„Wzięłam za męża rolnika z wielkim polem. Gada tylko o krowach i fasoli, ale zatykam sobie uszy jego kasą”

kobieta na wsi fot. Adobe Stock, Lindsay_Helms
„Paweł cały czas planuje te swoje zasiewy i pilnuje stada. A mnie marzą się wyjazdy, imprezy i fajne życie na luzie. No ale jego pieniądze osładzają mi tę nudę. Udaję więc, że słucham tych gadek i że zachwycam się kolejnymi cielaczkami w naszym stadzie”.
/ 19.08.2024 20:00
kobieta na wsi fot. Adobe Stock, Lindsay_Helms

Pawła poznałam w osiedlowym markecie, gdzie pracowałam. Czy to była miłość od pierwszego wejrzenia? A gdzie tam. Na początku nie zrobił na mnie wrażenia. Ten szczupły blondyn z rozmarzonym spojrzeniem i staroświeckimi manierami wydawał mi się zupełnie niedzisiejszy. Jak dla mnie był za mało przebojowy i pewny siebie.

Zwracałam uwagę na zupełnie innych gości. Dobrze ubranych, atrakcyjnych i pewnych siebie. Akurat spotykałam się z takim jednym Kacprem. Tak jak ja, miał dwadzieścia trzy lata i uwielbiał się bawić. Wolne wieczory i weekendy spędzałam z nim w lokalnych pubach i dyskotekach. Koleżankom ze sklepu wychodziły oczy, gdy tylko podjeżdżał po mnie po zmianie na swoim odrestaurowanym motocyklu.

– Ty to masz Mariola szczęście – wzdychały jedna przez drugą. – Takie ciacho ci się trafiło, że aż nogi miękną na jego widok.

– Do tego widać, że chłopak ma gest, bo wciąż cię gdzieś zaprasza. My z moim Sebastianem ciągle siedzimy w domu, a naszą jedyną rozrywką w ostatnim czasie są wyjścia do parku na spacery – dodała Agnieszka, która właśnie szykowała się do ślubu ze swoim nudnym narzeczonym.

– Jasne, jasne. Kacper jest świetny. Dzisiaj jedziemy na koncert. Gra jakaś niszowa kapela, w której występuje jego kumpel, dlatego mamy załatwione bilety i drinki za friko – powiedziałam wsiadając na motocykl.

Paweł wypatrzył mnie w sklepie

Tuż po tym naszym wyjeździe na ten koncert, w sklepie dostrzegłam Pawła. Stop, nie dostrzegłam. W ogóle nie zwróciłam na niego uwagi. To koleżanki oświeciły mnie, że ten gość przychodzi na zakupy od dawna i zawsze ustawia się w kolejce do mojej kasy.

– Choćby przed nim była rodzinka z wózkiem wypakowanym po brzegi, a do mnie czy Agi stały zaledwie dwie osoby z niemal pustymi koszykami, ten blondyn i tak ustawia się do ciebie. A gdy akurat masz wolne, wchodzi i nerwowo rozgląda się po całym sklepie. Na bank mu się spodobałaś – powiedziała ze śmiechem Kaśka.

– E tam, ja w ogóle go nie zauważyłam – dodałam przyglądając się mu dyskretnie, gdy chodził pomiędzy półkami i wrzucał kolejne rzeczy do wózka.

– Mówię ci, jak nic wpadłaś mu w oko – zakończyła koleżanka i zajęła się kasowaniem rzeczy rozłożonych na taśmie przez panią Stasię, ponad osiemdziesięcioletnią babcię, która tak się nudziła, że do naszego sklepu czasami przychodziła nawet po trzy razy dziennie.

Facet rzeczywiście ustawił się do mojej kasy i cały czas na mnie spoglądał. Starał się robić to dyskretnie, ale widać było, że zupełnie brakuje mu obycia i pewności siebie, bo przypadkiem strącił kilka butelek napojów, które akurat były w promocji.

Pewnie zupełnie zignorowałabym zainteresowanie tego dziwnego gościa ubranego w jakieś wytarte jeansy i prostą sportową bluzę. Gdzie tam mu było do mojego Kacpra? Nie gustowałam w takich przeciętnych chłopaczkach z sąsiedztwa.

Miałam dosyć harówki za marne grosze

Mnie podobali się przystojniacy. Do tego marzyłam o mężczyźnie z kasą. Dość już miałam codziennego użerania się z klientami, dźwigania ciężkich skrzynek i wysłuchiwania marudzenia kierowniczki, której wiecznie coś nie pasowało. A to ruszałyśmy się za wolno, a to znalazła w lodówce przeterminowany jogurt, a to jakaś klientka skarżyła się jej, że byłam dla niej niegrzeczna. No ludzie kochani, ile tak można żyć? Przecież ten sklep to współczesne niewolnictwo.

