Święta zawsze kojarzyły mi się z presją. Co roku to samo: sprzątanie, gotowanie, gorączkowe zakupy, wszystko podporządkowane jednemu celowi – zorganizować Wigilię idealną. Kiedy byłam dzieckiem, uwielbiałam ten czas. Dom pachniał piernikami, mama śpiewała kolędy, a ja z zapałem wieszałam na choince własnoręcznie robione ozdoby. Ale z wiekiem ten urok gdzieś się ulotnił. Zamiast radości, czułam zmęczenie i frustrację.
Teresa, moja teściowa, od lat była królową świątecznych tradycji. Wigilia w jej domu przypominała spektakl – wszystko miało swoje miejsce, każdy odgrywał przypisaną mu rolę. Dla Czarka, mojego męża, te wizyty były równie męczące jak dla mnie, choć nigdy tego głośno nie mówił.
W zeszłym roku postanowiliśmy to zmienić. Po raz pierwszy mieliśmy spędzić święta po swojemu – bez presji, bez oczekiwań, tylko we dwoje. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, jakie konsekwencje przyniesie nasza decyzja.
Namawiałam męża
– Czarek, serio, może po prostu w tym roku to odpuścimy? – zapytałam, siedząc z nogami podwiniętymi na kanapie i trzymając kubek gorącej herbaty. Światło choinki rzucało ciepłe refleksy na ściany, ale w mojej głowie kłębiły się myśli.
– Co odpuścimy? – zapytał, jakby nie słyszał, a może po prostu nie chciał zrozumieć.
– Święta u twojej mamy. Całą tę farsę – odparłam, odkładając kubek. – Wiesz, sprzątanie, gotowanie, udawanie, że wszystko jest idealnie… Może w końcu zrobimy coś dla siebie?
Czarek westchnął. Wiedziałam, że temat nie jest mu obojętny. Był rozdarty między potrzebą spokoju a lojalnością wobec matki, która po śmierci jego ojca kurczowo trzymała się rodzinnych tradycji.
– Oliwia, mama się wścieknie, jeśli nie przyjedziemy – powiedział cicho, ale jego ton zdradzał zmęczenie.
– Czarek, a czy kiedykolwiek pomyślała o tym, czego my chcemy? Wiesz, że uwielbiamy spędzać czas we dwoje. Dlaczego mamy rezygnować z własnych potrzeb?
Chwila ciszy. Słychać było tylko tykanie zegara.
– Dobra, zróbmy to – powiedział w końcu, choć jego głos zdradzał mieszankę ulgi i obaw. – Ale powiedzmy mamie razem, ok?
Nie wiedzieliśmy, jak bardzo nasza decyzja zmieni te święta.
Teściowa się wściekła
Telefon zadzwonił w południe. Czarek spojrzał na ekran, a widok imienia "Mama" sprawił, że zmarszczył brwi. Odkładał to tak długo, jak mógł, ale wiedzieliśmy, że rozmowa była nieunikniona. Skinęłam głową, dając mu znak, że jestem obok.
– Halo, mamo – powiedział, a ja widziałam, jak mocno ściska telefon.
– Czarku, miałam dzwonić wcześniej, ale wiesz, tyle przygotowań… Kiedy przyjedziecie na Wigilię? – zapytała Teresa, w głosie jak zwykle wyczuwalny entuzjazm, który w takich momentach działał na mnie jak szpilka w serce.
Czarek rzucił mi przelotne spojrzenie, jakby szukał wsparcia, ale zaraz wbił wzrok w podłogę.
– Mamo… w tym roku nie przyjedziemy – powiedział, starając się, by jego ton brzmiał spokojnie.
Cisza po drugiej stronie była wręcz namacalna.
– Nie przyjedziecie? Jak to nie przyjedziecie?! – Teresa w końcu się odezwała, a jej głos był o kilka tonów wyższy. – Przecież zawsze jesteśmy razem w święta!
– Mamo, postanowiliśmy, że w tym roku spędzimy Wigilię we dwoje. Chcemy odpocząć…
Nie dokończył, bo Teresa mu przerwała:
– Odpocząć?! Od rodziny? Od świąt?! Czy ty w ogóle słyszysz, co mówisz? Wigilia to czas dla bliskich, nie dla... egoistycznych fanaberii!
Patrzyłam, jak Czarek coraz bardziej się kuli. W końcu odebrał telefon na głośnik.
– Nie chodzi o to, żeby kogoś zranić, mamo – wtrąciłam. – Po prostu potrzebujemy chwili tylko dla siebie. To nie znaczy, że was nie kochamy…
– Ty się nawet nie wtrącaj! – Teresa rzuciła ostro, a ja poczułam, jak we mnie narasta złość.
