„Wnuczka wpakowała się w kłopoty i szantażuje mnie, by wyłudzić kasę. Muszę wybierać między sumieniem, a miłością”

Kobieta, której nie kocha matka fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS
„Wszystko we mnie krzyczy, żeby jej nie ulegać, a z drugiej strony znam Kasię i wiem, że i tak postawi na swoim, tylko ja ją stracę na zawsze. Powinnam o wszystkim zawiadomić jej rodziców, ale zagroziła, że jeśli to zrobię, zniknie nam z oczu i dopiero będziemy mieli problem".
/ 04.07.2022 18:36
Kobieta, której nie kocha matka fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS

– Myślałam, że dziecko nam pomoże – powiedziała moja wnuczka Kasia. – Ale nie pomogło… On i tak mnie zostawił. Twierdzi, że mi niczego nie obiecywał i że się do dzieci nie nadaje. To nieprawda, bo obiecywał i to niejeden raz! Dopiero jak poznał tamtą blondynę z wielkim biustem, to mu przeszło całe zainteresowanie mną i naszym przyszłym życiem. Tylko że ja już byłam w ciąży! Trzeci miesiąc! To co ja teraz mam robić?

Traktowaliśmy ją jak księżniczkę

Na chwilę mnie zatkało. Było mi przykro, że wnuczka utknęła w takim bagnie.

– Chyba masz niewiele do zrobienia? – byłam ostrożna, bo Kasia ma dopiero dwadzieścia lat, do tego strasznie rozpaczała. – Możesz tylko przestać płakać, bo to szkodzi dziecku. Uspokój się i wtedy pogadamy.

– Tutaj  nie ma nic do gadania! – prawie krzyknęła. – Gadaniem się niczego nie zmieni.

– W ogóle się niczego nie zmieni, bo już za późno – nie poddawałam się, choć Kasia wyglądała na zdesperowaną i miała taką minę, jakby przyszła do mnie z jakimś gotowym planem. – Będziesz miała dziecko, to w końcu nie jest żadne nieszczęście. Nie ty pierwsza i nie ostatnia.

– Nie chcę dziecka! Jestem za młoda na dzieci. Nie mam zamiaru się poświęcać dla jakiegoś niechcianego bachora. Nie o to mi chodzi.

– Więc o co ci chodzi?

– Potrzebuję pieniędzy, bo na tego dupka nie mam co liczyć. Wyraźnie mi to powiedział, a poza tym on w ogóle nie śmierdzi groszem. Dlatego tu jestem.

– Uważasz, że ja śmierdzę groszem?

– Na pewno masz go więcej niż ja. Poza tym mogłabyś coś sprzedać. Cała rodzina trąbi, że te twoje meble i porcelana są w cenie dobrego auta.

– Jak zwykle przesadzają. Ale nawet gdyby tak było, to czemu miałabym się ich pozbywać?

– Zawsze mówiłaś, że są moje, więc daj mi je wcześniej, niż zamierzałaś, bo teraz ich naprawdę potrzebuję.

– A ty co z nimi zrobisz? – spytałam.

– Znajdę lekarza gotowego na wszystko za dobrą kasę. Jak nie tu, to za granicą. Mam coraz mniej czasu, więc proszę, nie zastanawiaj się, tylko mi pomóż.

– A jeśli się nie zgodzę?

– Trudno. Ale ja i tak to zrobię, tylko jakoś inaczej. Jestem zdecydowana. Nikt mnie nie powstrzyma. Możesz mi odmówić, tylko wtedy licz się z tym, że już nie masz wnuczki.

– Kasiu, to jest przecież paskudny szantaż! – powiedziałam.

– Wszystko mi jedno. Jak człowiek walczy o swoje, to nie musi być delikatny, bo niczego nie ugra. Ze mną się nikt nie liczy!

Chuchaliśmy, dmuchaliśmy i teraz mamy

Patrzyłam na moją wnuczkę i myślałam, jak niedawno była miłym, słodkim, posłusznym dzieckiem, radością i nadzieją nas wszystkich: jej rodziców, drugich dziadków i moją. Jacy byliśmy dumni z jej celujących ocen w szkole, dyplomów zdobywanych na przedmiotowych olimpiadach, medali i zwycięstw w sporcie i wreszcie z doskonale zdanej matury.

Traktowaliśmy ją jak księżniczkę. Rosła w przeświadczeniu, że świat należy do niej i że nic jej nie może przeszkodzić w osiągnięciu sukcesu. Powtarzaliśmy: jesteś zdolna i bystra, więc łap, co ci wchodzi w ręce, na nic się nie oglądając. Pamiętaj, tylko ty jesteś ważna. Nic i nikt nie może ci przeszkodzić w dojściu do celu.

I jeszcze tłumaczyliśmy, że po to ma rozum, aby umiała powstrzymać porywy serca, które często bywa złym doradcą. Doradzaliśmy, aby wszystko brała na zimno, kalkulowała, co się jej opłaca, i eliminowała wszelkie przeszkody.

Nikomu z nas nie przyszło do głowy, kogo tak naprawdę kształtujemy. Dopiero dzisiaj ja to w pełni zrozumiałam i poczułam, że jestem bezradna wobec tej młodej kobiety, która kocha tylko siebie.

I zrozumiałam jeszcze, że nie chcę i nie powinnam jej ulegać, choć sprawa, z która przyszła, jest jak dotąd najważniejsza w jej życiu. I że niezależnie od tego, jak postąpię, nasze wzajemne relacje nigdy już nie będą takie same.

