„Teść traktuje mnie jak śmiecia, bo nie mam rodziców. Gardzi mną, a mąż i synek tańczą jak stary dziad im zagra”

załamana kobieta fot. Adobe Stock, Paolese
„Nie widziałam z początku nic niebezpiecznego w maksymach teścia. Jeśli nie ma się porównania, trudno coś ocenić. Jednak kiedy się do nas sprowadził, zrozumiałam, jaki toksyczny z niego człowiek. Dosłownie zatruł mi życie”.
/ 07.04.2023 19:15
załamana kobieta fot. Adobe Stock, Paolese

Wybiegłam z kuchni cała we łzach, dłonie miałam ubrudzone ciastem, które właśnie zaczęłam wyrabiać. Remek zerwał się na mój widok.

– Znowu?! – jęknął.

– Znowu! – krzyknęłam. – Mam tego dość, rozumiesz?

Wyszłam do przedpokoju i zaczęłam wkładać buty. Remek poszedł za mną i patrzył błagalnie. Ale ja miałam dość.

– Zostaniecie sobie we trzech, będzie wam dobrze! – syknęłam. – Ja wysiadam z tego pociągu!

– Porozmawiam z nim… – zaczął mąż, ale przerwałam mu machnięciem ręki.

– Porozmawiasz jak zwykle! A on jak zwykle potem wyżyje się na mnie. Nie chcę. Nie mogę. W dodatku nawet Pawełek…

Poczułam ściskanie w gardle i nie mogłam już nic powiedzieć. A potem wyszłam z domu, nie zwracając uwagi na prośby ślubnego. Pojechałam do mieszkania po babci.
Zazwyczaj to teściowe dają popalić synowym, a w każdym razie tak się zwykło uważać. Jednak nie moim przypadku. Mama Remka była kobietą do rany przyłóż. Okazywała mi serce i sympatię. Tylko że odeszła pięć lat temu i został tylko teść. A on nigdy mnie nie lubił.

Już przy pierwszym spotkaniu powiedział parę takich rzeczy, że mnie zmroziło.
Gdybym nie była tak bardzo zakochana w Remku, pewnie z dziesięć razy bym się zastanowiła, czy za niego wyjść. A poza tym przecież nie mieszkaliśmy wtedy razem z teściem, więc jego krótkie wizyty mogłam znieść. Problem w tym, że dwa lata temu ojciec Remka zachorował i potem okazało się, że wymaga stałej opieki. Nie trzeba go było obsługiwać jakoś szczególnie, ale nie mógł mieszkać sam. Wtedy zaczął się mój koszmar.

Naprawdę chcę odpocząć

Remek oczywiście zaczął do mnie wydzwaniać, ledwie dotarłam na miejsce.

– Wracaj do domu – zażądał. – Przecież tak nie wolno…

– A twojemu ojcu wolno?! Wiesz, co mi dzisiaj powiedział? – spytałam.

– Twierdzi, że nic takiego… – odparł Remek.

– Może dla niego, ale nie wiem, czy chciałbyś usłyszeć, że nie jesteś normalny, bo nie wychowali cię rodzice. To moja wina, że zginęli w wypadku? I że wychowywała mnie babcia?

– Oj, wiesz, że on już taki jest…– próbował bagatelizować mąż.

– Wiem – odparłam. – I Pawełka też przekabacił. Własny syn ostatnio gadał do mnie tak samo jak on! Ulubione teksty dziadunia o tym, że ojca i matkę trzeba szanować, bo tak jest w przykazaniach. Przecież to chore!

Remek milczał przez chwilę.

– Naprawdę chcesz się wyprowadzić?

– Naprawdę chcę odpocząć – westchnęłam. – Spakuj mi parę rzeczy, odbiorę jutro, jak będę wracać z pracy.

Remek jeszcze próbował mnie przekonywać, ale nie zamierzałam go słuchać. Nie mogłam tak dalej żyć. Pierwszy raz tekst o szacunku dla rodziców usłyszałam na samym początku, ale wtedy puściłam to mimo uszu. Poszło o to, że miałam o czymś inne zdanie niż przyszły wówczas teść, a on nie znosił, kiedy ktoś mu się sprzeciwiał.

