„Wyjawiłam przyjaciółce prawdę o romansie jej męża, a ta zmieszała mnie z błotem. Powinna mi dziękować!”

Kobieta, która czuje się winna fot. Adobe Stock, ARMMYPICCA
„Do dziś czuję się winna. I to za co? Za to, że jestem uczciwa?! Że chciałabym, aby ludzie się nie okłamywali, tylko szczerze mówili o swoich uczuciach? Przecież romans to oszustwo, nie mówiąc o grzechu. A sama widziałam, jak Ulka maszerowała w niedzielę do komunii!”.
/ 12.03.2022 06:27
Kobieta, która czuje się winna fot. Adobe Stock, ARMMYPICCA

Potrzebuję się komuś pożalić, a kompletnie nie mam komu. Wszyscy się ode mnie odsunęli… Ukarali za uczciwość. A zaczęło się od tego, że przez przypadek dowiedziałam się o romansie mojej koleżanki Ulki z mężem innej mojej koleżanki, Beaty.

Nigdy bym ich o to nie podejrzewała. Oboje mają swoje rodziny; wydawało mi się, że wiodą szczęśliwe życie. Tymczasem oni wiedli podwójne. Gdybym na własne oczy nie widziała ich razem, powiedziałabym, że to plotka, i to grubymi nićmi szyta. Nie wiedziałam, co mam z tym zrobić. Ale cenię uczciwość, pomyślałam więc, że na miejscu Beaty wolałabym wiedzieć.

Nie zmyślam, widziałam na własne oczy

– Lepiej się nie wtrącaj – poradziła mi Magda, z która podzieliłam się wątpliwościami. – Nie pomożesz, a tylko zaszkodzisz. Ja bym dała spokój. Zresztą, jesteś pewna? To, że szli, trzymając się za ręce, jeszcze o niczym nie świadczy.

Szczerze mówiąc, nie takiej odpowiedzi oczekiwałam. Nie chciałabym, żeby mój mąż (gdybym go miała) chodził, trzymając za rękę czyjąś żonę, i całował się z nią na pożegnanie (o czym już nie wspomniałam Magdzie). Postanowiłam więc zwierzyć się jeszcze jednej znajomej z naszej paczki.

– Jesteś pewna? – Teresa przyglądała mi się podejrzliwie, jakby myślała, że coś wymyślam.

– Ja bym nic nie mówiła. Jeśli nawet to prawda, prędzej czy później sprawa się wyda. Zastanowiłaś się, co chcesz zrobić? Tylko narobisz bałaganu.

– Ja plotek nie rozsiewam! – wkurzyłam się, że Teresa mnie podejrzewa o coś tak absurdalnego.

A ona na odchodnym poradziła mi zająć się swoimi sprawami. Nie posłuchałam ani Teresy, ani Magdy. Gdybym tylko wiedziała, jak to się skończy, pewnie ugryzłabym się w język. Jednak ja postanowiłam zbawić świat.

– Co takiego? Jak śmiesz oskarżać mojego męża!? – wykrzyczała mi Beata. – Romans z Ulką? Z tą flądrą?! Co ci w ogóle przyszło do głowy? Nie podejrzewałam cię o to!

Mnie? Pomyślałam, że powinna raczej podejrzewać swojego męża.

– Myśl, co chcesz – odparłam. – Zrobisz z tym, co zechcesz. Musiałam ci powiedzieć, jeszcze mi za to podziękujesz. Zobaczysz!

W poczuciu dobrze spełnionego obowiązku odłożyłam słuchawkę. Choć czułam, że postępuję słusznie, nie miałam odwagi rąbnąć jej prawdy w cztery oczy. Jeszcze tego samego dnia po południu zadzwoniła do mnie Ulka.

– Jesteś bezczelna! – krzyczała. – Byłaś czyimś materacem, żeby takie plotki rozsiewać? Pilnuj własnego nosa! I może poszukaj sobie męża, zamiast wymyślać historie o cudzych! Podła kłamczucha!

I tak zostałam zmieszana z błotem. Do dziś tak się czuję. I to za co? Za to, że jestem uczciwa?! Że chciałabym, aby ludzie się nie okłamywali, tylko szczerze mówili o swoich uczuciach? Przecież romans to oszustwo, nie mówiąc o grzechu. A sama widziałam, jak Ulka maszerowała w niedzielę do komunii!

Sprawa miała jednak ciąg dalszy

Okazało się, że Beata – mimo że wykrzyczała mi do słuchawki, że nie wierzy w żadne moje słowo – urządziła swojemu mężowi karczemną awanturę. A on przyznał się do wszystkiego.

W rezultacie Beata najpierw wyrzuciła go z domu, a potem nałykała się tabletek. Na szczęście – niezbyt dużo. Już na drugi dzień wypuścili ją ze szpitala. Zaraz jednak jak wyszła, pojechała do Ulki i zwyzwała ją od najgorszych.

Do dzisiaj ze sobą nie rozmawiają. Ze mną zresztą również. Mąż Beaty wprowadził się do Uli, którą z kolei opuścił zdradzony mąż. Nie mógł przeżyć, że mu przyprawiła rogi. Wszyscy się na siebie poobrażali. Już nie utrzymujemy kontaktów, nie spotykamy się na urodzinach czy innych imprezach.

Jakby tego było mało, dosłownie wszyscy mają pretensje do mnie.

– Po co ci to było? – zarzuciła mi Teresa. – Wszystko rozwaliłaś! Trzeba było się nie wtrącać.
Przełknęłam gorzką pigułkę, a potem jeszcze drugą, bo dostało mi się również od rozżalonej Magdy.

– A nie mówiłam? Po co się wtrącałaś? Mogłaś posłuchać mojej rady, a nie rozwalać dwa małżeństwa!

Powariowali czy co? Przecież to nie ja rozwaliłam ich związki i nasze układy! Nie ja pchnęłam ku sobie Ulkę i męża Beaty! Czy nikt tego nie widzi?!

– Na przyszłość daj sobie spokój ze zbawianiem świata. Witek pewnie by się opamiętał i wrócił do Beaty. Ile taki romans mógł trwać? A teraz wszystko stracone – skwitowała Magda.

Jest mi przykro… Ale jeśli wszyscy tak będziemy podchodzić do zdrad, to wkrótce utoniemy w kłamstwie.

Czytaj także:
„Synowa wywaliła Rafałka na bruk, bo nie pomagał jej przy niemowlęciu. Przecież mężczyzna musi mieć czas dla siebie”
„Ja niańczę 7 wnuków, a zięciowi szkoda benzyny, by mnie podwieźć do lekarza. Powinnam była brać pieniądze za opiekę”
„Żona zdradzała mnie z szefem, kolegami i kierowcą z pracy. Jestem rogaczem stulecia. Kłamała od początku małżeństwa”

Redakcja poleca

REKLAMA