„Moi rodzice pozywają mnie o alimenty. Dali mi tylko lata nadużywań i strachu, a teraz chcą pieniędzy”

Córka, która ma płacić alimenty rodzicom fot. Adobe Stock, StockPhotoPro
„Moi rodzice nie mogli przeżyć tego, że wiedzie im się lepiej niż im. Ponieważ nie chciałam oddać im ciężko zarobionych pieniędzy po dobroci, postanowili... zażądać ode mnie alimentów. Prawie wypuściłam telefon z ręki. Lata przemocy fizycznej, psychicznej, lata strachu, a później lata terapii... A oni jeszcze chcą teraz ode mnie jeszcze więcej i więcej”.
/ 09.06.2022 13:37
Córka, która ma płacić alimenty rodzicom fot. Adobe Stock, StockPhotoPro

Z domu uciekłam od razu po maturze. Z dzieciństwa nie pamiętam wiele — mój terapeuta mówi, że to częste u osób, które miały traumatyczne przeżycia. Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to pojedyncze klisze. Smród przetrawionego alkoholu, strach, głód i siniaki na twarzy mamy  i tyle z tych wszystkich lat.

Młodzieńcze lata to dla mnie tułanie się po placówkach opiekuńczych. Do domu, o ile tak mogę nazwać ruderę osób, które mnie sprowadziły na ten świat, wróciłam dopiero chwilę przed liceum. Rodzice mieli się zmienić. Zmieniło się jednak tylko to, że bardziej kryli się z alkoholem, a ojciec bił matkę tak, by nie było widać.

Moje dzieciństwo było koszmarem

Ojciec pił na umór chyba od zawsze. Pracował na budowie, tam już zaczynał swój alkoholowy ciąg. Kończył w domu — przy pomyślnych wiatrach. Gdy akurat znalazł się w domu lub nie miał fuchy, przepijał wszystko, co miał, zabierał resztę matce, a gdy ta nie chciała mu dać pieniędzy, bił ją.

Bił ją też, bo krzywo spojrzała, bo nie tak postawiła talerz i się stłukł, bo listonosz zamienił z nią o jedno słowo za dużo. Nie mogę jednak powiedzieć, że moja mama była biedną, bezbronną i współuzależnioną kobietą. Moja mama piła nieco mniej od ojca, a gdy była pijana, rosnącą w sobie złość wyładowywała na mnie i moim rodzeństwie.

Nie miałam szans na studia, więc jeszcze w technikum poszłam do pracy — w tajemnicy przed wszystkimi. Odkładałam każdą złotówkę i przysięgłam sobie, że gdy tylko będę mogła, ucieknę na drugi koniec Polski. Po maturze miałam już tyle, że mogłam wynająć pokój i przeżyć w moim wymarzonym mieście — Gdańsku. Wyjechałam bez słowa, wszystko, co miałam, zabierając ze sobą w jednej walizce.

Los w końcu się do mnie uśmiechnął

Zaczęłam pracę na kuchni, gdzie poznałam mojego obecnego męża. Zakochaliśmy się w sobie i nie minęło długo, aż zaczęliśmy snuć plany na wspólną przyszłość. Oboje widzieliśmy ją podobnie: my, dwójka dzieci, pies, dom z ogrodem i malutka restauracja z domową kuchnią.

Z czasem nasze nieśmiałe marzenia zaczęły stawać się rzeczywistością. Dom z ogrodem wprawdzie zamieniliśmy na wygodne mieszkanie i doczekaliśmy się póki co tylko jednego dziecka, ale pies i mała knajpa się zgadzają. Nie obyło się bez kredytu na rozruch firmy i mieszkanie, ale po rozpuszczeniu wici wśród znajomych okazało się, że nasz nieduży lokal cieszy się tak dużą popularnością, że musieliśmy wprowadzić rezerwacje.

Nasza sielanka trwała kilka dobrych lat. Tośka poszła do przedszkola, potem do szkoły, a my coraz mocniej rozwijaliśmy nasz biznes. Spłata kredytu stała się już tylko formalnością, bo zarabialiśmy tyle, że nie musieliśmy martwić się o jutro. Ja poszłam na terapię i zaczęłam przepracowywać dawne traumy. I już myślałam, że powoli zostawiam przeszłość za sobą.