– Słuchaj, co mówią starsi, i ucz się, bo czwarte przykazanie mówi: „czcij ojca swego i matkę swoją”. A to oznacza posłuch i szacunek.

Gorzej, że Remek został wychowany właśnie w takim duchu. Co prawda sam nie miał apodyktycznej osobowości, ale był przekonany, że zdanie rodziców czy dziadków jest święte. Ojciec miał na niego wielki wpływ. Mówiąc szczerze, nawet mi to imponowało. Sama przecież nie wiedziałam, co to znaczy mieć ojca. Swojego znałam tylko z opowieści babci.

Może także dlatego nie widziałam z początku nic niebezpiecznego w maksymach teścia. Jeśli nie ma się porównania, trudno coś ocenić. Jednak kiedy się do nas sprowadził, zrozumiałam, jaki toksyczny z niego człowiek. Dosłownie zatruł mi życie. Najpierw kładłam uszy po sobie, ale potem zaczęłam walczyć o swoje. Na przykład przychodził do kuchni, kiedy robiłam obiad, i krytykował każdą moją czynność.

– Halinka zawsze przesiewała mąkę przez sito – gderał. – A ty sypiesz z torebki.

Innym razem dowodził:

– Moja matka wrzucała warzywa do gotującej wody i żadnych kostek rosołowych nie używała.

Potrafił tak gadać i gadać tak długo, jak długo przygotowywałam posiłek. Ale najgorsze były bardziej osobiste wycieczki. Byłam sierotą, ale on sprawiał, że czułam się, jakbym zrobiła coś złego. Od początku nie chciał, żeby Remek wiązał się z kimś takim, i wcale tego nie ukrywał. Nawet w dniu naszego ślubu teść nie potrafił powstrzymać się od komentarza.

Od prawie dwóch lat słyszałam wciąż te jego teksty, a na każde moje słowo miał argument o szanowaniu rodziców. Rodziców męża także. Trzy dni po wyprowadzce zadzwoniłam do kuzynki. Miałam wyrzuty sumienia. Przecież mąż i syn… Kuzynka była zakonnicą, pracowała jako zakrystianka przy parafii na drugim końcu Polski. Wysłuchała mnie, zadała kilka celnych pytań, a potem powiedziała:

– Nie mam prawa wtrącać się w twoje życie, ale uważam, że powinnaś dogadać się z teściem. Przecież na tym konflikcie cierpi cała rodzina.

– Dzięki serdeczne, ale gadasz jak ksiądz – zaśmiałam się gorzko. – Takiej rady udzieliłby mi spowiednik, potem puknął w konfesjonał i tyle.

– A rozmawiałaś z ojcem Remka? – spytała kuzynka.

– Bo to raz?

– Chodzi mi o to, czy rozmawiałaś z nim tak od serca, głęboko.

– Ten człowiek nie ma serca, a głęboko potrafi ranić, nie rozmawiać.

– Właśnie – westchnęła. – Zapiekłaś się w cierpieniu, a on w tym swoim niezadowoleniu. Zrobisz, jak zechcesz, ale spróbuj chociaż jeszcze raz. Skoro twój teść powołuje się tak na czwarte przykazanie, zawsze można mu wybić ten argument z ręki. Nikt nie ma monopolu na prawdę, a Biblia zawiera więcej mądrości, niż się ludziom wydaje. Powiedz co czujesz, a on niech potem robi z tym, co chce – powiedziała na koniec.

Obiecałam jej, że to przemyślę. Remek zadzwonił do mnie znowu następnego dnia.

– Pawełek tęskni – oznajmił na wstępie.

– Nic mu nie będzie. Ma przecież ukochanego dziadka – nie mogłam się powstrzymać od przytyku.

– Proszę, przestań! – jęknął. – Przecież jesteśmy rodziną.

– Powiedz to ojcu – odparłam. – On ma na ten temat inne zdanie.

– On też by chciał, żebyś wróciła. Ale wiesz, jaki jest. Nie zadzwoni do ciebie. Daj mu jeszcze szansę…

Zastanawiałam się przez chwilę, a potem przypomniałam sobie, co mi mówiła kuzynka.

