„W jesienne wieczory rozgrzewa mnie kochanek. Codziennie patrzę w oczy jego żonie, ale nie mam wyrzutów sumienia”

zadwolona kobieta fot. Adobe Stock, nenetus
„Cieszyłam się, że mam kogoś takiego jak Fabian, a to, że codziennie w pracy widywałam jego żonę, nie miało znaczenia. Właściwie to nawet bawiło mnie to, że ona niczego nie podejrzewa. Za bardzo była przecież skupiona na sobie, by zakładać, że mąż mógłby ją zdradzać”.
/ 02.11.2024 21:15
zadwolona kobieta fot. Adobe Stock, nenetus

Wyszłam za mąż tuż po studiach, choć tak naprawdę zupełnie nie wiedziałam, po co. Po czasie zorientowałam się, że to właściwie bardziej moi rodzice chcieli tego małżeństwa, a ja… ja chyba po prostu zamierzałam ich uszczęśliwić. Stać się częścią czegoś, czego wszyscy ode mnie wymagali. Nie trafiłam przecież źle – mój mąż, Grzegorz, był właścicielem dużej firmy logistycznej, więc nie musiałam martwić się o pieniądze. Mieszkałam sobie w dużej, piętrowej willi i zajmowałam się naszym domem. Co mogło pójść nie tak?

Nie kochałam męża

Cóż, nie zwróciłam uwagi na jeden znaczący szczegół – nie kochałam go. W tamtym momencie nie sądziłam, że miłość w ogóle istnieje. Moi rodzice byli ze sobą z rozsądku, a faceci, z którymi się dotychczas wiązałam, bez skrupułów porzucali mnie dla innych. Z Grzegorzem było inaczej. Choć nie rozglądał się za kobietami, był raczej kiepski w okazywaniu uczuć. Inna sprawa, że chyba nic do mnie nie czuł – dla niego stanowiłam po prostu właściwą ozdobę. Dobrze się prezentowałam na imprezach i bankietach. A że się potwornie nudziłam? Co to miało do rzeczy?

Przez długi czas mąż upierał się, że nie powinnam pracować.

– Po co ci to? – pytał. – Mamy wszystko, co potrzeba. Bez sensu będziesz tracić czas.

Przez pierwsze lata przyznawałam mu rację. Z czasem jednak zaczęłam się upierać przy swoim. I w końcu się udało – znalazłam pracę w redakcji lokalnej gazety, gdzie przyjęli mnie z otwartymi ramionami.

Cieszyłam się na nowy początek

Grzegorz nie był szczególnie zadowolony z faktu, że zamierzam pójść do pracy. Postawiłam jednak sprawę na ostrzu noża i nie dałam się nakłonić do zmiany zdania. Tym sposobem wreszcie mogłam się cieszyć czymś, co naprawdę było moje i co nie wynikało z pragnień innych osób. Rodzice oczywiście też marudzili, a matka to już przeszła samą siebie.

– Jowita, ty się na tym przejedziesz – ostrzegała mnie śmiertelnie poważnym tonem. – Wspomnisz moje słowa, jak Grzesiu się zdenerwuje, bo go zaniedbasz przez te swoje fanaberie.

– Przepraszam, co zrobię? – Nie mieściło mi się w głowie, że naprawdę to powiedziała. – Mamo, my prawie nie rozmawiamy. Grzegorz ma swoich kumpli i pracę, a ja… no ja właśnie nie mam nic, i to się zmieni.

Pierwszego dnia pracy stanęłam pełna motywacji i optymizmu w siedzibie redakcji. Miałam niezbędne wykształcenie, choć trochę już odwykłam od pisania czy zbierania informacji, ale wierzyłam, że naprawdę się uda.

Julia działała mi na nerwy

Na miejscu wszyscy przyjęli mnie bardzo serdecznie i od razu zaczęli proces wdrażania w redakcyjne sprawy. Okazało się jednak, że nie przez wszystkich jestem tu mile widziana.

– To ma być artykuł? Poważnie? – spytała Julia, jedna z ulubionych redaktorek szefowej. – Czyta się jak wypracowanie szkolne.

– Jest w porządku – stanęła w mojej obronie Basia, koleżanka z sąsiedniego biurka. – Poza tym, Jowita się jeszcze wyrobi.

– Nie no, jasne. – prychnęła Julia z pogardą. – Zapomniałam, jakie niskie macie standardy.

Nie przejmuj się nią – pocieszała mnie Iga z działu graficznego. – Ona się wszystkich czepia.

Mnie jednak czepiała się z największą zawziętością. Może dlatego, że byłam nowa? Nie potrafiłam sobie na to odpowiedzieć i w sumie z czasem przestałam się tym przejmować.

Jej mąż mnie oczarował

Na firmowym spotkaniu, które miało mi też pozwolić się zintegrować z resztą zespołu, poznałam natomiast jej męża. Rozmawialiśmy tylko przez chwilę, więc zapamiętałam jedynie jego imię, ale i tak wywarł na mnie ogromne wrażenie. Właściwie to zazdrościłam Julii Fabiana. Był przystojny, umięśniony, wiecznie uśmiechnięty i dowcipny, choć nie w ten irytujący sposób. Podczas gdy inni się bawili i dużo rozmawiali, ja śledziłam go wzrokiem i wgapiałam się w niego jak w obrazek.

