Od kilku miesięcy pracuję jako mechanik w dużym warsztacie samochodowym. Z pracy jestem zadowolony, ale mam jeden problem. Wpadłem w oko żonie szefa, i nie wiem, jak ją zniechęcić.
Nawet bym się nie pokapował, gdyby nie uwagi kolegów.
Pamiętam, że wybierałem się akurat po coś do jedzenia, i zapytałem, co komu przynieść. Ponieważ pani Jola wyjrzała ze swojego kantorka, zapytałem i ją. Odpowiedziała, że akurat wybiera się naprzeciwko do miłej knajpki na świetne gołąbki.
– A może pan też by zjadł? – zapytała znienacka, ściszając głos.
Wymówiłem się grzecznie, lecz kilku chłopaków usłyszało rozmowę, i jak tylko się odwróciła, zaczęli przewracać oczami, a jeden szepnął do mnie:
– Oj, uważaj, gołąbku.
Wkurzyłem się, niestety czas pokazał, że już coś było na rzeczy.
Zagaduje, niby żartem wypytuje o moje sprawy
Pani Jola to nasza księgowa, a prywatnie żona szefa. To kobieta w średnim wieku, ale „nie odpuszcza”. Ubiera się tak, jakby codziennie miała randkę. Obcisłe bluzki z dekoltem (a ma czym oddychać), szpilki, makijaż, mocne perfumy i dużo biżuterii.
Jest jedyną kobietą pracującą w warsztacie. Trudno byłoby jej nie zauważyć, a co dopiero z takim wyglądem. Jest u nas kilku młodych mechaników. Zawsze na jej widok trącają się i uśmiechają znacząco. Nigdy jednak nikt nie pozwala sobie na żarty „na forum”.
Pani Jola ma swój pokój, choć i tak często na nią wpadamy w kantorku, w którym robimy sobie kawę. Tyle że teraz to ona na mnie zaczęła „wpadać”. Nie jestem typem flirciarza. Peszą mnie takie sytuacje, tymczasem ona ciągle mnie zagadywała. A to, czy mam narzeczoną, a to, kto mi obiadki gotuje. Takie tam gadki-szmatki.
Któregoś dnia niby żartem uszczypnęła mnie w brzuch, mówiąc:
– Dziś to chyba nie było porządnego śniadanka, panie Bartusiu…
Roześmiałem się, bo co miałem zrobić? Dać jej po łapach? Później zaczęła mieć dla mnie różne zlecenia: sprawdzić poziom oleju w jej samochodzie, kupić papierosy, itd. A niedawno zawołała mnie do swojego pokoju. Myślałem, że chodzi o wypłatę, ale ona poprosiła, żebym pomógł jej uruchomić komputer.
– Kabel się rozłączył, a ja nie wiem który – zaśmiała się filuternie.
Chciał, nie chciał, zanurkowałem pod biurko. Ona siedziała na krześle, miałem jej kolana tuż przed nosem, nie wiedziałem gdzie oczy podziać, bo spódniczki to nosi naprawdę krótkie. Gdy wreszcie znalazłem odpowiednią wtyczkę i gramoliłem się spod biurka czerwony jak burak, do pokoju nieoczekiwanie wszedł jeden z pracowników. I szybko się wycofał, mówiąc:
– O, przepraszam.
Pracownik na klęczkach przed szefową!
Chyba nie może być już bardziej jednoznacznej sytuacji. Próbowałem minąć ją, mamrocząc, że teraz powinno działać, a ona rzuciła mi przeciągłe spojrzenie i oświadczyła, że boi się o mnie, bo gdyby jej mąż się dowiedział od tego pracownika, co zaszło, mógłbym stracić pracę.
– Ale ja nie pozwolę, aby miał pan jakieś problemy – obiecała na koniec.
Stało się dla mnie jasne, że ma na mnie „haka”, chociaż nic nie zrobiłem! No albo ta ostatnia sytuacja: szef gdzieś wyjechał i pani Jola poprosiła, żebym odwiózł ją do domu. Powiedziała, że samochód jej rano nie zapalił i przyjechała do warsztatu taksówką.
Kiedy ją podwiozłem, chciała mnie zaprosić „na herbatkę”, jednak na poczekaniu wymyśliłem pilną wizytę u dentysty. Była wyraźnie zirytowana. No przecież ta kobieta mogłaby być moją matką! W warsztacie panuje koleżeńska atmosfera. Szef to nerwowy człowiek, ale jest w porządku. Jak coś do kogoś ma, ochrzani, i tyle. Mnie to odpowiada.
Bardziej przeszkadzają mi gierki, podchody, niedopowiedzenia. Lubię jasne reguły, i dlatego nie wiem, co mam w tej sytuacji zrobić. Nie chcę stracić pracy, lecz… na szefową też nie mam ochoty.
Czytaj także:
„Wpadłam w alkoholizm przez ambicję rodziców. Piłam bez przerwy, nawet kiedy zaszłam w ciążę”
„Dla kobiet byłem niewidzialny, a jednak zdobyłem serce egzotycznej piękności. Moja rodzina uznała ją za naciągaczkę”
„Babcia zwabiła dziadka na pęto kiełbasy i skończyli przed ołtarzem. To napawa mnie nadzieją, że na mnie też czeka miłość”