„Synowa jest tragiczną matką. Wychowuje synów na życiowe kaleki. Trzyma dzieci pod kloszem i nie daje im żyć..."

Babcia, która martwi się o wnuki fot. Adobe Stock, pololia
„Dam dziecku cukierka – źle. Wyjdę na spacer i trochę pogania – źle. Powiem, że za blady i potrzebuje słońca – źle. Ilona uważa się za idealną matkę, jej matka za najlepszą babcię. Wychodzi na to, że ja jestem wredną teściową, która się wtrąca".
/ 30.07.2021 11:18
Babcia, która martwi się o wnuki fot. Adobe Stock, pololia

Ileż to ja godzin przy oknie się naczekałam, nawyglądałam, czy chłopcy nie idą. Ale moja synowa dzieci na wieś nie puszcza, boi się świeżego powietrza!

Nie chcę konfliktów, ale jak mam patrzeć na to obojętnie?

– Wzięłaby pani dzieciaki do siebie, żeby trochę poganiały po dworze – powiedziała mi Halinka, kuzynka synowej.

Spotkałyśmy się przypadkiem na przystanku, gdy wracałam do domu po odwiedzinach u wnuków. Najchętniej powiedziałabym: „Masz rację, Halinko, ale przecież wiesz, że moja synowa to dziwaczka”. Mogłabym też dodać: „Po dzisiejszej wizycie obiecałam sobie nie pchać się tam, gdzie mnie nie chcą. Kiedy zaproponowałam, że mogłabym zabrać młodszego do siebie, bo jest bladziutki i przydałoby mu się trochę słońca, synowa burknęła tylko, że Bartek nigdzie nie pojedzie i żebym przestała się wtrącać. Dziecko się spłakało, mnie zaczęło kłuć w sercu, i tyle”.

Ale powiedziałam Halinie tylko:

– Ja jej zawsze powtarzam, żeby wzięła dzieci i przyjechała. Przecież Adaś ma już 9 lat, a Bartuś 5, więc nie trzeba ich nosić na rękach. Ale jej bardziej pasuje siedzieć w bloku, niż wsiąść w autobus i przyjechać na wieś. Dwadzieścia minut w autobusie – dla Ilony to za daleko.

– Jej matka była taka sama, to czego spodziewać się po córce – Halinka nie trzymała języka za zębami.

– Zanim Jurek wyjechał do pracy w Anglii, to częściej przyjeżdżali do nas, ale teraz to z synami tylko przez Skype’a rozmawia – westchnęłam. – Jak przyjeżdża do domu co trzy miesiące, to wtedy dzieci mają więcej ruchu, a tak to siedzą całymi dniami przed komputerem…

Prawda jest taka, że Ilona niechętnie daje mi dzieci nawet na spacer na pobliski plac zabaw. Bo kiedyś po takim spacerze Adaś zachorował na anginę. Tak jakby to był powód! Gdyby nie trzymała chłopców w domu, tylko pozwalała im się hartować, toby tak nie chorowali.

Innym razem powtarzała kilka razy, żebym nie pozwalała wchodzić Bartkowi na drabinki, bo się zgrzeje i zaziębi.

Ale on tak prosił:

– Babciu, te dzieci są młodsze ode mnie i chodzą po drabinkach. Proooszę…

No to jak miałam mu nie pozwolić?

A kiedy potem Ilona wzdychała, że to przeze mnie jest mokry i na pewno się rozchoruje, udałam, że nie słyszę.

Bartuś tak prosił: „Babciu, weź mnie na wieś…”

– Po co tam jeździsz, jak cię nie chcą? – zdenerwował się mąż, kiedy mu wszystko opowiedziałam.
Popłakałam się przy tym, bo nie mogłam powstrzymać łez na myśl o chłopcach, którzy w piękny letni dzień duszą się w małym mieszkaniu.

Raz było tak, że powiedziałam Ilonie:

– Syn naszej sąsiadki ma tyle samo lat co Bartuś, a już jeździ na rowerze na dwóch kółkach. Bartek też powinien to potrafić.

Ilona zdenerwowała się i coś mruknęła. Potem tylko pouczyła mnie, żebym nie dawała chłopcom cukierków, bo nie chce ich przyzwyczaić do słodyczy. Męża poprosiła, żeby nie nosił Bartka na barana, bo potem chłopak jest rozbrykany, i ona nie może dać sobie rady.

Ilona zawsze jest zmęczona i narzeka, że jest sama z dziećmi. Tak jakby Jurek na budowę w Londynie pojechał po rozrywkę! Ja też pracowałam i wychowywałam dzieci, więc wiem, jak to jest przyjść z pracy i zajmować się domem.

Ilonie pomaga matka, więc nawet nie musi gotować czy lecieć rano z dzieckiem do przedszkola.

Ile razy proponowałam, że skoro ona nie ma siły po pracy, to ja wezmę Bartka do siebie. Uwielbia przyjeżdżać do nas, bo chodzę z nim na spacery, dziadek bierze go do lasu, a wieczorem czytam mu bajki.

Starszy wnuk woli gry komputerowe, więc już nie rwie się do nas, ale Bartek za każdym razem, gdy mnie widzi, prosi:

– Babciu, namów mamę, żebym pojechał do ciebie… Poprosisz?

Proszę, lecz ona się nie zgadza, bo mówi, że po dwóch dniach pobytu u nas Bartek robi się nieznośny. No i kiedyś przeziębił się, więc Ilona uważa, że ja nie potrafię o niego zadbać. Bo ona nie wypuszcza dziecka z domu, ledwo zakaszle!

Są strasznie bladzi, chyba ruchu mają za mało

Nic więc dziwnego, że chłopak ma małą odporność i często choruje. Gdy zasugerowałam, że Bartuś jest bardzo blady i poleciłam jej znajomego pediatrę, fuknęła tylko, że już ma dobrego lekarza.

Rozmawiałam z Jurkiem, ale on zawsze stoi po stronie żony. Nie ma nic do gadania w domu rządzonym przez dwie baby? Gdyby nie było tam teściowej, to może Ilona wychowywałaby dzieci inaczej. A tak – obie wszystko wiedzą najlepiej!

Dam dziecku cukierka – źle. Wyjdę na spacer i trochę pogania – źle. Powiem, że za blady i potrzebuje słońca – obraza majestatu.

Ilona uważa się za idealną matkę, jej matka za najlepszą babcię. Wychodzi na to, że ja jestem wredną teściową, która się czepia i wtrąca…

Czytaj także:
„Najdroższa Janinka odeszła dzień przed ślubem. Zostawiła po sobie uśmiech i piękny pierścionek”
„Seks z mechanikiem był dziki i namiętny. Popełniłam mezalians, co z tego? Kiedy mi się oświadczył, zaczęłam kalkulować"
„Mnie porzucił mąż, a jego żona. Został z niepełnosprawną córką, którą ja pokochałam. Mam rodzinę, o jakiej marzyłam"

Redakcja poleca

REKLAMA