Czarek próbował załagodzić sytuację, ale ja wiedziałam, że ta rozmowa to dopiero początek.
To były całkiem inne Święta
Wigilia nadeszła szybciej, niż się spodziewaliśmy. Zamiast bieganiny między sklepami i kuchnią, nasz dzień rozpoczął się leniwie, z kawą w łóżku i listą filmów do obejrzenia. Czarek próbował się uśmiechać, ale widziałam, że coś go gryzie.
– Myślisz, że mama dalej się gniewa? – zapytał, przekładając kawałek pizzy na talerz.
Zamówiliśmy ją zamiast gotowania dwunastu potraw, co w naszym małym buncie wydawało się idealne.
– Czarek, gdyby jej minęło, już byś o tym wiedział – odpowiedziałam, starając się brzmieć pewnie. – Ale nie możemy spędzać życia, próbując wszystkich zadowolić.
Westchnął, po czym sięgnął po telefon. Ekran migał od nowych wiadomości.
"Mam nadzieję, że wasze święta wcale nie będą takie wspaniałe, jak myślicie" – przeczytał jedną z nich. – Ok, to oficjalne, mama mnie nienawidzi.
– To emocje. Ona nie nienawidzi, tylko nie rozumie – powiedziałam łagodnie, choć sama miałam ochotę napisać jej coś bardzo kąśliwego. – Daj jej czas.
Wieczór spędziliśmy na kanapie, otoczeni migającymi światełkami choinki, jedząc tiramisu prosto z pudełka i oglądając „To właśnie miłość”. Przy każdej scenie z rodziną widziałam, jak Czarek zerka na telefon.
– Wiesz co? – odezwałam się, w końcu nie wytrzymując. – Teraz twoja mama przeżywa, ale zrozumie. Może nie dziś, może nie jutro, ale kiedyś. A my przynajmniej nie udajemy, że wszystko jest w porządku, gdy nie jest.
Czarek skinął głową i mocniej mnie przytulił.
Mimo wszystkiego, pierwszy raz od lat czułam, że to były naprawdę nasze święta.
Teściowa nie może nam darować
Kilka dni po świętach Teresa zjawiła się u nas niezapowiedziana. Czarek usłyszał dzwonek do drzwi i, spoglądając na ekran domofonu, westchnął ciężko.
– To mama – mruknął, a ja poczułam, jak żołądek ściska mi się z nerwów.
– Wpuść ją – powiedziałam, choć sama nie byłam pewna, czy to dobry pomysł.
Ledwie przekroczyła próg, poczułam chłód bijący z jej spojrzenia. Teresa weszła, niosąc torbę z resztkami świątecznych potraw.
– Uznałam, że skoro nie było was na Wigilii, to przynajmniej spróbujecie bigosu – oznajmiła lodowato, stawiając torbę na stole.
– Mamo, nie musiałaś… – zaczął Czarek, ale Teresa podniosła rękę, jakby chciała go uciszyć.
– Musiałam, Czarku. Skoro nie chcecie być częścią rodziny, to ktoś musi się postarać, żeby was nie wykluczyć całkowicie – odparła z przekąsem.
– Tereso, przestań – wtrąciłam stanowczo, zanim Czarek zdążył coś powiedzieć. – To nie tak, że nie chcemy być częścią rodziny. Chcieliśmy po prostu zrobić coś dla siebie. Czy to naprawdę takie trudne do zrozumienia?
– Dla siebie? Święta nie są dla siebie! – odparła, a jej głos drżał. – To czas, kiedy się jest razem, bez względu na wszystko. Egoizm nie jest żadną tradycją!
Czarek próbował złagodzić sytuację.
– Mamo, Oliwia ma rację. To była nasza decyzja i mamy do niej prawo. Proszę, nie traktuj tego jak osobistej zniewagi.
Ale Teresa nie zamierzała odpuścić. Jej słowa były coraz bardziej uszczypliwe, a napięcie w pokoju rosło. Ostatecznie wyszła, trzaskając drzwiami. Czarek siedział przy stole, bezradnie przecierając twarz dłońmi. Czułam, że nasz wybór miał swoją cenę – i nie była ona mała.
Oliwia, 35 lat
Czytaj także: „Święta spędziłam samotnie w szpitalu. Dzieci się na mnie wypięły, bo po co im schorowana matka przy wigilijnym stole”
„Córka ukradła mi z konta ostatnie 500 zł, bo chciała iść na Sylwestra. Dałam jej solidną nauczkę”
„Myślałam, że mąż dorabiał w Święta jako Mikołaj. Okazało się, że te przebieranki wcale nie były dla dzieci”