Teraz już wiem, ile prawdy kryje się w powiedzeniu, że piekło jest dobrymi chęciami wybrukowane. Gdybym pół roku temu wiedziała to, co wiem dzisiaj, siedziałabym cicho jak mysz pod miotłą. Jednak kiedy zobaczyłam mojego szwagra nadskakującego jakiejś seksownej brunetce, po prostu wszystko się we mnie zagotowało.
Nigdy nie uważałam go za atrakcyjnego mężczyznę
Może dlatego, że był sporo starszy od mojej siostry, więc zanim przekroczył czterdziestkę, dorobił się siwizny i sporej nadwagi. Trzeba jednak przyznać, że miał głowę do interesów. Zaraz po studiach założył firmę meblarską, która z powodzeniem radziła sobie na rynku. Szwagier wiedział, że zawsze znajdą się klienci ceniący jakość i staranne rzemiosło. Pod tym względem moja siostra, wychodząc za Zbyszka, złapała Pana Boga za nogi. I tak właśnie się czuła. Aż promieniała, kiedy wpadała do rodziców z mężem i trójką maluchów. I podczas gdy Zbyszek nie odrywał się od komórki, Agnieszka z zachwytem opowiadała o jego kolejnych przedsięwzięciach lub o zagranicznych wakacjach, na które z reguły wysyłał tylko ją z dzieciakami.
– Jestem z niego taka dumna – wzdychała. – Przy Zbyszku zawsze czuję się jak prawdziwa księżniczka.
Mdliło mnie od jej zachwytów i maślanych oczu, a przy tym w głębi duszy podziwiałam jej oddanie mężowi. Ja w Zbyszku widziałam same wady. Uważałam go za stroniącego od ludzi milczka i samoluba, pracoholika kupującego uczucia bliskich, gbura, który nawet przy niedzielnym obiedzie nie potrafi wyłączyć komórki. Ona jednak, jak przykładna żona, zawsze umiała go usprawiedliwić.
– Chciałabym, żebyś i ty kiedyś znalazła taką wielką miłość – mawiała. Wiedziałam, że dla niej byłam 32-letnią starą panną, która nie mogła się poszczycić ani specjalnym powodzeniem u facetów, ani sukcesami zawodowymi, że o kandydacie na męża nie wspomnę.
Czasem podpytywała przy mnie męża o młodych kolegów jeszcze wolnego stanu, co przyprawiało mnie o torsje. Szczęśliwie szwagier takich nie posiadał, za to koleżanki – i owszem. Przynajmniej jedną: atrakcyjną, piersiastą i uśmiechającą się od ucha do ucha brunetkę. Natknęłam się na nich gdzieś w mieście. Widząc, jak obejmuje ją w talii, cmoka w policzek, a potem pomaga jej wsiąść do swojego samochodu, omal nie zemdlałam z wrażenia.
Mój oddany rodzinie szwagier przygruchał sobie kochankę. „Ty stary, zapuszczony dziadu” – zaklęłam w duszy. Bez namysłu wskoczyłam do swojego auta i ruszyłam za nimi. Pojechali do firmy Zbyszka. Spojrzałam na zegarek: dochodziło południe, miałam więc jeszcze do wykorzystania pół godziny przerwy na drugie śniadanie. Wysiadłam z auta i popędziłam za kochankami.
– Iza? Co tu robisz? – zapytał mnie w progu zaskoczony Zbyszek. Też mnie zaskoczył. Sądziłam, że będzie co najmniej flirtował z brunetką, lecz on jak gdyby nigdy nic stał przy ladzie w recepcji i rozmawiał przez komórkę.
– Ja? Ja... Ja tylko... – zaczęłam dukać, myśląc gorączkowo, co powiedzieć, i nagle mnie nie olśniło. – Chciałam się dowiedzieć, czy może macie jakieś jesienne zniżki na meble – wypaliłam i wymyśliłam naprędce historyjkę o koleżance, która właśnie urządza mieszkanie.
– Mamy tylko dla stałych klientów, no ale skoro to twoja koleżanka... – spojrzał na mnie niepewnie. – Marysiu, zaparz dla mojej szwagierki tę pyszną brazylijską kawę i zaprowadź do mojego gabinetu.
W tej samej chwili z pokoju obok wyłoniła się Marysia, czyli owa szczodrze obdarzona przez naturę brunetka.
– Miło mi panią poznać – uśmiechnęła się, pokazując rządek równych zębów. Dałabym głowę, że przeciągnęła się przy tym jak jakaś kocica.
W odpowiedzi bąknęłam, że mnie również, po czym potruchtałam za nią do gabinetu szwagra, jakbym nie wiedziała, gdzie się mieści. Choć prawdą było, że do firmy szwagra zaglądałam rzadko. Ostatnio może ze 4 lata temu.
