„W tamtym roku pod choinką znalazłam garnek, bo mój mąż to pragmatyczny gość. Nie potrzebuję świecidełek i fatałaszków”

zadowolona kobieta fot. iStock, FreshSplash
„Mam mieć do niego pretensje, bo jest praktyczny? A niby dlaczego? Krzysiek doskonale wie, co jest mi potrzebne i co sprawi mi radość. Inne kobiety mogą zazdrościć mi takiego mężczyzny”.
/ 22.12.2023 22:00
zadowolona kobieta fot. iStock, FreshSplash

Podobno praktyczny prezent to nieudany prezent. Naprawdę nie wiem, skąd biorą się takie opinie. Mój mąż ma naturę pragmatyka i zawsze wręcza mi podarunki, które przydają się mi na co dzień. Mam mieć do niego pretensje, bo jest praktyczny? A niby dlaczego? Krzysiek doskonale wie, co jest mi potrzebne i co sprawi mi radość. Inne kobiety mogą zazdrościć mi takiego mężczyzny.

Garnek pod choinką

Prezenty nie stanowią istoty świąt Bożego Narodzenia, ale chyba nikt nie zaprzeczy, że sprawiają radość. Niektóre kobiety czują się usatysfakcjonowane dopiero wtedy, gdy pod choinką znajdą ozdobę z 24-karatowego złota, całą wysadzaną świecidełkami.

Innym radość może sprawić wyłącznie droga, markowa torebka, bluzka od znanego projektanta, apaszka albo inne fatałaszki. Ja mam znacznie mniejsze wymagania. „Kaliber” prezentu nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Czuję się szczęśliwa, gdy wiem, że za podarunkiem stoją szczere intencje, nawet gdy jest to drobnostka lub coś praktycznego.

W zeszłym roku mój prywatny Mikołaj podarował mi szybkowar, o którym marzyłam od dawna. Banalne i bez grama gustu? Otóż nie dla mnie. Od niemal roku używam tego garnka i jestem nim zachwycona. Prezent, który dostałam od mojego kochanego pragmatyka, sprawił, że spędzam znacznie mniej czasu w kuchni.

Zużywam mniej gazu, więc w domowym budżecie zostaje trochę więcej grosza na nasze przyjemności. Zamiast kręcić nosem, gdy przyszedł czas na rozpakowanie prezentów, okazałam autentyczną radość.

– Duże i ciężkie – stwierdziłam, gdy wzięłam do rąk paczkę z bilecikiem podpisanym moim imieniem. – Ciekawe, co to może być.

– Otwórz, a się przekonasz – odpowiedział enigmatycznie Krzysiek.

Gdy zdarłam gustowny papier pakowny, zobaczyłam dokładnie taki prezent, jaki sobie wymarzyłam.

To szybkowar! – wykrzyczałam z ekscytacją godną małej dziewczynki, która znalazła pod choinką wymarzony domek dla lalek. – Właśnie taki chciałam mieć!

– Miałem nadzieję, że ci się spodoba – powiedział Krzysiek z teatralną ulgą. – Jest wykonany z solidnej stali i ma wszystkie niezbędne zabezpieczenia. Będzie ci służył przez wiele lat.

Już wtedy wprost nie mogłam się doczekać, by móc sprawdzić, jak garnek spisuje się w praktyce. Uwielbiam gotować, ale nie zawsze mogę poświęcić tej czynności tyle czasu, ile bym chciała. W sieci jest mnóstwo przepisów na zdrowe i smaczne dania z szybkowaru, a ja już dawno temu chciałam je wypróbować.

– Jest wspaniały! Dziękuję ci, kochanie! – zapewniłam męża i rzuciłam mu się na szyję.

Gdybym dostała biżuterię, do tej pory pewnie założyłabym ją maksymalnie dwa razy. Ubrania? Takie prezenty zawsze są zwracane do sklepu, ewentualnie wymieniane. Torebka? Te naprawdę ładne rzadko są praktyczne, więc najprawdopodobniej nie miałabym zbyt wielu okazji, żeby wyjść z nią na miasto.

Dziękuję, postoję. Ja wolę mój praktyczny garnek, mimo że prezent, który w zeszłym roku dostałam od męża, dla moich koleżanek był tematem do żartów.

