy, a okazała się być zwykłym bazarem. Prostytutka zrobiła ze mnie idiotę i okradła!”

Prostytutka mnie okradła fot. Adobe Stock
„Pełny serwis kosztuje dwieście złotych” - usłyszałem, a straciłem o wiele więcej. Najgorsze jest to, że nie mogę jej oskarżyć, bo żona dowie się, że szukałem rozkoszy na telefon w prywatnej suterenie. Co za wstyd i upokorzenie!
/ 04.11.2020 07:05
Prostytutka mnie okradła fot. Adobe Stock

"Zapraszam do mojego przytulnego mieszkanka. Jeśli chcesz czerpać przyjemność z pieszczot oraz doznać prawdziwej rozkoszy, to świetnie trafiłeś”. Pod zdjęciami, przedstawiającymi bardzo ładne kobiece ciało z zasłoniętą twarzą, numer komórki oraz godziny pracy. Nabrałem głęboko tchu, zadzwoniłem.
– Ja w sprawie ogłoszenia – powiedziałem niepewnie.


– Witaj, kochanie – odezwał się miły kobiecy głos. – Pełny serwis kosztuje dwieście złotych. Zapraszam na ulicę Hetmańską. Jak będziesz w pobliżu, zadzwoń, podam dokładny adres.
– A co wchodzi w pełny serwis?
– postanowiłem uściślić.
– Wszystko, skarbie.
Aż mi się zrobiło gorąco.
– Będę w ciągu pół godziny – powiedziałem.

Postanowiłem jednak wybrać też inny numer z ofert na stronie internetowej. Również brzmiał kusząco, szczególnie zdanie:Przy mnie oderwiesz się od rutyny codziennego związku”. Chciałem sprawdzić, tak po prostu, bo zdecydowałem się już na tamto konkretne ogłoszenie z Hetmańskiej.
– Słucham? – głos był podobny, ale czy ten sam? W telefonach to trudno dokładnie określić.
– Ja w sprawie anonsu.
– Co chciałbyś wiedzieć?
– Jaki to rejon miasta?
– Hetmańska, jak podjedziesz, podam dokładny adres.
– Niedługo będę – bąknąłem.
Spróbowałem jeszcze z trzecią ofertą, ale to też była Hetmańska. Miałem zresztą już pewność, że rozmawiam z tą samą dziewczyną. Czyli tak zwana mieszkaniówka. Cóż, w średniej wielkości mieście nie powinienem się spodziewać nie wiadomo jakich ofert. Niemniej panie na zdjęciach prezentowały się świetnie.

Stanąłem na parkingu znajdującym się na początku Hetmańskiej. Im bliżej byłem celu, tym większa opanowywała mnie niepewność. Chciałem to zrobić. Czułem się, jakbym miał wkroczyć w świat prawdziwej przygody, złamać tabu.

Gdzie ja jestem? W jaskini rozkoszy czy na bazarze?

To nie jest tak, że otworzyłem pierwszą lepszą stronę internetową z ogłoszeniami erotycznymi i od razu zadzwoniłem. Zbierałem się do tego od pewnego czasu. Co tu dużo gadać – w małżeństwie od dawna panowała rutyna, coraz rzadziej spotykaliśmy się w łóżku…

Postanowiłem spróbować. Zresztą namawiał mnie do tego Romek, który właśnie tak urozmaicał sobie życie. Jednak to nie było takie proste, zbierałem się i rezygnowałem. Lecz tego dnia coś we mnie wstąpiło. „Zrobię to” – postanowiłem.
– Jestem na Hetmańskiej – oznajmiłem, kiedy dziewczyna ponownie odebrała telefon.
Podała mi numer bramy i mieszkania.

Poszedłem we wskazane miejsce. Przed klatką znów się zatrzymałem. Wejść czy nie wejść? Miałem wrażenie, że pokonuję jakiś próg, który jednocześnie pragnę pokonać i boję się tego. Jak powiadają, najtrudniejszy jest pierwszy krok.

Zebrałem się w sobie i nacisnąłem guzik domofonu. To było trochę jak skok do lodowatej wody. Pewnie, mogłem się jeszcze wycofać, ale czy to nie byłoby tchórzostwo? Rozejrzałem się wokół dyskretnie. Miałem nadzieję, że w zapadającym zmroku nikt znajomy się nie napatoczy, a jeśli nawet, to mnie nie pozna.

Po chwili zabrzęczał mechanizm przy drzwiach i wszedłem na klatkę. Miałem w tej chwili ochotę uciec, a jednocześnie coś zmuszało mnie, żeby iść dalej. Pomyślałem, że jeszcze mogę się rozmyślić pod samymi drzwiami, ale ledwie wszedłem na piętro, już się otworzyły.
Dziewczyna, która mnie przywitała, nie przypominała tej ze zdjęć, ale też była całkiem ładna. Wskazała mi drzwi do pokoju, a kiedy wszedłem, padło pytanie:
– Możemy się od razu rozliczyć?
I w tej chwili poczułem się, jakbym to ja miał za chwilę uprawiać nierząd, nie ona… Zupełnie mi przeszła ochota na przygodę! Jak ręką odjął.
– Słuchaj – powiedziałem cicho.
– Nie gniewaj się, ale chyba zrezygnuję.
Na jej twarzy dostrzegłem irytację.
– To po co zawracasz głowę?
– Przepraszam – szepnąłem.
Patrzyła na mnie przez chwilę spod zmarszczonych brwi.
– Wiesz co? Rzuć coś chociaż za zmarnowany czas. Z pięć dych…
Przełknąłem ślinę. To nie była jaskinia rozkoszy, lecz zwykły bazar! W dodatku nawet niedotknięty towar uważało się tutaj za sprzedany.
– Dobra…

Wyciągnąłem portfel. Miałem same setki. Tego dnia odebrałem część wynagrodzenia. Dziewczyna zajrzała ciekawie. A kiedy z bezradną miną pokazałem sto złotych, pokiwała głową.
– Poczekaj chwileczkę, zaraz ci wydam.
Naprawdę jak na targu! Czekałem więcej niż chwilę i słyszałem, że panienka rozmawia przez telefon. Widać inny klient się napatoczył.

