„Szwagier miał do nas przyjechać na chwilę. Siedzi już rok, nie szuka domu, leni się i baluje, a ja jestem jego służącą”

Szwagier traktuje mnie jak służącą fot. Adobe Stock
Tomasz ciągle siedzi nam na głowie i ani myśli się wyprowadzać. A Czarek wcale go nie popędza. Gdy próbowałam mu przypomnieć o obietnicy, natychmiast uciął temat. Stwierdził, że nie wyrzuci brata na bruk i muszę się z tym pogodzić. Co mam robić?
/ 27.08.2021 14:41
Szwagier traktuje mnie jak służącą fot. Adobe Stock

Wiem, rodzina musi sobie pomagać, no ale istnieją granice tej pomocy! Jeśli ja czuję się źle we własnym domu, to chyba coś jest nie tak, prawda?

Mój mąż, Czarek ma starszego brata. Tomasz przez wiele lat mieszkał w Stanach Zjednoczonych. Wyjechał za ocean niedługo po studiach i tam już został. Nawet na nasz ślub nie przyleciał. Znałam go więc tylko ze zdjęć i opowieści rodziny męża. Wszyscy się nim zachwycali. Nieraz słyszałam, jaki to jest zaradny, przebojowy, jak znakomicie sobie radzi. Mieszka w pięknym domu w eleganckiej dzielnicy Chicago, ma drogi samochód, własną, świetnie prosperującą firmę.

Słowem, człowiek sukcesu

Teściową martwiło jedynie, że ciągle nie znalazł sobie żony.

– Biedaczysko… Tak dużo pracuje, że nie ma nawet czasu chodzić na randki – powtarzała, gdy wpadaliśmy do niej na obiad.

Trochę mnie wkurzało, że tak wychwala Tomka, a nie docenia naszych osiągnięć, ale milczałam. Doszłam do wniosku, że to z tęsknoty. Nie widziała syna od bardzo dawna. Nie miałam nic do gadania. Czarek podjął decyzję Jakiś rok temu po rodzinie rozeszła się wieść, że Tomasz wraca do Polski. Na stałe.

Byłam zdziwiona, bo ktoś, komu się świetnie powodzi, raczej nie podejmuje takich decyzji, lecz teściowa miała na to świetne wytłumaczenie. Powtarzała, że Tomek uwielbia wyzwania. Podobno mówił, że w Stanach niczego więcej nie zdziała, że spełnił już swój amerykański sen, że teraz czas na polski. Uwierzyłam, bo dlaczego miałam nie wierzyć. Ba, miałam nadzieję, że na tym skorzystamy.

Tomasz wróci z dużą kasą, założy firmę, weźmie Piotrka na wspólnika i razem zaczną zarabiać naprawdę duże pieniądze. Pierwszy sygnał, że coś jest nie tak, pojawił się na miesiąc przed przylotem Tomka.

Mąż wrócił od rodziców i od progu stwierdził, że musi ze mną poważnie porozmawiać

– Co się stało? – zdenerwowałam się.

– Nie, chodzi o mojego brata. Zastanawialiśmy się z rodzicami, gdzie będzie mieszkać po powrocie – Czarek lekko się zająknął. – Jak to gdzie? Coś sobie wynajmie! Z tym akurat teraz nie ma problemu. Wystarczy zadzwonić do pośrednika – wzruszyłam ramionami.

– Niby tak… Ale rodzice nie chcą, żeby plątał się po obcych kątach.

– No i co?

– No i zapytali, czy mógłby zamieszkać u nas. Bo oni nie mają warunków – powiedział Czarek, a mnie ciarki przeszły po plecach.

– I co ty na to?

– Oczywiście się zgodziłem. Mamy przecież wolny pokój – stwierdził.

– Żartujesz, prawda? – nie dowierzałam w to, co słyszę.

Dopiero niedawno przeprowadziliśmy się z kawalerki do większego mieszkania i cieszyłam się, że wreszcie będziemy mieć sypialnię z prawdziwego zdarzenia, gabinet, który w przyszłości miał się zamienić w pokoik dla dziecka. A tu szykował się nam lokator. Cholera jasna!

– O rany, nie krzyw się tak, przecież to tylko na chwilę – jęknął mąż. – Tomek musi mieć czas na rozkręcenie interesu i znalezienie odpowiedniego domu. A poza tym to mój rodzony brat – przekonywał.

