„Traktowałam ją jak rodzoną siostrę. Nigdy nie sądziłam, że zniknie z nowym facetem i wszystkimi moimi oszczędnościami”

smutna kobieta sprawdza oszczędności fot. Adobe Stock,Kirsti D/peopleimages.comfizkes
„Mimo to byłam gotowa zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby pomóc Emilii. Następnego dnia zadzwoniłam do niej i szczerze powiedział, jak wygląda sytuacja. Moja przyjaciółka brzmiała na zawiedzioną, ale stwierdziła, że nie będzie nam tym zawracać głowy. Mateusz uznał, że z przygotowaniem dokumentacji będzie za dużo zachodu”.
/ 31.05.2023 21:15
smutna kobieta sprawdza oszczędności fot. Adobe Stock,Kirsti D/peopleimages.comfizkes

Wierzyłam, że Emilia jest jedną z niewielu osób w moim życiu, na które zawsze będę mogła liczyć. Pamiętając, ile dla mnie zrobiła, nie miałam oporów, by wesprzeć ją w trudnym okresie. Nie mogłam przypuszczać, że przez to stracę przyjaciółkę, spokój i sporo pieniędzy.

Wszyscy zazdrościli nam tej przyjaźni

Emilkę poznałam w podstawówce i praktycznie od tamtej pory byłyśmy nierozłączne. Spędzałyśmy razem czas w szkole i poza nią. W weekendy całymi dniami przesiadywałyśmy w swoich domach albo na podwórku. A w wakacje tęskniłyśmy za sobą jak szalone, gdy wyjeżdżałyśmy z rodzinami poza miasto.

Mimo że miałyśmy różne charaktery i zainteresowania, potrafiłyśmy gadać godzinami o wszystkim i o niczym. Nasza przyjaźń przetrwała wyjazdy na studia i przeprowadzki za granicę.

Nawet na odległość potrafiłyśmy się wspierać, gdy tylko była taka potrzeba. Wiedziałam, że jeśli pojawi się jakiś problem, mogę liczyć na pomoc Emilii i ona czuła dokładnie to samo. Była dla mnie jak siostra, której nigdy się nie doczekałam.

Nic więc dziwnego, że była świadkiem na moim ślubie i spędzała z nami niemal każde święta. Wspólnie organizowałyśmy urlopy z naszymi facetami i przynajmniej raz w roku urządzałyśmy sobie babskie wypady, na których nie przestawałyśmy gadać.

Wszyscy nasi znajomi z dzieciństwa byli pełni podziwu, że udało nam się utrzymać tę relację przez tyle lat. Ludzie, których dopiero poznawałyśmy, nie dowierzali natomiast, że nie jesteśmy siostrami. Niełatwo było też przyzwyczaić naszych partnerów do tego, że biorą tą drugą w pakiecie, ale na szczęście się udało.

Wskoczyłabym za Emilią w ogień

Dlatego nawet przez chwilę nie wahałam się, gdy poprosiła mnie o pomoc w rozwoju jej firmy. Emilia miała duszę artystki. Bardzo podziwiałam jej talent i pasję, z jaką opowiadała o sztuce. Nie zdziwiło mnie więc za bardzo, gdy postanowiła założyć swoją własną mini galerię, w której sprzedawała zarówno swoje prace, jak i dzieła innych artystów.

Na początku sprzedaż nie szła zbyt dobrze, ale wszyscy wierzyliśmy, że firma w końcu się rozkręci. We wszystkim pomagał jej zresztą Mateusz, jej nowy chłopak, który podobno był biznesmenem. Jeszcze nie zdążyłam go dobrze poznać, ale Emilia była z nim naprawdę szczęśliwa. Uznałam więc, że musi być świetnym facetem.

Kilka miesięcy po otwarciu galerii nasze kontakty bardzo się poluzowały. Emilia często nie odbierała ode mnie telefonów i wysyłała mi tylko zdawkowe wiadomości, że przeprasza, ale ma bardzo dużo pracy. Nawet się ucieszyłam, że biznes w końcu ruszył i moja przyjaciółka ma tak dużo zamówień. Jednocześnie czułam jednak niepokój i martwiłam się, czy wszystko u niej ok.

