„Myślałam, że moja przyjaciółka chce dla mnie jak najlepiej. Szybko wyszło na jaw, że to tak naprawdę zdradziecka żmija”

Toksyczna przyjaźń fot. Adobe Stock
Długo byłam pod wpływem Agaty. Ufałam jej i sądziłam, że chce dla mnie dobrze. Aż do tamtego lata…
/ 23.12.2020 06:40
Toksyczna przyjaźń fot. Adobe Stock

Z Agatą poznałyśmy się w liceum. To była śmieszna historia. Miałyśmy takie same plecaki i w zamieszaniu na przerwie ona wzięła mój, a ja jej. Taki był początek tej dziwnej znajomości. Dziwnej, bo różniłyśmy się od siebie prawie wszystkim.

Ona postawna brunetka z figurą modelki, ja drobna blondynka. Agata była zawsze bardzo energiczna. Już wtedy wiedziała, czego chce od życia. Nie jestem pewna, czy to ja sama, czy pod jej wpływem zdecydowałam się pójść na prawo. Ostatecznie obie wylądowałyśmy na tym samym wydziale i w jednym pokoju w akademiku.

Okazało się, że jako współlokatorki pasujemy do siebie idealnie. Miałyśmy podobne zainteresowania. Rozumiałyśmy się idealnie. Nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłam się pod całkowitym wpływem Agaty. Obie lubiłyśmy porządek, nie paliłyśmy papierosów i nie piłyśmy alkoholu.

Przynajmniej na początku. Potem coraz częściej zdarzały się imprezy, z których wracałam na porządnym rauszu. Agacie to się nie podobało. Po kolejnej zakrapianej balandze postawiła warunek.
– Słuchaj, Gośka, dalej tak być nie może. Albo balety, albo wspólne mieszkanie.

Otrząsnęłam się i byłam jej nawet wdzięczna, że sprowadziła mnie z powrotem na dobrą drogę. Rzeczywiście trochę już zaczęłam przesadzać. Dobrze, że miałam obok siebie kogoś rozsądnego. Taka przyjaciółka to skarb.

Wierzyłam jej, bo niby dlaczego miałaby mnie okłamywać?

Ostro wzięłam się do roboty, tym bardziej że zbliżała się sesja egzaminacyjna. Wtedy pojawił się On. Wojtek nie był może ucieleśnieniem dziewczęcych marzeń, ale ja oszalałam na jego punkcie. Zamiast wkuwać prawo rzymskie, włóczyłam się z nim po Starym Mieście, słuchając fascynujących opowieści o malarzach, sztuce, jego oczarowaniu twórczością Memlinga.

Agata prorokowała dla mnie czarną przyszłość.
– Oblejesz egzaminy i wtedy ten twój artysta zniknie jak sen złoty. A ty z powrotem wylądujesz w Rzeszowie. Odpowiada ci to?
Miała rację. Wzięłam się w garść i ostatnim rzutem na taśmę zdałam wszystkie egzaminy. Wojtek wyjechał z kolegami w góry. Namawiał mnie na wspólny wyjazd.
– Zostaw raz tę swoją Agatę i pożyj na własny rachunek – prosił.

Kiedy powiedziałam o tym Agacie, roześmiała się głośno. Powiedziała, że jeżeli wolę brudne szałasy i dziwaczne towarzystwo tych niby-artystów, to ona mnie nie zatrzymuje. Ostatecznie obie pojechałyśmy na obóz studencki nad morze. Pogoda była koszmarna. Lało jak z cebra. Ktoś wpadł na pomysł, żeby pójść do kina.

Wprawdzie film był stary, ale to było i tak lepsze od siedzenia w wilgotnych namiotach. Wieczorem Agata była jakaś nieswoja. Wyraźnie coś ją gnębiło.
– Nie wiem, czy powinnam ci o tym mówić – zaczęła niepewnie – ale wydaje mi się, że powinnaś o tym wiedzieć.
– Nie wygłupiaj się – zaczęłam się śmiać. – Co to za tajemnica?
Agata chwilę się zastanawiała, po czym nabrała powietrza i wypaliła jednym tchem.
– W kinie widziałam tego twojego Wojtka. Był z jakąś rudą wiedźmą.
– Żartujesz – aż zarumieniłam się z oburzenia. – Wojtek jest w górach.
Więcej nie wracałyśmy do tego tematu, ale nie przestałam o tym myśleć. „Może on mnie oszukał? Przecież Agata by nie zmyślała. To moja najlepsza przyjaciółka”.

Po wakacjach Wojtek się nie odezwał. A więc Agata miała rację. Znalazł sobie jakiegoś rudego kociaka i ja już mu nie byłam potrzebna. Przepłakałam kilka nocy, ale na szczęście Agata była ze mną i pomogła mi się otrząsnąć.

Zawsze wiedziała, czego chce. Mogłam się tego od niej uczyć

Znienawidziłam ród męski i rzuciłam się w wir nauki. Miało to dobre strony, bo zimową sesję zaliczyłam rewelacyjnie. Prawie tak dobrze jak Agata. Ona zawsze była najlepsza. Po studiach chciała być prokuratorem. Wprawdzie dostanie się na aplikację prokuratorską graniczyło z cudem, ale dla tak przebojowej dziewczyny jak Agata nie ma rzeczy niemożliwych.

