Ewa uwielbia błyszczeć. Zawsze skupia na sobie całą uwagę otoczenia. Tak będzie i tym razem. mam grać rolę kopciuszka?
Siedzę i płaczę z bezsilności, bo nie mam pojęcia, co zrobić. Dać sobie zniszczyć najpiękniejszy dzień mojego życia? Czy może jednak protestować? Ale jeśli się postawię, to w rodzinie zaczną się niesnaski i już nic nie uratuje atmosfery na moim weselu. Potem też nie będzie przyjemnie…
Wszystko dlatego, że inni w ogóle nie widzą problemu! Dwa śluby w jednym to dla nich świetny pomysł, wygoda i oszczędność. A w każdym razie coś, czym nie należy się zbytnio przejmować, bo przecież może wyjść całkiem fajnie. Sęk w tym, że ja zawsze ten mój wielki dzień wyobrażałam sobie zupełnie inaczej. To ja miałam być najważniejsza!
Przygotowania do mojego ślubu trwają już od kilku miesięcy. Wszystko zostało dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Kościół zamówiony na październik, sala na przyjęcie wynajęta. Dokładnie taka, jaką sobie z Kubą wymarzyliśmy. Po prostu pomyśleliśmy o tym zawczasu.
Czego nie można powiedzieć o jego o dwa lata młodszym bracie, Marcinie, i Ewie, dziewczynie Marcina. Oni niczego nie planowali, nie organizowali.
Nagle, trzy tygodnie przed naszym ślubem dowiedzieliśmy się, że wpadli... No cóż, dziecko w ich przypadku to nie problem, są dorośli i chodzą ze sobą od dawna. Rodzina się nawet ucieszyła, że będzie kolejny ślub. Jest tylko jedno „ale”.
Ich uroczystość musi odbyć się szybko. Bo kiedy pojawi się dziecko – będzie dużo trudniej. A nigdzie nie ma już wolnych terminów. Najlepsze sale są zajęte.
Teściowie wpadli więc na pomysł, że… Ewa i Marcin podłączą się pod nas! Tym bardziej że nie mają żadnych oszczędności, bo wesela na razie nie planowali. A tu wszystko zorganizowane i opłacone.
Salę faktycznie wynajęliśmy dużą, a że zaplanowaliśmy tylko siedemdziesięciu gości, to kolejne czterdzieści osób ze strony Ewy zmieści się bez problemu – uznali teściowie. No i dla niej nie będzie to już taki wielki wydatek, bo wystrój sali, zespół muzyczny i inne atrakcje, jak na przykład czekoladowa fontanna, już są opłacone.
Teściowie byli już nawet w naszym kościele i dowiedzieli się, że z dołączeniem drugiej pary na ślubie nie będzie problemu… Po prostu ksiądz zaproponował skróconą wersję mszy i dwie przysięgi.
Dosłownie mnie zamurowało, gdy usłyszałam o tym pomyśle. Chcą mi odebrać mój ślub? Moje wymarzone wesele?!
Lubię Marcina i Ewę, ale to nie znaczy, że chcę obok nich stać przed ołtarzem! Od chwili, gdy usłyszałam tę „cudowną” propozycję, cała się trzęsę ze zdenerwowania. Wkurza mnie ona tym bardziej, że najwyraźniej tylko ja mam problem z podwójnym weselem…
Młodzi przyklasnęli pomysłowi. Nic dziwnego, odpadły im wszystkie przygotowania i większość kosztów, które już pokryliśmy z Kubą! Wystarczy, że wydrukują zaproszenia, zapłacą za tę garstkę gości Ewy, no i kupią ślubne stroje.
Całą niewdzięczną robotę z organizacją przyjęcia, wystrojem, kwiatami, menu i resztą odwaliłam ja. A oni nawet się nie zająknęli, że oddadzą nam połowę pieniędzy! Bo niby są biedni i na dodatek już za moment będą mieli mnóstwo wydatków związanych z dzieckiem. Tylko co mnie to obchodzi? Jak można wymuszać na kimś – bo to przecież wymuszenie – żeby płacił za ślub i wesele drugiej pary tylko dlatego, że tamci nie mają za dużo pieniędzy?!
Teściowie także uważają, że takie rozwiązanie jest bardzo rozsądne i ekonomiczne. A mój narzeczony to się nawet cieszy, że będzie mu raźniej przed ołtarzem, kiedy w małżeństwo tego samego dnia będzie się także pakował jego brat…
– Kochanie, to naprawdę nie tragedia. Byłam na takim podwójnym ślubie i naprawdę wypadło to świetnie – pocieszyła mnie mama, widząc moją rozpacz.
– Ale wtedy za mąż wychodziły siostry bliźniaczki! – zdenerwowałam się. – A ja bliźniaczką Ewy zdecydowanie nie jestem!
Niestety! – powinnam dodać. Moja przyszła szwagierka jest bowiem śliczna jak z obrazka! Nigdy nie miałam problemu z tym, że bije mnie urodą na głowę, lecz teraz jestem zwyczajnie zazdrosna. Bo doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nawet w skromniejszej sukni niż moja Ewa będzie wyglądała sto razy lepiej i ściągnie na siebie wszystkie spojrzenia!
Zresztą ona nie poprzestanie na czymś skromnym. Strasznie się cieszy, że nie będzie musiała wydać dużo pieniędzy na wesele. Wiem, bo rozpowiada o tym na prawo i lewo (a mnie dosłownie krew zalewa). I w związku z tym postanowiła sprawić sobie jakąś ekstrasuknię. Prosto z Paryża, za kilka tysięcy złotych! Ja kupiłam swoją na wyprzedaży, z ubiegłorocznej kolekcji, i kosztowała mnie tylko 1200 złotych! Do tej pory uważałam, że jest świetna, ale teraz...
Poza tym Ewa w ogóle lubi błyszczeć. Taki już ma charakter, że skupia na sobie całą uwagę. A mnie zdecydowanie nie odpowiada rola Kopciuszka na własnym ślubie. Czy to tak trudno zrozumieć?!
Najwyraźniej jednak wszystkim innym bardziej zależy na wygodzie niż na tym, abym ja się dobrze czuła. Słyszeliśmy, że rodzina uważa podwójny ślub za świetny pomysł, bo będzie musiała tylko raz wydać pieniądze na podróż. A i prezenty szykują skromniejsze. W końcu przygotowaną kwotę trzeba podzielić na dwa!
Teraz mój wielki dzień stanie się dniem Ewy, moje wesele – jej weselem. Wszystkie marzenia legną w gruzach. Już widzę, jak za dwadzieścia lat wspominam dzień mojego ślubu, a z oczu płyną mi łzy.
Chciałabym znaleźć w sobie siłę i tupnąć nogą. Ale czy uda mi się uratować moją uroczystość? Zostało do niej niewiele czasu...
Wkrótce Ewa i Marcin idą drukować zaproszenia. Jeśli nie sprzeciwię się od razu, do końca życia będę tego żałowała.
A jeśli się nie zgodzę? Zapewne zepsuję sobie dobre relacje ze szwagrem i teściami, których szanuję i lubię. Co robić?
Więcej prawdziwych historii:
„Przyłapałam męża z młodszą i ładniejszą ode mnie bździągwą. Przyprowadził ją nawet na naszą 30 rocznicę...”
„Latami oszukiwał mnie, że zostawi dla mnie żonę. Gdy się jej pozbyłam... oświadczył się innej”
„Mój mąż w wypadku stracił nogi, pół twarzy i dłoń. Wszyscy mówią, że powinnam go wysłać do hospicjum, ale ja go kocham”