Pojęłam również, jak bardzo jestem winna, że moja wnuczka ma czelność i odwagę wymuszać coś na mnie, a nawet mi grozić.

Przecież będziemy ją wspierać!

Kasia patrzyła na mnie zapłakanymi oczami, ale w tych oczach nie było żalu czy rozpaczy, tylko złość. Płakała ze złości, że runęły jej rachuby, że ktoś miał czelność ją oszukać i że babcia, taka zawsze zgodna i szczodra, nie rusza z natychmiastowym ratunkiem, zdejmując z jej pleców uciążliwy kłopot.

– Kasiu… – spróbowałam jeszcze raz do niej przemówić. – To, co chcesz zrobić, jest dla mnie nie do przyjęcia. Zastanówmy się wspólnie – czy na pewno tego chcesz? Może mówi przez ciebie rozgoryczenie zdradą byłego chłopaka? Może tak naprawdę nic się nie stanie, jeśli urodzisz to dziecko? Przecież nie jesteś sama, wszyscy ci pomożemy i będziemy wspierać. Pomyśl…

– Nie ma co myśleć, bo ja już wszystko przemyślałam. Uważam, że nawet gdyby chodziło o psa, to wolałabym go uśpić, niż wpakować do schroniska lub skazać na inny, niepewny los, a co dopiero dziecko. Powiedzmy, że zdecyduję się oddać je do adopcji. I co? Wiem, do kogo trafi? Czy do przyzwoitych ludzi, czy do zboczeńców albo sadystów?

– Kasiu, co ty wygadujesz?! – aż krzyknęłam z oburzenia.

– Prawdę. Nie udawaj, że nie wiesz, jaki bywa los porzuconych dzieci.  Myślisz, że byłabym spokojna, mogłabym się uczyć i pracować, mając w tyle głowy, że być może w tej chwili moje dziecko cierpi albo ktoś się nad nim znęca?

– Zadbalibyśmy, aby się tak nie stało.

– Jak? Mieszkalibyście z tamtymi rodzicami? Zaglądali im w garnki? A gdyby się wynieśli za granicę, to co? Pilnowałby ich wynajęty detektyw? Sama nie wiesz, co mówisz, babciu – prychnęła.

Jej chodzi tylko o własną wygodę

Łzy zbierały mi się do oczu, kogo my wychowaliśmy? Potwora? Co się stało ze słodką bułeczką, która recytowała wierszyki na kolankach ukochanej babci?

– A ty wiesz?

– Wiem, bo rozważyłam każdy scenariusz i wyszło mi, że to, co chcę zrobić, jest najlepsze. Więc pytam jeszcze raz: pomożesz mi czy nie?

– Ale tobie wcale nie chodzi o to dziecko, tylko o własną wygodę!

– Być może, chociaż nie tylko. Jednak gdyby nawet tak było, to co w tym złego? Mam jedno życie, sama mi powtarzałaś, żeby go nie zmarnować. Jeden błąd już zrobiłam, bo dałam się omotać oszustowi. Czy teraz mam popełnić następny błąd? A kto mnie uczył, żeby się na błędach uczyć, a nie je powtarzać? Ty, babciu…

– Ale nie o to mi chodziło – broniłam się. – Kasiu, to nie chodzi o wybór kierunku studiów lub nowej sukienki, jak możesz tego nie rozumieć?

– Ależ doskonale rozumiem. W sprawie sukienki lub kierunku studiów nie zawracałabym ci głowy, bo jak wiesz, jestem dość samodzielna i inteligentna, żeby sobie radzić samodzielnie – powiedziała. – Ale w tym przypadku potrzebne mi są pieniądze, a na razie ich nie mam. Więc wracam do punktu wyjścia. Dasz mi kasę? Jeśli odmówisz, nie będę cię więcej niepokoiła, ale pamiętaj, wtedy to jest nasze ostatnie spotkanie.

Nie mogę zawiadomić jej rodziców…

Uprosiłam ją o dzień do namysłu. Tylko jeden dzień, a i tak zgodziła się z trudem. Musiałam jej obiecać, że nie będę się migała i kiedy znowu do mnie przyjdzie, dostanie jasną odpowiedź: tak czy nie?

Wszystko we mnie krzyczy, żeby jej nie ulegać, a z drugiej strony znam Kasię i wiem, że i tak postawi na swoim, tylko ja ją stracę na zawsze. Powinnam o wszystkim zawiadomić jej rodziców, ale zagroziła, że jeśli to zrobię, tym bardziej się do mnie więcej nie odezwie. Zniknie nam z oczu i dopiero będziemy mieli problem.

Najgorszemu wrogowi bym nie życzyła, żeby był w takiej sytuacji… Najlepiej by było, żeby mnie dopadł ten wirus i żeby mnie zamknęli w szpitalu bez możliwości kontaktu z kimkolwiek.

Co z tego, że takie myśli to najgorsze tchórzostwo? Jestem tchórzem, bo boję się podjęcia każdej decyzji, a godziny mijają. Nie wiem, co mam robić.

Czytaj także:
„Ola była księżniczką w wieży, a ja cierpliwie o nią walczyłem. Wielu facetów już by się poddało, ale ja wiedziałem, że warto"
„Kochanek 2 lata obiecywał, że się rozwiedzie. Zostawiłam go, a on postarał się, żebym straciła pracę. Dostał jednak za swoje”
„Mój mąż wyszedł z domu i zniknął bez śladu. Uciekł z kochanką? Nie żyje? Wychodziłam z siebie czekając na jakiś znak”

Redakcja poleca

REKLAMA