Cenię sobie praktyczne podarunki

To już tradycja, że po powrocie ze świątecznej przerwy, w biurze opowiadamy sobie, jak spędziłyśmy Boże Narodzenie i co znalazłyśmy pod choinką. Czasami jednak trudno jest mi oprzeć się wrażeniu, że nasza wymiana świątecznych doświadczeń bardziej niż zwykłą rozmowę przypomina próbę przelicytowania się.

– Mój facet dał mi piękną kolię – pochwaliła się Lidka.

– A ja od męża dostałam laptopa z jabłkiem na obudowie – niemal wykrzyczała Sandra.

– To jeszcze nic. Ja pod choinką znalazłam zaproszenie na tygodniowy pobyt w tym nowym SPA, które niedawno otwarli w Zakopanem – oznajmiła z dumą Kaśka.

„Gorzej niż małe dziewczynki” – pomyślałam, czekając, aż padnie pytanie o mój prezent. Nie trwało to zbyt długo.

– Marta, a co Krzysiek dał ci w tym roku? Odkurzacz czy toster? – zapytała Lidka i natychmiast zaczęła się śmiać.

– Nic z tych rzeczy, ale mam nadzieję, że odkurzacz dostanę na urodziny – stwierdziłam bardziej serio niż żartem. – W tym roku mój kochany mąż dał mi szybkowar.

Tak jak się spodziewałam, nagle biuro wypełniło się gromkimi śmiechami. „Zaraz się zacznie” – burknęłam pod nosem.

– Gdybym ja dostała garnek, kazałabym mężowi spać na kanapie do nowego roku!

Do nowego roku? Ja swojego nie wpuściłabym do sypialni do następnych świąt!

Nigdy w życiu!

Stałam i przyglądałam się temu politowania godnemu teatrzykowi. Nie było mi przykro. Gdyby mogły zasmucić mnie tymi docinkami, znaczyłoby to, że czuję się gorsza, a tak nie jest. Przeciwnie, czułam dumę, że zamiast trwonić pieniądze na bzdury, których nie potrzebuję, mój mąż potrafi sprawić mi radość praktycznym prezentem. Poczekałam cierpliwie, aż skończy się to żałosne przedstawienie.

– Teraz zupełnie serio – zaczęła Lidka. – Przykro nam, że Krzysiek nie jest zbyt dobry w okazywaniu uczuć.

– Właśnie – dodała Sandra. – A może on cię już nie kocha i widzi w tobie tylko kuchtę?

Tego było już za wiele. Mogłam znieść dużo, ale nie pozwolę, by ktoś zarzucił mojemu mężowi wyrachowanie i brak uczuć.

– O czym wy w ogóle mówicie? Jest wam przykro? Bo mój mąż potrafi przewidzieć, co sprawi mi największą radość? Nie bądźcie śmieszne!

– Przyznasz, chyba że my dostałyśmy lepsze prezenty? – zapytała Lidka.

– Lepsze, powiadasz? No to zastanówmy się. Twoja kolia na pewno jest piękna, ale nie założysz jej do żadnej codziennej stylizacji, a nasz firmowy dress code zabrania nam noszenia krzykliwych ozdób. Poza tym uważam je za pretensjonalne. Mój laptop jest wciąż sprawny i nie potrzebuję nowego – wyliczałam dalej. – A karnet do SPA? Na początku roku Krzysiek nie ma szans na urlop, twój mąż chyba też nie. Mam rację, Kasiu? Ja wolę wypoczywać w towarzystwie ukochanego mężczyzny niż samotnie. Odpowiadając na wasze pytanie, nie uważam, żebym dostała gorszy prezent.

Nagle moje koleżanki spuściły wzrok na podłogę. Już nie było im do śmiechu. Wygląda na to, że prezent, który dostałam od Krzyśka, nie był taki beznadziejny, jak sądziły.

Czytaj także:
„Nie chcę, by syn był na wigilii. Traktuje ją bez szacunku jak szybki przystanek na pierogi, a potem ucieka do teściów”
„Mąż mnie zostawił dla baby, która nawet nie gotuje. Zatęskni za domowym barszczem i wróci”
„Planowałam spędzić święta sama, ale nie na klatce schodowej. Wtedy sąsiedzi otworzyli nie tylko drzwi, ale też serca”

Redakcja poleca

REKLAMA