Jeśli komukolwiek w życiu zazdrościłam, to mojej szefowej. Paulina miała wszystko: urodę, figurę, pieniądze, świetną pracę i powodzenie w miłości. Do tego była bardzo lubiana przez podwładnych i w towarzystwie. Była dyrektorem finansowym w dużym banku, a ja jej asystentką. To także mógłby być powód do zazdrości, ale na szczęście wierzyłam, że po prostu za dziesięć lat, czyli tyle, ile ona jest ode mnie starsza, będę na jej miejscu.
W końcu po to męczyłam się, studiując wieczorowo bankowość i finanse.
– Daria, zabukuj mi, proszę, bilet do Bogoty i zarezerwuj hotel w centrum – odezwała się na linii wewnętrznej pewnego dnia. – Aha, odwołaj też moją rezerwację stolika na lunch, jadę na spotkanie. Zjem coś w taksówce.
– Jasne. Chcesz, żebym kupiła ci coś w sklepie? – zapytałam.
– Dziękuję, sama tam zajrzę – odparła.
Naprawdę podziwiałam swoją szefową
To też mi w niej imponowało. Choć była niezwykle zabiegana i miała milion obowiązków, nie odgrywała gwiazdy i wiele rzeczy załatwiała sobie sama. Była miłą, porządną osobą. Tuż przed wylotem do Kolumbii, gdzie miała skontrolować trzy filie naszego banku, przyszła do biura w wielkich okularach przeciwsłonecznych i przemknęła do swojego gabinetu, nie zdejmując ich. Dopiero kiedy weszłam tam, by podać jej kawę, zrozumiałam dlaczego. Miała podpuchnięte, zaczerwienione oczy i żaden makijaż nie był w stanie zakryć śladów nieprzespanej, a najprawdopodobniej przepłakanej nocy.
– Dziękuję – przysunęła do siebie filiżankę. – Zadzwoń, proszę, do tej kancelarii – podała mi wizytówkę – i umów mnie z mecenasem Mokrzyckim jeszcze przed wylotem.
Spojrzałam na wizytówkę, a potem zaskoczona na Paulinę. To był numer do adwokata prawa rodzinnego.
– Tak, rozwodzę się – prychnęła, widząc mój wzrok. – Przy okazji, kiedy będę w Bogocie, zajmij się znalezieniem mi mieszkania blisko biura. Koniecznie z tarasem. Skoro się wyprowadzam, to przynajmniej chcę mieć gdzie się opalać.
– Przykro mi – szepnęłam, bo nie wiedziałam, co powiedzieć, kiedy idealne życie tej kobiety nagle się zawaliło na moich oczach.
– Mnie też – powiedziała szczerze. – Byliśmy małżeństwem osiem lat. Myślałam, że wszystko jest w porządku, ale najwyraźniej od roku już nie było… Chcemy jednak załatwić to z klasą. Zabiorę swoje rzeczy po powrocie. Zorganizuj, proszę, jakiś transport.
– Jasne, zajmę się wszystkim – zapewniłam i zostawiłam ją samą w gabinecie.
Kiedy wychodziłam, siedziała nieruchomo, zapatrzona w blat biurka przed sobą…
Służbowe podróże prawie zawsze są bardzo krótkie, ale tym razem Paulina postanowiła połączyć wyjazd z zaległym urlopem i została w Ameryce Łacińskiej trzy tygodnie. Wiedziałam, że w tym czasie jej mąż złożył pozew rozwodowy. Ona też o tym wiedziała. Kiedy jednak pojawiła się w biurze po powrocie, nie wyglądała już na zdruzgotaną. Przeciwnie – była ślicznie opalona, wypoczęta i zrelaksowana. Przywiozła mnóstwo zdjęć, pamiątki dla mnie i dziewczyny z recepcji oraz… nowego chłopaka.
– To niesamowite! – podzieliła się ze mną tą nowiną. – Miguel był urzędnikiem skarbowym, z którym miałam spotkania w sprawie podatków. Od razu między nami zaiskrzyło! W Bogocie miał wrogów, głównie przestępców, których ścigał za oszustwa podatkowe i od dawna myślał o wyjeździe do Europy. No i zdecydował się przyjechać ze mną do Polski!
Byłam szczęśliwa jej szczęściem
Cieszyłam się jej szczęściem. Oczywiście, kiedy pierwszy raz zobaczyłam Miguela, poczułam większe niż zazwyczaj ukłucie zazdrości o sukcesy Pauliny, ale postanowiłam nie być małostkowa. Kolumbijczyk był kilka lat ode mnie starszy, miał typowo latynoską urodę, ale nic w nim nie kojarzyło się ze stereotypem twardego macho.
Przeciwnie, okazywał szacunek kobietom, był bardzo grzeczny i niemal cały czas się uśmiechał.