– Pani tu chyba od niedawna – zaczęłam, żeby powiedzieć cokolwiek.
– Ależ skąd – zaśmiała się. – Z panem prezesem pracuję od 2 lat. Nie rzucam się w oczy. Taka już rola asystentki.
„Taaa, z tym biustem i szpilkami jesteś jak powietrze, zwłaszcza dla facetów” – pomyślałam, krzywiąc się w uśmiechu.
– Dobrze pani zna mojego szwagra i jego rodzinę? Ma wspaniałą żonę... Bardzo ją kocha – dodałam pośpiesznie.
– Wiem, miałam okazję poznać panią Agnieszkę i dzieci. Są naprawdę wspaniali. Sama wybierałam dla żony prezesa miejsce na wakacyjny wypoczynek i chyba trafiłam w jej gust – rozpromieniła się. „O w mordę – zaklęłam w myślach. – Ty zdziro, wysyłasz moją siostrę do Tajlandii, a sama w tym czasie z jej mężem... Być może nawet w jej domu”. Czułam, że tracę panowanie nad sobą, więc pospiesznie usiadłam w fotelu naprzeciwko biurka Zbyszka i udałam, że przeglądam katalog z ofertą jego firmy.
Oczywiście długo nie wytrzymałam, bo żadna ze mnie dyplomatka, a tym bardziej detektyw, więc ledwie szwagier zamknął za sobą drzwi gabinetu, wycedziłam teatralnym tonem, że widziałam go z tą lafiryndą w dwuznacznej sytuacji.
– Od dawna z nią sypiasz? Tylko nie ściemniaj, że tak traktujesz każdego pracownika. Wiem, co widziałam.
I zmroziłam go spojrzeniem.
– Iza, co ty wygadujesz?! – zareagował złością. – Lepiej poszukaj sobie chłopaka. Wiem, że za mną nie przepadasz, ale żeby wymyślać takie brednie. Nie życzę sobie takich pomówień. Lepiej wyjdź, zanim stracę panowanie nad sobą.
Intuicja podpowiadała mi, że się nie mylę, ale miałam zbyt słabe dowody, żeby wszczynać awanturę, więc z godnością opuściłam gabinet Zbyszka. W drodze do wyjścia natknęłam się na Maryśkę. Pożegnała mnie uśmiechem. Głowę bym dała, że ta zdzira nas podsłuchiwała. Nie minęła jednak godzina, jak szwagier zadzwonił i całkiem już innym, pokornym tonem poprosił o spotkanie, wyrażając przy tym nadzieję, że nie zdążyłam się jeszcze wygadać z niczego Agnieszce.
Siostra i ja nigdy się specjalnie nie przyjaźniłyśmy
Dla Agnieszki zawsze byłam tylko młodszą siostrą. Na pewno nie od razu uwierzyłaby mi w tego typu rewelacje o jej ukochanym mężu. Ale Zbyszek nie musiał tego wiedzieć. Stwierdziłam więc bardzo oficjalnie, że jeszcze nie zdradziłam jej prawdy, bo się waham, czy mam do tego prawo, chociaż w głębi duszy mam ochotę wykrzyczeć całemu światu prawdę o prowadzeniu się szanownego pana prezesa.
Zbyszek przyjechał do mnie, jak tylko wróciłam z pracy. Spocony i przerażony krążył po moim mieszkaniu, wyrzucając z siebie coraz dziwniejsze wyznania.
– Iza, ja naprawdę kocham Agnieszkę, cenię sobie nasze życie i za nic na świecie nie chciałbym stracić tak wspaniałej kobiety. Jest taką oddaną, ciepłą, kochającą żoną... Nie mógłbym jej zranić. Zrozum, prawda zniszczy to, co razem zbudowaliśmy – spojrzał na mnie, ale nie znalazłszy w moich oczach tego, czego szukał, zaczął znowu krążyć. – Ja... Nie chciałem tego, co się stało między mną a Marysią. To naprawdę dobra dziewczyna. Po prostu samo się stało. Pomagała mi w pracy i... No cóż, zwyczajnie straciłem głowę.
– Kryzys wieku średniego. To się zdarza – rzuciłam tonem ekspertki od tematu.
– To nie kryzys... Zrozum, nie umiem z tego wybrnąć, ale nie chcę tracić żadnej z nich... Kocham je obie równie mocno. Aga dała mi dzieci, a Marysia... Nigdy jeszcze nie czułem czegoś podobnego.
– Chyba zwariowałeś – wykrzyknęłam zdumiona i wściekła. – Myślałam, że rzucisz tę lafiryndę i zapomnimy o wszystkim, a ty mi tu mówisz, że chcesz je mieć obie?! Harem sobie zakładasz czy co?!
