„Stefan był cudowny, ale mojego syna traktował fatalnie. W końcu miarka się przebrała, kazałam mu się wynosić”

Mój partner traktował mojego syna jak psa fot. Adobe Stock, Elena
W jego oczach mój syn był rozpieszczonym maminsynkiem, ciamajdą, histerykiem, babą. Mówił: „tak jak ty zachowują się beznadziejne matoły!”. – Mało ważne, czego ty chcesz! – zawyrokował. – Jesteś za mały, żeby czegokolwiek chcieć. Tu rządzą dorośli!
/ 22.09.2021 15:11
Mój partner traktował mojego syna jak psa fot. Adobe Stock, Elena

„Serca mam dwa i smutki dwa...” – to moja ulubiona piosenka Beaty Kozidrak. Dokładnie tak się teraz czuję. Kocham moich dwóch mężczyzn i stanęłam przed trudnym wyborem – bo mogę żyć tylko z jednym z nich.

Ze wszystkim tak jest

Jeśli mój partner przywiezie owoce albo słodycze, Paweł nawet nie chce ich jeść. Robi miny, że niby jest mu niedobrze na sam widok czekolady albo mandarynek… Zawsze pyta, kto gotował obiad; kiedy powiem „Stefan”, mowy nie ma o tym, żeby zjadł.

Nawet pizza zamówiona przez Stefka schnie nieruszona i w końcu trzeba ją wyrzucić. Nie chce siedzieć z nami w pokoju. Oglądamy na przykład telewizję przytuleni na kanapie, a Paweł siedzi sam. Chodzę, proszę, żeby do nas przyszedł, a on tylko „nie i nie”.

– Zostaw go! – przekonuje mnie Stefan – Znudzi się w końcu. Taki ośli upór trzeba z niego wybić. Proszeniem niczego nie załatwisz!

– Mam go lać? – pytam przerażona, bo ja jestem wrogiem bicia dzieci.

Uważam, że wszystko można wytłumaczyć.

– Nic by się nie stało, gdyby dostał w ucho! Ale ty decydujesz. Ja tylko słucham i patrzę.

Kocham Stefana. Jest mi z nim bardzo dobrze

Rozumiemy się, dogadujemy we wszystkim, z wyjątkiem... Pawła. Stefan dla mnie jest czuły i delikatny, natomiast Paweł wyraźnie go denerwuje; nawet nie umie tego ukryć. Ojciec Pawła wyjechał na saksy, kiedy mały miał siedem miesięcy.

Potoczyło się typowo; najpierw dzwonił i pisał, że tęskni i kocha, a po jakimś czasie dostałam wiadomość od naszych znajomych, że związał się z jakąś babką i nie ma zamiaru wracać. Pożyczyłam pieniądze, Pawła zostawiłam u mojej ciotki i pojechałam ratować nasze małżeństwo…

Jego nowa kobieta była już w widocznej ciąży. Od razu powiedzieli, że to, co było między nami, się nie liczy i żebym sobie inaczej ułożyła życie, i na niego nie liczyła. Nie miałam tam czego szukać!

Wracałam jak we śnie. Prawie całą drogę płakałam

W autokarze było duszno i niewygodnie. Chowałam głowę pod kurtką, żeby nie było widać, jaka jestem zaryczana. Nic nie jadłam. Na którymś postoju zrobiło mi się słabo i, gdyby nie pomoc mojego sąsiada z fotela obok, pewnie bym zemdlała.

Zaopiekował się mną. Miał dobrą herbatę w termosie. Tak ustawił moje siedzenie, że mogłam drzemać. Tylko dzięki niemu jakoś przetrwałam tę podróż. Okazało się, że jesteśmy z tego samego miasta. Zapisał mój numer komórki i szybko zadzwonił, ale ja nie chciałam się spotkać.

Świat mi się zawalił, nie było mi w głowie, żeby lepić coś od nowa. Jednak nie ustąpił… Telefonował co jakiś czas, przypominał o swoim istnieniu.

Dopiero przed sprawą rozwodową umówiłam się z nim na kawę

Był taki miły, że ten wieczór poprzedzający koniec mojego małżeństwa nie był aż takim koszmarem! Parą zostaliśmy pół roku później. Zakochałam się, chociaż nie sądziłam, że to możliwe. Postawiłam warunek: na razie jesteśmy kochankami bez zobowiązań. Mowy nie ma o wspólnym mieszkaniu, koncie i w ogóle życiu.

Chciałam być wolna, bałam się mężczyzn, żadnemu nie ufałam, jemu także… Długo trwało, zanim to się zmieniło!

Paweł rósł, był moim oczkiem w głowie. Powtarzałam, że nie mam ważniejszego mężczyzny niż on! Udawało mi się trzymać Stefana z dala od Pawła, dopóki mały nie poszedł do zerówki. Wtedy pomyślałam, że dosyć ukrywania, trzeba coś postanowić.

Ojciec Pawła płacił na syna, ale nie miał z nim żadnego kontaktu

Wszyscy mówili: „Chłopak bez męskiej ręki się nie wychowa!”.

