Wiem, że już nieraz się sparzył, ale to przecież jeszcze nie powód, aby całkiem się poddać. Mój syn to wspaniały chłopak – przystojny, bystry, troskliwy, miły. Ma pracę, mieszkanie i córeczkę jak marzenie. Brak mu tylko jednego: szczęścia w miłości.
Co jest z tymi kobietami? Kiedy się okazało, że Michaś i Ania spodziewają się dziecka, oboje z żoną byliśmy bardzo szczęśliwi. Nareszcie wymarzone wnuki! Nic nie zapowiadało tragedii… Skąd mogłem wiedzieć, że pijany gówniarz wkrótce wjedzie mi w żonę na pasach w środku miasta?! Nigdy nikomu o tym nie mówiłem, bo wiem jak idiotycznie brzmiałaby taka myśl wypowiedziana na głos, ale kiedy badanie USG wykazało, że urodzi się dziewczynka, poczułem, że to znak od mojej Romy.
Tak jakby miała, przynajmniej częściowo, wrócić do mnie pod postacią tej dziewuszki. Kiedy patrzę na to wszystko z dystansu, wydaje mi się, że narodziny Blanki uratowały mnie przed podążeniem za żoną...
Wnuczka przyszła na świat o czasie
Śliczna, zdrowiutka, z grzywą czarnych jak smoła włosów. Podbiła moje serce od pierwszego spojrzenia. Cóż to za cudo! Okazała się radosna, ciekawa wszystkiego, żywe srebro. Przywróciła mi wiarę w sens życia. Pamiętałem jednak, żeby się nie narzucać. Mało to razy wałkowaliśmy z Romą ten temat, zobowiązując się do wzajemnego pilnowania przed włażeniem z buciorami w prywatne życie syna? Byłem zatem powściągliwy, chociaż, gdy Blanka pojawiała się na horyzoncie, młodniałem w ekspresowym tempie.
Nosiłem ją na rękach, na barana, śpiewałem idiotyczne piosenki, i w ogóle robiłem z siebie pajaca pierwszej wody.
– Nigdy nie przypuszczałem, że ojcu tak odbije – podśmiewał się ze mnie Michał.
– Ja jestem dopiero pierwszy w korowodzie wielbicieli – zażartowałem.
– Przyzwyczajaj się, synu. Ta mała to stuprocentowa łamaczka serc! Mimo całej radości, dotarło do mnie w końcu, że w małżeństwie syna nie dzieje się dobrze. Rzadko odwiedzał mnie z żoną, był zamyślony i smutny. Nie wiedziałem, czy powinienem pytać, zanim sam coś powie, więc tylko wspominałem nieraz czasy, gdy on się urodził. Mówiłem, jaka Roma była wykończona, że często zdarzały nam się kłótnie, sugerowałem, że może za mało wspiera żonę...
– Daj spokój, tata – nie wytrzymał wreszcie. – Te twoje naiwne powiastki z mchu i paproci tylko pogarszają sytuację! Zrobiło mi się przykro, przecież chciałem tylko pomóc. Położyłem synowi rękę na ramieniu i ten gest przerwał tamę jego milczenia.
– Anka chce odejść, rozumiesz?
– Nie może zabrać nam Blanki! – przeraziłem się. Wiedziałem, że myślę jak ostatni egoista, ale słowo daję, poczułem się, jakbym spoglądał w czarną przepaść.
– Nie jestem pewien, czy w ogóle myśli o córce. – Michał wzruszył ramionami. – Zmieniła się. Twierdziła ponoć, że ich małżeństwo to pomyłka, że była głupia, nie wiedziała, czym jest prawdziwa miłość, związek dwóch dusz, zrozumienie bez słów.
Dała się zaprowadzić do ołtarza jak owca, potem przyszło dziecko, kierat... Teraz codziennie zasypia z myślą, że każdy kolejny dzień będzie dokładnie taki sam, jak ten, który właśnie się skończył: szary i bez wyrazu. Równie dobrze mogłaby kazać pogrzebać się żywcem!
– Może ma depresję?
– Nie, kochanka – Michał nie miał złudzeń. – Facet pracuje w Belgii i chce ją tam zabrać. Co za dół, tato... I tak, w przeciągu jednego roku, obydwaj z synem zostaliśmy opuszczeni przez kobiety swojego życia.
Anka powiedziała na rozprawie, że Blance będzie lepiej z ojcem…
– Czasem myślę, że w ogóle jej nie znałem – stwierdził Michał, kiedy było już po wszystkim. – Tylko sobie wyobrażałem, jaka jest. Przemeblowałem całe moje życie: przeszedłem na wcześniejszą emeryturę i, zamiast do pracy, co rano gnałem na rowerze do Michała, przejąć opiekę nad wnuczką. Blanka rosła, radosna i dopieszczana, nie widać było po niej żadnej traumy, może tylko na placu zabaw...
