„W wieku 23 lat zostałam wdową. Teraz związałam się z facetem, który jest oszustem i złodziejem, ale kocham go”

Problemy w związku z oszustem fot. Adobe Stock
„Pobraliśmy się zaraz po maturze, bo byłam w ciąży. Zatem szybko założyłam własną rodzinę. I równie szybko ją straciłam. Przeżyłam swoją miłość, byłam żoną, raz przysięgałam przed ołtarzem i wystarczy. Resztę życia spędzę w samotności, wychowując małego – myślałam”.
/ 01.03.2022 15:20
Problemy w związku z oszustem fot. Adobe Stock

Prawie od trzech lat byłam wdową. Bardzo młodą. I ciągle nie mogłam pogodzić się z tym, że mąż odszedł. Ta tragedia wydarzyła się tak nagle i niespodziewanie. Nie było żadnej ciężkiej choroby, która być może chociaż trochę przygotowałaby mnie na śmierć męża... Tamtego jesiennego dnia długo nie wracał z pracy. Nic mnie nie tknęło.

„Znowu poszedł na piwo z kolegami – myślałam z rosnącą wściekłością. – Już ja sobie z nim porozmawiam, jak tylko raczy się zjawić!”. Chwilę później zadzwonił telefon. Powiedziano mi, że mój mąż miał wypadek samochodowy. Zginął na miejscu.

Kochałam Czarka, choć lubił wypić i bywał nieznośny. Pobraliśmy się zaraz po maturze, bo byłam w ciąży. Zatem szybko założyłam własną rodzinę.

I równie szybko ją straciłam.

Wtedy wydawało mi się, że już nigdy nie będę gotowa na kolejny związek. Miałam raptem 23 lata,
a czułam się jak staruszka. „Przeżyłam swoją miłość, byłam żoną, raz przysięgałam przed ołtarzem i wystarczy. Resztę życia spędzę w samotności, wychowując małego” – myślałam. I wtedy spotkałam Kubę.

Nowy związek miał być lekarstwem

Od razu wiedziałam, że mu się podobam. Z początku był dla mnie jedynie dobrym kolegą. Widywaliśmy się dość często, bo przyjeżdżał po zaopatrzenie do hurtowni, w której pracuję. Za każdym razem przywoził mi wtedy jakiś drobiazg. A to czekoladę, a to jakąś dobrą kawę. Zawsze niby
w podzięce, że tak szybko załatwiam jego załadunek. Dobrze wiedziałam, że chodzi o co innego. Byłam w końcu kobietą.

Pewnego dnia zaprosił mnie do kina. Odmówiłam, tłumacząc, że nie mam z kim zostawić synka. Sądziłam, że da sobie spokój, ale on wtedy zaproponował, żebyśmy wybrali się wszyscy razem do cyrku. Tym mnie ujął, bo który facet chce mieć do czynienia z cudzym dzieckiem, i to na pierwszej randce?

Od razu było widać, że się z Tomkiem dogadują. Kiedy Kuba po raz pierwszy przyszedł do mnie w niedzielę na obiad, pół popołudnia przesiedział z moim dzieckiem w dużym pokoju, pomagając mu kleić model na zajęcia plastyczne w przedszkolu. Mały nie krył zachwytu.

I tak zaczął się mój nowy związek. Nie była to może miłość od pierwszego wejrzenia, lecz Kuba dzień po dniu coraz bardziej mi się podobał. Dobrze było mieć znowu kogoś, do kogo można się przytulić i kto w razie konieczności pomoże w domu. Kuby nie musiałam o nic prosić, sam się brał do naprawy cieknącego kranu albo zmywania naczyń po obiedzie. Naprawdę bardzo to doceniałam.

No i Tomek go uwielbiał! Gdy zapytał mnie pewnego dnia błagalnym tonem, czy Kuba mógłby przyjść po niego do przedszkola, wiedziałam już, że muszę ten związek zacząć traktować poważnie. Chociażby dla dobra dziecka, które przecież potrzebowało ojca. Wydawało mi się, że Kuba mógłby nim zostać.

Bardzo mi pomagał. Czasem wręcz odgadywał moje potrzeby. Kiedy widział, że boli mnie głowa, zawsze sam sprzątał, zmywał, a nawet brał Tomka do kina lub na spacer, żebym mogła sobie troszkę odpocząć.

Chociaż nie byliśmy małżeństwem, często kupował różne rzeczy do mojego domu. Pewnego dnia przytargał ogromny telewizor. Wzbraniałam się, chciałam mu oddać pieniądze, a on prawie się wtedy na mnie obraził. Powiedział, że to prezent, poza tym i tak stale u mnie przesiaduje, więc sam też będzie z tego telewizora korzystał.

Jak on mógł wplątać w to moich rodziców

W końcu przedstawiłam Kubę mojej rodzinie. Trudno było go dłużej ukrywać, skoro znaliśmy się już ponad rok i żyliśmy prawie jak mąż z żoną. Zresztą, nie miałam się czego wstydzić. Przynajmniej wtedy tak myślałam...

Teściowa nie była zachwycona, że mam nowego partnera. Wiadomo, wolałaby u mojego boku nadal widzieć swojego syna i nie odpowiadało jej, że Tomek tak uwielbia obcego faceta. Jednak moi rodzice byli naprawdę zadowoleni, że kogoś znalazłam.

– Młoda jesteś i należy ci się coś od życia – mówili i zaakceptowali Kubę praktycznie od razu, a po pewnym czasie zaczęli nawet wypytywać o ślub. Mój mężczyzna jednak nic na ten temat nie wspominał, a mnie głupio było pytać. Nie chciałam wyjść na desperatkę.