– Daria, muszę lecieć do centrali, prezes chce mnie natychmiast widzieć – Paulina wezwała mnie do gabinetu. Miguel siedział pod oknem i patrzył na panoramę miasta. – Nie zdołam wrócić do końca dnia, a mieliśmy z Miguelem jechać oglądać mieszkania. Jedź, proszę, z nim, żeby tłumaczyć.
Dorzuciła coś po hiszpańsku, pocałowała narzeczonego i wybiegła, stukając obcasami. Cóż, właśnie dowiedziałam się, że tego dnia już nie wrócę za biurko, więc uśmiechnęłam się mimowolnie.
Najwyraźniej Miguel pomyślał, że to do niego, bo odwzajemnił uśmiech, a mnie zrobiło się dziwnie ciepło na sercu. To było długie popołudnie. Mieliśmy do obejrzenia trzy lokale. Nikt z właścicieli nie mówił po angielsku i musiałam tłumaczyć każde słowo, więc pod koniec dnia byłam wyczerpana. Mój towarzysz to zauważył, bo po ostatniej wizycie zaproponował:
– Może zjemy coś razem? Jestem ci winien podziękowanie za pomoc.
Zgodziłam się i usiedliśmy w pizzerii.
Oczarował mnie!
Ludzie chyba nigdy tak szybko się nie zaprzyjaźniają, jak przy wyborze pizzy, którą ze względu na rozmiar trzeba podzielić na pół. Nim więc dopiliśmy kawę po posiłku, czułam, że darzę Miguela uczuciem nieco intensywniejszym, niż powinnam. Podobało mi się w nim dosłownie wszystko: granatowe, spokojne oczy, ciepłe brzmienie głosu i sposób, w jaki wymawiał moje imię. Wróciłam do domu dziwnie podekscytowana, a nad ranem, po nocy nieprzespanej z powodu bezskutecznych prób wyrzucenia Miguela z głowy, zdałam sobie sprawę, że oto mam poważny problem: zakochałam się w facecie szefowej!
– Daria! – Paulina wystawiła głowę ze swojego gabinetu. – Kiedy mam tę konferencję o nowoczesnych systemach zabezpieczeń?
– Dzisiaj. Za półtorej godziny – odpowiedziałam, zdziwiona.
– No nie! Wiedziałam! – zawołała.
– Słuchaj! Miguel miał kilka dni temu wypadek w łazience i ma założone szwy na głowie. Dziś mieliśmy jechać je zdjąć, ale mam tę cholerną konferencję! Weź taksówkę, podjedź po niego i załatw wszystko w tym szpitalu. Jeśli trzeba będzie wykupić jakieś leki, ogarnij to, dobrze?
– Och, przykro mi, nie wiedziałam, że coś się stało – wyjąkałam.
– Nic takiego! – machnęła ręką. – Ale szwy były konieczne.
Kiedy zobaczyłam Miguela, okazało się, że to „nic takiego” było wielką szramą na skroni oraz siniakiem pod prawym okiem. Poczułam, że ściska mi się serce na ten widok.
– Poślizgnąłem się – wyjaśnił po angielsku. – Ciągle mnie to boli, trzeba powiedzieć lekarzowi. Jak to będzie po polsku?
– „Boli mnie tutaj” – powiedziałam powoli, wskazując na swoje czoło.
Powtórzył prawie bezbłędnie. Nim dojechaliśmy do szpitala, nauczyłam go jeszcze paru zwrotów.
Ujął mnie entuzjazm, z jakim Miguel uczył się polskich słówek. Wyraźnie czekał na moje pochwały.
– Paulina pewnie sporo cię uczy – rzuciłam.
– Nie, rozmawiamy tylko po hiszpańsku – uśmiechnął się. – O ile w ogóle rozmawiamy, bo prawie się nie widujemy.
Nie chciałam ciągnąć tego tematu, ale zapamiętałam, że Miguelowi brakuje towarzystwa. Niedługo potwierdziła to sama Paulina.
– Mieliśmy iść z Miguelem na „Jezioro Łabędzie”– powiedziała kolejnego dnia, wpatrując się w dwa bilety leżące przed nią na biurku. – Ale o dziewiętnastej przylatuje dyrektor centrali z Genewy, muszę go zabrać na kolację… Tak pomyślałam, Dario… Lubisz może balet?
Sama podtykała mi go pod nos
I tak właśnie Paulina zaczęła mnie nieświadomie wpychać w ramiona swojego faceta. Parę razy próbowałam odmówić, bo obawiałam się, że moje uczucia do Miguela są już zbyt widoczne i w końcu ci dwoje się zorientują, co się święci, ale Paulina dosłownie błagała mnie, żebym znowu gdzieś pojechała, coś załatwiła albo pomogła w czymś jej chłopakowi.
