„Takiej okropnej teściowej nie ma chyba nikt. Pod przykrywką zacieśniania więzi robi ze mnie pośmiewisko"

teściowa stała się moją kopią fot. Adobe Stock, nenetus
„Ta kobieta po prostu bezczelnie pożyczała sobie moje ubrania i z wielką satysfakcją chodziła w nich, nawet gdy stałam tuż obok”.
/ 18.12.2024 20:30
teściowa stała się moją kopią fot. Adobe Stock, nenetus

– Hej, skarbie! Co powiesz na małe zakupy? – odezwała się Marta przez słuchawkę. – Przy okazji pogadamy i wymienimy się nowinkami. Ja funduję kawkę i jakiś poczęstunek!

Na pierwszy rzut oka brzmi to jak zaproszenie od przyjaciółki do wspólnego spędzenia czasu, prawda? Nic bardziej mylnego. Marta jest prawie trzy dekady starsza i jest matką mojego męża, nie kumpelką z pracy czy ze szkoły. Ktoś z boku mógłby uznać, że świetnie się dogadujemy. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna — ta pani za wszelką cenę próbuje pokazać mnie w złym świetle, a na dodatek udaje, że jestem dla niej wzorem do naśladowania.

Chyba wiesz, co mam na myśli?

Moja teściowa początkowo prezentowała się dość przeciętnie — jak wiele pań z jej pokolenia. Nosiła standardowy zestaw: kolanówkę, marynarkę i koszulę pod szyję. Na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie zadbanej, choć jej garderoba trąciła myszką.

A teraz? Nie uwierzycie, ale ubiera się identycznie jak ja! To prawda. Na domiar wszystkiego, odkąd zrzuciła parę kilogramów, podczas gdy ja przez zaburzenia hormonalne przytyłam, ciuchy leżą na niej nawet korzystniej niż na mnie! Szczerze mówiąc, sama nie ogarniam, kiedy właściwie zaczęła powielać moje modowe wybory...

Skontaktowała się ze mną przed naszym ślubem — chciała, żebym pomogła jej wybrać prezent weselny, bo zależało jej, żebyśmy nie byli rozczarowani. To właśnie wtedy wszystko się zaczęło. Przystałam na tę propozycję, chociaż bez większego entuzjazmu. W końcu wspólne zakupy z przyszłą teściową to nie jest coś, o czym się marzy. Ale trudno było powiedzieć „nie”. Pomyślałam sobie, że warto zainwestować w nasze przyszłe stosunki.

Po naszym pierwszym spotkaniu myślałam, że będziemy z Martą — bo od razu poprosiła, żebym mówiła jej po imieniu — odwiedzać sklepy typowe dla kobiet w jej wieku, szukając klasycznych, stonowanych ciuchów. Ale zaskoczyła mnie kompletnie, bo z promiennym uśmiechem spytała, czy mogłabym jej pomóc wybrać coś bardziej w młodzieżowym klimacie.

– Chyba wiesz, co mam na myśli? – puściła do mnie oko.

Byłam bardzo skrępowana

Szczerze mówiąc, byłam zakłopotana. Owszem, mama mojego męża mogła pochwalić się zgrabnym biustem i pięknymi nogami, ale miała też bardziej krągłe kształty. Kompletnie nie miałam pomysłu, do jakiego sklepu powinnyśmy się udać. Na pewno odpada większość popularnych sieciówek, gdzie wieszaki uginają się od ciuchów w rozmiarach dla szczuplutkich dziewczyn.

– Wiesz co? Bardzo mi się podoba ta tunika, którą dzisiaj masz na sobie – odezwała się teściowa, zauważając, jak stałam bezradnie na środku centrum handlowego, nie wiedząc, gdzie się skierować.

– Zawsze tak fajnie się ubierasz! Ciekawe, czy taki styl by do mnie pasował.