Pewnego dnia zadzwoniła do mnie zdenerwowana mama. Powiedziała, że była u nich policja.
Zabrali tatę na posterunek. Nieprzytomna z niepokoju pojechałam na komendę. Tam w drzwiach zderzyłam się z wychodzącym już ojcem, który na mój widok rzucił tylko:
– Porozmawiamy w domu.

Przez całą drogę powrotną nie odezwał się do mnie ani słowem. Wiedziałam, że w ten sposób okazuje złość. Dopiero później, gdy byliśmy już na miejscu, spytał bez żadnych wstępów:
– Wiedziałaś?

Nie miałam pojęcia, o co mu chodzi. Chwilę później okazało się, że Kuba dał moim rodzicom na przechowanie jakąś wielką paczkę. Powiedział im, że to prezent dla mnie na urodziny i nie chce, żebym go zbyt wcześnie znalazła. Często bywam u niego w domu i mogę wtedy zajrzeć w rozmaite zakamarki.

Tymczasem nie był to żaden prezent, tylko rzeczy z kradzieży. Na komisariacie powiedzieli, że Kuba jest podejrzany o powiązania ze złodziejską szajką… Wyszły na jaw także inne jego machlojki. Mój ukochany nie był święty, o nie. Nabrał kredytów, po czym ich nie spłacał. Kilka banków weszło na konto jego firmy, więc przestał wypłacać pracownikom pensję. Poza tym od dawna nie płacił za nich ZUS-u.

Byłam pewna, że teraz również do mojego domu wejdą policja i komornik, że zabiorą mi telewizor – ale nie… Ten sprzęt podobno Kuba kupił, płacąc gotówką. A policjanci nie znaleźli u mnie niczego podejrzanego, chociaż sprawdzili dokładnie całe mieszkanie. Metr po metrze. Na szczęście syn był wtedy u babci. A oni przyjechali po cywilnemu, więc nie narobili mi wstydu przed sąsiadami.

Przy okazji dowiedziałam się od policji, że Kuba uciekł i teraz się ukrywa. I że nie wolno mi w żaden sposób mu pomagać, bo grozi za to sroga kara. Problem w tym, że łatwo powiedzieć, trudniej zrobić… Bo pewnego majowego wieczoru Kuba stanął skruszony w moich drzwiach. W pierwszej chwili naprawdę chciałam mu je zatrzasnąć przed nosem. Jednak on…

Nie wiem, czy mu wybaczyć

W ręku trzymał bukiet kwiatów. Spojrzał na mnie błagalnie, po czym cicho powiedział:
– Przepraszam.
Wyglądał przy tym tak żałośnie… Jak zbity pies. No to wpuściłam go do mieszkania. Od razu zaczął mnie przekonywać, że nie chciał narobić kłopotów moim rodzicom; wszystko wydarzyło się zupełnie przypadkiem. Przysięgał, że to był pierwszy i ostatni raz, gdy miał związek ze światem przestępczym. Chyba mówił szczerze.

– Nabrałem kredytów jak idiota i nie miałem ich z czego spłacać – mówił ze łzami w oczach. – Jak kumpel przyszedł z prośbą o „przysługę”, wahałem się tylko do momentu, gdy zaproponował za to dużą kasę. Liczyłem, że w ten sposób za jednym zamachem spłacę długi i będę cię mógł z czystym sumieniem poprosić o rękę. Głupi byłem…

– Ale dlaczego wplątałeś w to moich rodziców? – spytałam z żalem. – Oni ci wierzyli!
– Byłem pewny, że nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby szukać kradzionych rzeczy u spokojnych emerytów – wybąkał. – Gdybym wiedział, co z tego wyniknie, nigdy bym tego nie zrobił. Chciałbym cofnąć czas i wszystko odkręcić… Ja naprawdę strasznie cię kocham. Proszę, wybacz mi.

Może i jestem głupia, ale Kubie wybaczyłam. Ukryłam go w domku za miastem, na działce należącej do przyjaciółki, która chwilowo jest za granicą. Oddał się w ręce policji. Dobrowolnie. Zdaję sobie sprawę z tego, że dostanie wyrok, lecz chciałabym już mieć to wszystko za sobą. Mój mężczyzna odsiedzi swoje, a potem wyjdzie jako wolny człowiek i już nie będzie musiał nigdy więcej uciekać przed władzą. Odpokutuje za swoje grzechy i będziemy mogli być wreszcie razem.

– Będę na ciebie czekała, obiecuję – powtarzam mu często.
– A twoi rodzice? Nie sprzeciwią się naszemu małżeństwu? – dopytuje się Kuba.
– Nie wiem – odpowiadam zgodnie z prawdą. – Nigdy się tego nie dowiemy, jeżeli nie spróbujemy. Ale... kocham cię.

Bo ja naprawdę wierzę w naszą miłość. Przecież Kuba nigdy nie zrobił nic złego ani mnie, ani mojemu synowi. Przeciwnie, był zawsze dla nas dobry. Wspierał mnie i pomagał, jak tylko potrafił. Dlatego nie mogę go do końca potępić, nawet jeśli inni będą dostrzegać tylko ciemną stronę jego charakteru. Spróbuję ich przekonać, że jest także jasna, którą ja poznałam.

Przeczytaj więcej listów do redakcji:„Czekaliśmy na dziecko 12 lat. Syn urodził się 10 tygodni wcześniej z poważną wadą serca. Dlaczego los tak mnie pokarał?”„Moja żona zmarła przy porodzie. Ja nie byłem gotowy zostać samotnym ojcem i po prostu oddałem córkę do adopcji”„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat i bardzo długo to ukrywałam. Bałam się reakcji rodziców”

Redakcja poleca

REKLAMA