– On jest z końca świata! – powiedziała raz i wyczułam w jej głosie irytację. – Kompletnie nie orientuje się w polskich realiach, a do tego Polacy słabo znają angielski i nie może się nigdzie dogadać. A najgorsze jest to, że ja naprawdę nie mam czasu, żeby go niańczyć! Myślałam, że to będzie wyglądało inaczej!
W pewnym sensie ją rozumiałam. Była niezwykle zabieganą kobietą, ciągle ktoś coś od niej chciał i odpowiadała za tysiące spraw, więc odpowiedzialność za dorosłego mężczyznę, który nie radził sobie bez niej w codziennym życiu, musiała mocno ją obciążać. Ja jednak oddałabym wszystko, by ktoś zechciał mnie obarczyć takim brzemieniem…
– Paulina ma mnie dosyć – Miguel też zdawał sobie sprawę, że to „miało wyglądać inaczej”. – W Kolumbii oprowadzałem ją po Bogocie, pojechaliśmy nad Morze Karaibskie… Mieliśmy dla siebie czas i to ja byłem odpowiedzialny za nią. A tutaj? Czuję się jak jej syn, a nie partner…
Wtedy już rozmawialiśmy bardzo szczerze. Powiedział mi, że nie ma po co wracać do ojczyzny. Jako urzędnik skarbowy naraził się gangsterom piorącym brudne pieniądze i był już najwyższy czas, żeby zniknąć im z oczu. W innych miastach z kolei nie miał znajomości, w jego świecie koniecznych, by dostać jakąkolwiek pracę.
– Skończyłbym w slumsach – powiedział ponuro. – Choć to zawsze lepsze niż na dnie rzeki z kulą w głowie.
Ta wizja tak mnie przeraziła, że odruchowo chwyciłam go za rękę. Nie spodziewałam się jego reakcji.
– Daria… – powiedział moje imię w ten obezwładniający sposób i wiedziałam, że za chwilę przekroczymy jakąś granicę. Nakrył moją rękę swoją dłonią i chwilę później poczułam jego oddech na swoich ustach…
To był pierwszy raz i postanowiłam, że jedyny. Nie jestem taką dziewczyną. Nie kradnę innym kobietom ich mężczyzn! Nie uwodzę cudzych facetów i nie rozbijam związków, nawet jeśli są w nich problemy! A jednak postanowienia sobie, a życie sobie… Paulina ciągle prosiła mnie o towarzyszenie gdzieś Miguelowi, a my coraz bardziej za sobą szaleliśmy.
Ona miała na głowie sprawę rozwodową i ciągle negocjowała z prawie byłym mężem kwestie podziału majątku, więc zupełnie nie miała czasu dla Miguela. Czuła się jednak winna, więc prosiła mnie, żebym zabrała go do kina albo na piwo. Kiedy nadszedł czerwiec i spędzanie ciepłych wieczorów samotnie w mieszkaniu było niemalże grzechem.
– To, co robimy, jest złe – powiedziałam któregoś razu Miguelowi, zsuwając się z jego kolan na parkowej ławce i odwracając twarz, by nie zobaczył moich łez. – Musimy skończyć ze zdradzaniem Pauliny. Obydwoje.
– Wiem, muszę jej powiedzieć – zaczął.
– Boże, ona się załamie – dotarło do mnie nagle. – Właśnie przechodzi rozwód, widziałam, jak strasznie płakała, gdy mąż ją rzucił. Jeśli teraz ty ją zostawisz…
– Myślisz o niej, ale dla ciebie to też niedobra sytuacja – przypomniał mi. – Czy ona będzie chciała nadal cię zatrudniać, jeśli powiem jej, że cię kocham?
Nie mogliśmy tego robić
Rozmawialiśmy o tym wiele razy wcześniej i wiedzieliśmy, że nie. Stracę pracę tego samego dnia, kiedy Paulina dowie się o naszym romansie. Mało tego, asystentka, która uwiodła partnera szefowej, nie znajdzie pracy nigdzie w mieście – to miałam jak w banku. Tak, cudownie byłoby spotykać się jawnie, ale szybko by się okazało, że dwoje bezrobotnych ludzi, w tym jeden cudzoziemiec bez prawa stałego pobytu, ma większe problemy niż my obecnie.
– Nie może się dowiedzieć – powiedziałam nagle. – Co byśmy zrobili? Możesz wprowadzić się do mojej kawalerki, ale jeśli stracę pracę, to co dalej?