Zwykle zaopatruję się w jednej z bardziej ekskluzywnych sieciówek, która oprócz zwykłych ciuchów ma też eleganckie stroje biurowe. Od momentu zatrudnienia regularnie tam kupuję, żeby prezentować się odpowiednio w pracy. Wpadłam na pomysł, że warto pokazać to miejsce teściowej — na pewno coś jej się spodoba. Kompletnie mnie jednak zaskoczyło, gdy nagle wypatrzyła identyczną bluzkę jak ta, którą miałam na sobie, i z radością mi ją pokazała.

– Nareszcie coś takiego znalazłam! – wykrzyknęła rozpromieniona i natychmiast ruszyła do przebieralni, zostawiając mnie osłupiałą na środku sklepu.

Kilka minut później pojawiła się ubrana w MOJĄ koszulkę i już wiedziałam, że nie mam co liczyć na jej zwrot, bo najwyraźniej wpadła jej w oko. Następne dwie godziny spędziłam, krążąc po centrum handlowym totalnie skrępowana tym, że paradowałam w identycznym ciuchu co pani, która mogłaby być moją matką!

„Co za wstyd, normalnie chce mi się płakać!” – powtarzałam sobie w duchu, unikając nawet zerkania na wystawy, gdzie mogłabym zobaczyć nasze odbicia. Denerwowało mnie już samo to, że ludzie na ulicy patrzyli na nas z rozbawieniem.

To nie koniec świata

– Słuchaj Adam, to było okropne! – żaliłam się potem mojemu chłopakowi. – Totalnie się zbłaźniłam! Najchętniej zapadłabym się pod ziemię.

On jednak tylko parsknął śmiechem i tak właśnie skomentował całe to zajście. Próbował wziąć stronę swojej mamy.

– Musisz wiedzieć, że wcześniej uchodziła za prawdziwą piękność. W sumie do dziś tak jest, choć mocno przeżywa upływający czas – tłumaczył. – Chodzi jej głównie o to, żeby wyglądać młodziej. A najbardziej zależy jej na lepszej relacji z tobą, tylko kompletnie nie ma pojęcia jak się do tego zabrać. Ta historia z tuniką może nie była najszczęśliwsza, ale może spróbujesz spojrzeć na to z jej perspektywy?

Okej, pomyślałam sobie — to się zdarza. W końcu każdemu może się przytrafić taka wpadka. Na dobrą sprawę jeden przypadek z identyczną tuniką to nie koniec świata, zwłaszcza gdy chodzi o utrzymanie pozytywnych stosunków z mamą męża. Postanowiłam pilnować, żeby taka sytuacja więcej się nie powtórzyła.

Moja trzy dekady starsza kopia

Niestety, to był dopiero początek. Ku mojemu zaskoczeniu mama mojego męża postanowiła całkowicie odmienić swój styl i zaczęła... powielać mój sposób ubierania się. Wiem, że to brzmi absurdalnie, ale tak właśnie było. Bo przecież nie da się wciąż „przypadkowo” wybierać dokładnie takich samych ciuchów, jakie ja noszę. A jednak dokładnie to się działo... Za każdym razem Marta entuzjastycznie wykrzykiwała:

– Zobacz, mam identyczną kieckę!

Nieraz demonstrowała na sobie moje ciuchy, mimo że była sporo większa. W takich sytuacjach kompletnie nie wiedziałam, co powiedzieć. Wcześniej zawsze byłam zadowolona ze swojego wyglądu. Ubrania, które nosiłam, doskonale oddawały to, jaka jestem. Wypracowałam charakterystyczny look — klasyczny z odrobiną ekstrawagancji, dzięki czemu czułam się naprawdę sobą.

Moim znakiem rozpoznawczym były stylowe marynarki noszone do jeansów i wysokich obcasów. Na mnie wyglądało to naprawdę fajnie, ale gdy widziałam to samo na teściowej, efekt był mocno niefortunny. Na domiar złego coraz bardziej przeszkadzało mi to, że Marta zaczyna być moją starszą o trzy dekady kopią.

Wkurzałam na tę sytuację, a sytuacja jeszcze się skomplikowała rok po ślubie, gdy rozpoczęliśmy starania o dziecko. Los nie był dla mnie łaskawy. Z powodu problemów z płodnością musiałam przyjmować hormony przepisane przez doktora, które — jak powszechnie wiadomo — często skutkują tyciem. W tym samym czasie moja teściowa wzięła się za siebie — zapisała się na basen, zaczęła chodzić na siłownię i przeszła na dietę. Co najgorsze, kiedy ja tyłam, ona błyskawicznie traciła kilogramy!