Całe moje życie stanęło na głowie

Dostałam ten jeden telefon z nieznanego numeru. Zawsze je odbieram, bo często dzwonią dostawcy, kurierzy czy inni ludzie w sprawach biznesowych. Ten telefon był jednak od osoby, której nigdy nie spodziewałam się już usłyszeć. Od mojej starszej siostry, Anieli.

Skąd miała mój numer? Nie wiem. Powiedziała jednak, że jest w Gdańsku i chętnie się ze mną spotka. Byłam niechętna, ale to moja siostra — jak mogłam jej odmówić? Spotkałam się z nią w kawiarni. Po krótkiej rozmowie dowiedziałam się, jaki był powód jej wizyty. Ojciec pijany spadł z wysokości na budowie. Roztrzaskał sobie biodro, nie będzie w stanie już pracować. Nie byłoby to problemem, gdyby nie fakt, że mój rodziciel w całym swoim życiu ani jednego dnia nie przepracował na umowie, zawsze pracował na czarno, by „więcej dostawać do ręki”, a tym samym mieć więcej pieniędzy, które będzie mógł przepić. Renta, którą dostał, jak można się domyślić, jest więc śmiesznie niska.

Nie wiedziałam, co mam zrobić z tą wiadomością. W pierwszej chwili chciałam zaproponować pomoc finansową, ale zaraz się opamiętałam. To ludzie, którzy krzywdzili mnie przez lata. To ludzie, którzy skrzywili mnie na lata i którzy spowodowali u mnie traumę.
— Bardzo mi przykro. Ale jeśli oczekujesz ode mnie pieniędzy, nie mogę ci pomóc — powiedziałam, starając się, by mój głos się nie załamał.
— Przecież masz dość pieniędzy. Wiem, jak mieszkasz, że masz restaurację. Oni naprawdę potrzebują pomocy, a ja nie jestem w stanie im jej zapewnić — wzruszyła ramionami moja siostra.

Aniela musiała dokładnie zbadać moją sytuację finansową. Ona z pewnością wdała się w swoich rodziców. Miała czwórkę dzieci, każde z innym ojcem. Nie oceniam tego, bo życie toczy się różnie. Każdy jeden był przemocowy i nie stronił od używek — w najlepszym wypadku od alkoholu. Latami tułała się z dzieciakami między domami nowych gachów a mieszkaniem rodziców.

Byłam nieugięta, a gdy Aniela ciągle naciskała, po prostu wstałam, pożegnałam się i wyszłam. Nie byłam w stanie jeszcze rozmawiać z mężem o tym spotkaniu, ale mój terapeuta powiedział, że nie powinnam czuć się źle ze swoją decyzją. I nie czułam się źle, aż do momentu, w którym dostałam kolejny telefon z nieznanego numeru. Tym razem odebrałam go już z duszą na ramieniu — i całkiem słusznie. Dzwoniła moja matka.

Moi rodzice nie mogli przeżyć tego, że wiedzie im się lepiej niż im. Ponieważ nie chciałam oddać im ciężko zarobionych pieniędzy po dobroci, postanowili... zażądać ode mnie alimentów. Prawie wypuściłam telefon z ręki. Lata przemocy fizycznej, psychicznej, lata strachu, a później lata terapii... A oni jeszcze chcą teraz ode mnie jeszcze więcej i więcej.

Powiedziałam o wszystkim mężowi. Wściekł się i od razu powiedział, że nie ma szans, by którekolwiek z nich zobaczyło nawet złamanego grosza płynącego z naszej kieszeni. Już skontaktowaliśmy się z prawnikiem, a on nie ma wątpliwości, że sprawa jest już wygrana. Ja ciągle jednak boję się, że moja patologiczna rodzina znowu namiesza w moim życiu. I znowu czuję ogromny strach, taki jak pamiętam z wczesnego dzieciństwa...

Czytaj także:
„Moja żona to despotyczna wariatka. Poświęciłem dla niej wszystko, a ona nawet nie chce mieć ze mną dzieci”
„Przez pomyłkę lekarzy myślałam, że umieram. To były najgorsze dni mojego życia, za które nikt nie odpowiedział”
„Zięć wysyłał moją córkę na wojnę, bo zarabiała tam najlepiej. Ja bałam się o jej życie, a on balował za jej pieniądze”
„Zakochałem się w Magdzie, ale przespałem się z jej przyjaciółką. Obie zaplanowały ten test, którego nie zdałem”

Redakcja poleca

REKLAMA