Nie podobało mi się to, ale w końcu się zgodziłam

Na początku nie żałowałam swojej decyzji. Tomek okazał się bardzo sympatycznym, wesołym mężczyzną. Z przyjemnością słuchałam jego opowieści o Ameryce, oglądałam zdjęcia, filmy. Martwiło mnie tylko jedno: że wbrew hucznym zapowiedziom nie zakłada firmy, nie szuka domu.

Całymi dniami spał, a wieczorami i w nocy włóczył się po mieście. I jeszcze czasem Piotrka na te eskapady zabierał. Przez pierwszy miesiąc milczałam, bo myślałam, że chce się zaaklimatyzować, odstresować, przywitać z Polską, lecz powoli zaczęłam się niecierpliwić. Miałam dość usługiwania mu.

Dokładał się, co prawda, do zakupów i czynszu, ale na tym jego pomoc się kończyła. Nie sprzątał po sobie, nie gotował, nie prał. Wszystko było na mojej głowie. Któregoś razu, gdy męża nie było w domu, sama postanowiłam pogadać ze szwagrem.

– No jak tam twoje plany biznesowe? – zagadnęłam.

– Badam rynek. Muszę się zorientować, co się opłaca, a co nie – odparł.

– A za domem już się rozglądałeś?

– A czemu pytasz? Przeszkadzam wam? – wpatrywał się we mnie.

– Nie, nie o to chodzi… Myślałam tylko, że chcesz iść jak najszybciej na swoje. Pewnie się męczysz w tym jednym pokoiku. W Stanach mieszkałeś w dużo lepszych warunkach – odparłam ostrożnie.

– Nie jest tak źle… Ale masz rację, czas najwyższy, bym zaczął rozglądać się za czymś odpowiednim. No wiesz, na piętrze mieszkanie, a na dole biuro firmy. Od jutra się za to zabiorę – obiecał i od tamtej pory co chwila słyszałam, że już ma coś na oku, że za chwilę podpisze umowę.

A potem okazywało się, że nic z tego nie wyszło

Bo dom był za mały, za daleko od centrum, w nieciekawej okolicy… Po pół roku miałam dość tej zabawy. Czułam, że Tomek wcale nie zamierza się od nas wyprowadzać, że tylko mnie zwodzi. Podzieliłam się swoimi przemyśleniami z mężem. Chciałam, żeby zmobilizował brata do działania, postawił mu jakieś ultimatum. Gdy to usłyszał, tylko rozłożył ręce.

– Kochanie, wiem, że to trwa już trochę za długo. Takie powroty nie są łatwe… Zrozum to – prosił.

Rozumiem, ale zobacz, my oboje zasuwamy od rana do wieczora, a on tylko baluje. Jak tak dalej pójdzie, to nie będzie miał za co nawet kawalerki kupić – naburmuszyłam się.

– Nie przesadzaj, znam Tomka… Za chwilę się ogarnie – przekonywał.

Poczekam jeszcze miesiąc, góra dwa, ale potem fora ze dwora. Wyszłam za mąż tylko za ciebie, a nie za was dwóch – odparłam.

– Ok, załatwię to – obiecał.

Byłam przekonana, że poważnie potraktuje swoją obietnicę, tymczasem minął miesiąc, potem drugi i trzeci, a w naszym domu nic się nie zmieniło.

Tomasz ciągle siedzi nam na głowie i ani myśli się wyprowadzać

A Czarek wcale go nie popędza. Gdy próbowałam mu przypomnieć o obietnicy, natychmiast uciął temat. Stwierdził, że nie wyrzuci brata na bruk i muszę się z tym pogodzić. Co mam robić? Nie zamierzam być dłużej służącą Tomka. Poza tym jego obecność mi przeszkadza, nie czuję się swobodnie we własnym domu! 

Czytaj także:
„Po ślubie moja Kalinka zmieniła się w jędze nie do wytrzymania. Szkoli mnie jak w wojsku. Ktoś mi podmienił żonę"
„Urodziłam i mąż stracił na mnie ochotę. Woli po nocach oglądać porno niż pójść ze mną do łóżka. Czuję się jak śmieć"
„Po 12 latach pracy, dzięki której wzbogacił się on, jego dzieci i jego była żona, ja nie mam nic”

Redakcja poleca

REKLAMA