– Zrozum, ja...
Nie chciałam niczego rozumieć. Wyrzuciłam go z mieszkania i jeszcze tego samego dnia zadzwoniłam do Agi, prosząc ją o szybkie spotkanie. Wiedziałam, jak wstrząśnie nią prawda o dwulicowej naturze Zbyszka, jednak czułam, że nie mogę jej przed nią zataić.
Była gotowa rozszarpać mnie na kawałki
– Co ty sobie myślisz?! – naskoczyła na mnie od progu. – Jak śmiesz wtrącać się do naszego życia?! Jakim prawem, ty głupia stara panno, uważasz, że znasz się na małżeństwie lepiej ode mnie, co?
– O czym ty mówisz? – zdębiałam, bo nie takiej reakcji się spodziewałam po mojej przykładnej siostrze.
– Jak to o czym? O Zbyszku i Maryśce.
– Czyli Zbyszek powiedział ci prawdę? – wciąż byłam nieco skołowana.
– Powiedział, powiedział – rzuciła swój płaszcz na fotel i klapnęła na kanapę. – Nie musiał niczego mówić. Przecież ja od początku wiem o jego romansie. Taki znowu playboy to on nie jest.
– Naprawdę?! – ta informacja dosłownie wbiła mnie w podłogę.
– Naprawdę? – zaczęła mnie przedrzeźniać. – Mimo swoich 30 lat jesteś jeszcze głupiutką gąską. Nic nie wiesz o życiu. Czasami ludzi łączą ważniejsze sprawy niż miłość, na przykład dzieci, dom, poczucie bezpieczeństwa. Nawet nie wiesz, jak przez te wszystkie lata szarpałam się ze Zbyszkiem, jak musiałam udawać, że jest mi wspaniale w łóżku, że przeżywam tam Bóg wie co. Że chce mi się co noc ubierać w te wrzynające się w pupę majtki. Mam bardzo prostego i nudnego męża. Nawet najbardziej fikuśne ciuszki tego nie zmienią. Odetchnęłam, kiedy pojawiła się Marysia. Jeśli jej to wystarcza, super. Obie byłyśmy szczęśliwe. Ja miałam spokój, ona porywy serca. Ja dawałam Zbyszkowi dom i ciepło, ona namiętność czy co tam ich łączy.
– Ale... To straszne... – jęknęłam.
– Wreszcie zaczęłam się cieszyć życiem. A teraz Zbych mówi mi, że nie wie, co czuje do nas obu, że może kocha tę gówniarę, rozumiesz?!
– No to chyba powinno ci jeszcze bardziej ulżyć, że się pozbędziesz takiego nudziarza, nie sądzisz? – zapytałam.
Spojrzała na mnie w taki sposób, że odechciało mi się odzywać.
– Ty chyba nie wiesz, co mówisz. Mam stracić pieniądze, wspaniale prosperującą firmę, i zostać sama z tym domkiem i jakimiś nędznymi alimentami?! Czyś ty zwariowała?! Gdzie ja znajdę bardziej oddanego rodzinie, tak zaradnego faceta? Miłosnymi uniesieniami się nie najem, nie opłacę rachunków ani nawet obiadu w barze mlecznym. Zrozum to, idiotko.
Niczego już nie rozumiałam, ale siostra, zaprawiona w grach małżeńskich od lat, kazała mi umówić się ze szwagrem i przekonać go, że porzucenie rodziny byłoby dla Agi jeszcze większym ciosem niż jego romans. Bo przecież zrozpaczona żona kocha go nad życie i wszystko mu wybaczy. Musi tylko grzecznie do niej wrócić. Tego zrobić nie mogłam, byłoby to wbrew moim zasadom.
W efekcie wściekła Aga zerwała ze mną wszelkie kontakty, rozgłaszając na mieście, że jestem podłą manipulantką, która zazdrości jej szczęścia, a wszystko, co mówię, jest wyssane z palca. Rodziców też uprzedziła. O ile wiem, wciąż jest ze Zbyszkiem, chociaż facet schudł i zmarniał przez tę całą historię. Biedak porzucił kochankę, myśląc, że w ten sposób ratuje jedyne prawdziwe uczucie. Ciekawe, jak długo wytrzyma bez atrakcyjnej brunetki… A może za jakiś czas inna chętna poratuje mojego szwagra – i jego żonę?
Czytaj także:
„Widuję kochanka tylko raz w roku. On dostaje dyspensę od żony, która milcząco przyzwala na te kilka dni naszej miłości”
„Mąż mnie zostawił, bo nie mogłam zajść w ciążę przez chorobę. Odszedł do ciężarnej kochanki”
„Mąż powiedział, że ma kochankę i odchodzi. Zamiast strachu i upokorzenia w końcu poczułam... ulgę”