Zawsze lubiła zagadywać do różnych mamuś i popisywać się przed nimi. My, czyli Michał i ja, przestawaliśmy dla niej wtedy w ogóle istnieć... Zaczęło do mnie docierać, że dwóch facetów to za mało, aby dobrze wychować dziewczynkę. Kto ją kiedyś wprowadzi w sprawy związane z fatałaszkami, kto doradzi w babskich sprawach?
A Michał, powiedzmy sobie szczerze, był stanowczo za młody, aby spędzać życie w samotności. Miałem zresztą wrażenie, że gdyby tylko się otworzył, okazji by mu nie brakowało. Nie do wiary, jak kobiety kręci taki samotny ojciec, każdej się wydaje, że to musi być ideał mężczyzny.
– Mógłbyś się czasem z którąś umówić – poradziłem mu, gdy znów jakaś mamusia próbowała go poderwać na placu zabaw. Wzruszył ramionami… Eee, co z niego za partia… Poza tym, stwierdził, on już nie wierzy w miłość.
Miłość, miłość...
Życie w parze to nie tylko motyle w brzuchu i westchnienia przy świetle księżyca! Chodzi o to, żeby ciężar życia rozłożyć na dwoje, mieć wspólne cele i wzajemne wsparcie. Tłumaczyłem to synowi, odniosłem nawet wrażenie, że ze skutkiem, bo kilka razy umówił się z miłą rozwódką, która miała córkę w wieku Blanki.
Planowali nawet wspólny wyjazd na wakacje, ale zanim do niego doszło, wszystko się posypało.
– To nie ma sensu – zwierzył mi się Michał. – Dla Marty zawsze jej Gabi będzie dzieckiem numer jeden. Nie mogłem się zgodzić z tym, żeby Blanka robiła za Kopciuszka! I syn z wnuczką pojechali nad morze sami. Dojeżdżałem do nich w weekendy, trochę, żeby Michał miał odrobinę luzu, ale głównie z tęsknoty za małą.
Szybko zauważyłem, że coś się zmieniło, choć z początku nie mogłem się zorientować, na czym zmiana polega. Syn bardziej o siebie dbał, bywał myślami jakby nieobecny. Jakbym go nie znał, pomyślałbym, że zakochany… I trafiłbym w dziesiątkę!
Marianna była parę lat młodsza, właśnie skończyła studia i, jak stwierdziła, pojechała nad morze odreagować. Blanka ją uwielbiała i nie ma się co dziwić, bo nowa znajoma jej taty była psychologiem dziecięcym i doskonale wiedziała, jak do małej podejść. Mnie zresztą też zauroczyła, była taka naturalna i szczera. Z Michałem na jej temat nie rozmawiałem, bałem się, że zapeszę.
Nawet głupi by się zorientował, że wszystkie moje rady do tej pory nie wyszły mu na dobre. Częściej zabierałem Blankę do siebie, żeby oboje z Marianną mieli trochę intymności, ba, w październiku nawet urządziłem swoje urodziny tylko po to, by dziewczynę zaprosić i dać jej tym sygnał, że jest mile widziana w rodzinie.
Wszystko się dobrze układało
Byłem przekonany, że tym razem Michał trafił w końcu na swoją drugą połówkę, Blanka zyska matkę, a ja będę mógł nareszcie spać spokojnie. Marzyłem już o wspólnych świętach, snułem fantazje o zaręczynach, a tymczasem...
– Postanowiliśmy trochę zwolnić tempo – udało mi się wyciągnąć z syna, gdy zapytałem, czemu ostatnio rzadziej wpada z Marianną.
– Synu, nie możesz tak przebierać! – nie wytrzymałem. – To nie gruszki w warzywniaku. Wziąłem go ostro na spytki i okazało się, że propozycja zwolnienia tempa wyszła od Marianny. Za szybko wszystko się rozkręca, a ona nie jest pewna, czy jest gotowa. Na miłość, owszem, ale czy na dziecko? To tyle obowiązków i wyrzeczeń, a ona dopiero skończyła studia i zaczęła dorosłe życie.
Mogą się wciąż spotykać, ale bez żadnych deklaracji, na które dla niej za wcześnie. Lubi wygodę i beztroskę, czy to coś złego? Co z tymi kobietami jest w naszych czasach?! Wszystkie są pozbawione macierzyńskiego instynktu? I jak sobie obiecałem, że nie będę się wtrącał, tak teraz się zastanawiam, czy nie powinienem porozmawiać z Marianną, niechże się określi! Jeżeli to kolejna egoistka, która myśli tylko o rozrywkach, niech nie zawraca głowy chłopakowi ani Blance!
Czytaj także:
„Po ślubie moja Kalinka zmieniła się w jędze nie do wytrzymania. Szkoli mnie jak w wojsku. Ktoś mi podmienił żonę"
„Urodziłam i mąż stracił na mnie ochotę. Woli po nocach oglądać porno niż pójść ze mną do łóżka. Czuję się jak śmieć"
„Po 12 latach pracy, dzięki której wzbogacił się on, jego dzieci i jego była żona, ja nie mam nic”