Na razie nie miałam jednak zbyt dużych szans na zmianę życia i rzucenie tej posady. Skończyłam technikum handlowe, bo taka szkoła była najbliżej mojego domu. Do lokalnego liceum nie udało mi się dostać z moimi ocenami. Zresztą, nie miałam głowy do nauki i studia były nie dla mnie. Komu by tam chciało się siedzieć w książkach i kuć do egzaminów w weekendy zamiast dobrze się bawić?

W końcu matka wysłała mnie do tego marketu, twierdząc, że dłużej nie będą utrzymywać w domu dorosłej córki.

– Mariolka, nam też jest ciężko. Wiesz, że u ojca na budowie tną stawki, ja przy tym sprzątaniu w ośrodku zdrowia zarabiam jakieś grosze. A tu przecież jest jeszcze Kamil i Monika. Trzeba im kupić podręczniki, wysłać do szkoły – biadoliła, jak to ona.

– Pewnie, pewnie – mruknęłam, myśląc jedynie o tym, co założę na wieczorne wyjście, na które umówiłam się z kumpelami.

– Czy ty mnie w ogóle słuchasz dziecko? – jeszcze chyba nigdy nie słyszałam u niej takiego tonu, zwykle była cicha i ugodowa.

Stanęło na tym, żebym zaniosła CV do tego marketu na naszym osiedlu, bo tam zawsze kogoś szukali. I tak wylądowałam na kasie. To znaczy, nie tylko na kasie. Przyjmowałam towar, układałam go na półkach, przebierałam owoce, sprawdzałam terminy nabiału, myłam podłogi.

Nie miałam innych perspektyw

Szczerze nie znosiłam tej pracy, ale na razie nie miałam innej opcji. Matka nie pozwoliłaby mi siedzieć w domu na bezrobotnym, gdy oni z ojcem harują na rodzinę. Tak się wyrażała. A w naszym niewielkim miasteczku nie było zbyt dużo innych możliwości.

Po pracy starałam się jednak korzystać z życia. Doszłam do wniosku, że z tego marazmu mógłby mnie wyrwać tylko bogaty facet. Ale o takich u nas trudno. Albo biedni studenci, albo jacyś nudziarze.

I właśnie wtedy trafił mi się ten cały Paweł. Pewnego dnia akurat wynosiłam śmieci do kontenerów, które znajdowały się na tyłam naszego sklepu. Dostrzegłam, że ten niepozorny blondyn wsiada do niemal nowego BMW. Nie miałam pojęcia skąd u niego taki wóz. W końcu chodził w jakichś tanich butach i w ogóle nie wyglądał na człowieka z kasą. A takich to ja potrafię wyczuć na kilometr.

– No widocznie nie potrafisz – zaczęła śmiać się Agnieszka, gdy podzieliłam się z nią swoim spostrzeżeniem. – Zdaje się, że to syn tych, którzy mieszkają za miastem. Wiesz, tych, co mają to ogromne gospodarstwo. Wzięli dotacje unijne, pobudowali nowoczesne obory. Teraz chyba nawet otworzyli jakąś produkcję serów czy masła – zakończyła koleżanka.

Jej słowa dały mi do myślenia. Nigdy nie marzyłam o mężu rolniku. Ale zupełnie inaczej sobie ich wyobrażałam. Wydawało mi się, że ludzie na wsi harują w polu i klepią biedę. A tutaj taka fura? Zdaje się, że realia nieco się zmieniły.

Szybko zapuściłam wici i dowiedziałam się wszystkiego o tym Pawle. Okazało się, że ma dwadzieścia dziewięć lat, skończył Akademię Rolniczą i wrócił do rodziców na wieś. A jego rodzina była dobrze sytuowana już od pokoleń.

Szybko owinęłam sobie go wokół palca

Teraz dodatkowo syn dokupił pola, zbudowali te nowoczesne obory i podpisali jakieś atrakcyjne kontrakty na dostawę warzyw gdzieś za granicę. No w każdym bądź razie, pieniądze się ich trzymają. Do tego Paweł jest jedynakiem i żaden brat czy siostra nie stoją w kolejce po schedę po rodzicach. Czego chcieć więcej?

Szybko doszłam do wniosku, że to moja ogromna szansa na zmianę życia. Definitywnie pożegnałam się z Kacprem i zagadałam do Pawła, który znowu robił zakupy w naszym sklepie. Jego mina na moją propozycję randki była bezcenna. Oj nie spodziewał się chyba, że w ogóle ma u mnie jakieś szanse. Ale od czego ma się ten kobiecy urok?

Już po kilku miesiącach chłopak mi się oświadczył, a jego rodzice opłacili wystawne wesele. Trochę bałam się, że nie będą chcieli dla syna żony z miasta i bez posagu. Tak twierdziła moja matka. Na szczęście udało mi się obłaskawić teściową, która przed laty również niewiele wniosła do rodzinnego majątku męża. Nawet sama mi to powiedziała.

– Ja Mariola kiedyś byłam podobna do ciebie. Też ciężko pracowałam i nie mogłam za bardzo liczyć na pomoc, dlatego teraz na pewno wam pomogę i przyjmę cię do rodziny – jej słowa bardzo mnie wtedy zaskoczyły. – Cenię twoją pracowitość i skromność – dodała, a mnie autentycznie zachciało się śmiać.

Gdyby tylko wiedziała, jak bardzo kocham tę pracę w sklepie i jaka ze mnie skromnisia, raczej tak by nie mówiła. No ale postarałam się przed przyszłymi teściami grać spokojną dziewczynę, która marzy o rodzinie i jest szaleńczo zakochana w ich ukochanym synku. Wiedziałam, że nie mogę dać im żadnych podejrzeń, bo dojdą do wniosku, że zwyczajnie lecę na ich kasę.

Zaczęłam żyć na koszt męża

O ile Pawła udało mi się od razu okręcić sobie wokół palca swoimi damskimi sztuczkami, o tyle z jego matką i ojcem mogło być dużo trudniej. Na szczęście nie było. Teść jest wciąż zajęty rozwijaniem rodzinnego gospodarstwa i kolejnymi inwestycjami, a teściowa nieco naiwnie patrzy na świat i wydaje jej się, że wszyscy ludzie wokół są dokładnie tacy jak ona.

Dzięki temu mogłam odejść z tej znienawidzonej pracy za grosze i zacząć nowe życie w dużym domu męża. Dostaliśmy do dyspozycji całą górę z oddzielnym wejściem i ogródkiem.

Szybko jednak zauważyłam, że na wsi niemal zawsze jest praca i nawet u tak bogatych gospodarzy nie przystoi, żeby pani domu nie angażowała się w codzienne zajęcia. Ciąża stała się jednak świetną wymówką.

– Odpoczywaj dziecko, odpoczywaj. Zdrowie maleństwa teraz jest najważniejsze. Na szczęście mamy pracowników, maszyny i już nie trzeba tak jak przed laty biegać po polu za snopkami – powiedziała teściowa, która obecnie również ogranicza się głównie do sprzątania, gotowania i pracy przy swoich ulubionych kwiatkach.

Za pole i hodowlę odpowiadają głównie mój mąż i teść wspierani przez pracowników. Żyć nie umierać? Niekoniecznie. Paweł okazał się bowiem strasznie nudny i zupełnie nie w moim guście. Cały czas gada tylko o krowach i fasoli, planuje te swoje zasiewy, pilnuje stada, wyszukuje nowe technologie. Marzy mu się jeszcze większy rozwój, jeździ na jakieś rolnicze targi i Bóg wie, gdzie jeszcze. A najgorsze jest to, że chce ciągać mnie tam ze sobą. Ale przecież nie będę zachwycać się nowymi dojarkami, prawda?

Mnie marzą się wyjścia, wyjazdy, imprezy i fajne życie na luzie. No ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Udaję więc, że słucham tych jego gadek i że zachwycam się kolejnymi cielaczkami w naszym stadzie. Tak naprawdę jednak czuję się tym śmiertelnie znudzona.

Ale kasa męża ową nudę skutecznie mi osładza. Paweł kupił mi fajny samochód, mogę wydawać na ciuchy, kosmetyki, jeździć do fryzjera, salonu urody. Już na tyle poznałam życie, że doskonale wiem, że sama na pewno nie żyłabym na tym poziomie. Dlatego uśmiecham się i mu przytakuję. A niech się cieszy, że żona również kocha tę ziemię tak jak on.

Mariola, 25 lat

Czytaj także:
„Wyszłam za mąż z miłości, a on dla wygody. Nie szukał żony, a niańki, kucharki i darmowych rąk do pracy w oborze”
„Rodziny się nas wyrzekły i pozbawiły majątku. Jesteśmy jak Romeo i Julia, ale mam nadzieję, że nie skończymy jak oni”
„Ojciec był jak twarda skorupa, której nigdy nie udało mi się przebić. Odpowiedź znalazłem w starych listach”

Redakcja poleca

REKLAMA