„Wyprawa na grzyby zakończyła się miłosną przygodą. Oprócz podgrzybków i prawdziwków znalazłam też niezłego kozaka”

kobieta z grzybami fot. Getty Images, Giacomo Augugliaro
„Agnieszka miała urodziny i urządziła z tej okazji imprezę. Zaprosiła sporo osób, w tym mnie i – jak się okazało – Krzyśka. Marka zdążyłam wybić sobie z głowy, więc tym razem patrzyłam na Krzyśka przychylniejszym okiem. Nie sądziłam, że po tym, jak dostał kosza, będzie chciał rozmawiać”.
/ 11.10.2024 11:15
kobieta z grzybami fot. Getty Images, Giacomo Augugliaro

Jesień to moja ulubiona pora roku – przede wszystkim dlatego, że uwielbiam jeździć na grzyby. Kocham je nie tylko zbierać, ale również i jeść. Kiedy serdeczna przyjaciółka zaprosiła mnie na grzybobranie w nieco większym gronie, zgodziłam się natychmiast. Każda okazja, żeby wybrać się do lasu, jest dobra.

Las to moje miejsce

– Kochana, przybędę po ciebie o piątej i podskoczymy jeszcze po Igę i Kamila.

– W porządku. Będziemy tylko we czwórkę? Mówiłaś, że więcej osób się wybiera.

– Bo tak jest – mogłabym przysiąc, że Aga się w tym momencie uśmiechnęła. – Spotkamy się z nimi już na miejscu.

– Spoko – odparłam zadowolona.

Nie przerażała mnie perspektywa bardzo wczesnej pobudki w sobotę. Jestem do tego przyzwyczajona, ponieważ w tygodniu też wcześnie zrywam się z łóżka do pracy. Zamiłowaniem do grzybobrań zaraziłam Agnieszkę jakieś 3 lata temu. Od tamtej pory sama często proponowała wyjazdy, co mnie akurat było na rękę. Ucieszyłam się zatem – będzie sposobność trochę pogadać, bo nie widziałyśmy się już jakiś czas. Nie mogłam zatem doczekać się soboty.

Pogoda na wyprawę do lasu dopisała idealnie. Poranek był słoneczny i rześki. Miałam przeczucie, że wrócimy z niezłymi łupami. Po niespełna godzinnej jeździe dotarliśmy na miejsce, podróż upłynęła na niezobowiązujących pogawędkach. Zapowiadał się naprawdę fantastyczny dzień. Przy wjeździe do lasu czekała na nas kilkuosobowa gromadka. Nie znałam tych ludzi, to byli jacyś znajomi Agi. Zapoznaliśmy się, nastąpiła zwyczajowa wymiana uprzejmości, po czym nareszcie ruszyliśmy leśną dróżką.

Postanowiła zabawić się w swatkę

Z dziką rozkoszą wdychałam zapach żywicy i igliwia. O takiej porze las ma bardzo specyficzny aromat, w którym jestem bez pamięci zakochana. Wiedziałam, że pójdzie nam świetnie, bo zaledwie po 20 minut miałam w koszyku kilka pięknych okazów. Agnieszka chwyciła mnie pod ramię i odciągnęła na bok.

– No i jak? – była strasznie podekscytowana.

– Jest super, to będzie udana wycieczka.

– Oj, Ewcia, ja nie o tym mówię – w głosie Agi pobrzmiewała subtelna nuta zniecierpliwienia. – Ja jego mam na myśli.

– Kogo? – zapytałam szczerze zdziwiona.

– No Krzyska przecież. Nie mów tylko, że nie wpadł ci w oko.

– Jezu, a który to?

– Żartujesz? – Agnieszka zrobiła wielkie oczy. – Przecież dopiero co was sobie przedstawiłam.

Głową wskazała na wysokiego bruneta, który snuł się pomiędzy drzewami.

– Nie przyglądałam mu się – odparłam zgodnie z prawdą.

– Kobieto, nie osłabiaj mnie – ciężko westchnęła Aga. – To naprawdę fajny i mega przystojny facet.

Wierzyłam jej na słowo, niemniej byłam na takim etapie swojego życia, że nie interesowały mnie romantyczne związki. Niespełna 5 miesięcy temu zakończyłam 4-letnią relację z Markiem, a właściwie to on ją zakończył. Na dzień przed naszą rocznicą jak gdyby nigdy nic oznajmił, że między nami koniec, bo się zakochał w innej kobiecie i do niej odchodzi. Nigdy wcześniej nie czułam się tak upokorzona, jak wtedy.