Boże, jak on skakał nad tą Julią. Przynosił jej drinki, jedzenie, co chwilę o coś dopytywał. Było widać, że się stara, a ona przyjmowała to z chłodnym spokojem. Tym bardziej zdziwiłam się, gdy dwa dni później pod redakcją zobaczyłam, jak się kłócą. A właściwie to Julia na niego wrzeszczała. On był przy niej taki zgaszony, taki… smutny. Aż zrobiło mi się go żal. Podczas pracy cały czas o nim myślałam. I pierwszy raz to ja byłam niemiła dla Julii, za co dostałam upomnienie od naczelnej. Uważałam jednak, że było warto.

To spotkanie wiele zmieniło

Któregoś razu po pracy przeszłam się do parku. Była jesień, więc spacerowanie alejkami pośród pięknych, kolorowych drzew trochę uspokajało. Zdążyłam się już wyciszyć, gdy na ławce dostrzegłam męża Julii.

– Fabian? – zdziwiłam się.

– O. Jowita, tak?

Byłam zaskoczona, że zapamiętał moje imię.

– Zgadza się – rzuciłam. – Co tu robisz?

Westchnął.

– A… tak siedzę i myślę.

Okazało się, że znów pokłócił się z Julią. Tak naprawdę wątpił już, czy żona w ogóle go kocha, poza tym sam miał do niej coraz bardziej mieszane uczucia. Posiedziałam z nim wtedy i pogadałam – tak od serca. No i jakoś tak wyszło, że umówiliśmy się na spotkanie. A potem na kolejne i jeszcze kolejne.

Miałam romans

Po miesiącu natomiast zaczęliśmy się spotykać u niego w domu, bo Julia co dwa tygodnie w weekend wyjeżdżała do matki, a on zostawał sam ze swoimi problemami. Grzegorz z kolei w soboty i niedziele zwykle balował z kumplami, więc zupełnie się nie interesował tym, co robię.

Parę tygodni później poszliśmy do łóżka. I to była najlepsza decyzja, jaką kiedykolwiek podjęłam. Cieszyłam się, że mam kogoś takiego jak Fabian, a to, że codziennie w pracy widywałam jego żonę nie miało znaczenia. Właściwie to nawet bawiło mnie to, że ona niczego nie podejrzewa. Za bardzo była przecież skupiona na sobie, by zakładać, że mąż mógłby ją zdradzać.

Po pewnym czasie zaczęłam odnosić wrażenie, że Fabian chciałby czegoś więcej. Przyznał się do swoich marzeń któregoś niedzielnego poranka. Ja… trochę się tego bałam. Nie wiedziałam, jak to wtedy będzie. Czy rozwód z Grzegorzem byłby burzliwy? Czy rodzice, a zwłaszcza matka, pozwoliliby mi jeszcze normalnie żyć? A może w ogóle by się ode mnie odcięli?

Fabian był lepszy od męża

Choć przyznałam się do swoich obaw, on się nie złościł. Po prostu to zrozumiał.

– Ona cię w ogóle nie docenia – mówiłam z przejęciem.

Kiedy siedziałam obok niego, czułam się ważna. Potrzebna. Dostrzegana. Fabian uśmiechnął się do mnie.

– Ważne, że ty to robisz – stwierdził. – Nawet jeśli mamy tylko co drugi weekend.

Byłam wtedy rozdarta. Poważnie. Z jednej strony miałam wyrzuty sumienia, że nie potrafię być bardziej zdecydowana, z drugiej bałam się radykalnych zmian. Mimo to, byłam wdzięczna Fabianowi za samą jego obecność. Za to, że był pierwszym mężczyzną, który pokazał mi, czym jest prawdziwe uczucie. A przy okazji udowodnił, że nie wszystko w życiu opiera się na bezdusznych umowach i wzajemnych zależnościach.

Może kiedyś się odważę

Z Fabianem spotykamy się już od ośmiu miesięcy. Nie ukrywam, że przez ten czas bardzo mocno się do siebie zbliżyliśmy. Łączyło nas coś, czego nigdy nie doczekałam się od Grzegorza. Właściwie to nawet tego nie oczekiwałam. Nie byłam świadoma, jak silną i trwałą relację można zbudować, gdy dwie osoby połączy coś więcej niż wspólne zależności.

Bo my z Fabianem nie spędzamy czasu wyłącznie w łóżku. Chodzimy do kina, restauracji, na spacery. Z początku bałam się, że wpadniemy gdzieś na Grzegorza albo że zobaczą nas jacyś znajomi. Teraz… teraz mi wszystko jedno. Zaczynam się zresztą poważnie zastanawiać nad rozwodem. Po co mamy się z Fabianem ukrywać, skoro się kochamy?

Niczego nieświadoma mina tej zołzy, Julii, jest może i bezcenna, ale nie chcę krzywdzić jedynej osoby, na której mi naprawdę zależy. Mam więc w sobie coraz więcej determinacji. Wiem, że Fabian to widzi i bardzo docenia. Cóż, może za miesiąc albo dwa dojrzeję do tej decyzji. Czy to wywróci mój świat do góry nogami? Być może. Najważniejsze jednak, że w tym świecie nie zabraknie przy mnie Fabiana.

Jowita, 31 lat

Czytaj także: „Cmoknął mnie na pożegnanie i zwiał. Jak nastolatka chodziłam z telefonem do toalety, by nie przeoczyć sygnału”
„W wieku 40 lat nadal spałam i mieszkałam sama. Z desperacji poszłam na randkę nawet z ratownikiem z basenu”
„1 listopada poznałam rodzinną tajemnicę. Rodzice zapłacili bratu za milczenie i zamknęli mu usta na lata”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA