Za nic nie wyobraziłabym sobie, że taka poukładana i odpowiedzialna osoba, jak ja oszaleje na punkcie mężczyzny. I to wtedy, kiedy byłam w szczęśliwym związku. Miałam wszystko, czego można chcieć od życia.
Byłam młoda, miałam dobrą pracę i kochającego chłopaka, który stale prosił mnie o rękę. A ja śmiałam się i odpowiadałam, że jeszcze mamy czas.
Nie spieszyło mi się do ślubu
Może czekałam na gwiazdkę z nieba, albo na znak, że to ten? Kochałam Staszka, ale to uczucie było takie zwyczajne, bez motylków w brzuchu. Nie chciałam go stracić, ani tym bardziej żenić się. Było mi dobrze tak, jak było.
Czułam się kochana. Bezwarunkowo, całkowicie. I tak pewnie dożyłabym spokojnej starości, gdyby nie propozycja zmiany pracy.
Któregoś dnia zadzwoniła do mnie Elka, jej firma szukała specjalistów od sprzedaży, więc pomyślała o mnie. Świetna posada, dobry kontrakt, jeszcze lepsze pieniądze – nie wahałam się ani chwili. Nawet Staszek był zadowolony, że wreszcie stanę na drodze do wymarzonej kariery.
Fakt, w nowym miejscu wszystko układało się jak po maśle. Pracy było tak dużo, że szef postanowił zatrudnić mi kogoś do pomocy.
– Nie chcemy, żeby pani spędzała całe dnie i noce w biurze – oznajmił.
Kiedy zobaczyłam Jeremiego poczułam, jak ziemia osuwa mi się spod nóg. Było mi na przemian gorąco i zimno. Nigdy czegoś podobnego nie przeżyłam! To miłość, pomyślałam i zaśmiałam się w duszy. Tak nagle?! Niemożliwe.
A jednak, stało się. Nie mogłam się doczekać każdego następnego dnia by się z nim spotkać. Jeremi był przystojny, elokwentny, mądry. Potrafił bez końca opowiadać o życiu, swoich pasjach: fotografii i żeglarstwie.
Zapraszał mnie na obiady, a czasem kolacje. Wymieniłam pół garderoby. Nowe buty – szpilki (bo Jeremi takie lubił) i spódnice (wąskie, kobiece). Zaczęłam pracować do późna, ale nigdy nie czułam zmęczenia. Ledwo wracałam do domu, już myślałam o kolejnym dniu, z nim.
Pierwszy pocałunek i wspólny wieczór w łóżku były tylko kwestią czasu.
Ani się spostrzegłam, jak straciłam dla Jeremiego głowę. Mało tego, zupełnie nie obchodziło mnie, co czuje Staszek.
Zabierałam mojego chłopaka na imprezy do kochanka
Potem zostawiałam go samego gdzieś w kącie, ale pokazywałam zdjęcia Jeremiego, jego trofea z podróży. Ba, czasem budziłam się w środku nocy i jak gdyby nigdy nic rozmawiałam z Jeremim! Śmiałam się i tuliłam do Staszka, tylko wtedy, gdy wydawało mi się, że jest nim!
Kiedy on sam próbował mnie przytulić odsuwałam się z obrzydzeniem.
– Asiu, co się dzieje – pytał mnie Staszek, a ja tylko wzruszałam ramionami i biegłam do pracy, w objęcia nowego kolegi. Z czasem przestałam się w ogóle zastanawiać, czy ktoś widzi nasz romans.
Liczyło się tylko to, że byliśmy razem. Przestałam jeździć do rodziców, za to chętnie, pod byle pretekstem, wysyłałam do nich Staszka. Wyłączałam telefon i ściągałam do siebie kochanka.
Wreszcie którejś upojnej nocy wyszeptałam do Jeremiego, że zostaję u niego do rana, bo nie chcę być już ze Staszkiem.
Postanowiłam odejść od Staszka
– Oszalałaś?! – wykrzyczał. – Jest dobrze, jak jest! Co, jesteś kolejną z tych kobiet, które marzą o domku, ciepełku i dzieciach? – wysyczał cynicznie, a ja natychmiast zaprzeczyłam.
Ale do Staszka już nie wróciłam. Odeszłam, bez słowa, nie odpowiadałam na jego sms-y, telefony, mejle. Przecież nie liczył się dla mnie już od dawna.
Byłam wolna i mogłam się spotykać z Jeremim, kiedy chciał. Zresztą robiłam wszystko, co chciał. Brałam za niego pracę, jeździłam w góry i potulnie siedziałam godzinami na skałach, kiedy fotografował swoje piękne góry.
Nie odeszłam nawet wtedy, kiedy zaczęłam nudzić Jeremiego. Teraz on przestał odbierać telefony, znudziły go nasze wspólne noce i wypady za miasto.
Już nie miałam boskiego ciała, a mój śmiech nie był zniewalający.
– Potrzebuję adrenaliny, a ty jesteś taka nudna i łatwa – oznajmił, wyruszając na wakacje z jakąś brunetką. Próbowałam go zatrzymać, ale wyrzucił mnie za drzwi. Zaczęłam mieć zaległości w pracy, przestałam o siebie dbać. Myślałam tylko o tym, gdzie teraz jest Jeremi, z kim i co robi. Tylko on się dla mnie liczył.
Jeremi szybko się mną znudził
W końcu szef zwolnił mnie. Podobnie jak moja koleżanka, i rodzice nie mógł zrozumieć, co się ze mną dzieje. Ale mnie to nic nie obchodziło. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić.
Całymi dniami błąkałam się po mieście, czekając kiedy mój ukochany wróci do siebie.
Któregoś razu zamyślona weszłam w jedną z bocznych uliczek. Ocknęłam się na schodach kościoła. Zmęczona postanowiłam wejść.
Kątem oka zobaczyłam siedzącego w konfesjonale księdza. Nie wiem, jakim cudem, ale nagle klęczałam przed nim i opowiadałam o swojej miłości.
– Nie chcę rozgrzeszenia. Pragnę tylko, żeby ktoś zrozumiał moje uczucia – zakończyłam.
– Dziecko – powiedział siwiuteńki duchowny. – Pomyliłaś pożądanie z prawdziwym i szczerym uczuciem. To nie jest miłość. Ten mężczyzna jest jak diabeł – kusi i odziera cię ze wszystkiego, co najlepsze, a w zamian nie daje nic. Miłość wzbogaca, a nie poniża.
Rozpłakałam się. Dopiero wtedy, w tym konfesjonale zrozumiałam, że przez Jeremiego straciłam to, co miałam najcenniejszego – Staszka.
– Jeśli jesteście sobie pisani, to się znajdziecie – pocieszył mnie ksiądz.
Ostatkiem sił dotarłam do swojego mieszkania. Minęło kilka długich dni, nim byłam w stanie wykąpać się, ubrać i wyjść.
Tym razem, po raz pierwszy od bardzo dawna nie popędziłam do mojego byłego biura, ale poszłam do dobrze znanego mi kiedyś mieszkania. Prosić Staszka o przebaczenie.
Długo musiałam zabiegać o jego serce, ale przyszedł dzień, w którym schował moją dłoń w swojej ręce i uśmiechnął się do mnie serdecznie, a ja poczułam jak ze szczęścia tańczą w moim brzuchu motyle.
Czytaj więcej prawdziwych historii:
Odbiłam siostrze bliźniaczce chłopaka, który został moim mężem
Mama zawsze bardziej kochała młodszą siostrę, niż mnie
Były mąż mnie prześladował, bo nie mógł mnie mieć
Tydzień po narodzinach dziecka zorientowałam się, że nie kocham swojego faceta
Powiedział, że zanim pójdziemy do łóżka, musimy zrobić badania
Moja toksyczna matka wmawiała mi, że wszyscy mężczyźni to zło