Moim zdaniem celowo próbowała wyprowadzić mnie z równowagi. Wszystko zaczęło się, kiedy przybierałam na wadze, podczas gdy ona akurat traciła kilogramy. Niby okazywała mi wsparcie przez cały ten czas, ale któregoś dnia, udając troskę, wyszła z pomysłem wymiany naszych ubrań

Argumentowała, że skoro wybieramy podobne rzeczy i mamy parę identycznych ciuchów, to może, zamiast wydawać kasę na nowe, mogłybyśmy się nimi wymienić? W końcu jej ciuchy stały się zbyt luźne, a moje i tak są na mnie za ciasne!

Kompletnie mnie zamurowało...

Ledwo wydusiłam z siebie, że muszę do toalety, po czym szybciutko uciekłam i się rozpłakałam. Kiedy wróciłam, teściowa nie kontynuowała już tematu. Później podczas rozmowy z Adamem wyjaśniłam mu, że zachowanie jego mamy to celowe działanie i nie będę tolerować takiego poniżania mnie tylko dlatego, że staram się o dziecko.

– Nawet nie próbuj tłumaczyć, że miała dobre intencje, bo to nieprawda! – wrzasnęłam. – Ona specjalnie chciała mnie urazić i osiągnęła swój cel! Przekaż jej, żeby więcej nie przychodziła do mnie z takimi sugestiami, bo jak nie wytrzymam, to jej modny młodzieżowy sweterek będzie do wyrzucenia!

Fakt, trochę przesadziłam, to prawda. Jednak moja teściowa trafiła dokładnie tam, gdzie najbardziej boli. Kompletnie nie umiem się pogodzić z myślą, że jestem „przy kości”, a to, że ona teraz wygląda tak, jak ja przed tym wszystkim, dobija mnie jeszcze bardziej. Patrząc na nią, przypominam sobie siebie sprzed lat, a gdy staję przed lustrem, widzę osobę, której nie poznaję. Marzę o tym, żeby przestać się tak męczyć własnym odbiciem i odzyskać dawny wygląd...

Czy to ze mną jest coś nie tak?

Czuję się, jakby teściowa próbowała mi przekazać: „Pogódź się z tym, że przytyłaś! Nic już z tym nie zrobisz"... I jeszcze te jej zaproszenia na wspólne zakupy oraz namowy na słodkie... Świetnie wie, że powinnam mocno ograniczyć cukier! Albo najlepiej w ogóle z niego zrezygnować.

Nie znoszę też tych naszych wypraw do sklepów. Co w tym fajnego, gdy ona przymierza ubrania w rozmiarze, który kiedyś był mój, a później muszę słuchać szeptów sprzedawczyń:

– Czy one są spokrewnione? Może mama z córką? Wyglądają niemal identycznie!

Za każdym razem, gdy wracam z tych spotkań, mam poczucie upokorzenia. Jestem przekonana, że teściowa specjalnie to robi — to ją napędza i daje jej satysfakcję! Najgorsze jest to, że tylko ja widzę jej złośliwość. Wszyscy pozostali są ślepi na jej zachowanie, a ja się przez to męczę. Mój małżonek ciągle powtarza, że wyolbrzymiam sprawę. Zastanawiam się, może naprawdę coś jest ze mną nie tak?

Dagmara, lat 32

Czytaj także:„Ela ma 48 lat i przeszła w życiu piekło. Mąż i teściowie traktowali ją jak wycieraczkę do butów, aż coś w niej pękło”„Teściowa zawsze kupowała mi pod choinkę bieliznę i skarpetki. Teraz sama sprawię, że zaczerwieni się po same uszy”„Składałam teściowi życzenia na Wigilii, a w środku aż się we mnie gotowało. Znałam jego brudne sekrety aż za dobrze”

 

Redakcja poleca

REKLAMA