Stefan sprawdził się jako partner. Dlaczego miałam nie zaryzykować?

„Dogadają się” – planowałam. „Najwyższy czas stworzyć prawdziwa rodzinę! Właściwie od razu zaczęło iskrzyć.

Nie obściskuj mnie przy dziecku – prosiłam Stefana. – Niech się trochę do ciebie przyzwyczai.

– Przesadzasz! – odpowiadał. – Chyba nie on będzie mi dyktował, kiedy mam przytulić swoją kobietę?

–Ta kobieta to również jego mama – tłumaczyłam.

Kiedyś Paweł oglądał jakąś bajkę. Przeżywał przygody ulubionych bohaterów, gdy nagle Stefan podszedł do telewizora i przełączył kanał. Potem, niczego nie wyjaśniając, rozsiadł się w fotelu. Pawła zamurowało… Kiedy odzyskał mowę wpadł do kuchni, gdzie robiłam kolację.

– Mamo – krzyczał. – On mi przeszkodził! Ja chcę oglądać to, co przedtem!

Stefan też przyszedł do nas…

– Mało ważne, czego ty chcesz! – zawyrokował. – Jesteś za mały, żeby czegokolwiek chcieć. Tu rządzą dorośli!

Poczułam ukłucie w sercu. Nie podobało mi się to, co zrobił Stefan, ale postanowiłam pogadać z nim później.

– W ogóle wyłączamy telewizor, bo jest pora kolacji – zdecydowałam. – Tak będzie sprawiedliwie.

Ale nie było. Paweł nie jadł z nami. Twierdził, że rozbolał go brzuch i wtedy po raz pierwszy zamknął się w swoim pokoju. Wieczorem Stefan był taki czuły, jak chyba nigdy. Całował każdy centymetr mojego ciała, szeptał najpiękniejsze słowa miłości, zachwycał się mną, mówił, że nigdy i nikogo tak nie kochał.

Zapomniałam, że miałam z nim wyjaśnić sprawę Pawła…

To był pierwszy kamyczek, potem posypała się lawina! Stefan nigdy na Pawła nie krzyczał. Mówił cicho, ale to może było jeszcze gorsze. W jego oczach mój syn był rozpieszczonym maminsynkiem, ciamajdą, histerykiem, babą!

Mówił: „tak jak ty zachowują się beznadziejne matoły!”. Zawsze był spokojny, nigdy nie dał się wyprowadzić z równowagi. Do czasu…

Wróciłam z pracy i uderzyła mnie dziwna cisza panująca w mieszkaniu. Stefana nie było. Otworzyłam drzwi do pokoju Pawła i zamarłam. Mój syn miał podbite oko i rozciętą wargę, krwawił…

– Jezu, kto ci to zrobił? – krzyknęłam. – Biłeś się w szkole? Na podwórku?

– To on mnie bił – odparł.

– Kto?

– Twój narzeczony.

– To niemożliwe! – zaczęłam płakać.

– To zapytaj, kiedy wróci. Na pewno wszystko zgoni na mnie. Przyzwyczaiłem się, ale, jeśli go teraz nie wyrzucisz, ucieknę z domu, więcej mnie nie zobaczysz!

Stefan wrócił późno w nocy. Wyglądał jak zbity kundel. Od drzwi zaczął przepraszać i tłumaczyć, że stracił kontrolę nad nerwami, że Paweł go sprowokował

– Specjalnie to zrobił. Od dawna mi obiecywał, że wymyśli taki numer, żeby mnie skompromitować w twoich oczach.

Nie pozwoliłam mu mówić dalej.

Kazałam się pakować i wynosić

Moja przyjaciółka mówi:

– Z jednej strony dobrze zrobiłaś, bo nikt nie może ci obijać dziecka, ale z drugiej… Mogło tak być, że Paweł naprawdę wszystko ukartował. Jest sprytny, wie, że w tej sytuacji staniesz po jego stronie.

– Czyli co...?

– Nie wiem. Za parę lat Paweł będzie cię miał w nosie i pójdzie swoją drogą. Możesz już nigdy nikogo nie znaleźć. A Stefan był dla ciebie dobry!

– Ale dla mojego syna był podły!

– Owszem i dlatego sytuacja jest taka trudna. Jak nie wybierzesz, będzie to przeciwko jednemu z nich. Współczuję ci.

Sama sobie współczuję. Mam w życiu dwie miłości i teraz muszę zostać tylko z jedną z nich. Co mam robić? 

Czytaj także:
„Po ślubie moja Kalinka zmieniła się w jędze nie do wytrzymania. Szkoli mnie jak w wojsku. Ktoś mi podmienił żonę"
„Urodziłam i mąż stracił na mnie ochotę. Woli po nocach oglądać porno niż pójść ze mną do łóżka. Czuję się jak śmieć"
„Po 12 latach pracy, dzięki której wzbogacił się on, jego dzieci i jego była żona, ja nie mam nic”

Redakcja poleca

REKLAMA