W końcu oddzwoniła

Nasza rozmowa była jednak inna, niż sobie to wyobrażałam.

— Justyna, przepraszam cię, że się nie odzywałam, ale mieliśmy strasznie dużo pracy przy galerii — powiedziała na początek Emilia, wyraźnie smutnym tonem.

— Wiesz, że nie musisz się tłumaczyć głuptasie. Lepiej powiedz, jak ci idzie? Biznes się już kręci? — pytałam przyjaciółkę.

— Tak, zainteresowanie jest naprawdę spore, dlatego zastanawiamy się nawet nad rozwinięciem galerii. Chcemy stworzyć pracownię, w której będę organizowała warsztaty dla dzieci i dorosłych.

— Co ty gadasz? Jak super! Strasznie się cieszę, że wszystko idzie po twojej myśli! Mówiłam, że jesteś zdolna bestia — dopingowałam Emilię.

— No tak, na ciebie zawsze można liczyć. Nie wiemy tylko, czy uda nam się zdobyć kredyt na zakup wszystkich niezbędnych sprzętów — dodała.

— O nie, serio? Myślisz, że bank nie da ci więcej pieniędzy?

— Może i da, ale potrzebuję poręczyciela. Mateusz ma już jakieś swoje kredyty i raczej nie pozwolą mu poręczyć kolejnego — twierdziła Emilia.

— Kurczę, a duży ten kredyt? Może ja mogłabym zostać poręczycielem? Muszę tylko pogadać z Bartkiem — zaproponowałam bez wahania.

— Planuję starać się o 800 tysięcy, ale nie chcę cię obciążać całą tą papierologią, Justyna. Szkoda twoich nerwów — przekonywała.

— Daj spokój! Przegadam to z Bartkiem, jak wróci z pracy, ale myślę, że nie będzie miał nic przeciwko. Musimy sobie przecież pomagać, a ja naprawdę w ciebie wierzę kochana — dodałam na koniec naszej rozmowy.

Kiedy mój mąż pojawił się w domu, od razu opowiedziałam mu o rozmowie z Emilią. Wbrew moim oczekiwaniom, nie był jednak skłonny natychmiast podejmować decyzji na temat poręczenia kredytu mojej przyjaciółki.

— Kochanie, nie można tak po prostu podpisywać jakiegoś papierka, który podsunie nam Emilia i ten jej Mateusz — powiedział stanowczo Bartek.

— Przecież wiesz doskonale, że ufam Emilii, jak nikomu innemu na świecie — oburzyłam się jego słowami.

— Jej ufasz, ale co z Mateuszem i jego podejrzanymi biznesami? — Bartek od początku uważał, że Mateusz jest cwaniakiem i pozerem, więc w sumie nie dziwiła mnie jego postawa.

— No ale bez tych pieniędzy Emilka nie będzie mogła rozwinąć galerii, a ona przecież to kocha — próbowałam wpłynąć na męża.

— Justyna, a jak ten biznes nie wypali i zostanie z niczym, to kto będzie spłacał jej długi? My! — zdenerwował się Bartek. — Koniec dyskusji, nie będziemy się w to mieszać, jeśli nie pokażą nam wszystkich dokumentów i opinii kogoś z zewnątrz.

Byłam wściekła na Bartka

Mimo to byłam gotowa zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby pomóc Emilii. Następnego dnia zadzwoniłam do niej i szczerze powiedziała, jak wygląda sytuacja. Moja przyjaciółka brzmiała na zawiedzioną, ale stwierdziła, że nie będzie nam tym zawracać głowy.

Mateusz uznał, że z przygotowaniem dokumentacji będzie za dużo zachodu, więc poproszą kogoś innego. Bardzo nie chciałam zawieść mojej przyjaciółki i byłam zdeterminowana, by ją wesprzeć. Dlatego zrobiłam najgłupszą możliwą rzecz — zaproponowałam jej pożyczkę z moich własnych oszczędności. Razem z Bartkiem zbieraliśmy pieniądze na nasz wymarzony domek na Mazurach, ale była to bardzo odległa perspektywa, więc uznałam, że do tego czasu Emilia na pewno wszystko nam zwróci.