Myślę, że nadal go kochałam – pomimo tego, że złamał mi serce. Nie miałam ochoty zawierać bliskich znajomości i umawiać się na randki. Równie dobrze mężczyźni mogliby teraz dla mnie nie istnieć. Skoro jednak Aga powiedziała o tym Krzyśku, to zaczęłam nieco mu się przyglądać. Rzeczywiście był atrakcyjnym mężczyzną, ale kto wie, czy za fasadą kozaka nie kryje się muchomor.

Spławiłam go, gdy poprosił o mój numer

Nie mam zielonego pojęcia, co Agnieszka nagadała na mój temat Krzyśkowi, ale na zakończenie grzybobrania podszedł i poprosił o numer telefonu.

– Może wybraliśmy się na kawę? – zaproponował dość pewnym głosem, więc z automatu przypięłam mu w swej głowie łatkę zarozumiałego osobnika.

– Wybacz, ale na ten moment się nie umawiam – odpowiedziałam uprzejmie.

– Rozumiem – wyglądał na nieco rozczarowanego. – Szkoda, bo mamy kilka wspólnych tematów do rozmów.

– Cóż, tak bywa – skwitowałam krótko.

Nie omieszkałam oczywiście zakomunikować Adze, że z jej sprytnego planu nic nie wyszło. Była wyraźnie niepocieszona.

– Ewunia, ale ty głupiutka jesteś. Przy nim szybko zapomniałabyś o Marku.

Nie potrzebuję plasterka, a poza tym to nie byłoby fair wobec Krzyśka.

– Przesadzasz – Agnieszka machnęła niedbale ręką.

– A gdyby się zakochał? Ja wciąż czuję coś do Marka, więc tylko bym go zraniła.

– Jak uważasz – koleżanka wzruszyła ramionami.

Potem nie wracałyśmy do tego tematu. Wpadłam nawet na pomysł, żeby zadzwonić do Marka i wyznać, że za nim tęsknię. Na szczęście tego nie uczyniłam, bo bardzo dobrze wiedziałam, że to jedynie pogorszy moje samopoczucie. Poza tym nie będę uganiać się za kimś, kto mnie zostawił praktycznie z dnia na dzień. Miałam nadzieję, że czas uleczy rany i Marek stanie się jedynie wspomnieniem.

Od tamtego grzybobrania minęło ponad pół roku. Agnieszka miała urodziny i urządziła z tej okazji imprezę. Zaprosiła sporo osób, w tym mnie i – jak się okazało – Krzyśka. Marka zdążyłam wybić sobie z głowy, więc tym razem patrzyłam na Krzyśka przychylniejszym okiem. Nie sądziłam, że po tym, jak dostał kosza, będzie chciał rozmawiać, a tu niespodzianka.

– Cześć, wyglądasz rewelacyjnie.

– Dziękuję – uśmiechnęłam się i chyba delikatnie zarumieniłam, co na pewno nie umknęło jego uwadze.

– Chciałem powiedzieć, że podtrzymuję propozycję wyjścia na kawę – puścił do mnie zawadiackie oko.

– To super, bo długo się nad nią zastanawiałam i mam ochotę skorzystać – oznajmiłam zgodnie z prawdą.

– Bardzo się cieszę.

Przegadaliśmy cały wieczór i rzeczywiście, tak jak wcześniej mówił, mieliśmy wiele wspólnych tematów. Czułam się w jego towarzystwie swobodnie i komfortowo, co uznałam za dobry omen. Może i Agnieszka miała rację – nie warto zamykać się na nowych ludzi i gnić w czterech ścianach. Jednakże musiałam przerobić coś w rodzaju żałoby po Marku.

Krzysiek zresztą przyznał, że rozmawiał z Agą na mój temat, o czym ona nigdy nie wspomniała. Wiedział, jaka jest sytuacja, więc nie naciskał – bo numer telefonu rzecz jasna uzyskał od Agnieszki. Czy coś z tego wyjdzie, czas pokaże – ja w każdym razie niczego nie oczekuję i na nic się nie nastawiam. Niech sprawy toczą się własnym tempem.

Ewa, 35 lat

Czytaj także:
„Rodzice byli artystami z pustym portfelem. Gdy zamiast pędzla i dłuta wybrałem karierę, wyparli się mnie jak obcego”
„Delikatnie mówiąc dzieci partnera za mną nie przepadały. Myślały, że okradnę ich ojca i wyrzucę zdjęcia ich matki”
„Flirtowałam z mężem siostry, bo czułam się samotna. Przecież to nic złego, bo wszystko zostaje w rodzinie”

Redakcja poleca

REKLAMA