Ja w głębi duszy też o tym marzyłam, jednak uważałam, że raczej nie mam szans. Agata tylko śmiała się z moich wątpliwości.
– Jeśli czegoś naprawdę chcesz, zawsze to osiągniesz – powtarzała. – Trzeba się tylko umieć dobrze zakręcić.
Na ostatnim roku studiów poznałam Piotra. Był układny, miły. Doskonale się rozumieliśmy i z dnia na dzień stawaliśmy się sobie coraz bliżsi. Nawet zaczęliśmy snuć wspólne plany. Za kilka miesięcy kończył praktykę w prokuraturze. Czasami mnie odwiedzał, ale niezbyt często. Agata wyraźnie go nie lubiła.

Pewnego wieczoru wpadł do mnie jak bomba.
– Mam dla ciebie prezent – podniósł mnie jak piórko i zakręcił wokół siebie.
– To musi być coś strasznie małego – zaśmiałam się – bo nic nie widzę.
– Zaraz się przekonasz, że to wyjątkowo wielkie – powiedział z tajemniczym uśmiechem.

Agata odłożyła książkę i powiedziała, że musi wyjść.
– Daj spokój, Agata – zaprotestował Piotr. – To żadna tajemnica. Niedługo kończę aplikację w prokuraturze. Moje miejsce zwolni się i… rozmawiałem z szefem. Powiedział, że nie ma nic przeciwko temu, by zajęła je moja narzeczona!
– Naprawdę? – nie wierzyłam własnym uszom. – Mam szansę?
– Nie tylko szansę, ale prawie pewność – powiedział dumnie. – Musimy to oblać – dodał. – Skoczę po jakieś dobre wino.

Kiedy zostałyśmy same, Agata zaczęła dziwną rozmowę.
– Czy ty mu wierzysz? – zapytała.
– Oczywiście! – odpowiedziałam z przekonaniem.
– Jak uważasz – mówiła powoli.
– Ale ja tam byłam i dowiedziałam się, że jest sporo kandydatów na to miejsce i mają zrobić konkurs.
Naszą rozmowę przerwał powrót Piotra.
– No, dziewczyny, za naszą przyszłość – wzniósł toast.

Od tego dnia chodziłam jak na skrzydłach. Obie z Agatą zdałyśmy egzaminy końcowe w pierwszych terminach i zabrałyśmy się za prace magisterskie. Wybrałam temat: „Procesy polityczne w latach 80. Po materiały musiałam pojechać do Gdańska. Agata została w Warszawie.

W Gdańsku spotkałam Wojtka. Przyjechał na plener malarski. Wstąpiliśmy na kawę i wtedy on zapytał:
– Dlaczego wtedy mi nie powiedziałaś, że masz kogoś i nie chcesz się więcej ze mną spotykać?
– Oszalałeś? – oburzyłam się.
– To ty mnie oszukałeś. Byłeś z jakąś dziewczyną nad morzem, a mówiłeś, że jedziesz z kolegami w góry.
– Ależ to bzdura. Naprawdę byłem w Bieszczadach.
– Agata cię widziała – powiedziałam spokojnie.
– A, Agata – uśmiechnął się ironicznie. – To wszystko wyjaśnia. Ta twoja przyjaciółka to niezłe ziółko.
Pożegnaliśmy się chłodno. Straciłam ochotę na dalszą rozmowę. Wiem, że nie lubili się z Agatą, ale nie pozwolę, żeby źle się o niej wyrażał.

Wykorzystała okazję, by zrealizować swoje plany i marzenia

Do dziś się zastanawiam, dlaczego tak się stało… Był piękny czerwcowy dzień. Tramwaj mknął aleją obok parku. Nagle zakołysał się i przechylił na bok. Usłyszałam potworny łomot. Obudziłam się w szpitalu.

Na szczęście żyłam, ale kilka złamań unieruchomiło mnie na parę tygodni. Agata przyjechała już następnego dnia.
– Niczym się nie przejmuj – mówiła. – Załatwię wszystko w dziekanacie i w prokuraturze. Ty tylko zdrowiej.

Piotr odwiedzał mnie regularnie. Potem odwiózł do rodziców do Rzeszowa. Moja rehabilitacja miała potrwać nawet kilka miesięcy. Kiedy skończył aplikację przyjechał do mnie na dłużej. Czułam się już zupełnie dobrze i chciałam jak najprędzej wrócić do Warszawy.
– Nie spiesz się tak – uspokajał mnie. – Najważniejsze jest twoje zdrowie.

Czułam, że coś przede mną ukrywa. Zapytałam wprost, czy coś między nami jest nie tak.
– Kochanie, między nami nic się nie zmieniło – zapewnił. – Tylko twoja aplikacja w prokuraturze jest już nieaktualna. Miejsce zostało zajęte przez kogoś innego. Właściwie mogłam się tego spodziewać. Ktoś wykorzystał sytuację. Miałam po prostu pecha.

Pobraliśmy się jeszcze tego lata. Agata nie przyjechała na ślub. Napisała, że ma pracę, która nie pozwala jej wyrwać się z Warszawy nawet na jeden dzień. Wtedy Piotr opowiedział mi o wszystkim. Kiedy byłam w szpitalu, Agata pojawiła się w prokuraturze. Powiedziała, że miałam poważny wypadek i w związku z tym rezygnuję z aplikacji. W tej sytuacji ona mogłaby zająć moje miejsce. No i została przyjęta.

Od tego czasu nie widziałam Agaty. W dniu naszego ślubu przysłała tylko telegram. Życzyła mi w życiu więcej szczęścia. Prawdziwa przyjaciółka, nie ma co!

Więcej prawdziwych historii:

Musiałam powiedzieć przyjaciółce brutalną prawdę
Miałam poświęcić swoje szczęście dla widzimisię córki?
Zakochałam się w facecie własnej siostry...

Redakcja poleca

REKLAMA