Sytuacja wydawała się patowa. Nawet gdyby Miguel rozstał się z Pauliną, to ona nie mogłaby się dowiedzieć, że zrobił to z mojego powodu. No i naprawdę nie chciałam ranić osoby, która zawsze dobrze mnie traktowała. Sporo zawdzięczałam mojej szefowej i nie miałam prawa robić jej tego, co zrobiłam… Czułam się z tym podle, ale jak to mówią, serce nie sługa, a moje biło dla Miguela…
– Dario, muszę z tobą porozmawiać – Paulina wezwała mnie telefonicznie. Coś w jej głosie mnie zmroziło. Czułam, że nadciągają kłopoty…
– Zamknij drzwi – poleciła. Siedziała pod oknem i patrzyła na panoramę miasta. Nie widziałam jej twarzy. – To sprawa czysto prywatna – dodała ciszej i poczułam, że uginają się pode mną nogi. – Chodzi o Miguela.
– Paulina… – przełknęłam ślinę, ale odebrało mi głos ze zdenerwowania.
– Zaczekaj! – odwróciła się do mnie i zobaczyłam, że wcześniej płakała.
– Wiesz, że jesteś dla mnie kimś więcej niż asystentką. Traktuję cię bardziej jak przyjaciółkę niż asystentkę… Znasz moją sytuację prywatną i doceniam twoją pomoc i dyskrecję w tym względzie, ale pewne rzeczy nie powinny się nigdy wydarzyć.
Zrozumiałam, że Miguel z nią rozmawiał. Wyznał jej prawdę o nas i teraz ona wezwała mnie, żeby mi powiedzieć, jak bardzo się na mnie zawiodła! Wyrzuci mnie z pracy i, oczywiście, ma do tego pełne prawo… Poczułam, że i mnie zbiera się na płacz.
– Przepraszam, że kazałam ci zajmować się Miguelem – powiedziała nagle. – To było absolutne nadużycie z mojej strony. Nie miałam czasu na te wszystkie sprawy, ale to nie należało do twoich obowiązków.
– Ależ nie ma problemu… – wyjąkałam, lekko zszokowana tym obrotem sprawy.
– Chodzi jednak o to, że ja nie mam i raczej nie będę mieć dla niego więcej czasu. Pogodziłam się z mężem – zastrzeliła mnie nowiną. – Sąd zaproponował mediację i to się sprawdziło. Spróbujemy jeszcze raz.
– Och, gratuluję… – wydukałam.
– A… Miguel już wie?
– No właśnie, tu jest problem – zagryzła wargi. – Powiem mu dopiero dziś. Wiem, że to będzie dla niego szok. Widzisz, on nie może wrócić do Bogoty. Musi zostać tutaj, ale przecież jest obcokrajowcem… Postanowiłam więc poprosić cię o ostatnią przysługę w tej sprawie.
– Zrobię, co zechcesz – zapewniłam, tłumiąc uśmiech cisnący mi się na usta.
– Znajdź mu jakieś mieszkanie, opłacę je z góry. Użyję też swoich znajomości, żeby załatwić mu pracę w szkole językowej, ale trzeba będzie załatwić całą tę papierologię. Nie sądzę, żeby po zerwaniu chciał jeszcze ze mną rozmawiać, dlatego mam do ciebie prośbę, byś to pozałatwiała. Ten ostatni raz, a potem, przysięgam, nie będę cię prosić o żadne osobiste przysługi. Ale legalna praca pomoże mu w dostaniu stałej wizy, więc to konieczne. Dario… możesz jeszcze to dla mnie zrobić?
To było bajkowe zakończenie
Paulina była naprawdę dobrym człowiekiem. Nie chcieliśmy jej ranić, więc nigdy nie dowiedziała się, kiedy naprawdę rozpoczął się nasz związek. Napisałam do niej, że spotykam się z Miguelem dopiero, kiedy przeniesiono ją do centrali w Genewie. Wyjechała tam z mężem. Wiem, że obecnie spodziewają się dziecka. Ja nie jestem już asystentką.
Zostałam starszym specjalistą od operacji bezgotówkowych i pracuję samodzielnie. Wiem, że zawdzięczam ten awans rekomendacjom mojej byłej szefowej. A Miguel? Uczy hiszpańskiego i prowadzi zajęcia salsy. Nauczył się też polskiego. No prawie…
– Muszę ci powiedzieć, że jestem w tobie bardzo zakochany – zaczął raz poważnie i widziałam, że szuka jakiegoś bardziej ekspresyjnego wyrażenia, by mi zaimponować swoją znajomością polskiego. – Na ubój!
Czytaj więcej prawdziwych historii:
Zakochałam się w zajętym mężczyźnie. Walczyłam o niego 10 lat
W internecie poznałam swój ideał, ale on nie chce się spotkać
Była dziewczyna niszczyła wszystkie moje związki
Mój 32-letni syn nie umie po sobie sprzątać ani ugotować makaronu