Nie powiedziałam niestety o niczym Bartkowi. Po prostu zleciłam wykonanie przelewu i po chwili wszystkie nasze oszczędności trafiły na konto Emilii.

Moja przyjaciółka nie wydawała się zadowolona z tego, że pożyczyłam jej pieniądze. Myślałam, że chodzi tu tylko o dumę, ale niestety szybko okazało się, że nie tylko. Bartek był na mnie wściekły i wcale się mu dziwię, bo bez jego wiedzy niemal wyczyściłam nasze konta oszczędnościowe.

Byłam jednak przekonana, że robię dobrze

Po tym wydarzeniu mój kontakt z Emilią znowu był bardzo ograniczony. Dostawałam od niej tylko zdawkowe wiadomości, w których twierdziła, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Po kilku tygodniach od znajomej dowiedziałam się, że Emilia podobno zamknęła swoją galerię. Nie mogłam w to uwierzyć, więc zaczęłam wydzwaniać do niej i do Mateusza. Długo nie raczyli odebrać telefonów, aż w końcu się udało.

— Emilka co się do cholery dzieje? Dlaczego zamknęłaś galerię? Coś się stało? — wyrzucałam z siebie kolejne pytania, pełna niepokoju, ale i złości.

— Mateusz uznał, że to jednak nie ma sensu. Musimy trochę odpocząć, więc chyba wyjedziemy na jakiś czas — Emilia mówiła, jakby nie była sobą. Ta pełna energii dziewczyna, która nie przestawała gadać, teraz była zupełnie bez życia.

— Kochanie powiedz mi, co się dzieje? Nie jesteś sobą, przecież to czuję! Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć — byłam naprawdę zaniepokojona tym, jak się zachowywała moja przyjaciółka.

— Nie mam teraz siły Justyna. Odezwę się jeszcze po wyjeździe, dzięki za wszystko. Pa! — zakończyła rozmowę Emilia.

Byłam w totalnym szoku

Próbowałam znowu się do niej dodzwonić, ale wyłączyła telefon. Mateusz też nie raczył odebrać. Kiedy powiedziałam o tym Bartkowi, stwierdził tylko, że pewnie ten gnojek zrobił jej pranie mózgu i już nie zobaczymy naszych pieniędzy. Jeszcze kilka dni temu uznałabym, że zwariował, ale wiedziałam, że coś jest na rzeczy.

Pojechałam nawet do Wrocławia, żeby skonfrontować się z Emilią i Mateuszem. W ich mieszkaniu od tygodnia mieszkał już jednak ktoś inny. Udało mi się skontaktować z rodzicami Emilii, którzy jak się okazało, też mieli bardzo ograniczony kontakt z córką, odkąd zaczęła się spotykać z Mateuszem.

Co gorsza, poręczyli im kredyt na 300 tysięcy, a teraz też nie mogli się do nich dodzwonić. Mój mąż przeprowadził małe prywatne śledztwo. Dowiedzieliśmy się, że Mateusz zamknął swoje zadłużone, szemrane biznesy, opróżnił konta bankowe i zniknął.

Od pół roku nie mam żadnych wieści

Najprawdopodobniej Mateusz naprawdę zrobił jej konkretne pranie mózgu i wyjechali gdzieś za granicę. Z naszymi oszczędnościami i pieniędzmi z kredytu, który teraz musieli spłacać jej rodzice.

Nie mogę zrozumieć, jak do tego doszło. Dlaczego nie uchroniłam jej przed tym łajdakiem? Jak mogłam przeoczyć moment, w którym zupełnie się w nim zatraciła? Mam jeszcze nadzieję, że kiedyś uda mi się ją odnaleźć. Mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec naszej przyjaźni.

Czytaj także:
„Kiedyś byliśmy zgraną ekipą znajomych, a dziś mijamy się bez słowa. Jedni siedzą w pieluchach, a inni rozgrzeszają”
„Znajomi sądzą, że jako marynarz wygrzewam się na słońcu i wyrywam portowe laski. Codziennie walczę o życie”
„Bałem się, że nowi teściowie wyrzuca mnie za drzwi, gdy odkryją, że jestem rozwodnikiem. Jednak sami mieli podobny sekret”
 

Redakcja poleca

REKLAMA