Opuściłem mieszkanie z prawdziwą ulgą. Szedłem szybko korytarzem, z jeszcze większą ulgą otworzyłem drzwi klatki schodowej, wyszedłem i odetchnąłem. Świeże, wieczorne powietrze owiało mi rozpaloną twarz. Zrobiłem dwa kroki i wtedy poczułem z boku, tuż za sobą jakiś ruch. A potem… pociemniało mi w oczach.

Policjant patrzył na mnie z mieszaniną współczucia i jakby nagany

 Opowiedziałem mu całą historię. Miałem kłamać? Przecież on i tak wiedział, co robiłem w tamtym miejscu. Okazało się też, że nie jestem pierwsza ofiarą.
– Nic nie możemy poradzić na tę mieszkaniówkę. – Widząc moje niedowierzanie, wyjaśnił: – Nierząd nie jest karalny, tylko sutenerstwo, a dziewczyna zawsze powie, że pracuje na własny rachunek.
– Ale mnie ktoś obrabował! Z tym też nie możecie nic zrobić?

Znów spojrzał na mnie tym dziwnym wzrokiem.
– A pan na pewno chce zgłosić przestępstwo?
– Oczywiście. Straciłem ponad dwa tysiące złotych!
– Zdaje pan sobie sprawę, że jeśli złapiemy sprawcę, pańska żona się o wszystkim dowie? Nie da się utrzymać tego w tajemnicy.
Przecież to przestępstwo!

Pokiwał głową, z westchnieniem wziął formularz protokołu.
– Zgadza się, ale wolę dmuchać na zimne, bo miałem już podobne sprawy. Jak przyszło co do czego, panowie wycofywali zeznania. Byle tylko żony się nie dowiedziały.
– Nie rozumiem – zacząłem się naprawdę denerwować.
– Ta panienka i jej chłopak, czy tam alfons, nie są w ciemię bici. W trakcie dochodzenia zaczną żądać przesłuchania pana żony na okoliczność, gdzie pan przebywał w tym i tym dniu, czy aby na pewno w lokalu towarzyskim, a nie na przykład na delegacji w Warszawie. A pan na samą myśl, że małżonka może stanąć przed sądem i wszystkiego się dowiedzieć, wycofa się z zeznań. Naprawdę nie chce mi się umarzać kolejnego dochodzenia i tyrać przy papierach na darmo.

Zacząłem rozumieć.
Obrabiają tylko żonatych? Takich, którzy nie chcą sobie rujnować życia przez głupi wyskok?
– Tak. Ona orientuje się, czy klient ma żonę i jest przy forsie, a potem zawiadamia osiłka.
– I nic nie możecie z tym zrobić?
– Skoro nie ma poszkodowanych, nie ma też sprawy. Wysyłamy tam czasem patrole, ale przecież funkcjonariusze nie mogą dyżurować bez przerwy. To nie są ciężkie pobicia. Owszem rozbój, ale to poszkodowany musi zgłosić przestępstwo. A pan nawet nie widział sprawcy.
– Cholera, przecież nie skorzystałem w końcu z jej usług! – zawołałem. – To jakaś paranoja.
Policjant rozłożył ręce.

– Wierzę panu – powiedział. – Ale czy żona uwierzy? A poza tym, jednak pan tam był. To nie jest miejsce dla żonatego faceta. Dla kawalera też nie powinno być, ale taki przynajmniej niewiele ryzykuje. To jak, składa pan to zawiadomienie?
– postanowił finalizować sprawę.

Machnąłem ręką. Po co? Żeby za dwa tysiące, których nawet nie odzyskam, stracić rodzinę? Przecież mogą nawet tego drania nie skazać, a jeśli nawet, to na ile? Dostanie pół roku w zawieszeniu, może rok.
– Kiedyś wreszcie natną się na takiego, któremu nie będzie zależało – mruknąłem. – Zaobrączkowanego, ale na przykład w trakcie rozwodu.
– Może i tak. Na razie jednak działają spokojnie, a zapewne za niedługi czas zmienią teren. No i pan w ogóle przyszedł na policję, a ilu jest takich, którzy od razu pomyśleli, że nie ma co robić szumu?
Wstałem. Nie było o czym gadać.

– Aha. Pan wie, że ta dziewucha używa paru numerów z różnymi zdjęciami i rodzajami ofert?
– Zwiększa swoje szanse na rynku – zaśmiał się. – Inwestuje w karty i najtańsze pewnie aparaty. Ale to akurat w ogóle nie jest karalne.
Po wyjściu z komisariatu czułem się jeszcze bardziej zbrukany, niż gdy tam wszedłem. Jeśli kiedyś jeszcze zapragnę przeżyć przygodę, wybiorę się lepiej na safari albo na biegun północny. W każdym razie na płatną miłość nikt mnie już nie namówi.

Przeczytaj więcej prawdziwych historii: Zmarnowałem swoją szansę na szczęście
Ona jest po prostu okropna!
Mam prawo czuć się kochana

Redakcja poleca

REKLAMA