– Niech ci będzie – zgodziłam się.

Pokonam go jego własną bronią

Siedzieliśmy naprzeciwko siebie w milczeniu. Patrzyłam teściowi prosto w oczy, a on z początku uciekał wzrokiem, ale potem odpowiedział mi twardym spojrzeniem.

– To jak z nami będzie? – chwyciłam byka za rogi. – Wiesz, że sprawiasz mi wielką przykrość?

– Bo wy, młodzi, nie słuchacie tego, co mówią starsi! – pojechał zwykłą gadką. – A przecież Pismo mówi: „czcij ojca swego i matkę swoją”.

Jeszcze dwa dni temu po prostu bym wyszła. Nie zniosłabym tego przeklętego komunału. Jednak po rozmowie z kuzynką zostałam uzbrojona w odpowiednią
ripostę.

– Nie wiesz chyba jednak, że to samo Pismo mówi również: „a wy, ojcowie, nie rozdrażniajcie swoich dzieci, aby nie traciły ducha”. Rozumiesz, co to znaczy? Wiesz, skąd są te słowa?

– Wymyśliłaś je sobie – odparł, ale trochę niepewnie.

– To zostało napisane w Liście do Kolosan. Możesz sobie sprawdzić Nowy Testament. Jest w tym liście rozdział „Zasady życia domowego”.

Widziałam, że lekko zgłupiał. Ale ja byłam pewna swego i nie mogło to umknąć jego uwadze.

– A ty, odkąd się znamy, wciąż mnie krytykujesz. Nic jeszcze według ciebie nie zrobiłam dobrze. W twoich oczach jestem nikim. I dobrze, nie zależy mi na twojej miłości. Jednak umniejszasz mnie w oczach męża i przede wszystkim syna – wytknęłam mu. – Remek boi się cokolwiek powiedzieć w mojej obronie, bo szanuje cię w sposób wręcz patologiczny, a Pawełek zaczął mnie lekceważyć tak samo jak ty.

– Ale ja nic takiego nie robię! – teść próbował się bronić.

Jednak nie zamierzałam odpuszczać

– Robisz! Zastanów się chociaż raz, jak mnie traktujesz. Jak potem ma się do mnie odnosić dziecko, które bierze przykład ze starszych? – spytałam. – Powiem krótko. Chcesz rozbić naszą rodzinę, postępuj tak dalej. Ja daję ci jeszcze jedną szansę. Następnej nie będzie.

Wstałam i wyszłam. Nie zamierzałam z nim dyskutować. Następnego dnia weszłam do kuchni robić obiad. Z niechęcią pomyślałam, że zaraz przyciurda się teść i znowu będę musiała wysłuchiwać jego złośliwych komentarzy. Rzeczywiście, niedługo potem usłyszałam jego kuśtykanie. Stanął w progu, czułam jego wzrok na plecach. Po chwili wszedł dalej, usiadł jak zwykle na swoim miejscu przy stole.

– Daj, poobieram te ziemniaki – zaproponował.

Spojrzałam z zaskoczeniem. Jeszcze mu się nie zdarzyło pomagać w „babskich” czynnościach. Nie skomentowałam jednak, podsunęłam mu garnek i torbę z ziemniakami. Obierał je dłuższą chwilę, a potem powiedział nagle:

– Przepraszam. Wiem, że masz dużo racji. Stary nie zawsze musi być mądry, to prawda.

W tej chwili wiedziałam już, że będzie dobrze. Może nie od razu, może jeszcze nieraz wyjdzie z niego domowy tyran, ale z czasem będzie dobrze.

Czytaj także:
„Wyszłam za starego dziada dla kasy. Rodzicom mówię, że to mój teść. Jego dzieci mnie nienawidzą, ale nie wrócę do biedy”
„Żona zmuszała mnie do pracy z teściem, bo było jej żal staruszka. Znosiłem to, bo w nocy dostawałem od niej rekompensatę”
„Nigdy w życiu nie widziałam takiej miłości. Teść nie umiał żyć bez swojej żony. Gdy jej zabrakło, gasł z dnia na dzień”

Redakcja poleca

REKLAMA